Parkowanie na chodniku problemem dla pieszych. Możliwe zmiany

Liberalne przepisy, które pozwalają na parkowanie na chodniku, są notorycznie łamane. Pierwsze zachodnie kraje już wyrzuciły auta z tej przestrzeni. Inicjatywy powstają też w Polsce, choć ich finalny kształt stoi jeszcze pod znakiem zapytania.

Blokady na koła mają za zadanie zmusić kierowcę do zapłacenia mandatu.
Blokady na koła mają za zadanie zmusić kierowcę do zapłacenia mandatu.
Źródło zdjęć: © EastNews/Adam Burakowski
Mateusz Lubczański

12.04.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:19

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dyskusja na temat parkowania na chodnikach w miastach pojawiła się pod koniec zeszłego roku. Przepisy określające takie manewry są niedokładne. Zezwala się na parkowanie aut o dopuszczalnej masie całkowitej (!) do 2,5 tony kołami jednego boku, jeśli a) nie ma tam zakazu postoju, b) nie tamują ruchu, c) zachowują 1,5 metra dla pieszych. Ustęp drugi pozwala już na parkowanie całym autem, wystarczy tylko spełnić 3 wymienione wcześniej warunki. Stowarzyszenie Miasto jest Nasze chce, by auta z chodników po prostu zniknęły.

Nie jest to pomysł oderwany od rzeczywistości. Szkocki parlament kilka dni temu przyjął założenia ustawy transportowej, która w ramach "Transport Scotland Bill" zakazuje parkowania na chodniku, jeśli nie ma na nim wyznaczonych miejsc. W konsultacjach publicznych za taką opcją było 83 proc. osób. Czy to ma prawo działać? Coż, podobne przepisy funkcjonują już w Londynie od 1974 roku.

Proponowane przez Stowarzyszenie Miasto jest Nasze zmiany miałyby pozwolić na parkowanie na chodniku tylko motocykla, roweru lub wózka rowerowego. Auta mogłyby stanąć tylko w wyznaczonych wcześniej miejscach. To miałoby pozwolić na poprawę bezpieczeństwa pieszych, umożliwienie swobodnego przejścia rodzicom z wózkiem dziecięcym czy przejazd osobie poruszającej się na wózku.

Zmieścił się.
Zmieścił się.© Straż Miejska Bydgoszcz

Karą miałoby być odholowanie pojazdu, bez względu na to, czy zagraża bezpieczeństwu, czy też nie. Wzbudziło to wątpliwości sejmowej Komisji do Spraw Petycji (PET). Wiadomo jednak, że zauważono niepokojący wzrost liczby zgłoszeń w tym zakresie. Trzeba karać obecnymi już środkami.

Na początku lutego Komisja do Spraw Petycji przesłała do premiera dezyderat, w którym poruszono ewentualną kwestię nowych rozwiązań legislacyjnych. W połowie kwietnia odpowiedź jeszcze nie nadeszła.

Komentarze (12)