McLaren P1 robi piorunujące wrażenie© fot. Maciej Rowiński

Tak wygląda 55 mln zł na czterech kołach. Odwiedziłem wystawę Ikony Motoryzacji

Filip Buliński
30 grudnia 2021

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wyobraźcie sobie zebranie pod jednym dachem ponad 50 plakatów znad dziecięcych łóżek, a potem ich zmaterializowanie. Tak w skrócie można określić wystawę Ikony Motoryzacji, obfitującą zarówno w najnowsze superauta, jak i wytworne klasyki. Mnie trudno było znaleźć faworyta.

Załóżmy, że jesteście właścicielem wyjątkowego samochodu, którym w sezonie letnim pochłaniacie kolejne kilometry, a zimą, ze względu na warunki pogodowe i sól, trzymacie go w garażu. Skoro i tak stoi w zamknięciu, to czemu przy okazji nie może nacieszyć kilku par oczu? No, może trochę więcej. Właśnie tak powstał pomysł zorganizowania przez firmę Japko we współpracy z Supercar Club Poland wystawy Ikony Motoryzacji.

Część floty wspomnianego Supercar Clubu przez zimowe miesiące nie wyjeżdża bowiem na drogi, dlatego lwia część wystawy pochodzi właśnie od nich. Pozostałe samochody są elementami mniejszych lub większych kolekcji, ale łączy je jedno – zasłużyły się w historii motoryzacji. Taka koncepcja przyświecała też organizatorom – by pokazać, jak rozwijała się motoryzacja i wydobyć z niej to, co najpiękniejsze. Od przełomu lat 50. i 60. (bo z tamtego okresu pochodzą najstarsze okazy), aż do współczesnych superaut, które swoimi pstrokatymi, kolorowymi lakierami sprawiają wrażenie wstąpienia do krainy m&m’sów.

McLaren 570S i Lamborghini Huracan EVO Spyder
McLaren 570S i Lamborghini Huracan EVO Spyder

Dwie sale, 22 tys. KM i 55 mln zł

Już same liczby opisujące wszystkie samochody robią wrażenie. W dwóch salach zgromadzono ponad 50 samochodów o łącznej wartości ok. 55 mln zł. Jeszcze zanim przekroczymy progi pomieszczeń, w których konie mechaniczne wręcz wiszą w powietrzu (jest tu ich łącznie aż 22 tys.), witają nas corvette C7 oraz lamborghini huracan. To poniekąd zapowiedź tego, co czeka nas w pierwszej części – tej bardziej współczesnej.

Jednakże po przekroczeniu progu aż tak nowocześnie nie jest, bowiem wita nas, niczym strażnik pilnujący porządku, powojskowy hummer h1. Akurat do tego "eksponatu" można wsiąść, co jest idealną okazją, by poczuć jego surowość i absurdalne rozmiary, a potem spróbować dosięgnąć do pasażera wychylając się nad tunelem środkowym. I nagle przestajemy się dziwić Arnoldowi Schwarzeneggerowi, że zapragnął takiego w cywilnej wersji. Ja też poproszę.

Hummer H1 niczym strażnik wystawy
Hummer H1 niczym strażnik wystawy© fot. Maciej Rowiński

Zaraz obok znajdziemy pedantycznie doskonałych przedstawicieli z Niemiec w postaci trzech generacji Porsche 911 GT3. Stojące obok siebie auta świetnie pokazują, jak ewoluował samochód o torowej duszy.

Dalej rozciąga się szpaler samochodów, które na ulicy skutecznie przyciągają wzrok – od lamborghini huracana, przez ferrari F8 i 458, astona martina vantage'a, nissana GT-R, alpine A110, audi R8, na mercedesie-AMG GT R kończąc.

Porsche 911 GT3
Porsche 911 GT3© fot. Maciej Rowiński

Dla wymagających pierwsze spełnienie przyjdzie na końcu hali. Tu czekają dwa mocne strzały – porsche carrera GT oraz mclaren P1, które poniekąd zestawiają szczytowe osiągnięcia inżynierów, w zupełnie różnych formach – porsche jako umięśniony przedstawiciel purystów z wolnossącym V10 i mclaren jako jego wnuk, w kolorowym ubraniu korzystający z wszelkich dobrodziejstw komputeryzacji i elektryfikacji.

Z pierwszym niedawno bliższe spotkanie na ulicach Warszawy miał Mateusz Żuchowski. Drugi natomiast zachwyca i szokuje w każdym detalu. Od najmniejszego wlotu czy to na dachu, czy w przedniej masce, przez niebywałe bogactwo bocznej linii, aż po centralny wydech wieńczący wielki tył, który wygląda, niczym paszcza demona wchłaniająca każdego, kto zwątpi w tę 903-konną hiperhybrydę limitowaną do 375 egzemplarzy na cały świat.

Obraz
Obraz;

Oba auta mogą nieco przyćmić obecność innego porsche – 911 należącego do samego Krzysztofa Hołowczyca. Samochód wzorowano na klasycznej Carrerze RS, choć na pierwszy rzut oka przypomina perfekcyjne dzieło Singera. Nadwozie wykonano z włókna węglowego, a silnik pochodzi z nowszego 911 964.

Bezpośrednie sąsiedztwo mclarena czy porsche także zasługuje na chwilę uwagi, a swój "kącik" znajdzie tu zarówno wielbiciel klasycznej "włoszczyzny", wyznawca francuskich hot-hatchy, kibic odwiecznej wojny rozgrywanej na rajdowych oesach między subaru i mitsubishi (które występują w nietuzinkowych wersjach – lancer evo X RS i impreza WRX STI spec c), jak i miłośnik japońskiego luksusu, undergroundu lub zabójcy ferrari.

Obraz
Obraz;

Przyznacie, że jest na czym zawiesić oko. A czeka jeszcze druga sala, która przenosi nas do świata, gdy o elektryfikacji jeszcze nikt nie myślał na poważnie. Chociaż odwiedzającego wita najpiękniejszy twór, jaki kiedykolwiek stworzyła szwedzka marka w postaci volvo P1800 (które ostatnio miałem przyjemność opisywać), rozwój motoryzacji nie kręci się tylko wokół sportowych samochodów. Świadczy o tym nie tylko volkswagen T1 w wersji Westafalia – ikona caravaningu – ale także sąsiadujący z nim garbus, wyprodukowany w nakładzie przekraczającym 21 mln egzemplarzy.

Przypomina o tym także fiat 500, który stojąc obok rolls-royce’a silver clouda, wygląda niczym mrówka zagubiona na wybiegu dla słoni. Patrząc z boku, ma się wrażenie, że mały fiat zmieściłby się pod przednią maską brytyjskiego towarzysza dworu. Ewentualnie w kabinie. Wspomnianą tezę potwierdza schowany nieco w kącie sali fiat multipla – chociaż niewiele jest osób, w których snach głównym bohaterem jest właśnie włoski van, to przyznacie, że bez niego świat nie byłby taki sam.

Volkswagen T1 Westfalia i Volkswagen Garbus
Volkswagen T1 Westfalia i Volkswagen Garbus© fot. Maciej Rowiński

O ile w pierwszej sali ze wskazaniem faworytów nie miałbym problemu, tak w drugiej zadanie jest trudniejsze. Każde ze stojących tu aut stara się zwrócić na siebie uwagę – czy to swoim kultowym statusem, ilością chromu, "podeszłym" wiekiem czy wspomnieniami o krążących od dekad legendach.

Ostatni argument należy do dodge’a vipera pierwszej generacji – surowego i bezwzględnego do bólu. Miałem okazję zasiąść za sterami drugiej generacji, dlatego sam widok "żmii" przyprawia mnie o dreszcze na wspomnienie o tamtej przejażdżce. Nie mogło tu rzecz jasna zabraknąć także innych ikon od "Wujka Sama" – dodge’a chargera, forda mustanga czy corvette’y C1, której końcówki wydechu wystawały z krańców zderzaka.

Klasycznej "włoszczyzny" nigdy za wiele
Klasycznej "włoszczyzny" nigdy za wiele© fot. Maciej Rowiński

Dla spragnionych włoskiego stylu z motywem przewodnim w postaci galopującego konia, który niekoniecznie jest efektem prac ostatniej dekady, czeka ferrari testarossa i 308 GTS. Ciężko opisać je innym słowem niż finezja i choć stały na szczycie drabinki pragnienia samochodu z innego świata, warto zauważyć, że 308 GTS dysponuje zaledwie 14-calowymi felgami. Mimo to świetnie uzupełniają one proporcje tego ferrari.

Piękno może zostać wyrażone na nieskończenie wiele sposobów, co uświadamia nam nie tylko widok jaguara e-type'a – uznawanego za jeden z najpiękniejszych samochodów w historii – ale także porsche 356 cabriolet i towarzyszący mu szarmancki mercedes 190 sl. Nie sposób nie zadurzyć się w ich krągłościach i dbałościach o detale.

Mercedes 190 SL
Mercedes 190 SL© fot. Maciej Rowiński

Myśląc o historii motoryzacji, jej rozwoju, ewolucji i kolejnych etapach, wiele osób z pewnością wskazałoby jeszcze dużo aut, które zasłużyły na wyróżnienie czy wspomnienie. Mnie także chodzi po głowie wiele aut. Jednak do tego potrzebny byłby ogromny plac lub co najmniej wielopoziomowy parking. Z kolei większy ścisk nie sprzyjałby możliwości rozkoszowania wzroku każdym autem z osobna.

Wystawa Ikony Motoryzacji to dobra propozycja nie tylko dla tych, którym ciśnienie skacze na myśl o nowym lamborghini czy ferrari. Nie zabraknie tu też propozycji dla tych, którzy lubują w nieco starszych autach, mogących poszczycić się już wyrobionym statusem. Miejsce z pewnością jest warte zobaczenia i odnajdą się w nim zarówno ci, którzy samochodami interesują się od święta, jak i ci, u których w żyłach płynie wysokooktanowa benzyna. Wystawę możecie zobaczyć do końca marca 2022 r. w Fabryce Norblina w Warszawie.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/109]
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (5)