Niczym innym nie da się tak jeździć. Legenda Dakaru opowiada o UTV/SSV
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pojazdy typu UTV/SSV szturmem podbijają rajdy terenowe na całym świecie, ale i budzą ogromne zainteresowanie osób, które kupują je prywatnie dla zabawy. Zakup takiego pojazdu to najprostszy i najtańszy sposób na zaistnienie w motorsporcie. Tak przynajmniej twierdzą moi rozmówcy – Karol Jucha i Rafał Marton.
Karol Jucha i Rafał Marton to załoga startująca w klasie SSV (pojazdy UTV) w zespole NAC Rally Team w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych (RMPST). Mogłem z nimi porozmawiać przed Baja Drawsko, ostatnią rundą tego cyklu i przejechać się z Karolem po odcinku testowym. Wszystko po to, by poznać UTV i dowidzieć się, czym to jest oraz jakie daje możliwości. By przekazać wam, że to coś niesamowitego.
Krótka przejażdżka, która mogłaby trwać wiecznie
Jazdy na prawym fotelu samochodami terenowymi startującymi w rajdach typu Baja/Cross Country odbywam regularnie i już bardziej jestem ciekaw samej trasy i odczuć, jakie dane miejsce daje, niż tego, jak zachowuje się taki pojazd. Po ostatniej przejażdżce z Tomkiem Baranowskim po odcinku testowym przed Baja Poland stwierdziłem, że się chyba starzeję, bo tak mnie wytrzepało, że miałem dość. Jednak już wtedy zakomunikowałem, że muszę koniecznie spróbować w UTV, bo ciekaw byłem jak to "lata" po tych ogromnych wertepach.
Jednak nim wsiadłem do Can-ama Karola Juchy, aby mieć punkt odniesienia, przejechałem odcinek po Poligonie Drawskim Fordem Rangerem klasy T1 ze Sławomirem Wasiakiem. Nie jest to co prawda topowy sprzęt jak toyota Tomka Baranowskiego czy BMW, którym Hołek wygrał ten rajd, ale bez wątpienia jeden z szybszych samochodów startujących w mistrzostwach krajowych.
Przejazd odcinka testowego z jednej strony mnie nie zaskoczył, bo zachowanie takiego auta rozumiem i wiedziałem, kiedy będzie bolało, a kiedy zawieszenie miękko przyjmie dziurę, w której każde seryjne auto powyginałoby się na wszystkie strony. Natomiast muszę przyznać, że ze wszystkich przejażdżek rajdówkami, ta była najprzyjemniejsza z uwagi na szybką trasę. Nie aż tak dziurawą, inną niż odcinki testowe w Szczecinie. To tu dopiero taka rajdówka pokazuje, co potrafi technicznie, a nie jak potrafi zmęczyć.
Kiedy wysiadłem z forda, od razu wskoczyłem do Can-ama. Nie wiedziałem, czego się spodziewać i byłem w szoku. Oczywiście wiedziałem, że pojazd jest lekki i ma niesamowite zawieszenie, ale że jest aż tak komfortowy, to nie mogłem się domyślić. I wcale nie jechaliśmy wolniej czy ostrożniej.
Can-am płynął po tych dziurach, które mocno dawały w kość w samochodzie. Jazda UTV to zupełnie inna bajka. Nie przyspiesza tak sprawnie, ale kiedy już się rozpędzi, utrzymuje prędkość dłużej niż ciężki samochód. Można odnieść wrażenie, że koła małego can-ama przelatują nad dziurami, ale jest inaczej. Gigantyczny skok zawieszenia i mała masa niwelują około połowę tego, co czuje się w samochodzie.
Serio, różnica jest gigantyczna. Przeciętny człowiek pewnie nie wytrzymałby fizycznie w rajdówce całego odcinka rajdu Baja Drawsko, nawet gdyby nie musiał niczego robić. Jestem pewien, że ten sam człowiek w UTV nie tylko by wytrzymał, ale i czerpał by z tego wiele radości. Dla mnie to była najciekawsza i najfajniejsza jazda po odcinku rajdu terenowego, jaką odbyłem. I to na razie jedyny pojazd, który wydawało mi się, że mógłbym sam poprowadzić i dałbym radę go opanować. Bo tego samego o samochodzie Cross Country już nie napiszę.
Idealna maszyna dla początkującego zawodnika - rozmowa z Karolem Juchą
Karol Jucha, 27-latek z Wadowic, przed Baja Drawsko miał wielką szansę na zdobycie mistrzostwa polski w cyklu, w którym dopiero zaczyna swoją rajdową karierę. Niestety z powodu usterki nie udało mu się. Mogłem chwilę z nim porozmawiać przed rajdem.
Marcin Łobodziński: W Mistrzostwach Polski pojawiłeś się w tym roku. Od razu znalazłeś się na szczycie. Dlaczego wybrałeś akurat UTV?
Karol Jucha: Zawsze lubiłem jeździć prywatnie quadami i UTV, wydawało mi się, że u nas w Małopolsce jest gdzie się wyszaleć. Michał Goczał, który startuje w Energylandii mówił mi, że u nas nie ma gdzie jeździć. Kiedy przyjechałem na Poligon w Drawsku w 2021 roku, zobaczyłem to miejsce, uświadomiłem sobie, co ma na myśli. Taki UTV potrzebuje prędkości, żeby pokazał potencjał, a to można osiągnąć tylko na długich, zamkniętych odcinkach. Poligon to jedyne takie miejsce w Polsce, gdzie można to zrobić, dodatkowo w pełni legalnie, a zapisując się do pucharu również mieć frajdę z rywalizacji. W lesie, nawet prywatnym, nie pojedziesz tak, jak tu.
Kiedy pierwszy raz przyjechałem do Drawska, to w ramach testu rajdowego UTV, który zorganizował dla mnie Rafał Marton i to było przed Baja Poland. Niestety w czasie testu strzeliliśmy rolkę. Ale udało się naprawić sprzęt i wystartować, nawet na początku prowadziłem, ale ostatecznie dojechałem drugi w klasie. W tym roku udało się dojechać na trzecim miejscu, ale już w klasyfikacji generalnej, bo swoją klasę wygrałem.
A dlaczego wybrałem UTV? To wielokrotnie tańsza droga niż wybór samochodu, na który nie byłoby mnie stać, bo finansuję starty z własnego biznesu. Ale chyba ważniejsze jest to, że znam chłopaków z Energylandii, więc mogłem liczyć na ich pomoc. Wsparli mnie doświadczeniem, wiedzą i nadal mogę na nich liczyć. Dzięki nim wiem, czego mogę oczekiwać od sprzętu.
MŁ: To szybki sprzęt, teraz już wiem. Jak się patrzy na klasyfikacje końcowe, to konkurencyjny w klasyfikacji generalnej rajdów, prawda?
KJ: W rajdzie typu Baja Poland czy Baja Drawsko, gdzie odcinki są długie, wymagające, to konkurujemy tylko z samochodami T1. Inne klasy nie mają z nami szans. Jak zawodnik T1 ma jakieś kłopoty, nie ma mocnej obsady, to spokojnie w UTV stajemy na podium w generalce, jak w tym roku w Baja Poland. Jak dodatkowo są trudne warunki, jakiś deszcz, błoto, to UTV są jeszcze bardziej konkurencyjne z samochodami. Sezonu jeszcze nie da się wygrać w RMPST, ale rajd można.
UTV nadrabia na dużych dziurach. Zawieszenie ma większy skok, a do tego pojazd jest lżejszy. W seryjnym Mavericku (model Can-ama przyp. red.) jest ok. 60 cm skoku zawieszenia, ale w rajdowym jest on zmniejszony, co ma na celu ochronę półosi przed nadmiernymi kątami.
Zobacz także
Polska legenda Dakaru o UTV – rozmowa z Rafałem Martonem
Z Rafałem Martonem pilotem Karola Juchy też mogłem porozmawiać na temat UTV w Cross Country. Dzięki jego doświadczeniu i obyciu z tym sportem, dał mi szersze spojrzenie na tę klasę.
Marcin Łobodziński: Jak postrzegasz wejście do rajdów Cross Country pojazdów typu UTV?
Rafał Marton: Pojazdy wymyślone w USA do celów rolniczych, oczywiście w nieco zmienionej formie, pojawiły się w rajdach ok. 10 lat temu i uważam, że to bardzo dobre. Na samym początku byłem sceptyczny, ale zwykle tak bywa, że na nowości patrzymy z nieufnością.
Początki UTV były bardzo trudne. To były szczury doświadczalne na potrzeby tego, co mamy dziś. Zostały bardzo mocno udoskonalone, pojawiło się wiele pomysłów przekutych na rozwiązania, które dziś widzimy w rajdach i porównanie tego, co się na początku pojawiło z tym, co jeździ teraz, to niebo a ziemia.
Pierwsze moje przymiarki do klasy SSV były w roku 2018. To jeszcze nie był pojazd doskonały, ale to był też moment, w którym ten intensywny rozwój ruszył. Wtedy pojawiły się Can-amy Mavericki, które zaczęły rywalizować z jedynymi wówczas dostępnymi polarisami i stały się klasą samą dla siebie. Can-am mocno skupił się na rajdach Baja i do dziś są to najlepsze maszyny. Polaris pracuje nad nowymi modelami, ale nie są jeszcze konkurencyjne.
MŁ: Karol powiedział, że nie stać by go było na starty w tak dobrze przygotowanym samochodzie jak pojazd UTV. Czy uważasz, że to najlepszy wybór na początek kariery młodego zawodnika?
RM: Za pieniądze, jakie trzeba wydać na zbudowanie i przygotowanie takiego pojazdu do rajdu, dostajemy najkorzystniejszą relację ceny do frajdy z jazdy i możliwości jakie otwierają się przed zawodnikiem w całej tej dyscyplinie. Nie da się niczym innym taniej zrobić tak dobrego wyniku jak UTV. Sama sprawność w rajdowych warunkach jest dużo wyższa niż w innych niż T1 klasach samochodów. Trzeba tylko wiedzieć, że start w klasie T1 to wydatek ok. 10-krotnie wyższy niż start w klasie UTV. Zakup pojazdu UTV z najwyższej półki to 150-200 tys. zł, a na przygotowanie go do rajdu trzeba wydać drugie tyle. To dużo, ale wielokrotnie mniej od samochodu.
W tej chwili przygotowanie dobrego UTV jest nawet tańsze niż konkurencyjnego samochodu klasy T2 (w teorii seryjnego z rajdowym wyposażeniem, przyp. red.), a i tak w T2 nie osiągniemy żadnego wyniku i nie ma tyle przyjemności z jazdy. I choć prędkość maksymalna UTV jest limitowana do 125 km/h z uwagi na lekką konstrukcję i ewentualne niebezpieczeństwo dla załogi w trakcie wypadku, to i tak średnio te pojazdy są niemal dwukrotnie szybsze od samochodów klasy T2 w skali całego rajdu.
MŁ: Jak wysoka jest konkurencyjność UTV w rajdzie?
RM: W mistrzostwach Polski często wygrywaliśmy z czołowymi samochodami T1, nie raz skończyliśmy przed nimi cały rajd. Na odcinkach mieliśmy drugi czy trzeci czas. Mówimy oczywiście o rajdach Baja, rundach mistrzostw czy pucharów. W Dakarze, gdzie odcinki mają kilkaset kilometrów i mamy bardzo długie proste, UTV nie są konkurencyjne względem dużo szybszych, jadących nierzadko 180 km/h samochodów. Ale są odcinki, np. na wydmach, gdzie są dużo lepsze.
MŁ: Jaka jest różnica pomiędzy UTV i samochodem? Poza prędkością.
RM: Technika jazdy bardzo się różni. Napęd w UTV jest przenoszony przez przekładnię bezstopniową CVT. Jej sprawność jest mniejsza niż skrzyni biegów w samochodzie. Do tego dochodzi jeszcze kwestia maksymalnej prędkości, której z uwagi na konstrukcję przekładni, nie da się skutecznie ograniczyć. Więc rolą kierowcy jest pilnowanie, by nie przekroczyć dopuszczalnych 125 km/h, a to oznacza, że bardzo często musi on zerkać na prędkościomierz. Na pewno to nie pomaga w uzyskaniu dobrego czasu. Zaburza rytm np. na krętych odcinkach.
Drugą cechą typową dla CVT jest bezwładność napędu. Rajdy często wygrywa się na szybkich zakrętach, tam są największe różnice i tam często steruje się gazem i tam UTV jest mniej sprawny od pojazdów ze skrzynią biegów.
Ale już na odcinkach pustynnych, gdzie jest bardzo dużo piachu, gdzie mamy wydmy, UTV to najskuteczniejsze pojazdy. Mają niesamowite zawieszenie, nie musisz pracować biegami, bo to automat i do tego są lekkie, mają mocne silniki (ok. 200 KM). Jeszcze mamy świetny rozkład masy, bo wszystko, co trochę waży, jest z tyłu. Można bardzo szybko pokonywać wydmy i nie ma ryzyka nurkowania, a w konsekwencji dachowania.
MŁ: Jaki jest potencjał na rozwój zawodnika, który wybiera UTV?
RM: Myślę, że na tę chwilę to najlepsza droga, by zaistnieć w rajdach. Szukanie sponsora w oparciu na wynikach jest w klasie T2 bardzo trudne. Jeśli mam to ująć najbardziej obrazowo – to jest najmniej fajna klasa w cross country. Wyglądają i jeżdżą jak seryjne. A jak obserwuje się UTV, to jest na co popatrzeć.
Do tego Polska nie jest najlepszym miejscem na rozwój zawodnika w motorsporcie, który musi liczyć głównie na siebie. W Stanach Zjednoczonych znalezienie sponsora jest dość proste. Jest setka firm, które wydadzą na to pieniądze i nawet tego nie odczują. W Polsce może jest dziesięć takich firm, ale pozostaje pytanie: po co im to? Lepiej wydać pieniądze na piłkę. Polacy nie czują motorsportu, a co dopiero rajdów terenowych. W USA czy choćby we Francji albo w Czechach, sponsorowanie motorsportu ma sens. Dlatego u nas trzeba mieć sprzęt, który sam kupisz i utrzymasz. Jeśli spojrzymy na koszty startu w danej klasie i wynik, jaki można w niej osiągnąć, to UTV jest po prostu najlepsze.
MŁ: Czy klasa SSV zdominuje rajdy typu baja?
RM: Są kierowcy, którzy będą jeździć samochodami, albo wcale. Ale jestem pewien, że te pojazdy wypełnią każdą lukę, jaka powstanie.
Jedna wycieczka na Poligon Drawski to więcej niż przejażdżki po okolicznych lasach
Jak dowiedziałem się w kuluarach, Poligon Drawski jest dostępny dla wszystkich, którzy przyjadą tu w ramach Baja Poland Series. Można się w ten sposób wyszaleć do woli formalnie biorąc udział w zawodach. Nie trzeba licencji czy nawet ubioru z homologacją FIA. Ich pojazdy muszą mieć jedynie podstawowe wyposażenie, jak np. główny wyłącznik prądu, zabezpieczenia przed otwarciem komory silnika czy bagażnika, osłonę podwozia czy tylne światła. Regulamin dopuszcza więcej zmian względem wyposażenia seryjnego niż wymaga modyfikacji.
Start w takiej imprezie nie musi się wiązać z rywalizacją, ale według mnie sama przejażdżka może dać mnóstwo frajdy. Przejechanie dwóch bardzo długich odcinków w tym niesamowitym miejscu, to co innego niż wyjazd na tor, czy szaleństwa po łąkach i lasach. Nigdzie w Polsce nie znajdziemy tak wielkiej otwartej przestrzeni, tylu prostych, ale i zakrętów, tak zróżnicowanej nawierzchni, tylu wybojów i hopek. Nigdzie nie doświadczy się potencjału maszyny UTV w takim stopniu, jak tu.
Karol Jucha odkrył to miejsce za namową kolegi i sam się przekonał, że tereny, po których jeździł do tej pory, są bez porównania z tym, co zastał na poligonie. Tomasz Brzeziński, dyrektor rajdu Baja Poland i Baja Drawsko, zachęca wszystkich posiadaczy takich maszyn do tego, by zamiast upalać po łąkach i lasach przyjechali choć raz w roku do Drawska i zapewnia, że już zawsze będą chcieli tu wrócić. Ja za każdym razem, kiedy jestem na poligonie wyobrażam sobie, jak fajnie byłoby tu wystartować, albo chociaż swobodnie pojeździć.