Nasze ulubione brytyjskie auta [przegląd redakcji #39]
17.02.2023 | aktual.: 17.02.2023 17:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wielka Brytania może pochwalić się wyjątkowo bogatą reprezentacją w świecie motoryzacji. Co więcej, większość modeli z Wysp jest absolutnie wyjątkowa. Wybór ulubionego nie należy do łatwych zadań. Mimo to spróbowaliśmy...
Maciej Skrzyński – Lotus Elise S
Brytyjskie auta, zupełnie jak brytyjska pogoda, mają to do siebie, że ciężko oderwać od nich łatkę kapryśnych. Lotus ze swoją Elise zwinnie ominął ten problem – tu po prostu nie ma co się popsuć. Z wyposażenia jest radio i jedna wycieraczka, a w wariancie S, wprowadzonym w 2006 roku, za plecami kierowcy pracuje 136-konna jednostka 1.8 znana choćby z Toyoty Corolli. Szanse na wpadkę są więc, jak wszystko w tym aucie, niewielkie. Nadwozie może i wygląda tak, jakby było inspirowane zdeptaną muchą, ale przy wadze wynoszącej odrobinę ponad 900 kg szybko przestaje to być istotne. Za to zyskujemy astronomiczną radość z jazdy i właściwości godne supersamochodu w aucie, które zwyczajnie nie będzie upierdliwe i kosztowne w utrzymaniu. Trzeba się tylko do niego zmieścić.
Mateusz Lubczański – Jensen FF (i Interceptor)
Mini, Rolls-Royce Phantom, Austin Healey i masa, masa innych samochodów mogłaby znaleźć się na tej liście, ale w moim sercu specjalne miejsce zajmuje Jensen Interceptor (ta nazwa!) i jego wersja FF, czyli z napędem na cztery koła. Wspaniały Grand Tourer był pierwszym produkcyjnym autem z napędem na cztery koła, którego celem nie była przede wszystkim jazda po bezdrożach. Co więcej, miał system ABS jeszcze przed Klasą S. No a pod maską wspaniałe V8 o pojemności 6,3 l od Chryslera. FF ma też coś z pewnej ekstrawagancji godnej tylko Wysp Brytyjskich: cały napęd 4x4 zaprojektowano tak, że nie dało się zainstalować kierownicy po lewej stronie. Nie i już.
Aleksander Ruciński – Lotus Esprit S2
Brytyjczycy zrobili wiele wspaniałych aut, lecz Lotus Esprit jest dla mnie absolutnym numerem 1. Powód? Wspaniała sylwetka, która nawet dziś wygląda świetnie. Z połączenia klinowatej linii bocznej i kanciastych detali powstało zaskakująco opływowe nadwozie. Esprit wizualnie sprawia wrażenie przyklejonego do ziemi. Każda z wersji zasługuje na uwagę. Nawet ostatnia, z 3,5-litrowym V8 zdecydowanie odbiegającym od kanonu marki. W swoim garażu najchętniej jednak widziałbym S2 z gaźnikową, 212-konną czterocylindrówką. Nie tylko z uwagi na bardziej wyraziste kształty, ale i autentyczny charakter. Tutaj – typowo dla Lotusa – silnik nie jest atrakcją samą w sobie, a jedynie dodatkiem do niewielkiego nadwozia i genialnego układu jezdnego.
Błażej Buliński – Morgan Plus Six
Zbyt wiele jest brytyjskich samochodów, które zajmują szczególne miejsce w moim sercu. Z jego głębi wyłowiłem więc to najbardziej brytyjskie z brytyjskich – Morgana Plus Six, który wygląda, jakby zabłądził w czasoprzestrzeni, ale tak naprawdę w 2022 roku przeszedł lifting. Restomody w ostatnich latach trendują, lecz w Morganie filozofia "robienia współcześnie, ale jak dawniej" obowiązuje co najmniej od lat 60. XX wieku. Podczas gdy inni producenci głowią się nad optymalną chemią do akumulatorów swoich elektryków, Morgan nadal uważa, że wóz powinien składać się przede wszystkim z drewna, aluminium i skóry. Wykorzystanie jesionu do konstrukcji szkieletu nadwozia wydaje się w 2023 roku niedorzeczne, natomiast Morgan jak najbardziej zdaje sobie sprawę, w jakim roku żyjemy. Podkreśla, że ramy projektowane są NA KOMPUTERZE, a drewno jest materiałem najbardziej ekologicznym. Niezależność i brytyjskość Morgana Plus Six podważają tylko układ napędowy z rzędową szóstką BMW czy nawiewy z Mazdy MX-5. Ale chyba nie da się tego bardziej brytyjsko oprawić i przekuć w puryzm jazdy. Największy plus Morganów w mojej ocenie: raczej nie kupują ich ludzie, którzy łatwo ulegają trendom. Największy minus: Plus Six to nie Bentley Brooklands, o którym w jakiś sposób też musiałem przy okazji tego przeglądu wspomnieć, by spać spokojnie.
Marcin Łobodziński – Land Rover Defender
Często zapomina się o brytyjskich samochodach, ponieważ obecnie są to marki raczej niszowe. Natomiast jak się zrobi przegląd choćby kilku z nich, również tych nieistniejących, to mam wrażenie, że znajdziemy tu najwięcej modeli, które uznamy za bardzo fajne. Przynajmniej ja tak mam i wiem, że wielu miłośników motoryzacji podzieli tę opinię. Co więcej, Brytyjczycy stworzyli marki, które nierzadko są tymi wisienkami na torcie w różnych segmentach – Rolls-Royce, Bentley, Lotus, McLaren, Aston Martin… i jeszcze można wymieniać. Ale to tak słowem wstępu, bo uważam, że brytyjska motoryzacja jest jedną z najwspanialszych. Moje serce długo biło do niemal zapomnianego już MG i modelu ZT. Takie auto krótko posiadałem, wspominam je miło do dziś, choć moja żona go nienawidziła. Kiedy widzę na ulicy niebieskie ZT, to niczego obok już może nie być. Obecnie mam Mini, które ma dokładnie ten sam klimat i jest wspaniałe. Natomiast od całkiem niedawna moim absolutnie ulubionym brytyjskim samochodem jest Land Rover Defender – ten nowy. Nie mam żadnych oporów, by powiedzieć, że to najlepsze auto na świecie. Nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że najlepsze w historii. Nie będę wyjaśniał dlaczego, ponieważ już to zrobiłem.
Mateusz Żuchowicz – Aston Martin DBS Volante
Kiedy w redakcji padło pytanie: "jakie jest twoje ulubione brytyjskie auto?", nie miałem wątpliwości. Można powiedzieć, że niczym bezwarunkowy odruch moje palce wstukały w klawiaturę słowa – Aston Martin DBS Volante z generacji DB9. To, co tak naprawdę urzeka mnie w tym samochodzie, to to, że choć od premiery modelu minęło już prawie 14 lat, chyba nadal nie znam drugiego auta, które w tak elegancki i dostojny sposób potrafi krzyczeć: "Uważaj! Ze mną nie ma żartów". Ostrzejsze niż w DB9 linie, dodatkowe wloty powietrza i długa niczym autostrada maska, pod którą skrywa się potężne 6-litrowe V12 generujące 517 KM. Niech mi ktoś powie, że ten samochód to nie jest wyjątkowa maszyna. Ostatecznie nie dziwię, że właśnie DBS'a wybrano na jeden z samochodów najsłynniejszego agenta świata.
Tomasz Budzik – Jaguar E-Type
Jeśli miałbym wskazać brytyjski samochód, który jest w moim wyobrażeniu najbardziej "brytyjski", pierwszym strzałem byłby Jaguar E-Type. Auto, które zadebiutowało w 1961 r., powstawało przez 13 lat i w tym czasie znalazło swoje miejsce w historii motoryzacji. W przeciwieństwie do Astona Martina DB5 w osiągnięciu kultowego statusu nie pomógł mu międzynarodowy sukces żadnego filmu. Sam utorował sobie drogę do wyobraźni milionów kierowców. I nic dziwnego, kształt nadwozia – niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z zamkniętą, czy otwartą formą – bije elegancją oraz sportowym zacięciem. Jednocześnie E-Type był jak na swoje czasy przyzwoicie szybką maszyną, rozpędzającą się do "setki" w czasie krótszym niż 7 sekund i osiągającą 241 KM. To jednak ma dziś wtórne znaczenie, bo najbardziej liczy się wygląd E-Type'a.
Filip Buliński – Jaguar XJ220
Jak już niejednokrotnie wspominali moi redakcyjny koledzy, przez historię brytyjskiej motoryzacji przewinęło się wiele wspaniałych aut. Ja zdecydowałem się na XJ220 z kilku powodów. Po pierwsze – w dzieciństwie jak dziki jeździłem nim w Need for Speed II. Po drugie – zawsze pociągała mnie jego sylwetka okraszona talerzowymi felgami. Po trzecie – równie ujmujące, co jego futurystyczne nadwozie, jest chaotyczne wnętrze, gdzie niektóre wskaźniki upakowano w boczki drzwi kierowcy, a na prędkościomierz trzeba patrzeć przez lupę, bo liczby na niej są mikroskopijne, żeby w ogóle pomieściły się na tarczy. Po czwarte wreszcie – w latach 80. i 90. o "wielkości" auta świadczyło jedno. Który szybciej pojedzie? I właśnie z tych pobudek powstał Jaguar XJ220, którego liczba miała nawiązywać do prędkości maksymalnej w milach. Czy się udało? Prawie, bowiem XJ220 osiągał 217 mil/h (347 km/h), ale dżag był szybszy niż Ferrari F40 czy Lamborghini Diablo. Czy odniósł wobec tego sukces? Nie. Bo z obiecywanego rzeszy klientów 6,2-litrowego V12 z napędem na cztery koła zostało 3,5-litrowe, podwójnie doładowane V6 od Coswortha z napędem na tył. Klienci poczuli się oszukani i Jaguar skończył karierę XJ220 z ok. 275 sprzedanymi egzemplarzami z planowanej partii 350 sztuk.
Mariusz Zmysłowski – McLaren F1
Brytyjczycy odpowiadają za stworzenie najlepszego supersamochodu w historii, więc dla mnie odpowiedź na pytanie o najlepszy brytyjski wóz, jest oczywista – to może być tylko McLaren F1. To nadal najszybszy (pod względem prędkości maksymalnej) drogowy samochód produkowany seryjnie z silnikiem wolnossącym na świecie. Minęło ponad 30 lat od premiery, a jego stylistyka nadal wygląda nowocześnie, centralne miejsce i pasażerskie po bokach z tyłu ciągle imponują, a widlasta dwunastka otoczona komorą silnika wyściełaną złotem (dla lepszego odprowadzania ciepła) niezmiennie nie ma sobie równych. Gordon Murray przyznał kiedyś, że gdyby miał więcej pieniędzy na ten projekt, to i tak nic by w nim nie ulepszył.