Medialność "dzwona".

W ubiegłą sobotę polskie media opanowała wiadomość o wypadku Leszka Kuzaja na Praskim Rallysprincie...

Platforma Autokult

12.12.2008 | aktual.: 02.10.2022 16:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika


Doroczne święto czeskich rajdów zostało przerwane dramatycznym wydarzeniem na jednym z odcinków specjalnych, z udziałem jednego z najlepszych polskich kierowców rajdowych. Na lewym, zaciskającym zakręcie dosyć szybkiej partii feralnego odcinka, Leszek, z charakterystyczną dla siebie i nad wyraz optymistyczną prędkością, wszedł w niego i niestety nie wyszedł. "Wieloryb" (Peugeot 307 WRC), którym startował najpierw wypadł z zakrętu, po czym odbił sie od słupa i na cale nieszczęście "odfrunął" w stojących w niedozwolonym miejscu ludzi. Jedna osoba zginęła na miejscu, kolejna w szpitalu, trzy następne trafiły do szpitala w ciężkim stanie. Załoga wyszła z wypadku bez zadrapania.

Pytanie, które należy sobie w tej sprawie zadać brzmi - kto z tych, którzy na co dzień nie interesują się tą dziedziną sportu, wiedziałby o starcie Leszka Kuzaja gdyby nie feralne wypadnięcie z drogi? Pozwolę sobie odpowiedzieć - nikt...

Sport samochodowy w naszych rodzimych mediach cieszy się popularnością dopiero wtedy, kiedy stanie się tragedia. Budzą się nagle specjaliści z TVN-ów, Polsatów i innych TVP tylko dlatego, że polała się krew. News wpada do ramówki jako pierwszy, obszerne wypowiedzi pseudo-znawców, opowiadających jak to rajdowcy znani są z szaleńczej jazdy ponad limit, zabijają niewinnych ludzi. Prawda jest jednak nieco odmienna. Juha Kankkunen, czterokrotny rajdowy mistrz świata udzielając kiedyś wywiadu oznajmił "jeśli na rajdzie samochód wylatuje z drogi i uderza w kibiców, to nie wina faceta, który prowadził rajdówkę, tylko ludzi, którzy stali w nieodpowiednim miejscu". Tak też było i w tym przypadku. Uczestniczę w rajdach od dobrych 10lat, część z tych lat spędziłem biorąc w nich udział czynnie, większość biernie, widziałem sporo (oczywiście subiektywnie rzecz biorąc), ale do tej pory nie zdarzyło mi sie stać w takim miejscu, które groziłoby mi utratą zdrowia lub życia (no pomijając jeden epizod, kiedy na Rajdzie Śląskim w 2003 roku Tomek Czopik rozwiązał mi sznurowadła na prawym zakręcie łącznika szutrowego jednego z odcinków). Ten incydent na dobre przypomniał mi fizyczne zasady dynamiki ciał stałych.

Nasze media mają pożywkę nie z widowiskowości sportów samochodowych, tylko z tragedii, które rozgrywają się na owych imprezach, a ludzie podatni na tego typu newsy, znający tylko i wyłącznie lokalnych "upalaczy" pobliskich parkingów hipermarketowych mają takie a nie inne zdanie o rajdach i ich uczestnikach. Sport przyciągający na odcinki specjalne niebagatelne kilkadziesiąt tysięcy ludzi, nie jest w stanie normalnie zaistnieć w polskich mediach, w porównaniu z 4 ligą chorej i skorumpowanej piłki nożnej, gęsto opisywanej w każdej lokalnej prasie.

Odcinki specjalne nie są zabezpieczone w taki sposób jak tory w wyścigach serii DTM, WTTC czy F1. Na ten przykład niech przytoczę fakt, że ostatni śmiertelny wypadek w F1 miał miejsce 1 Maja 1994r. na torze Imola, kiedy to Ayrton Senna, z niewyjaśnionych do dzisiaj przyczyn na lewym zakręcie wjechał wprost w betonową bandę okalającą tor. Od tego czasu restrykcje regulaminowe dotyczące bezpieczeństwa w F1 nie pozwoliły zginąć już nikomu na torze, o czym przekonaliśmy sie w 2007 roku na torze w Montrealu. Stwierdzicie, że porównanie rajdów samochodowych, rozgrywanych na drogach publicznych i wyścigów organizowanych na obiektach zamkniętych, jest sporym nadużyciem. Może i jest, ale zastanowić sie należy nad jednym z czynników najbardziej różniących te dwie gałęzie sportu samochodowego, a mianowicie Medialnością. Praktycznie wszyscy wiemy, nawet Ci którzy ponad sportową jazdę samochodem, stawiają koncert w filharmonii, jak wygląda wyścig na torze, dzięki transmisji choćby wyścigów F1, natomiast wycieczka "przypadkowego" kibica na rajd może skończyć sie tragedią, poprzez niewiedzę, częściowo wynikającą z braku wyobrażenia tego, co może się wydarzyć , a po części z faktu grania w popularną grę kartkową jaką są "Okręty" na lekcjach fizyki.

A może gdyby tak powróciły niekoniecznie polsatowe relacje z RSMP (do dziś dzień mam kilka VHS-ów z tymi relacjami) pospólstwo wiedziałoby więcej o tym, jak oglądać naocznie i w spokoju rajdy, nie narażając siebie i im towarzyszących na zbyteczne ryzyko. Bo jak na ten czas pospólstwo informowane jest tylko kiedy na rajdzie wydarzy się jakaś tragedia.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (0)