Lewis Hamilton kręcił bączki legendarnym nissanem. Właściciele nie kryją oburzenia

Lewis Hamilton, poza siedmioma tytułami Mistrza Świata F1, jest znany ze swojej politycznej poprawności. W mediach często wypowiada się w sprawach ekologii i tolerancji, a po wygranym wyścigu zawsze całą zasługę oddaje zespołowi i kibicom. Można by pomyśleć – człowiek bez skazy. Aż do teraz.

Ten uśmiech mówi wszystko. Szkoda, że skończyło się niesmakiem
Ten uśmiech mówi wszystko. Szkoda, że skończyło się niesmakiem
Źródło zdjęć: © Instagram
Maciej Skrzyński

26.11.2022 | aktual.: 27.11.2022 08:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Mistrz pokazał prawdziwe oblicze?

W minioną środę na instagramowym profilu kierowcy pojawił się film, nota bene bardzo ładnie zmontowany, który zaskoczył fanów na całym świecie i szybko stał się viralem. Hamilton, jak sam twierdzi w opisie pod filmem, "lubi jeździć tylko po torze, ale czasem robi wyjątki". Tym razem zrobił go dla Nissana Skyline’a R34 GT-R, którym w nocy przemierzał ulice japońskiego miasta. Ciężko się dziwić – sami nie moglibyśmy się oprzeć. Co w tym szokującego, zapytacie? Swoją przejażdżkę urozmaicił bowiem efektownymi bączkami kręconymi na opustoszałym parkingu. Mistrz cieszył się jak dziecko, internauci zapowiedzieli mu rolę w kolejnej części "Szybkich i Wściekłych", a dym wydobywał się nawet z tunelu skrzyni biegów. Jednak prawdziwa zadyma zaczęła się kiedy wyszło na jaw, że legenda JDM-u pochodzi z… wypożyczalni.

Hamilton jak patoinfluencer?

W takich okolicznościach łatwo wczuć się w klimat "Need For Speeda", a sam Lewis pokazał nieco mniej PR-owe oblicze. Na samo upalanie można by więc przymknąć oko, jednak kiedy traktuje się tak wypożyczone i w dodatku rzadkie auto, sytuacja staje się po prostu niesmaczna. Swojego niezadowolenia nie kryje też firma, do której należy auto. Omoshiro Rent-A-Car jest znane z dosyć nietypowego portfolio – poza wspomnianym R34 mają w swojej ofercie także Skyline’a R33 GT-R, Suprę MK4 czy hondę S2000. Wypożyczając takie auta, na pewno liczą się z tym, że kierowcy nie będą jeździć nimi jak emeryci. W tym przypadku sprawy zaszły chyba za daleko. Właściciele nie kryją oburzenia, co wyrazili poprzez instagramowe stories, które w ślad za filmem również poszło viralem.

Właściciele wypożyczalni nie byli zachwyceni
Właściciele wypożyczalni nie byli zachwyceni© Instagram

"Kto bogatemu zabroni"?

Nie wszyscy jednak dostrzegają w zachowaniu zawodnika błąd, a głównym argumentem internetowych obrońców Lewisa stały się pieniądze. Wiele osób wychodzi z założenia, że skoro mógłby kupić 100 takich nissanów, to może zrobić z nim, co chce. Cóż, argument "przecież go stać" chyba lepiej po prostu przemilczeć. Niewiadomą pozostaje na razie, czy i jakie stanowisko zajmie w całej sprawie FIA.

Komentarze (10)