Zapomniana funkcja nowych aut. Od grudnia na pewno zaczniesz z niej korzystać
Minimum 1,5 tys. zł mandatu dla osoby, która przekroczyła dopuszczalną prędkość o 31 km/h, minimum 3 tys. zł dla tego, kto popełnia to wykroczenie drugi raz w ciągu dwóch lat - takie zmiany szykuje rząd. Co ciekawe, auta są do nich przygotowane.
26.08.2021 | aktual.: 14.03.2023 15:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Polacy nieprzyzwyczajeni do jazdy zgodnie z ograniczeniami prędkości mogą mieć niedługo poważny problem. Tak radykalnej zmiany w wysokości mandatów nigdy w naszej historii nie było. 1500 zł i 10 punktów karnych, jeśli proponowany projekt wejdzie w życie, to sroga kara za, jak często czytam, "nieduże" przekroczenie prędkości o 31 km/h. Piszę "nieduże" z ironią, bo nawet ciężarówki w obszarze zabudowanym jeżdżą szybciej.
Niektórzy kierowcy mogą przekonywać, że takie przekroczenie zdarza im się przez nieuwagę. Zapominalskim i nieostrożnym przypominam więc, że w wielu nowszych modelach samochodów jest coś, co zapobiegnie takim sytuacjom w wielu przypadkach.
Limiter na wagę 1500 zł lub więcej
Ograniczniki prędkości w ostatnich latach zyskują na popularności, a w nowszych samochodach to wyposażenie niemal standardowe. Choć jest to rozwiązanie znane od dawna, to korzysta z niego garstka. Częściej sięgają po nie kierowcy zawodowi (używają go zamiast tempomatu, ustawiając prędkość i kładąc nogę na pedale gazu), a kierowcy osobówek praktycznie o nim zapominają.
Od grudnia tego roku może się to zmienić. Limiter/ogranicznik prędkości to urządzenie elektroniczne, które nie pozwala na przekroczenie zadanej prędkości, nawet jeśli będziecie mocniej wciskać gaz. Dopiero naciśnięcie maksymalne (gaz w podłodze) wyłączy blokadę. Ogranicznik obsługuje się tak samo jak tempomat – włączamy urządzenie i ustawiamy prędkość przyciskami +/- lub set/res.
Na rynku jest już sporo samochodów, w których tempomat można powiązać z ograniczeniami prędkości na drodze. To jeszcze lepsze rozwiązanie, bo automatycznie dopasowuje prędkość do ograniczenia. Niestety w Polsce trzeba podchodzić do niego z ostrożnością. Poniekąd przez złe oznakowanie dróg, ale i niespójne informacje o limitach prędkości oraz odwołaniach tych limitów. Co więcej, funkcja bywa też niebezpieczna, np. na świeżo wybudowanych drogach, na których nagle urządzenie zmniejsza prędkość ze 120 km/h do rzekomych dopuszczalnych 40 km/h.