Chińskie Volkswageny w Polsce? Poznałem plan VW na swój największy problem
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sensacyjny rozwój chińskich producentów aut to duży problem dla dotychczasowych liderów tego przemysłu, w tym Volkswagena. Jednak największy koncern motoryzacyjny w Europie nie zamierza się poddawać. Odpowiedzialny za wyniki sprzedaży członek zarządu Volkswagena zdradził mi jak zamierza utrzymać obecny rozkład sił na rynku, ale też czego się uczy od nowych chińskich konkurentów.
Mateusz Żuchowski, Autokult: Chiny, niegdyś wielka ostoja i nadzieja Volkswagena, dziś jest chyba dla niego największym problemem. Okazuje się, że wyhodowani na własnej piersi lokalni producenci urośli do pozycji, w której to oni już dominują na rynku. Lepiej rozumieją potrzeby i gusta chińskich odbiorców, i ci zwyczajnie wolą już krajowe marki niż uznanych europejskich producentów. Czy to jest sytuacja, którą Volkswagen sobie w ogóle wyobrażał? Czym i jak Volkswagen może odpowiedzieć na tę sytuację?
Martin Sander, członek zarządu marki Volkswagen ds. sprzedaży: W tej chwili mamy do czynienia z dwoma Chinami. Pierwsze to tradycyjny rynek z samochodami spalinowymi, które nadal mają około 50 proc. udziału w całkowitym wyniku, i Volkswagen jest ewidentnym liderem w tej kategorii, i to ze stale zwiększającą się przewagą nad konkurencją.
Druga strona medalu to temat, który teraz jest nazywany "samochody o nowych źródłach energii" ("New Energy Vehicles" - NEVs): pozyskujące ją z hybryd plug-in oraz wyłącznie prądu. W tej chwili nie mamy jeszcze na rynku chińskim aż tak rozbudowanej oferty w tym zakresie, ale już wkrótce zalejemy ten rynek wielką falą nowych produktów. Wierzę, że tak pod względem zastosowanych technologii, jak i pozycjonowania cenowego, będą one w stanie znacząco zwiększyć nasz udział również w segmencie NEVs.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W przeciągu następnych dwóch lat pojawi się w Chinach dziewięć nowych modeli Volkswagena opracowanych w ramach współpracy z naszymi chińskimi partnerami. Strategię tę nazwaliśmy "W Chinach, dla Chin": zbudowaliśmy nowy ośrodek badawczo-rozwojowy w tym kraju, współpracujemy w ramach joint ventures z szeregiem chińskich producentów. Jestem absolutnie przekonany, że mamy wszystko to, czego potrzeba, by zachować konkurencyjność na tym rynku i zwiększać na nim swój udział. I nie ukrywamy tego: nasz cel jest jasny i brzmi pozycja lidera chińskiego rynku wśród zagranicznych firm.
To jednak tylko jeden z frontów rywalizacji. Volkswagen walczy z chińskimi konkurentami o udział w rynku chińskim, tymczasem w ostatnich miesiącach notują oni rekordowy udział na wielu rynkach w Europie.
Z konkurentami z Chin musimy mierzyć się wszędzie. W Ameryce Południowej, w Afryce, w wielu częściach świata… Konkurencja to naturalna część działalności biznesowej. Nikt nie będzie na to narzekał - po to tu jesteśmy! Musimy to zaakceptować i traktować poważnie. Nowy konkurent to zawsze dobra okazja, żeby zweryfikować każdy obszar swojej działalności i zapewnić jeszcze lepsze odpowiedzi na wyzwania, które pojawiają się i będą pojawiać się w przyszłości.
Według mnie Volkswagen jest w najlepszej pozycji wśród wszystkich zachodnich producentów samochodów do konkurowania z firmami z Chin z tego powodu, że już teraz mamy tam tak bardzo silną pozycję; że tak dobrze już znamy ten rynek oraz jego graczy. Prowadzimy zacieśnioną współpracę z wieloma z nich, co daje nam możliwość uzyskać ich tempo działania i innowacji oraz przełożyć je na Volkswagena, co drastycznie poprawi wydajność i konkurencyjność całej Grupy Volkswagen.
Liderzy rynku przeszli już wcześniej podobną drogę z producentami japońskimi w USA w latach 80./90. i z koreańskimi w Europie w latach 90./00. Początkowo te nowe siły były zbywane, a teraz to one w dużej mierze nadają ton globalnej motoryzacji i królują w wynikach sprzedaży. Czy Volkswagen wyciągnął lekcje z tych doświadczeń?
Tak, to jest dobra analogia: gdy w Europie pojawiły się marki japońskie, mówiono, że pogrzebią europejski przemysł dzięki swoim wielkim innowacjom i bardzo konkurencyjnym cenom. Potem pojawili się Koreańczycy i to oni przejęli tytuł tej nowej siły, która zmieni zasady gdy. A gdy patrzę po tych wszystkich latach i zmianach na pozycję lidera europejskiego rynku samochodowego, to niezmiennie widzę na niej Grupę Volkswagen. Przeszliśmy zwycięsko przez te wszystkie starcia i zmiany dlatego, że jesteśmy w stanie reagować i się adaptować. To też dowód na to, że poważnie traktujemy naszą konkurencję, analizujemy jej kroki i rozumiemy jej działania i miejsca, gdzie mają przewagi - i budujemy na tym naszą własną siłę.
Ja widzę jednak jedną niepokojącą zmianę: o ile przez te wszystkie dekady to po stronie Volkswagena stała inicjatywa i autorytet, i również to chińskie marki chciał być jak Volkswagen i podrabiały jego produkty, tak teraz piłka jest ewidentnie po stronie Chińczyków - cały motoryzacyjny świat patrzy na to, co oni zrobią, a nie Europa. Widać to również po joint ventures na rynku chińskim: o ile początkowo służyły one Chińczykom do uczenia się od Niemców, to teraz sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Co Volkswagen może zrobić, żeby znów się stać autorytetem i siłą napędową motoryzacji?
Volkswagen nadal jest preferowaną marką dla bardzo dużej liczby konsumentów w Chinach. Mamy produkty, które reprezentują DNA naszej marki, a są przy tym w pełni konkurencyjne w zakresie technologii i cen na tym rynku. Z punktu widzenia klienta nie jest istotne, kto ma jaką rolę w joint venture. Realistycznie rzecz biorąc, naszym celem jest po prostu dopilnować tego, aby nasze produkty były atrakcyjne dla klienta. I z tego zadania myślę, że wywiązujemy się z powodzeniem. Dlaczego akurat my? Bo już jesteśmy bardzo duzi w Chinach i mamy długą historię na tym rynku. Mamy przewagę już rozwiniętej sieci dealerskiej i naprawdę ogromnej grupy klientów, którzy tylko czekają na debiut naszych nowych modeli.
Przeczytaj również:
General Motors też ma długą historię pobytu na chińskim rynku i roczne wyniki sprzedaży idące w miliony, a w tej chwili traci na joint venture z SAIC miliardy i jego udział w rynku dosłownie topi się w oczach.
Może to być kwestia związana ze zdolnością do adaptacji - rozwiązania, które sprawdzały się do tej pory, niekoniecznie gwarantują kontynuację sukcesu. Być może obecne tempo progresu technologicznego w Chinach okazało się dla niektórych producentów za wysokie. Jeśli widzisz tę ogromną siłę, która napędza rozwój Chin, to żeby zostać w grze, musisz być jej częścią. Stąd nasza strategia "z Chin, dla Chin".
A może to też kwestia tego, że obecnie bardzo mało który nawet z chińskich producentów nie traci miliardów - praktycznie wszystkich wykańcza trwająca już kilka dobrych lat, wyniszczająca wojna cenowa. Czy Volkswagen świadomie opóźnił zapowiadaną na najbliższych kilkanaście miesięcy wielką ofensywę modelową w celu przeczekania najgorszego etapu tej rywalizacji na rynku?
Realizujemy nasz zaplanowany harmonogram prac rozwojowych nad nowymi modelami i zaczniemy je wprowadzać na rynek od przyszłego roku - taki zawsze był plan i nie był on dyktowany chwilowymi warunkami. Jak zmieni się do tego czasu poziom cen na nim? Tego nie wie nikt, ale wstrzymanie prac z nadzieją, że kiedyś trafimy na dobry moment na debiut, nie jest mądrą taktyką biznesową. Z naszej strony jesteśmy podekscytowani tym, co się w tej chwili dzieje w Volkswagenie, i już nie możemy doczekać się debiutu naszych nowych modeli w Chinach w 2026 r.
Czy te modele, które zostaną wprowadzone w Chinach, mają szansę na pojawienie się w Europie? Wiemy, że są one opracowane z myślą o realiach i potrzebach chińskiego odbiorcy, ale z drugiej strony na polskim rynku jest już wiele chińskich marek, które w ofercie mają modele przygotowane według takiego przepisu, i radzą sobie z nimi naprawdę nieźle…
Volkswagen nie ma planów sprowadzania do Europy modeli opracowanych na rynek chiński. W Europie realizujemy strategię opracowaną dla tego rynku, w jej ramach również szykujemy wiele nowości, które będziemy wprowadzali w przeciągu następnych 18 - 24 miesięcy. Niedawno zaprezentowaliśmy je w Dusseldorfie 12 tysiącom przedstawicieli sieci dealerskiej. Ich reakcja na obwieszczone im plany i projekty była fenomenalna - dostali naprawdę solidną dawkę pewności siebie i wiary w Volkswagena.
Nasze europejskie modele są do pewnego stopnia inspirowane naszymi dokonaniami w Chinach - wypracowanymi tam procesami działania, rozwiązywania problemów i podejmowania decyzji, te wszystkie dobre rzeczy, które dzieją się w Chinach, zostaną przeniesione również na grunt europejski, ale nie oznacza to, że Volkswagen będzie ściągał chińskie samochody do Europy.