Auta nie dla młodych kierowców
Młodzi kierowcy, którzy dopiero co odebrali prawo jazdy, bardzo długo zastanawiają się nad wyborem swojego pierwszego auta. Często decyduje o tym przypadek. Jakich samochodów należy się wystrzegać?
16.05.2011 | aktual.: 07.10.2022 17:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ogromne terenówki morderców
Na szczęście jednak istnieją jeszcze takie auta, które nie są zagrożeniem dla kierowcy, tylko dla wszystkich osób nie znajdujących się wewnątrz. Ogromne, stare terenówki, które można kupić za naprawdę niewielkie pieniądze. Niestety o jakichkolwiek problemach z częściami zamiennymi, naprawą, awaryjnością układu napędowego czy gnijącymi blachami nie warto wspominać, to drobnostki.
Najpoważniejsze koszty kierowca poniesie jeśli nie wykupi OC, które w przypadku takiego auta nie będzie tanie, a nie zdąży wyhamować w sytuacji awaryjnej. Dwie tony stali mogą zabić kilka niewinnych przechodniów, zmiażdżyć samochód osobowy lub zdemolować witrynę sklepową.
To hybrydy rozmiarów vana, awaryjności starych aut sportowych oraz kosztami utrzymania ogromnych limuzyn.
Ciasne puszki samobójców
Fiat Cinquecento, Daewoo Tico, zasłużony w historii polskiej motoryzacji Maluch czy Fiat Uno. Naprawdę sympatyczne małe autka, które są ekonomiczne, ich ubezpieczenie nie kosztuje wiele, a w przypadku awarii każdy mechanik sobie z nimi poradzi.
Z podobnego założenia wychodzą rodzice, którzy kupują dziecku pierwsze auto w życiu. Niestety często pomijają wówczas kwestię bezpieczeństwa, o której zapomina tak wielu młodych miłośników tuningu modyfikujących swoje Cinquecenta czy Fiaty Uno.
Napis Turbo na drzwiach doda kilka punktów do lansu, stożkowy filtr doda kilka kilometrów na godzinę, jednak to nadal tylko większa puszka na sardynki, tyle że ładniej wyglądająca i szybka. Jeżeli więc chcesz w ramach zaliczenia na studiach udowodnić dlaczego zaczęto przeprowadzać testy bezpieczeństwa Euro NCAP, kup któreś z tych aut.
Poflotowe i potaksówkowe auta
Biały kolor jest modny wśród arabskich szejków i amerykańskich raperów. Srebrny jest podobno najbezpieczniejszy, bo najłatwiej go zauważyć w każdych warunkach pogodowych. Gorzej jest już z budyniowym nazywanym przez wielu majonezowym. Już samo określenie koloru auta po taksówce sprawia problemy, które idą w parze z innym słowem na p - przebiegiem.
Młody kierowca jak ognia powinien wystrzegać się wszystkich samochodów pochodzących z flot dużych firm sprzedających wysłużone służbówki. Jeździli nimi pracownicy, którzy nie zawsze lubią swoją pracę, pracodawcę i nie muszą szanować auta, na które sami nie pracowali. Ponadto przedstawiciele handlowi mają jedną z najgorszych opinii. Według stereotypów wiecznie im się spieszy, wyprzedzają na trzeciego, zajeżdżają drogę oraz powodują wypadki.
Nie lepiej jest ze starymi Mercedesami w charakterystycznym taksówkarskim kolorze. Przebiegi rzędu 500 000 km nie są żadną nowością, a pod kocem, który pozornie przykrywa siedzisko może już nie być fotela. Został starty przez plecy mężczyzny, który spędził w aucie 7 z 10 ostatnich lat.
Ogromne vany
Podobnie jak w przypadku limuzyn, również i duże vany oferują ogromny komfort podróżowania i świetnie spisują się w trasie. Co więcej, można do nich zapakować nawet 7 czy 8 osób. Przykro będzie im jednak, kiedy będą musiały świadczyć przeciwko kierowcy w zdarzeniu drogowym.
Vany są bardzo pojemne, jednak przez to i bardzo duże. Często mają nawet 190 cm szerokości oraz 5 metrów długości przez co naprawdę niedoświadczeni kierowcy ścinają tylnymi kołami niemal każdy zakręt, zahaczają lusterkami o inne pojazdy oraz rozjeżdżają ludzi parkując tyłem pod supermarketami. Vany mają bardzo duży obszar martwego pola podczas cofania, a te z kamerą cofania są już znacznie droższe.
Samochód po L-ce
Młody kierowco, czy pamiętasz ile razy podczas ruszania spod świateł zgasł ci silnik w samochodzie nauki jazdy? Ile razy widziałeś w mieście poobijane L-ki? Ile razy instruktor mówił, że auto musi mieć wymienione sprzęgło?
Często na Allegro można znaleźć oferty sprzedaży modeli Corsa, Yaris czy Micra, aut, które wcześniej służyły jako pojazdy do nauki jazdy. Nie bez powodu ich ceny są znacznie niższe od cen tych samych roczników.
Byłe L-ki mają ogromne przebiegi, kilkakrotnie wymieniane sprzęgło i na pewno uczestniczyły w jakiejś kolizji drogowej. Więc kiedy będziesz zastanawiał się nad kupnem takiego auta, przypomnij sobie wycie silnika na wysokich obrotach i 30-sekundowe zwalnianie pedału sprzęgła.
Dostawczak po wujku
Często jest tak, że kiedy młodemu kierowcy uda się zdać egzamin na prawo jazdy, jego rodzice tudzież rodzina podejmują decyzję o tym, że można odkupić od wujka jego używane kombi czy dostawczaka. Przecież ma dopiero 200 000 km przebiegu i jest w dobrym stanie, a poza tym wujcio wymieniał ostatnio zawieszenie.
Zarówno kombi jak i dostawczaki powstały po to aby przewozić przedmioty. Pakowność jest często ważniejsza od komfortu czy przystępności. Nawet jeżeli Citroen Berlingo czy Renault Kangoo ma "dopiero" 200 000 km przebiegu to i tak kilkaset razy przewoził cegły, wujek jadł i palił za kierownicą, a jego kolega wylał kompot na siedzenie pasażera.
Dostawczaki w codziennym użytkowaniu są beznadziejne. Nie zaparkujesz go, bo nie widzisz co jest z tyłu, nie usłyszysz radia, po 100 km na trasie przeziębisz się od przeciągów, a uszy zaczną ci krwawić z powodu szumów.
Stare limuzyny
Są bardzo wygodne, gwarantują szacunek na drodze, podnoszą prestiż i z łatwością pomieszczą 5 osób. Stare limuzyny. Po co decydować się na zakup ciasnej Corsy i przez pół miesiąca szukać wersji wyposażonej w klimatyzację, skoro za podobną cenę można kupić Mercedesa Klasy S, BMW Serii 7 czy Audi A8 sprzed 20 lat?
Nikt nie płaci kilkuset tysięcy złotych za wygodną limuzynę po to by jeździć nią na zakupy i do kościoła. Takie auta często mają na liczniku nawet i 400 000 kilometrów. Mało tego, w większości najmniejszą jednostką napędową montowaną pod maską takich limuzyn jest paliwożerny, przestarzały już silnik o pojemności przynajmniej 3-litrów. Spalanie? Minimum 15 litrów paliwa na 100 kilometrów, nie wspominając już o naprawach.
Limuzyny są naszpikowane elektronicznymi gadżetami masującymi plecy kierowcy, podgrzewającymi jego cztery litery czy dbającymi o utrzymywanie prędkości. W Mercedesie Klasy S generacji W140 znajduje się ponad 100 silniczków odpowiedzialnych np. za elektryczną regulację lusterek. Tylko jednym z nich jest silnik pracujący pod maską.
Za luksus i wygodę trzeba płacić.
Auta z centralnie umieszczonym silnikiem
Toyota MR2, jedno z najtańszych i najłatwiej dostępnych pojazdów z centralnie umieszczonym silnikiem. Jednostka napędowa zlokalizowana jest za plecami kierowcy i pasażera, ale przed tylną osią. Identycznie jak w Lamborghini Gallardo czy Ferrari Enzo - jest czym się pochwalić znajomym.
Gorzej jeżeli tych samych znajomych trzeba będzie prosić o pomoc w wezwaniu lawety. Toyota MR2 właśnie ze względu na centralnie umieszczony silnik i napęd na tylną oś, prowadzi się bardzo specyficznie. Taka charakterystyka prowokuje do szybszej jazdy na zakrętach.
Brzmi nieźle, jednak podczas próby zahamowania czy choćby odjęcia gazu auto błyskawicznie może wpaść w nadsterowność, a od nadsterowności do lawety już bardzo blisko.
Auta tylnonapędowe
Drift stał się w Polsce już pełnoprawnym motorsportem przez co wielu młodych ludzi zainteresowało się jazdą w kontrolowanym poślizgu. Driftowanie wygląda świetnie, ale nie jest takie proste. Jednak nadsterowny poślizg nie zawsze jest czymś pożądanym.
Jeżeli zaraz po zdaniu prawa jazdy kupiłeś auto z tylnym napędem, mocnym silnikiem oraz co gorsza z automatyczną skrzynią biegów, będziesz tego żałował już podczas najbliższej zimy. Starsze tylnonapędówki nie posiadają systemów wspomagających ruszanie oraz zapobiegających utraty przyczepności tylnej osi, więc jeżeli będziesz miał wielkiego pecha, w ogóle nie uda ci się ruszyć na bardzo śliskiej nawierzchni.
Jeżeli natomiast wybierzesz mocne auto z manualną skrzynią to najprawdopodobniej spalisz sprzęgło. Powodzenia.
Stare sportowe auta
Świeżo upieczeni kierowcy, czyli osoby, które dopiero co zdały egzamin na prawo jazdy, prawdopodobnie są w młodym wieku, kończą liceum lub rozpoczynają studia. Dla mężczyzn w tym wieku ważniejsze od studiów jest powodzenie wśród przedstawicielek płci przeciwnej. Czy łatwiej będzie je zdobyć odwożąc dziewczynę do domu w Oplu Astrze czy w Porsche?
Z tego właśnie powodu większość młodych kierowców płci męskiej decyduje się na zakup sportowego auta. Niestety dziewczyny nie pozbędą się staników na widok auta stojącego na parkingu, ono musi jeździć. Problem w tym, że większość młodych kierowców posiada bardzo ograniczony budżet, który pozwala na zakup sportowego auta jedynie z lat 80-tych.
Nissany 300ZX, Mitsubishi 3000GT czy Porsche 924 na pewno wyglądają efektownie, ale auta starsze od właściciela często się psują, a nie tak łatwo będzie kupić części do sportowych samochodów wyprodukowanych nawet 30 lat temu.
Lepiej powiedzieć: "cześć, jeżdżę Astrą" czy: "cześć, jeździłem Porsche?"