Z sci‑fi do rzeczywistości: jak Volkswagen I.D. Vizzion robi rzeczy, które do tej pory znaliśmy tylko z filmów
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W pełni automatyczne prowadzenie, rozpoznawanie twarzy kierowcy czy uczenie się jego preferencji - to funkcje, które mogą kojarzyć się z filmem science fiction, a nie rzeczywistością. Tymczasem Volkswagen zaprezentował już dziś samochód, który potrafi dokładnie to i wiele więcej. Tłumaczymy, jak tego dokonał.
Patrząc na stoisko Volkswagena na rozpoczynających się właśnie targach samochodowych w Genewie, nasuwa się jeden wniosek: przyszłość jest dużo bliżej, niż się nam wydaje.
I.D. Vizzion to model koncepcyjny, ale w przeciwieństwie do niezobowiązujących, odnoszących się do bliżej niezidentyfikowanej przyszłości prototypów widzianych w innych częściach hali genewskiego Palexpo, on jest konkretną zapowiedzią realnego samochodu i rozwiązań, które pojawią się na naszych drogach. Nie w przyszłym wieku czy w czasach naszych wnuków, ale w przeciągu paru lat.
Ta napędzana przez Volkswagena rewolucja już trwa. Nie dalej przecież jak w przyszłym roku ten niemiecki koncern wprowadzi do produkcji swój pierwszy seryjny samochód elektryczny z serii I.D. Z technologią umożliwiającą mu zachowanie zasięgu na poziomie odpowiednika z klasycznym silnikiem spalinowym i nie odbiegającą od niego ceną, oferowany już od 2020 roku kompaktowy hatchback ma być takim Golfem nowej ery. Po nim szybko przyjdą kolejne - już do 2025 roku Volkswagen chce mieć nie mniej niż dwadzieścia różnych modeli wolnych od lokalnej emisji spalin. Każdego roku auta na prąd z logo VW mają znajdować na całym świecie milion nabywców.
Niemiecki koncern daje więc sobie zaledwie parę lat na to, by stać się globalnym liderem elektromobilności, ale na tym jego ambicje się nie kończą. Niezrównane technologiczne kompetencje oraz budżet liczony w dziesiątkach miliardów euro mają przynieść Volkswagenowi także pozycję technologicznego wizjonera na innych polach: autonomicznego prowadzenia, sztucznej inteligencji czy też poszerzonej rzeczywistości.
Brzmi to całkiem abstrakcyjnie, ale przekonajcie się sami, jak wymierne przynosi korzyści. Gdy podchodzisz do samochodu, ten rozpoznaje twoją twarz i wita cię, oświetlając drogę do drzwi. Po ich otwarciu z kolei w kabinie panuje już najlepsza dla ciebie temperatura, z głośników leci twoja ulubiona piosenka, a fotel czeka w dopasowanej do ciebie pozycji. Być może nawet unosi się twój ulubiony zapach. W tym momencie tylko podajesz głosowo cel podróży, a samochód zajmuje się resztą.
Taką wizję przyszłości roztacza wielu, ale w samochodach z Wolfsburga już zaraz stanie się ona rzeczywistością. Volkswagen stawia się w roli magika, ale różnica w stosunku do Copperfielda jest taka, że niemiecki koncern zdradził nam, jak realizuje swoje sztuczki. Odpowiedzi szukaj w poniższej liście talentów I.D. Vizzion:
1.Jedzie bez udziału kierowcy
W wyścigu ku stworzeniu pierwszego w pełni autonomicznego samochodu na rynku Volkswagen jest w ścisłej czołówce. Już na zeszłorocznych targach w Genewie niemiecki koncern zaprezentował swoją wizję autonomicznego transportu przyszłości w postaci prototypu Sedric. Jak się dziś okazuje, to całkiem nieodległa przyszłość - Niemcy dają sobie czas do 2025 roku, by taką technologię wprowadzić na nasze drogi.
I.D. Vizzion pokazuje, jak mógłby wyglądać taki samochód, osiągający autonomię prowadzenia piątego stopnia. Stosowane już w autach tej marki technologie pozwalają im na przykład na utrzymywanie swojego pasa ruchu i bezpiecznej odległości od innych na drodze, a nawet autonomiczną jazdę w korku, śledzącą tor jazdy poprzedzających użytkowników ruchu. Od tego miejsca droga do pełnej autonomii nie jest już daleka - wymaga tylko obecności całej armii laserów, radarów i sonarów, kamer i czujników oraz bardzo sprytnego ośrodka sterującego, który tym wszystkim zawiaduje.
Jako że tak wyposażony I.D. Vizzion może sobie poradzić z prowadzeniem w każdych warunkach, nie potrzebuje on kierowcy. Dlatego też… w kabinie nie ma kierownicy. Nie ma też pasażerów, tylko, jak sami twórcy to rozkosznie określają, "pokładowi goście", których jedynym zadaniem w kabinie jest znalezienie sobie relaksującego lub produktywnego zajęcia.
A o to nie będzie tak trudno: uchylane pod kątem 90 stopni, duże drzwi pozbawione środkowego słupka zapraszają do jeszcze bardziej przestronnej niż w topowych limuzynach, otwartej przestrzeni. Można ją określić jako świątynia spokoju: minimalistyczny design nie odciąga uwagi od materiałów wysokiej jakości, a od świata zewnętrznego można się praktycznie całkowicie odciąć dzięki regulacji stopnia przyciemnienia szyb (aż do prawie całkowicie nieprzepuszczającego światła) i technologii niwelacji dźwięków przez pokładowy system audio. Luksus w wydaniu sci-fi.
2.Uczy się właściciela i buduje z nim emocjonalną więź
W dzisiejszych czasach coraz częściej mówi się o rozwiązaniach komputerowych, które sprawiają wrażenie, jakby siedział w nich jakiś samodzielnie decydujący umysł. Już za parę lat rzeczywiście tak będzie. Volkswagen stawia nawet nie jeden, a od razu dwa kroki naprzód wobec obecnego stanu rzeczy. Wychodzi z dzisiejszej ery programowania komputerowego, pomija etap nauczania maszynowego i przeskakuje wprost do najprawdziwszej sztucznej inteligencji.
Co ona daje? Znaczne uproszczenie i jeszcze bardziej intuicyjną obsługę samochodu. W kabinie nie są potrzebne już właściwie żadne przyciski (poza tym awaryjnie zatrzymującym pojazd i paroma pokrętłami dla analogowych ludzi poprzedniej ery), bo dzieło Volkswagena samo wie, co w danej chwili jest najlepsze dla pokładowych gości (to określenie tutaj rzeczywiście pasuje…). O pozostałych życzeniach można z samochodem porozmawiać głosowo.
Dzięki kamerom i coraz mądrzejszym komputerom przyszłe Volkswageny - takie jak zapowiadany przez ten concept car - będą w stanie rozpoznawać swoich gości i stopniowo uczyć się ich preferencji. Niemcy przyrównują takie zachowanie do przyjemnej wizji wirtualnego szofera - dowiezie, gdzie trzeba, po drodze pamiętając o tych wszystkich małych szczegółach, które uczynią podróż przyjemniejszą.
Właściciel samochodu musi się pilnować, by nie poczuć się jak bohater akcji filmu "Ona" z 2013 roku, który zakochał się w sztucznej inteligencji. Tutaj samochód także będzie nawiązywał emocjonalną więź ze swoim panem. Gdy "znajomy" Volkswagena będzie się do niego zbliżał, ten zareaguje na to, rozświetlając z tej strony strumień diod LED podążający za sylwetką.
W ten sposób I.D. Vizzion buduje emocje w zupełnie nowy, nieznany dotąd sposób: nie potrzebuje mnogości przetłoczeń i ozdób. Mówi się, że w dzisiejszej architekturze beton to nowy marmur. W motoryzacji oświetlenie LED to nowy chrom: to za jego sprawą samochody będą wyglądały jeszcze bardziej przejmująco i okazale.
3.Zaciera granicę pomiędzy otoczeniem a rzeczywistością wirtualną
Kabina I.D. Vizzion także nie potrzebuje zbyt wielu elementów, bo realna przestrzeń płynnie miesza się tam z cyfrową. Volkswagen pracuje nad zapewnieniem nowego typu obsługi samochodu wraz z kolejnym gigantem przyszłościowych technologii, firmą Microsoft. Efektem tej współpracy są obecne w kabinie okulary HoloLens, które po założeniu nanoszą wirtualnie na obraz kabiny dodatkowe elementy. Volkswagen twierdzi, że w najbliższej dekadzie to takie rozwiązania będą miały największy wpływ na zmianę sposobu korzystania z samochodu, a on sam będzie w tej rewolucji pełnił przewodnią rolę.
4.Pokonuje nawet 665 km na jednym ładowaniu
Premiera I.D. Vizzion daje nam również świetną okazję do przyjrzenia się, jak obecnie Volkswagen stoi z napędami elektrycznymi. Parametry, którymi dysponuje ten model, wypychają go od razu do ścisłej światowej czołówki samochodów tego typu. Pod podłogą I.D. Vizzion znajdują się akumulatory o pojemności aż 111 kWh. W połączeniu z bardzo aerodynamiczną formą nadwozia i innymi inteligentnymi technologiami, ma to wystarczyć na przejechanie aż 665 kilometrów - obrazowo mówiąc, drogi z Gdańska do Zakopanego.
To już wynik, którym model ten wprawia w zakłopotanie wiele samochodów napędzanych silnikami spalinowymi. Tym bardziej, że I.D. Vizzion to przecież bardzo duży - liczący aż 5,2 metra długości, blisko dwa metry szerokości i półtora wysokości - pioruńsko szybki (piorun, prąd - rozumiecie?) wóz. Dwa silniki (po jednym na każdą oś) generują wspólnie 300 KM, które wystarczą do posłania tej nowej flagowej limuzyny marki (taki Phaeton nowej ery?) do prędkości 100 km/h w 6,3 sekundy.
Ładowanie akumulatorów może odbyć się tradycyjnie, przez gniazdko, ale w najbliższych latach Volkswagen będzie intensywnie forsował technologię bezprzewodowego ładowania indukcyjnego. Być może podłączanie samochodów elektrycznych do ładowania przestanie być problemem, zanim jeszcze się nim na dobre stało.
W przedziwnym zwrocie akcji, ze wszystkich ciekawych samochodów prezentowanych dziś w Genewie, to właśnie duża, elektryczna limuzyna Volkswagena jest tą, która przywraca wiarę w motoryzację. Jak dowodzi marka z Wolfsburga, przyszłość może być przyjazna i nie obciążać planety, a jednocześnie dalej nas fascynować i wzbudzać nasze emocje.
Partnerem artykułu jest Volkswagen