Testujemy dodatkowe lampy - które lepsze? Wyjaśniamy przepisy i kwestie techniczne dotyczące ledbarów
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Prosty i stosunkowo tani sposób na poprawienie oświetlenia samochodu to montaż dodatkowych świateł drogowych. Dzięki nim można zmienić wrażenia z jazdy nie do poznania. Sprawdziłem dwie koncepcje montażu i wyjaśniam, dlaczego jedna z nich może być nielegalna.
Montaż dodatkowych świateł drogowych to jeden z najskuteczniejszych sposobów poprawienia oświetlenia w pojeździe i w dodatku legalny, pod warunkiem zachowania kilku zasad. Co więcej, homologacja pojazdu nie koliduje z taką modyfikacją w przeciwieństwie do zmiany źródła światła w światłach mijania. Można więc zamontować oświetlenie drogowe z dowolnym źródłem światła, niezależnie od rocznika i konstrukcji pojazdu.
Efekty? Znakomite. Jeździłem kilkoma samochodami z takimi lampami, a nasza długodystansowa Toyota Hilux też jest wyposażona w oświetlenie tego typu, tylko z dwiema lampami i w mojej opinii jest to najlepsza inwestycja, jaką można zrobić w samochodzie obok dobrej jakości opon. Pod warunkiem, że zrobimy to naprawdę dobrze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co jest legalne, a co nie?
Zacznijmy od kilku faktów, którymi być może uda się wyeliminować krążące mity. Po pierwsze, na tę chwilę niedopuszczalna jest zmiana źródła światła w fabrycznej lampie, niezależnie od tego, czy mówimy o światłach mijania, kierunkowskazach czy nawet postojowych. Jest to modyfikacja nielegalna.
Po drugie, dozwolona jest wymiana całych świateł pod warunkiem, że mają homologację i jeśli mowa o lampach LED lub wyładowczych (tzw. ksenony), to muszą mieć również regulację wysokości.
Po trzecie, czymś zupełnie innym jest montaż oświetlenia dodatkowego, które może mieć dowolne źródło światła, ale też pod warunkiem, że ma homologację. Nie ma znaczenia, czy mówimy o lampach do jazdy dziennej, drogowych czy przeciwmgłowych.
Jedynie lampy robocze nie muszą mieć homologacji, ale nie wolno ich używać na drogach publicznych. Jednak nie wystarczy, że ich nie włączymy - muszą być zasłonięte. Co w praktyce eliminuje możliwość ich używania i uznaje się je za niezamontowane.
Dodatkowym warunkiem do montażu dodatkowych świateł - choć tu już wchodzimy w przepisy tak głęboko, że nawet służby tu nie zaglądają - jest odpowiednia liczba referencyjna. Oznacza ona stałą światłość wyrażoną w kandelach i jest umieszczana na kloszu lub obudowie lampy. W pojeździe po zsumowaniu liczb referencyjnych ze wszystkich świateł drogowych liczba referencyjna nie może przekraczać 100 (co odpowiada wartości 225 000 kandeli). Ewentualnie, wartość natężenia światła nie może przekraczać 480 luksów.
Po czwarte, jest jeszcze kwestia liczby świateł. W przypadku tych drogowych w samochodzie osobowym mogą być dwie lub cztery takie lampy (w ciężarowym może być też sześć). Co ważne, liczba lamp musi być parzysta.
Jak legalnie zamontować dodatkowe światła drogowe?
W przeciwieństwie do świateł do jazdy dziennej, w przypadku lamp drogowych (tzw. dalekosiężnych) dopuszczalny jest montaż na każdej wysokości pojazdu i w dowolnej odległości od osi lub obrysu, czyli można je zamontować tak samo na zderzaku, jak i na dachu, a także bardzo wąsko lub szeroko rozstawione. Ważne, by zachować symetrię montażu, czyli równą odległość obu świateł od osi pojazdu oraz zamontować obie lampy na tej samej wysokości.
Teraz już pewnie domyślacie się, które lampy ze zdjęcia głównego artykułu są buddzą wątpliwości. Tak, chodzi o pojedynczą lampę zamontowaną na orurowaniu Isuzu D-Maxa, bo jest jedna, czyli dopuszczalna liczba świateł się nie zgadza.
Tylko tu jest jeden haczyk i jednocześnie pomysłowa koncepcja firmy, która opracowała tę lampę. Dzięki temu, wbrew pozorom jest ona również legalna i poprawnie zamontowana.
Firma Lazer homologowała tę pojedynczą lampę (tzw. ledbar) jako dwie umieszczone w jednej obudowie. Dlatego też na szybce są dwa, a nie jeden znak homologacji. Podobne rozwiązania mają czołowi producenci, jak np. Philips czy Osram. Warto tu jednak podkreślić, że jeśli taka lampa nie ma tzw. podwójnej homologacji, to nie może być montowana samodzielnie.
Koncepcja podwójnej homologacji dla jednej lampy wykorzystuje przepisy pozwalające na montaż dwóch świateł w dowolnej odległości od osi pojazdu – w tym przypadku odległość ta po prostu wynosi zero. Dzięki pojedynczej obudowie nie da się tych lamp zamontować inaczej niż poprawnie, pod warunkiem, że zamontujemy je na środku (zawsze równa odległość i równa wysokość).
Takie rozwiązanie ułatwia montaż czy modyfikacje w pojeździe, celem dostosowania go do dodatkowej lampy. Do podłączenia pojedynczego ledbara wystarczy jedna wiązka elektryczna, a nie dwie oddzielne. Warto tu jednak podkreślić, że zamontowanie dwóch takich świateł z podwójną homologacją jest już niedopuszczalne w samochodzie osobowym, choć nadal dopuszczalne w ciężarowym.
W przypadku widocznej na zdjęciach Toyoty Hilux nie do końca nam pasowało zamontowanie na przodzie pojazdu pojedynczej listwy (można na dachu, ale wymaga to elementu montażowego, np. orurowania lub bagażnika). Ze względu na umieszczenie radaru nad napisem Toyota, montaż na środkowej belce grilla jest niedopuszczalny. Z kolei pod nim znajduje się kamera przednia, a umieszczanie lampy w okolicy tablicy rejestracyjnej trochę kłóci się z ideą samochodu terenowego, bo tablica często odpada od auta, co mogłoby skutkować uszkodzeniem lampy.
Natomiast montaż w takim miejscu to dobra koncepcja do auta osobowego. Są nawet specjalne mocowania tablicy rejestracyjnej z przeznaczeniem do zamocowania tam lampy.
Co naprawdę dają dodatkowe lampy drogowe?
Efekt jest odwrotnie proporcjonalny do tego, jak dobre światła fabryczne macie w samochodzie. Im nowocześniejsze auto z lepszym oświetleniem, tym jego poprawa będzie mniejsza. Natomiast im starsze auto i gorsze oświetlenie fabryczne, tym efekt będzie zdecydowanie lepszy.
Dodatkowe światła drogowe, zwłaszcza testowane do tej pory przeze mnie, dają znacząco więcej światła niż fabryczne, nawet zamontowane na pojeździe z diodowym oświetleniem. Świecą dalej, szerzej i wyżej. Zasięg jest porównywalny z najlepszym oświetleniem samochodów premium, choć nadal pod względem szerokości oświetlenia są niedoścignione.
Niezależnie od tego, czy korzystacie z takich świateł na drodze czy też w terenie, zawsze będziecie mieli przed sobą drogę rewelacyjnie oświetloną. Ogromną zaletą i wadą jednocześnie jest uzyskanie efektu mocnego odbicia punktów odblaskowych. Z jednej strony dużo wcześniej zauważycie pieszego czy rowerzystę, nawet z niewielkim odblaskiem, a także zwierzę, od którego oczu światło się odbija.
Jednak ma to też swoją "ciemną stronę". Otóż znaki drogowe i wszelkie odblaski infrastruktury mogą was oślepiać. Więcej - mogą oślepiać nawet kierowcę jadącego za wami! Warto mieć to na uwadze podczas jazdy, myśląc również o innych.
Jeżdżąc z dobrej klasy oświetleniem dodatkowym trzeba być odpowiedzialnym uczestnikiem ruchu i widząc kogokolwiek innego z przodu, choćby pieszego patrzącego w waszym kierunku, należy natychmiast wyłączyć światła. Intensywność świecenia testowanych przeze mnie lamp Lazera jest wprost nieznośna dla innych, czego sam również doświadczyłem. Oślepionym to można być fabrycznym oświetleniem auta. Lazer "wypala oczy".
Dobrze jest też ustawić światła dodatkowe tak, jak potrzebujemy na daną chwilę. Na drogę publiczną nieco niżej, a do jazdy offroadowej można je bardziej podnieść, by widzieć dalej i szerzej. Regulacja w przypadku pojedynczego ledbara jest bardzo łatwa (na śrubach). Z podwójnymi lampami zależy już od konstrukcji.
Poniżej zdjęcie porównujące (od góry) fabryczne światła mijania, drogowe i drogowe z dodatkowymi. Różnice widać gołym okiem, choć testowa Toyota Hilux i tak ma bardzo dobre światła fabryczne.
Jedna czy dwie lampy - które lepiej świecą?
Do redakcji trafił Isuzu D-Max z zamontowanym ledbarem Lazer Linear 18 Elite, czyli tej samej firmy co światła w Toyocie Hilux (model Triple-R 750). Korzystając z okazji mogłem sprawdzić, która koncepcja montażu sprawdza się lepiej w praktyce, a konkretnie - które światła świecą (subiektywnie) lepiej.
Zauważcie, że pojedyncza lampa w Isuzu jest zamontowana dużo niżej, niż dość wysoko umieszczone lampy w Toyocie. W Isuzu użyto orurowania, które służy za podstawę montażu lampy.
Ogólnie jestem zwolennikiem świateł pojedynczych z podwójną homologacją. Są bardzo łatwe do regulacji, co uznaję za ich największą zaletę. W zależności od potrzeb można je opuścić i zrobić sobie świetlny dywan przed autem, albo podnieść, co znacząco zwiększa zasięg widzenia. Regulacja świateł podwójnych wbudowanych w grill Hiluxa niestety nie wchodzi w grę (bardzo mały zakres).
Dodatkowo w przypadku tych świateł mają one delikatnego "zeza" (skierowane są lekko do środka), więc wiązki świateł skupiają się kilkaset metrów dalej, co może być zarówno postrzegane jako zaleta, jak i wada. Z jednej strony im dalej, tym pobocze jest mniej oświetlone, ale z drugiej światło bardziej skupia się na środku drogi, co daje nam lepszą widoczność tego obszaru. Jednak tak naprawdę wiele zależy od ustawienia zarówno światła, jak i auta względem terenu, ale także od obszaru, który jest oświetlany.
Zdjęcie poniżej pokazuje różnice w terenie i na drodze (z lewej Isuzu-z prawej Toyota). Wyraźnie widać, jak pojedynczy ledbar lepiej oświetla drzewa (na górze po lewej) i daje szeroki snop światła, ale już na drodze, podwójne lampy pozwalają zajrzeć dalej, bo wiązki światła skupiają się daleko przed autem.
Poniższe zdjęcie pokazuje kolejne różnice - tym razem na zakrętach. Na górnych zdjęciach drogę lepiej oświetla pojedyncza lampa Isuzu (z lewej strony), bo snop światła sięga bardziej w głąb łuku drogi. Wynika to z faktu zamontowania lampy na środku pojazdu. Szerzej rozstawione oświetlenie Hiluxa nie jest w stanie sięgnąć do tego obszaru, który pojedyncza lampa w D-Maxie oświetla.
Inaczej wygląda sytuacja na dolnym zdjęciu. Różnice są co prawda symboliczne, ale podwójne lampy Toyoty dzięki wspomnianemu "zezowi" celują idealnie w to miejsce, które chcemy mieć na drodze oświetlone. Kwestia akurat takiego układu jezdni, ale też pokazuje to, że w praktyce nie jest istotne jaką koncepcję wybierzemy, bo jak wspomniałem na początku - wszystko zależy od konkretnej sytuacji.
W tym porównaniu nie jestem w stanie wyłonić zwycięzcy pod względem jakości świecenia, ale nadal podtrzymuję, że preferuję pojedynczą lampę nie tylko ze względu na łatwiejszą regulację, ale i sposób, w jaki świeci. Ma ono jeszcze dwie zalety. Można wybrać szerszą lub węższą lampę i dopasować ją do konkretnego auta, a przed jego sprzedażą można lampę zdemontować i zamontować na kolejnym. Dodatkowo wspomnę, że jestem fanem montażu pojedynczej lampy na dachu samochodu terenowego ze względu na sposób oddawania światła.
Podłączenie i włączynik
Różne mogą być także koncepcje podłączenia oświetlenia dodatkowego do instalacji. Zazwyczaj stosuje się jeden z trzech sposobów włączenia świateł w instalację elektryczną:
- bezpośrednio do akumulatora (przez przekaźnik) bez powiązania ze światłami pojazdu - lampy można włączać niezależnie od świateł i ustawienia stacyjki;
- do świateł (drogowych lub mijania), ale z oddzielnym wyłącznikiem - można używać świateł fabrycznych z dodatkowymi lub bez;
- pod światła drogowe i przełącznik fabryczny - dodatkowe oświetlenie zawsze zapala się z fabrycznymi światłami drogowymi.
Każda z tych koncepcji ma swoje zalety, ale i wady. Pierwsza metoda pozwala na całkowicie swobodne korzystanie z dodatkowych świateł, ale też wymaga większej uwagi podczas jazdy (oddzielne wyłączanie świateł drogowych i dodatkowych). Druga jest kompromisem uznawanym przez wielu za najlepsze, najwygodniejsze rozwiązanie. Trzecia dla leniwych - ja jej nie zalecam - eliminuje dodatkowy włącznik i najłatwiej jeździć tak po drogach publicznych, aczkolwiek ogranicza korzystanie z fabrycznych świateł drogowych.
Jeśli decydujecie się na montaż włącznika dodatkowych świateł to pamiętajcie, że będziecie z niego korzystać częściej niż np. z przełącznika benzyna-gaz w aucie z LPG. Nie ma sensu go ukrywać, a potem szukać, macając ręką po desce rozdzielczej podczas jazdy. Polecam takie umieszczenie, by mieć go pod ręką i sięgać do niego w wygody sposób.