Test: Toyota Land Cruiser 70 2.8 D‑4D - pierwotny samochód terenowy z nowoczesnym silnikiem
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ten samochód ma już 41 lat. Wszystkie dotychczasowe zmiany były tylko liftingami. Ostatni miał miejsce w 2023 r. Jeśli chodzi o prawdziwego motoryzacyjnego dinozaura, ten jest bez wątpienia najstarszym. Miałem tę przyjemność chwilę pojeździć jego najnowszą wersją.
Tę opowieść zacznę od sedna, czyli wrażeń z jazdy Toyotą Land Cruiser 70 (a dokładniej - GDJ79), a w drugiej części tekstu opowiem historię tego samochodu. Autem mogłem się przejechać - bo przetestować, to trochę za mocne określenie - dzięki uprzejmości firmy Carsdubai, która sprowadza je ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Oficjalnego importu z ramienia Toyoty nie było, nie ma i nigdy nie będzie.
Samochody te trafiają do Polski zazwyczaj w trzech wersjach: Station Wagon, Troop Carrier oraz pick-up. Dodatkowo Station Wagon może być trzy- lub pięciodrzwiowy, a pickup cztero- lub dwudrzwiowy. Auta są oferowane z silnikiem benzynowym V6 o pojemności 4 litrów oraz zupełnie nowym dla tego modelu 2,8-litrowym dieslem, który pochodzi m.in. z Toyoty Hilux. Pojawienie się wysokoprężnej jednostki skutkowało również dodaniem automatycznej skrzyni biegów do oferty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zderzenie z marzeniem
Land Cruiser J7 z krótką kabiną jest moim wymarzonym samochodem terenowym. Jest to dokładnie taki wóz, jakimi jeżdżą farmerzy w Australii. Bezkompromisowy, prosty i toporny.
Po nocach śni mi się egzemplarz, jak na zdjęciach - w tej wersji nadwoziowej i kolorze, w topowej specyfikacji LX z blokadami mechanizmów różnicowych i fabrycznie montowaną wyciągarką oraz właśnie z dieslem i automatem. Wspomniany zespół napędowy, wbrew opiniom osób niebędących klientami na Land Cruisera, przyjął się zresztą na wszystkich rynkach doskonale.
Oscar Wilde powiedział: "Są tylko dwa wielkie nieszczęścia w życiu: jedno to nie dostać tego, czego się pragnie, a drugie – dostać to". Pomimo marzenia o choćby przejażdżce nowym Land Cruiserem 70, byłem pełen obaw przed wielkim rozczarowaniem.
Od wielu osób słyszałem, że ta taczka nie nadaje się do normalnej jazdy, że się źle prowadzi za sprawą przestarzałej konstrukcji i w ogóle jest tylko dla tych, którym zależy na posiadaniu woła roboczego. To ostatnie mnie nawet uspokajało, bo właśnie o tym marzyłem.
Na szczęście to bzdury
Krótka przejażdżka zaprzeczyła wszystkim przestrogom. Tak, Land Cruiser 70 nie prowadzi się tak dobrze jak najnowszy Land Cruiser 250, ani tak dobrze jak Toyota Hilux, ale akurat w tym drugim przypadku aż tak dużej różnicy nie ma. Kompletnie nie rozumiem wspomnianych zarzutów, a jedynym ich uzasadnieniem jest dla mnie to, że ktoś miał na myśli 70 przed liftingiem w 1999 r.
Z drugiej strony wiele rozwiązań konstrukcyjnych sugerowałoby bardzo toporne prowadzenie. Samochód ma resory piórowe z tyłu i tych piór jest siedem. Zawieszenie jest przystosowane do transportowania ciężkich ładunków. Przekładnia kierownicza ma konstrukcję ślimakową i być może jest to ostatnie seryjnie produkowane auto z takim rozwiązaniem.
Co więcej, w przednim zawieszeniu, podobnie jak w tylnym, jest sztywny most. Na koniec dodam, że Jeep Wrangler prowadzi się nieco pewniej. Ale tylko "nieco". Bo już np. pięciodrzwiowym Jimny nie wchodziłem tak odważnie w zakręty, jak Land Cruiserem 70. Samochód jest dość twardy, ale dzięki temu poprawnie reaguje na zmiany kierunku jazdy. Co prawda układ kierowniczy nie grzeszy precyzją, ale na Boga, to jest użytkowy samochód terenowy i warto o tym pamiętać.
Znakomita jest natomiast reakcja na wciśnięcie gazu. Powiedziałbym nawet, że jest lepsza, niż w Hiluxie z tym samym silnikiem o mocy 204 KM i momencie 500 Nm, a kultura pracy tej jednostki – być może dzięki spełnieniu tylko normy Euro 5 – jest również zauważalnie wyższa, niż w najnowszym Land Cruiserze 250. Diesel i automat pracują tak, że nawet można mieć wątpliwości, czy to rzeczywiście te same, które są oficjalnie sprzedawane w autach w Europie.
Nie wiem, ile pali, bo nie jeździłem wystarczająco dużo, ale obstawiam, że podobnie jak Hilux, pomimo niezbyt opływowej sylwetki. Dlaczego? Bo spełnia Euro 5. Swoją drogą samochód ma dwa zbiorniki paliwa o łącznej pojemności 180 l, więc bez problemu przejedziemy nawet 2 tys. km na jednym tankowaniu, co jest niewykonalne ani najnowszym Hiluxem z układem mild hybrid, ani też najnowszym Land Cruiserem 250.
Choć Land Cruiser 70 jest surowy wewnątrz i nieidealnie wyciszony, to nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że jeździ się nim źle i piszę to obiektywnie, bez emocji. Jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej, to nie wiem, czy powinien kupować jakikolwiek samochód terenowy. A już na pewno nie na sztywnych mostach.
Jeszcze raz zaznaczę, że nie jest to pełny test samochodu - nie jeździłem nim dużo i niestety nie miałem okazji sprawdzić jego możliwości na drogach nieutwardzonych. Podobno to właśnie na nich objawiają się największe słabości Land Cruisera 70, którego tor jazdy trzeba nieustannie korygować. Być może kiedyś będzie okazja pojeździć w każdych warunkach. Na razie skupiłem się na asfalcie.
Komfort resorowania jest więcej niż przyzwoity, a na pewno znacznie wyższy niż się spodziewałem. Znam kilka mniej komfortowych, a nowocześniejszych aut, choć jeździłem bez obciążenia i z prawie pustymi zbiornikami paliwa. Na szutrowych drogach jest trochę gorzej niż w Land Cruiserze 250 z sugerowanym przez producenta ciśnieniem w oponach. Z pewnością różnicę poczułbym mocniej przy większej prędkości.
To, co może spodobać się wymagającym, to kilka systemów uprzyjemniających jazdę. Jest tu nie tylko klimatyzacja i multimedia (w niższych wersjach zwykłe radio), ale także tempomat, kamera cofania, asystent pasa ruchu, system zapobiegający kolizjom czy diodowe światła. Jest też asystent zjazdu ze wzniesienia.
Sześciobiegowa skrzynia automatyczna występuje podobnie jak w Hiluxie, z reduktorem, który pozwala dołączyć napęd przedniej osi. Nie ma tu stałego napędu 4x4 jak w innych Land Cruiserach, a reduktor obsługuje się wciąż klasycznym drążkiem. Wraz z Suzuki Jimny są to prawdopodobnie ostatnie auta na rynku posiadające to mechaniczne rozwiązanie.
Toyota Land Cruiser 70 jest surowym samochodem terenowym stworzonym wyłącznie do pracy. Są tu udogodnienia, ale nie ma kompromisów. Wiele rzeczy zostanie docenionych przez fachowców, jak np. stopnie boczne, stopień tylny, uchylane boczne burty skrzyni czy układ wydechowy poprowadzony wysoko ponad ramę i tylko w jednym miejscu wychylający się poza jej dolny obrys. Widać, że żaden z elementów zewnętrznych nie jest podyktowany modą, lecz funkcją.
Z dziennikarskiego obowiązku dodam, bo może wam się to przydać: auto ma dopuszczalną masę całkowitą 3200 kg, a dmc przyczepy to 3,5 t. Ładowność samochodu to okolice 1 t. Długość nadwozia testowanej wersji to z kolei niecałe 5,3 m.
Swoista mieszanka klasycznej motoryzacji i współczesności
O tym, jak Toyota zmieniała Land Cruisera 70 niech świadczy wnętrze, które wygląda trochę jak po chałupniczych zmianach dokonanych przez właściciela. Jest tu wiele elementów, które do siebie nie pasują.
Najlepszy przykład stanowi duży wyświetlacz multimediów umieszczony pośrodku prymitywnego kokpitu. Zupełnie nie pasuje on do suwaków, którymi reguluje się wydajną klimatyzację. Te z kolei przypominają czasy samochodów z PRL, podczas gdy niżej napotkamy dwa porty USB-C.
Jeszcze niżej znajduje się drążek obsługujący automatyczną skrzynię. Wygląda to tak, jakby wykonano przeszczep nowszego silnika ze skrzynią biegów. Na domiar złego nie użyto klasycznego drążka z Hiluxa z charakterystycznym układem ze "schodkami", ale nowoczesnego z Land Cruisera 250. Stercząca obok niego stara dźwignia reduktora znów kompletnie z nią nie współgra wizualnie.
Proste fotele postawione na nieosłoniętych stalowych mocowaniach ustawia się dwiema prostymi dźwigniami jak z Tarpana czy Żuka. Za to przed fotelem kierowcy znajduje się kierownica z Hiluxa, z przyciskami sterującymi i poduszką powietrzną. Skąd skojarzenia z autami użytkowymi z okresu PRL-u? Wystarczy popatrzeć na tapicerkę podłogi.
Pomiędzy fotelami kolejny fikołek - podłokietnik z elektronicznie sterowaną lodówką, która nie jest zbyt pojemna, bo zmieszczą się w nim może trzy puszki napoju energetycznego.
W tunelu środkowym znajdziemy też dwa uchwyty na kubki i jedną z najlepiej zaprojektowanych półek na smartfona, jaką widziałem. Nie dość, że po odłożeniu telefonu widać jego ekran, to jeszcze wycięto niewielki otwór na przewód do ładowania, co jest genialne w swej prostocie.
Na koniec najlepsze – obok elektrycznie sterowanych szyb z przyciskami na drzwiach, znajdziemy tzw. flatnerki, czyli uchylne trójkątne szybki znane m.in. z Malucha. Służyły do lepszej wentylacji wnętrza i kierowania strugi powietrza na kierowcę i pasażera, choć ja z dzieciństwa pamiętam tatę, który przez to małe okienko strząsał popiół z papierosa. Obecnie może służyć chyba tylko do tego ostatniego, bo w aucie nie znalazłem popielniczki.
Podsumowując, wnętrze wygląda tak, jakby ktoś w starym samochodzie zamontował wszystkie nowoczesne rozwiązania z AliExpress. Trzeba jednak przyznać, że wszystko jest tu bardzo funkcjonalne. Nawet jestem w stanie zrozumieć lokalizację przełącznika do sterowania blokadami dyferencjałów, by włączyć je możliwie szybko w razie trudności z pokonaniem przeszkody. Jak ten samochód jeździ w terenie? Tego nie mogłem sprawdzić. Ale jestem przekonany, że wybornie.
A ile kosztuje? Firma Carsdubai ma kilka aut stale na sprzedaż, ale można też sobie zamówić pojazd w konkretnej specyfikacji. Ceny oscylują wokół 300 tys. zł, zależnie od rodzaju nadwozia i specyfikacji. Gwarancja? O to nikt nie pyta i nikogo specjalnie nie interesuje. Carsdubai daje dwuletnią rękojmię na wady. Jeśli tego nie rozumiesz, to zapraszam do dalszej części tekstu.
41 lat bez istotnych zmian, czyli krótko o Land Cruiserze 70
Toyotę Land Cruiser 70 (J7) zaprezentowano w 1984 r. jako bezpośredniego następcę Land Cruisera 40. Podobnie jak poprzednik, miał to być twardy, niezawodny wół roboczy i nic ponadto. Osobom, które chciały nim jeździć na co dzień, przygotowano odmianę Light Duty i ona stanowi punkt wyjścia do oddzielnej linii modelowej, zwanej później Prado.
Land Cruiser 70 jakiego tu zaprezentowałem należy do linii Heavy Duty, czyli do linii użytkowych pojazdów terenowych. Podstawowa forma samochodu nie zmieniła się do dziś, ale warto odnotować dwie istotne zmiany techniczne. W 1999 r. zaadaptowano z Light Duty przednie zawieszenie ze sprężynami śrubowymi. Wcześniej stosowano resory. Poprawiono też układ hamulcowy.
Druga istotna modernizacja miała miejsce w 2007 r., kiedy J7 dostał mocno zmodyfikowane nadwozie z charakterystycznymi kwadratowymi reflektorami, całkowicie nową deskę rozdzielczą i nowoczesny silnik Diesla z systemem Common Rail o pojemności 4,5 litra w układzie V8.
Warto jednak podkreślić, że auto nadal było bardzo proste i dopiero w 2012 r. dostało system ABS i korektor siły hamowania. Często mówi się o J7 po 2007 r. jako o nowej "siedemdziesiątce", ale trzeba podkreślić, że to wciąż ta sama konstrukcja i nie ma mowy o nowej generacji.
Podobnie jest w przypadku najnowszej odsłony z 2023 r. charakteryzującej się powrotem do okrągłych świateł oraz oddzieleniem kierunkowskazów od reflektorów i ich montażem na błotnikach. Tu największą zmianą było wyposażenie samochodów w automatyczną skrzynię biegów, zastąpienie jednostki V8 czterocylindrowym 2.8 oraz dodanie podstawowych systemów bezpieczeństwa.
Mimo zmian, to nadal ten sam Land Cruiser 70, jakiego znamy od ponad 40 lat. Prosty, prymitywny, obecnie już trochę przestarzały, a nawet śmieszny. To pierwotny samochód terenowy, którego już dawno nie powinno być, a jednocześnie trudno sobie wyobrazić zakończenie jego produkcji. Właściciele nie znają jego typowych usterek, bo... czegoś takiego po prostu nie ma.
Poza korozją nic nie jest w stanie go zniszczyć, a części zamienne są do kupienia tak samo jak w Australii, również w Afryce czy Azji. To bez wątpienia najlepsza baza do zbudowania samochodu wyprawowego i głównie do tego Land Cruiser 70 jest kupowany w Europie. Bo w Afryce i Azji są to z reguły pojazdy używane przez służby, a w Australii przez farmerów.
Przejażdżka wymarzonym Land Cruiserem w wymarzonej specyfikacji okazała się spełnieniem marzenia, które nie okazało się rozczarowaniem. Teraz pozostało mi przekuć marzenie w cel, a cel w jego realizację. Widzę siebie za 10 lat w tym aucie. To najwspanialsza terenówka, jaką można kupić i teraz wiem to już nie tylko z teorii, ale i praktyki.