Test: Rolls-Royce Phantom kosztuje 4 mln zł, ma 6 m długości i ani jednego ekranu (prawie)
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Phantom to najbardziej luksusowy samochód na rynku. To zdanie było prawdziwe przez ostatnie 100 lat, ale czy w czasach poprawności politycznej i bezwzględnych norm emisji spalin jest jeszcze aktualne? Jak pokazuje nowa odsłona tego modelu – bardziej niż kiedykolwiek.
Rolls-Royce Phantom VIII Series II Extended(2023) – test, opinia, cena
Wciskam przycisk na dużej, metalowej klamce. Przede mną samoczynnie otwierają się o 90 st. masywne wrota, które umożliwiają wejście do przedziwnego świata. Wchodzę do środka, a drzwi same zamykają się za mną. Nagle ustępują wszelkie dźwięki zewnętrznego świata, jest nierealnie cicho. Na pierwszy plan wysuwa się każdy szelest, dźwięk palców sunących po skórzanej tapicerce.
Zajmuję miejsce – czy raczej zanurzam się – w fotelu z tyłu. Nogi zatapiają się po kostki w dywanikach z gęstej wełny angielskich owiec, a plecy próbują znaleźć oparcie. Przesunięte jest ono w tył kabiny, za słupek C, by ciekawskie spojrzenia już zbierających się wokół auta przechodniów nie naruszały mojej prywatności. Mogę obrócić się do nich plecami: tylne siedziska są delikatnie zwrócone ku sobie, by osoby zajmujące na nich miejsca nie musiały nieelegancko wykrzywiać głów do siebie podczas rozmowy.
Dzisiaj będę wieziony, więc skupiam się na tym, co widzę przed sobą. Jest tam wręcz bezkresna ilość miejsca, nieporównywalna z żadnym zwykłym autem. Fotel może osunąć się do pozycji leżanki, która będzie przedłużona przez aktywowany innym przyciskiem, wyjeżdżający z podłogi podnóżek. Rolls-Royce mówi, że w taki sposób Phantom "obejmuje" pasażera.
Z oparcia fotela przede mną wyjeżdża równocześnie duży ekran połączony z internetem i stolik wykonany z wypolerowanego drewna orzechowego. To symboliczne, fascynująco kontrastujące spotkanie przyszłości z tradycją, których czeka mnie tutaj jeszcze wiele. Tak zaczyna się kontakt z najlepszą limuzyną na świecie. A właściwie – samochodem innym niż wszystkie pozostałe na rynku.
Phantom Series II: co zmieniono
Obecna, ósma w historii (i druga za panowania koncernu BMW w tej firmie) generacja modelu Phantom jest z nami (czy raczej garstką najbogatszych tego świata) już od pięciu lat – jej debiut nastąpił w połowie 2017 roku. Oznacza to, że przyszedł najwyższy czas na jej facelifting.
Choć ja bym tego liftingiem nie nazywał. One dotyczą zwykłych samochodów. Tutaj jest to po prostu dopieszczenie szczegółów. Dostojny projekt opracowany pod wodzą Gilesa Taylora będzie przecież równie dobrze wyglądał i za 50 lat, więc zmiany nie miały na celu unowocześniania czegokolwiek, a raczej jeszcze lepsze dopasowanie do życzeń klientów.
Pojawiło się więc nowe wypełnienie przednich reflektorów, w których 580 diod LED imituje rozgwieżdżone niebo (podobny motyw już wcześniej zawarty był w podsufitce i zdobył wielu fanów). Zmiany z zewnątrz objęły jeszcze umieszczenie większego znaczka, opcję podświetlenia grilla od spodu (nigdy tego nie rób) oraz możliwość wyboru nowych lakierów i wzorów obręczy kół.
Wśród nich znajdują się hipnotyzujące, metalowe talerze o średnicy 22 cali. Podobno są to najdroższe w produkcji obręcze kół, jakie kiedykolwiek zrobił Rolls-Royce. Każda z nich waży 22 kg i potrzeba aż 240 godzin, by ją wyprodukować. Mają nawiązywać do dawnych generacji Phantoma. Mnie przywodzą od razu na myśl Bugatti Typ 41 "Royale", co nie zmienia jednak faktu, że wyglądają nieziemsko pięknie i przenoszą do czasów przedwojennego art déco. A o te właśnie dwa efekty chodziło twórcom tego modelu.
Phantom to w końcu jedna z najdłużej używanych nazw w przemyśle motoryzacyjnym. Pierwszy model Rolls-Royce'a o tym przydomku pojawił się już w roku 1925. Uczciwie trzeba przyznać, że przez wiele kolejnych dekad produkt kryjący się pod tą nazwą był raczej po brytyjsku ekscentryczną osobliwością dla tamtejszej arystokracji (tak rodziny królewskiej, jak i Johna Lennona).
Wszystko zmieniło się jednak wraz z siódmą generacją z roku 2003. Dzięki pieniądzom nowego właściciela, czyli koncernu BMW, Phantom z powrotem wkroczył na sam szczyt motoryzacyjnego łańcucha pokarmowego za sprawą najnowocześniejszych rozwiązań technicznych, które przyniosły duży progres na polu inżynieryjnym i po prostu bogactwo w najczystszej formie.
Ponadczasowy, ale na czasie
Choć ósma generacja Phantoma, która przyszła czternaście lat później, z zewnątrz wygląda na kontynuację tamtej konstrukcji, to w rzeczywistości jest to zupełnie nowy samochód, który powstał na nowej płycie podłogowej. Wykonana jest ona w całości z aluminium i nosi pompatyczną nazwę "Architektura luksusu". Zaprojektowano ją tak, by była lżejsza, a jednocześnie sztywniejsza i gotowa na przyjęcie różnych ról we wszystkich obecnie produkowanych modelach marki. Oprócz Phantoma wspiera ona również nową, drugą generację Ghosta oraz pierwszego SUV-a w historii marki, model Cullinan.
O ile jednak sama rama jest lżejsza, to cały model – cięższy. Podczas gdy reszta przemysłu motoryzacyjnego chwali się, na czym oszczędziła (wadze auta, pojemności silnika, zużyciu paliwa, kosztach produkcji), Rolls-Royce jest dumny z czegoś dokładnie odwrotnego. Podkreśla, że model, który widzicie na zdjęciach, waży aż 2610 kg. Aż 130 kg z tego to zasługa materiałów wygłuszających, które wypełniły prawie każdą wolną przestrzeń w tym aucie, wliczając progi drzwi czy nawet opony.
Takich rozwiązań, z pomocą których Phantom chce być na bieżąco z nowinkami technicznymi, jest więcej. Wymienić tu można na przykład system kamer i czujników, który skanuje drogę przed kołami i przygotowuje zawieszenie każdego z nich na wytłumienie ewentualnych dziur i nierówności. Ten z kolei nosi sentymentalną nazwę Flag-bearer – niosącego sztandar. Nawiązuje on tym samym do ustawy z 1865 roku, która wymagała na drogach Zjednoczonego Królestwa osoby idącej przed samochodem z czerwonym sztandarem i w ten sposób ostrzegającej przechodniów przed mechanicznym monstrum, które zbliżało się do nich z szaloną prędkością 3 km/h.
Co ciekawe, teraz jest tu również Apple CarPlay, który w tym otoczeniu co prawda wygląda zabawnie, ale skoro właściciele tego auta mają iPhone'y i korzystają z nowinek technicznych, to czemu miałoby go tutaj nie być? Centralny ekran, na którym wyświetlane są ikonki i aplikacje, jest mały – jak na standardy dzisiejszej motoryzacji – i na dodatek można go zupełnie schować. Tak jak wszystkie inne, by osiągnąć w pełni analogowy, ponadczasowy efekt.
Tak naprawdę wtedy dopiero dostrzega się tradycyjny zegarek, który znajduje się na desce rozdzielczej, oraz zdobiący jej pozostałą część motyw wykonany w ramach tak zwanej Galerii. Tak Rolls-Royce nazywa fragment kokpitu, który można wypełnić zaprojektowanym i wykonanym tylko dla tego jednego auta dziełem sztuki. W przypadku tego egzemplarza jest to po prostu misternie wyszyty wzór na tapicerce, ale zdarzają się egzemplarze, w których w Goodwood zamontowano w tym miejscu prawdziwe popisy artystyczne pokroju ręcznie wykonanych inkrustracji drewnianych.
To tylko jedna z ciekawostek przypominających o fakcie, że kabina Phantoma to przykład rzemiosła wykonania i obróbki materiałów, z jakim nie spotkamy się w żadnym innym samochodzie na Ziemi. Sam proces budowy jednego egzemplarza tego auta trwa w Goodwood od trzech do sześciu miesięcy. W tym czasie wykorzystuje się najlepsze drewno i inne materiały pochodzące z Włoch, Ameryki Południowej, Afryki bądź Chin, a także skóry z tylko jednego gatunku bawarskich byków (potrzeba aż dwunastu z nich do wyłożenia jednej kabiny).
Szukałem elementów wykonanych z plastiku i doliczyłem się tylko czterech: obudowy kolumny kierownicy i zamontowanej przy niej wajchy oraz kilku przycisków. Wymowne, że są to te części, z którymi kontakt ma kierowca, a nie osoby jadące z tyłu. Te z kolei są zabawiane przez różne rozrywki, z których największą popularnością cieszy się w ostatnich latach podsufitka z oświetleniem imitującym rozgwieżdżone niebo.
Podczas produkcji Phantoma dwóch pracowników fabryki w Goodwood przez dziewięć godzin misternie układa 1500 diod. Proces ten zajmuje im tyle czasu, ponieważ nie jest to przypadkowy układ, a taki sam, jak widać na nocnym niebie dokładnie nad nimi – miejscem powstania samochodu.
Rolls-Royce zna się nie tylko na astronomii, ale i na zarabianiu, bo za tę opcję liczy sobie aż około 50 tys. zł. Ale hej, w tej cenie możesz zażyczyć sobie konstelację znad swojego domu, a przez ten zawieszony na podsufitce nieboskłon przeleci czasem jakaś spadająca gwiazda i wtedy jest naprawdę romantycznie – na tę chwilę chyba warto wysupłać taką kwotę, prawda?
Takie dylematy wykraczają poza temat motoryzacji i pokazują, jak żyje i jak korzysta z luksusu absolutna elita kraju (więcej na ten temat znajdziesz w tym wywiadzie z dyrektorem marki Rolls-Royce w Polsce Piotrem Fusem). Zabawne, jak dostosowana została do nich nawet nawigacja. Na przykład punkty POI, czyli przydatne adresy dla użytkownika auta, w przypadku Phantoma nie dotyczą (tylko) stacji benzynowych czy restauracji, ale i pokazują pola golfowe, mariny i heliporty.
Phantom idzie z duchem czasu... poza jednym
To, jak się nowy Phantom prowadzi, również można postrzegać bardziej w wymiarze zmian, jakie zaszły na rynku dóbr luksusowych niż wydarzeń stricte motoryzacyjnych. Tych zmian nie zdradza jeszcze aż tak wygląd zewnętrzny tej limuzyny. Autor tego nadwozia może zwracać uwagę, że jego projekt jest bardziej "młodzieżowy" od poprzedników, jako że grill z przodu (w słowniku Rolls-Royce'a nazywany Panteon) jest po raz pierwszy nie całkiem pionowy, a już trochę pochylony i opływowy.
Nie zmienia to jednak faktu, że samochód ten przytłacza swoim ogromem już nawet, gdy widzi się go w oddali. Prezentowany egzemplarz to dłuższa z dwóch odmian nazywana po prostu Phantom Extended (ang. Phantom Przedłużony). Dopłaca się tutaj za dodatkowe 22 cm między osiami, co przekłada się niemal 1:1 na dodatkowe miejsce z tyłu.
W kategorii wymiarów nadwozia Phantom Extended jest jednak trochę mniejszy od poprzedniej generacji: jego długość całkowita musiała zmieścić się w granicy 6 m, jako że w Chinach (które są drugim największym odbiorcą tego auta na świecie) dłuższy samochód jest już traktowany jako autobus. Ma to swoje dobre strony, bo można wtedy w takim Pekinie czy Szanghaju korzystać z buspasów, ale i poważną wadę, bo do prowadzenia wymagana jest wtedy oddzielna kategoria prawa jazdy. Dlatego też Phantom Extended mieści się w limicie 6 m (ledwo: mierzy 5982 mm).
Pomimo nazwy nawiązującej do ducha, która ma sugerować niepostrzeżone przemieszczanie się, Phantom nie jest samochodem dla kogoś, kto nie chce być widoczny. Gdziekolwiek by się nie pojawił, to jest wytykany palcami. Z reguły wskazującym, ale co jakiś czas też środkowym (ponownie, raczej z pobudek społecznych niż sympatii motoryzacyjnych). Może jednak to tylne miejsce głęboko schowane za słupkiem C nie jest takim bezsensownym pomysłem.
Nie jest to też model dla kogoś, kto nie czuje się pewnie w dużych samochodach. Mimo że sam prowadzę pojazdy wszelkiego typu i wielkości, to pierwsze kilometry Phantomem Extended w ruchu miejskim pokonywałem z duszą na ramieniu. Na szczęście ta sześciometrowa limuzyna okazuje się nadspodziewanie zwinna. W sukurs przychodzą tu różne zdobycze współczesnej techniki, które znamy również z innowacyjnych aut elektrycznych czy modeli sportowych: systemy czterech skrętnych kół czy aktywnych stabilizatorów, które niwelują przechyły.
Niedawny lifting przyniósł jeszcze jedną niepozorną, ale symboliczną zmianę: trochę mniejszy i grubszy wieniec kierownicy. Jak na dzisiejsze standardy nadal jest on stosunkowo duży i cienki, ale wskazuje, że, o zgrozo, w murach Goodwood – obok myślenia o komforcie – zaczyna się pojawiać również hasło dynamiki jazdy.
Nowe modele tej marki, nie tyko z linii Black Badge, zaczęły w ostatnich latach nabierać większej zwartości podwozia, bezpośredniości reakcji czy nawet minimalnie sztywniejszych ustawień zawieszenia. Widać takie jest oczekiwanie rynku, skoro coraz więcej z tych aut właściciele prowadzą teraz samodzielnie, a średnia wieku klientów Rolls-Royce'a jest niższa niż w przypadku innych marek koncernu, czyli BMW czy nawet... Mini!
Producent dopasowuje więc niektóre szczegóły pod ich oczekiwania, ale ogół pozostawia wybitnie ponadczasowy. Chodzi przede wszystkim o silnik, którego zdają się nie obowiązywać współczesne normy emisji spalin. O ile innych producentów skłaniają one do zmniejszania swoich motorów, o tyle w Phantomie (jak i wszystkich pozostałych modelach marki) pracuje arystokratyczne V12 o pojemności aż 6,75 litra.
Nie znaczy to, że jest to stara konstrukcja. Mimo takiej samej wielkości co w poprzedniku, dla nowego Phantoma przygotowano w Monachium całkowicie nowy projekt typoszeregu N74, który zastąpił już i tak całkiem nowoczesne – jak na swoje czasy – N73. Podstawową różnicę stanowi wprowadzenie turbosprężarek, które sprawiły, że wartości opisujące moment obrotowy urosły do abstrakcyjnego poziomu (900 Nm od 1700 obr/min), a praca tak potężnej jednostki stała się jeszcze bardziej elastyczna i po prostu niezauważalna.
Dlatego też znany trik silnika Rolls-Royce'a, czyli umiejętność utrzymania ustawionej na sztorc monety podczas jego uruchamiania, zszedł na drugi plan. Teraz największe wrażenie robi ten brak wysiłku, z jakim dwunastocylindrowy motor rozpędza ten ważący 2,6 tony, zajmujący 12 m kw. lewego pasa autostrady wiktoriański pałac na kołach.
Gdy szofer w przypływie emocji (lub za rozkazem szefa) wdusi prawy pedał w podłogę, pierwsze 100 km/h pojawi się na liczniku już po 5,4 sekundy (niewiele wolniej niż w porsche caymanie czy fordzie focusie RS). Być może jednak osoba jadąca z tyłu tego nie zauważy, ponieważ tak wysoki jest poziom izolacji kabiny od wszystkiego, co się dzieje po drugiej stronie (trzywarstwowych!) szyb.
Kiedyś mówiło się, że najgłośniejszą rzeczą podczas jazdy rolls-roycem jest tykanie zegarka na desce rozdzielczej. Teraz nawet jego nie słychać, ponieważ zmieniono mu mechanizm na elektroniczny. To tylko szczegóły, ale właśnie za ich sprawą w Phantomie można się zamknąć i uciec przed otaczającym światem. A dzisiaj ma to dokładnie tak wysoką wartość, jak wyraża to cena tego samochodu: blisko 4 mln zł.
- Najlepszy samochód świata: niepodrabialna jakość wykonania, luksus i sama skala rzemieślniczego przedsięwzięcia
- Majestatyczny, podwójnie doładowany silnik V12 o pojemności 6,75 litra jest dokładnie tak potężny, jak sobie to wyobrażasz
- Mają cię za miliardera, gdziekolwiek się pojawisz
- Auto jak orkiestra symfoniczna: tylko na specjalne okazje, trudno gdziekolwiek zostawić, najpewniej nie stać cię nawet na wynajęcie na jeden wieczór
- Troszeczkę, ale tak naprawdę minimalnie, bardziej bezpośredni w prowadzeniu niż poprzednik... i nie wiem, czy to dobrze
- Mają cię za miliardera, gdziekolwiek się pojawisz
Pojemność silnika: | 6749 cm³ | |
---|---|---|
Rodzaj paliwa: | Benzyna | |
Skrzynia biegów: | Automatyczna 8-biegowa ZF | |
Moc maksymalna: | 571 KM przy 5000 obr./min | |
Moment maksymalny: | 900 Nm przy 1700 obr./min | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 5,4 s | |
Prędkość maksymalna: | 250 km/h (ograniczona) | |
Pojemność bagażnika: | 550 l | |
Spalanie: | ||
Średnie zużycie paliwa (katalogowo): | 9,7 - 21,4 l/100 km | |
Zmierzone zużycie paliwa w mieście: | 27,2 l/100 km | |
Zmierzone zużycie paliwa na drodze krajowej: | 12 l/100 km | |
Zmierzone zużycie paliwa na drodze ekspresowej: | 14 l/100 km | |
Zmierzone zużycie paliwa na autostradzie: | 15 l/100 km | |
Ceny: | ||
Model od: | 590 805 € (Phantom Standard) | |
Wersja napędowa od: | 700 215 € (Phantom Extended) | |
Cena testowanego egzemplarza: | ok. 4 000 000 złotych |