Test: Lamborghini Urus Performante — piekielnie rodzinnie
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Segment superSUV-ów jest wypchany propozycjami bardzo komfortowymi. Są też modele pośrednie, dające wszystkiego po trochu. Koniec zestawienia zamykają te najszybsze – eleganckie, ale nastawione mocno na sport SUV-y. I jest Lamborghini Urus Performante, które w tym towarzystwie niby najlepiej czuje się między sportowcami, ale w sumie jest trochę zbyt dzikie, żeby dać się tak łatwo zaszufladkować.
Jak bardzo nie idealizowalibyśmy sobie wizerunku firm produkujących supersamochody, które niczym bohaterowie MCU lśnią na plakatach na naszych ścianach, ostatecznie są to biznesy, które muszą zarabiać. To nie działalność charytatywna na rzecz robienia sportowych aut, które ze względów finansowych fani w internecie będą mogli darzyć najwyżej platoniczną miłością. Uśmiechanie się do plakatów jest bardzo romantyczne, ale średnio się na tym zarabia.
Właśnie dlatego wiele z tych firm (w sumie – większość) pokusiło się o sięgnięcie po łakomy kąsek, jakim są przychody z wysokomarżowych i chętnie kupowanych SUV-ów. W 2022 roku Lamborghini sprzedało 753 Aventadory (auto zastąpione już przez Revuelto, więc dostępne tylko do września), 3113 Huracany i 5367 Urusów.
Nie można więc nazwać superSUV-ów niszą. Inaczej nie byłoby tutaj takiego wyboru. Właściwie każdy producent, który wcześniej robił wyłącznie sportowe samochody lub auta luksusowe, ma tutaj już swojego przedstawiciela.
Urus w tym towarzystwie od początku odstawał, bo Lamborghini nie zdecydowało się na zbudowanie czegoś kompromisowego. Włosi bazowali na swoim bardzo ekstrawertycznym DNA, dzięki czemu już z daleka widać, że ten samochód pochodzi z Sant’Agata Bolognese, co już było odważne, ale jak widać – niezwykle przemyślane.
W ubiegłym roku ktoś wpadł jednak na pomysł, żeby przylepić Urusowi plakietkę Performante, jedną z najbardziej zobowiązujących nazw, jakie w swoim wachlarzu miało Lamborghini. SUV, który już wcześniej nie był raczej zabawką dla grzecznych chłopców, dostał teraz rogi godne pokrewieństwa z Diablo.
Zagnieżdżone pod maską doładowane V8 o pojemności 4 l nie generuje już 650, ale 666 KM. Moment pozostał bez zmian, na poziomie 850 Nm, więc wydaje mi się, że właściwie nie do końca chodziło o samo zwiększenie mocy, co symboliczne dojście do poziomu godnego Lucyfera.
Urus został też odchudzony. Bazą było jednak 2200 kg, więc umówmy się – zejście o 47 kg (m.in. układem wydechowym, wnętrzem i wieloma elementami wykonanymi z włókna węglowego) odczujecie tu tylko pod warunkiem, że wpływ na prowadzenie auta ma dla was również zrobienie większych zakupów i syte śniadanie.
Diabelski anturaż buduje tu najbardziej wygląd – częściowo czarna maska, karbonowe spojlery z tyłu, poszerzone nadkola (rozstaw kół podbito o 16 mm), liczne wloty, ostre kształty i niezmiennie wściekłe spojrzenie kierowane na wszystko wokół z przednich świateł. Elegancja nigdy nie była mocną stroną Urusa i na szczęście tak zostało. Jego dzikie kształty zostały teraz tylko podkreślone.
Najbardziej istotna zmiana jest jednak w miejscu, które z pozoru powinno zostać nietknięte w sposób, na jaki postawiło Lamborghini. Wcześniej Urus dysponował aktywnym, pneumatycznym zawieszeniem – rozwiązaniem wygodnym i bardzo praktycznym. Nazwa Performante jednak zobowiązuje. Inżynierowie z Sant’Agata Bolognese chcieli oddać w ręce kierowcy maszynę możliwie responsywną, błyskawicznie reagującą na wszystko, co dzieje się na drodze. Dlatego Urus Performante stoi na zwykłym – jeśli można tak w ogóle powiedzieć o tym układzie, stalowym zawieszeniu, pozbawionym elektronicznych i pneumatycznych fajerwerków.
To tyle w teorii. W praktyce Lamborghini Urus Performante jest absolutnie najostrzejszym SUV-em, z jakim miałem do czynienia. I wcale nie musi to oznaczać, że jest najszybszy. Jest uzależniająco agresywny, narwany do granic możliwości.
666 KM rozrywające od środka maskę, brzmi w sposób adekwatny do charakteru tej liczby. O ile w trybie Strada, czyli tym podstawowym, drogowym, da się wyczuć sporo charakteru tego auta, tak wszystko poniżej na przełączniku Anima – Sport, Corsa i Rally, dopełnia transformacji tego auta w machinę z piekła rodem.
Urus Performante rozpędza się wręcz ze wściekłością. V8 uderza w koła całą mocą, nic nie robiąc sobie z masy tego samochodu. On frunie naprzód, pozostawiając za sobą tylko trzask demonicznego ognia ziejącego z wydechów Akrapovica. Ośmiobiegowy automat przerzuca kolejne przełożenia w punkt, sygnalizując to płynnymi animacjami na ekranie przed kierowcą.
Gigantyczne hamulce ceramiczne doskonale radzą sobie z masą auta. Mamy tu 440 mm na froncie i 370 mm na tylnej osi. Co ważne, naprawdę trudno je zamęczyć. Hamowaniu towarzyszy oczywiście charczenie kolejnych strzałów z wydechu, bez grama sztuczności.
Lamborghini słusznie nie próbowało zrobić najmocniejszego SUV-a na rynku. To, co kierowca dostaje spod karbonowej maski, jest w zupełności wystarczające, żeby kierowca najadł się do syta. Napęd tego samochodu doskonale pokazuje to, czego moim zdaniem nadal brakuje nawet w najmocniejszych pojazdach elektrycznych. Charakteru nie da się zastąpić nawet najlepszym przyspieszeniem.
Z drugiej strony Urus Performante do wolnych nie należy. 3,3 s do 100 km/h to więcej, niż potrzeba, żeby upokorzyć na prostej wielu teoretycznie bardziej rasowych sportowców. Teoretycznie. Bo w rzeczywistości topowa wersja SUV-a z Sant’Agata Bolognese jest pełnokrwistym Lamborghini i nie musi się przed nikim z niczego tłumaczyć, żeby pokazać, że jest maszyną godną noszenia herbu ze złotym bykiem.
Włosi zadbali o to, żeby to wrażenie nie ginęło, kiedy przyjdzie do pokonywania zakrętów. Urus Performante to kolejny SUV, który kpi z praw fizyki. Jeśli wasza prawa stopa obdaruje koła mocą wystarczająco obficie, to lambo bez chwili zawahania przesunie tylną oś do zewnętrznej zakrętu. Tu jednak trzeba uważać, bo co do zasady ten samochód zapewnia przede wszystkim trakcję i to jej niesamowite pokłady, więc wystarczy odrobina zawahania, trochę za mało mocy i zamiast lotu bokiem, dostaniecie niekontrolowany zryw naprzód w połowie zakrętu.
Na pokładzie Urusa Performante, oprócz trybów drogowych i torowych, mamy też tryb Rally, który służy ostrej jeździe na luźnych nawierzchniach. I trzeba to podkreślić – to nie jest tryb terenowy, bo Urus Performante jest obniżony względem Urusa S o 20 mm. Mówimy tu więc raczej o trybie szutrowym niż offoradowym. Nie miałem na taką zabawę odpowiednio bezpiecznych warunków, a mówimy tu o samochodzie za wywrotkę pieniędzy, więc odsyłam was tu do tekstu z pierwszych jazd tym samochodem, gdzie Lamborghini zapewniło odpowiednie miejsce do sprawdzenia Urusa Performante w roli rajdówki.
Odłóżmy teraz na bok demoniczną twarz tego superSUV-a, bo – ku mojemu zaskoczeniu – okazało się, że ta maszyna ma drugie oblicze. Jest bardzo kompetentnym rodzinnym transporterem. I to nie "bardzo kompetentnym jak na takie auto". Nie. To jest bezwarunkowo dobry samochód rodzinny.
Na tylnej kanapie jest bardzo dużo miejsca – nad głowami i na nogi. Foteliki bardzo łatwo wpina się w dobrze dostępne isofixy. Co więcej – linia okien nie jest tak wąska, jak mogłoby się wydawać od zewnątrz. Jest też pociągnięta bardzo głęboko za słupek C, który jest bardzo cienki, więc nawet dzieci jadące tyłem do kierunku jazdy będą mogły wyglądać przez okno.
Bagażnik oferuje 574 l pojemności w wersji z dwoma niezależnymi fotelami z tyłu, a w wersji z 3-osobową kanapą dostajemy 616 l. To liczby zupełnie wystarczające nawet na wyjazd wakacyjny. Jedyną wadą tego bagażnika jest sztywna półka, która trochę odbiera mu elastyczność.
Urus jest oczywiście świetnie zaprojektowany, bardzo dobrze wykonany – tunel środkowy i konsola nie skrzypią po przyłożeniu do nich siły, trudno mieć zastrzeżenia do użytych materiałów. Złośliwi powiedzą, że jest blisko spokrewniony z Audi i gdzieniegdzie widać elementy wspólne, ale, prawdę mówiąc, nie wiem, w czym jest problem. W większości są to detale – to po pierwsze. Po drugie – nie mówimy tu o zapożyczeniu rozwiązań z taniej marki, tylko od producenta premium. Więc są to rozwiązania bardzo dobre – dobrze wykonane i dobrze działające.
Jedyne miejsce, gdzie to pokrewieństwo widać bardzo jaskrawo i w sumie nie rozumiem, dlaczego akurat tego detalu Lamborghini nie wolało zrobić po swojemu, jest dżingiel infotainmentu grający na powitanie, po włączeniu auta. Jest to dźwięk, który znam doskonale z Audi, a przecież bardzo łatwo było podmienić go na coś skomponowanego dla Włochów.
W codziennym użytkowaniu problematyczne może być jedynie zużycie paliwa – na ekspresówce nie jest boleśnie, bo zużył mi 10,4 l/100 km. W mieście niestety jest to jedno z tych aut, którym ile wlejesz, tyle spali. W zależności od tego, jak często dacie się prowokować silnikowi, zużycie miejskie trzeba szacować między 20 a 30 litrów na 100 km.
Zakładam jednak, że jeśli ktoś kupuje Urusa Performante, liczy się z tym, że nie jest to auto do oszczędzania. Ten samochód ma robić właściwie trzy rzeczy – zasuwać, rzucać się w oczy i mieścić więcej dzieci niż Huracan. I wszystkie te zadania realizuje perfekcyjnie. Stanowi on naprawdę unikatowy miks, bo na rynku trudno o coś podobnego. BMW XM, które kosztuje o połowę mniej i ma status podobnie ekstrawaganckiego, nie jest niestety nawet blisko Urusa Performante w kwestii charyzmy. Z kolei piekielnie szybkie Cayenne Turbo GT, również jest w przybliżeniu połowę tańsze, ale nie zbliża się do Urusa pod względem ekstrawagancji.
Jeśli pamiętacie cenniki powyższych dwóch konkurentów Urusa Performante i uważaliście na matematyce w podstawówce, to już wiecie, o jakiej kwocie mowa w przypadku superSUV-a z Sant’Agata Bolognese. Lamborghini kosztuje około 2 mln zł (przybliżona cena egzemplarza, który widzicie na zdjęciach). To bardzo dużo, nawet jak na ten segment, ale nikt jeszcze w konstytucji nie zapisał, że dobra luksusowe mają być tanie i raczej nie musi, sądząc po wynikach sprzedażowych tego modelu.
- Bardzo agresywny, rzucający się w oczy wygląd
- Niesamowicie agresywna charakterystyka silnika
- Świetne brzmienie silnika wewnątrz auta i na zewnątrz
- Wysoka jakość wykonania
- Bardzo dobre osiągi
- Duża ilość miejsca z tyłu
- Dobry dostęp do ISOFIX
- Pojemny bagażnik z akcesoriami znanymi z Audi
- Doskonałe prowadzenie, godne prawdziwego samochodu sportowego
- Bardzo dobre, czytelne multimedia
- Bardzo agresywny, rzucający się w oczy wygląd
- Właściwości jezdne osiągnięte kosztem bardziej komfortowego zawieszenia aktywnego
- Dżingiel po uruchomieniu auta przeszczepiony prosto z Audi
Lamborghini Urus Performante - galeria zdjęć z testu
Lamborghini Urus Performante 4.0 V8 666KM 490kW od 2022 | |
---|---|
Rodzaj jednostki napędowej | Spalinowa |
Pojemność silnika spalinowego | 3996 cm³ |
Rodzaj paliwa | Benzyna |
Typ napędu | 4×4 |
Skrzynia biegów | Automatyczna, 8-stopniowa |
Moc maksymalna | 666 KM przy 6000 rpm |
Moment maksymalny | 850 Nm przy 2300-4500 rpm |
Przyspieszenie 0–100 km/h | 3.3 s |
Prędkość maksymalna | 306 km/h |
Pojemność zbiornika paliwa | 75 l |
Pojemność bagażnika | 574/616 l |