Bezczelny sprawca kolizji. Skorzystał z luki w przepisach

Przez dwa lata toczyła się sprawa nietypowego zdarzenia drogowego. Kierujący kombajnem sprawca jechał nieubezpieczoną maszyną, ale tuż po kolizji wykupił OC przy pomocy telefonu. Poszkodowany przez dwa lata nie zobaczył pieniędzy.

Przepisy nie są wystarczająco dokładne, co może być wykorzystane przeciwko uczciwym kierowcom
Przepisy nie są wystarczająco dokładne, co może być wykorzystane przeciwko uczciwym kierowcom
Źródło zdjęć: © zdjęcie ilustracyjne Policja
Tomasz Budzik

10.09.2022 | aktual.: 13.03.2023 15:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W okresie żniw widok sprzętu rolniczego na drodze nie jest niczym zaskakującym. Pan Piotr, którego sprawę opisał serwis polsatnews.pl, kombajn napotkał na swojej drodze niedaleko od domu. Choć zjechał do krawędzi drogi tak bardzo, jak było to możliwe, to podobnej staranności nie zachował kierujący kombajnem. Maszyna nie zatrzymała się, zawadziła o samochód i częściowo go zniszczyła, a następnie się przewróciła.

To, co stało się dalej, przesądziło o kłopotach pana Piotra. Kierowca kombajnu natychmiast po zdarzeniu przez telefon wykupił polisę OC. Kiedy na miejsce przyjechała policja, mundurowi bezspornie orzekli winę kierowcy kombajnu, ale ten mógł już pokazać funkcjonariuszom dowód zawarcia obowiązkowego ubezpieczenia. Straty w samochodzie pokrzywdzonego określono na 42 tys. zł. Rzecz w tym, że po dwóch latach od zdarzenia mężczyzna kwoty tej wciąż nie otrzymał.

Firma, w której rolnik po kolizji wykupił polisę, odmówiła panu Piotrowi wypłacenia należności, gdyż z dokumentów policji wynika, że godzina zdarzenia była wcześniejsza niż moment zawarcia polisy. Poszkodowany zwrócił się więc do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, który wypłaca odszkodowania za sprawców nieposiadających polisy OC. UFG stwierdziło jednak, że w dniu zajścia zdarzenia kombajn miał polisę i również odmówił wypłaty pieniędzy.

Batalia pomiędzy UFG i firmą ubezpieczeniową, w której polisę "awaryjnie" zawarł sprawca, trwała przez dwa lata. Dopiero interwencja dziennikarzy Polsatu sprawiła, że finansową odpowiedzialność za zdarzenie wziął na siebie ubezpieczyciel. Wygląda jednak na to, że w przepisach jest kolejna luka. Tylko czekać, kiedy nieuczciwi zmotoryzowani zaczną z niej masowo korzystać.

Źródło artykułu:WP Autokult
prawo i przepisyubezpieczeniaprzepisy
Komentarze (53)