Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)

Pierwsza jazda: Rolls-Royce Ghost na ulicach Warszawy. Szary nie musi być skromny

Mateusz Żuchowski
26 października 2020

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nowa generacja Rolls-Royce'a Ghosta ma być autem, które nie kłuje w oczy swoim bogactwem. Co więcej, nawet jego nazwa ma wskazywać, że przemieszcza się w niezauważony sposób. Niestety, nic z tego. Ghost nie potrzebuje błyszczącego chromu, krzykliwego koloru i przykuwających uwagę detali, a i tak rządzi na każdej ulicy, na której się pojawi.

Rolls-Royce Ghost II (2020) - pierwsza jazda, opinia, cena, osiągi, zużycie paliwa

Trudno mi posądzać ludzi z Rolls-Royce'a o zdolność do przewidywania przyszłości, ale trzeba przyznać, że z premierą auta na "trudne czasy" wstrzelili się idealnie. Przez ostatnie 10 lat pracowali nad modelem, którego nazywają "pierwszym rolls-roycem ery post-luksusowej" (oryg. "post-opulent").

Nie jest to może to samo co "pierwszy rolls-royce ery pandemicznej", ale przekaz jest podobny. Obnoszenie się ze swoim bogactwem jest teraz dobre dla aspirujących płotek. Prawdziwe grube ryby już nie muszą niczego udowadniać. Albo nawet (co jest już moją własną interpretacją) wolą tego nie robić.

Jest w tym trochę ideologii, ale i trochę marketingu. Nawet dumni przedstawiciele tej wyjątkowej w skali całej motoryzacji marki muszą przyznać w końcu, że obecnie mierzą się z większą presją ze strony konkurencji niż kiedykolwiek wcześniej. 100 lat temu producentów rzeczywiście można było podzielić na Rolls-Royce'a i resztę świata. Dziś bez kompleksów do cennika Ghosta zbliżają się modele nie tylko Mercedesa, ale i choćby BMW, które notabene jest właścicielem tej brytyjskiej firmy.

Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)
Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)

Bogactwo nam spowszedniało

Relacja z BMW jest zresztą dowodem na to, że Rolls-Royce musiał znaleźć na siebie nowy sposób. Pierwsza generacja Ghosta, która była produkowana od 2009 roku i pozostaje najpopularniejszym modelem w historii tej marki, była w rzeczywistości blisko powiązania technicznie z BMW Serii 7 generacji F01. Przedstawiciele Rolls-Royce'a będą upierać się, że było inaczej, ale w rzeczywistości Ghost korzystał z jego płyty podłogowej, elektryki i multimediów oraz silnika V12 typoszeregu BMW N74.

Topowe modele marek pokroju BMW stanowią realne zagrożenie dla luksusowych manufaktur ligi Rolls-Royce'a, ponieważ pod względem technologii czy wyposażenia tym drugim trudno jest zaoferować coś więcej niż to, co mają już na pokładzie te pierwsze. Mało tego, w dzisiejszych realiach mniejszym producentom nawet trudno nadążyć za postępem technologicznym wielkich koncernów ze względu na dłuższy cykl produkcyjny małoseryjnych modeli.

Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)
Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)

Pozycja ekskluzywnych, małych manufaktur jako wyznaczników luksusu została również zaatakowana na froncie wyglądu. W końcu takie BMW X7 czy Mercedes-Maybach GLS 600 już tak dobitnie informują o liczbie zer na koncie swojego właściciela, że bardziej się nie da.

Patrząc na sprawy szerzej niż z perspektywy motoryzacji, jestem nawet gotów na odważne stwierdzenie, że bogactwo nam spowszedniało. Spoglądając na tych wszystkich znajomych, którzy na Facebooku chwalą się podróżami w odległe części świata, modelki na Instagramie przebierające w drogich torebkach i rosyjskich youtuberów, którzy palą swoje mercedesy, myślę, że dziś już trudno zrobić prawdziwe wrażenie jakimś drogim gadżetem.

I wtedy właśnie na scenę wchodzi nowy Rolls-Royce Ghost, który w praktyce polskiego klienta będzie kosztował jakieś dwa miliony złotych (bazowa cena 250 tys. euro plus opcje i podatki). Według założeń swoich twórców wóz ten jest antytezą tego całego luksuso-konsumpcjonizmu. Projektanci chwalą się, że w nowej generacji miejsce blichtru i przepychu zajęły takie kwestie jak dyskrecja i świadomość.

Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)
Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)

Wskazują palcem, że liczba detali nadwozia została ograniczona do minimum. Klasyczny grill rollsa, który do tej pory błyszczał się jak Sala Lustrzana Pałacu Wersalskiego, zyskał matowe ożebrowanie, a sam jego kształt stał się - według słów projektantów - bardziej "nieformalny". Co ciekawe, pozbyto się wszystkich możliwych szczelin w karoserii. Efekt ten uzyskuje się poprzez ręczne zespawanie paneli nadwozia równocześnie przez kilku rzemieślników w fabryce. Brzmi jak sztuka dla sztuki, ale przynajmniej Rolls-Royce ma pewność, że żadne BMW czy Mercedes nigdy się czymś takim nie pochwalą.

W kabinie z kolei widać postęp, jeśli chodzi o współczesne zdobycze cywilizacji, ale jest to rzeczywiście jeden ostrożny krok, a nie bieg za konkurencją. Zegary deski rozdzielczej są już co prawda cyfrowe, a nie analogowe (w praktyce w niczym to nie pomaga, ale i w niczym nie przeszkadza), a brytyjskie wydanie znanego z BMW systemu iDrive zyskało zmodernizowaną formę.

Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)
Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)

Niemniej jak na auto, które wchodzi do sprzedaży w roku 2020, nadal ekrany są bardzo mało widoczne, za to jest stosunkowo dużo tradycyjnych przycisków i pokręteł. Włącznie z tradycyjnymi pokrętłami klimatyzacji i metalowymi suwakami od nawiewów, które wyglądają na żywcem wyjęte z Rolls-Royce'a Silver Ghost z roku 1906.

Jak na 2020 rok, debiutujący model zaskakuje również pod względem konserwatywności napędu. Przedstawiciele Rolls-Royce'a przyznają, że i ich nie ominie fala elektryfikacji i za parę lat zobaczymy w końcu hybrydowe czy nawet całkiem elektryczne napędy w ich autach. Póki co jednak nowy Ghost do walki z WLTP wystawia podwójnie doładowany silnik benzynowy V12 o pojemności 6,75 l.

Czym naprawdę Ghost różni się od zwykłych aut?

O ile więc szary kierowca godzi się z myślą, że luksusem staje się dla niego silnik o pojemności skokowej 2-litrowego kartonu mleka, pod maskę Ghosta wjeżdża silnik większy i mocniejszy niż w poprzedniku. Nigdy nie zgadlibyście, że ten dostojny sedan dysponuje mocą aż 571 KM i momentem obrotowym 850 Nm. Wynika to z tego, że mniejsza z dwóch limuzyn w ofercie Rolls-Royce'a staje się autem dla kierowcy.

Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)
Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)

Przez 11 lat od premiery poprzednika zmieniła się nie tylko technologia, ale i klienci tej marki. Teraz znacznie częściej prowadzą oni swoje auta samodzielnie. Stąd też mocniejszy niż dotychczas nacisk na dynamikę prowadzenia. Nowy Ghost jako pierwsza limuzyna w historii Rolls-Royce'a ma napęd na cztery koła. Wszystkie koła są również skrętne. Co wymowne, także wieniec kierownicy jest subtelnie grubszy i mniejszy niż dotychczas.

Jeśli zgłębić się w szczegóły, to okazuje się, że nowy Ghost wcale nie jest taki konserwatywny, na jakiego wygląda. Z przodu, obok Spirit of Ecstasy, która wieńczy maskę każdego modelu tej marki od 1911 roku, znajdują się teraz laserowe światła o zasięgu kilkuset metrów. Kratownica chłodnicy może i jest matowa za dnia, ale można ją podświetlić w nocy. W środku, obok ręcznie wyprawianych skór ściąganych z tylko jednej hodowli byków znajduje się ekran z CarPlay'em i Spotify'em.

Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)
Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)

Rolls-Royce wykorzystuje postęp techniczny, ale na własnych zasadach. Tutaj innowacje i rzemiosło przenikają się w zdumiewający sposób. To ręczne przeszycie, które ciągnie się przez deskę rozdzielczą, wykonane jest z mierzoną laserowo precyzją 0,3 milimetra. Po prawej stronie widzicie napis Ghost na rozgwieżdżonym tle. Mógłby to być po prostu ekran ciekłokrystaliczny, ale to by nie było w stylu Rolls-Royce'a. Dlatego też grafika ta jest zbudowana ze 152 diod LED, które przenikają przez laserowo perforowane w lakierze dziurki o zróżnicowanej głębokości.

Takich detali znajduje się z czasem o wiele więcej. Pod nogami czekają dywaniki z sierści merynosa, w których buty zapadają się po kostki. Teraz w Ghoście drzwi nie tylko automatycznie zamykają się po przytrzymaniu przycisku, ale i samodzielnie otwierają. Zamontowane są w nich żyroskopowe czujniki, by zawsze poruszały się z taką samą prędkością.

Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)
Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)

Ta kontrastowa linia, którą widzicie z boku nadwozia, nie jest po prostu naklejona. Jest ręcznie malowana. Przez ostatnie kilka lat jej malowaniem zajmował się tylko jeden pracownik firmy, który robił to tylko jednym typem pędzla z końskiego włosia. Od niedawna tym osobliwym zajęciem trudni się również nowa pracowniczka firmy, która wprawiała się w tym fachu przez ostatnie 4 lata. A wcześniej skończyła akademię sztuk pięknych.

Mój ulubiony detal to jednak uszczelka na krawędzi dachu, która pełni rolę rynienki dla kropli deszczu. Taki detal ma każde auto. W przypadku Ghosta projektanci jednak chcieli, by był on możliwie najmniejszy. By sprawdzić, na jaką redukcję głębokości rynienki mogą sobie pozwolić, zmierzyli krople deszczu z różnych części świata. Wyszło im, że nigdzie na Ziemi nie spadają z nieba krople większe niż o długości 4 milimetrów. Rynienki mają więc taki kształt, by utrzymać takie krople i je skutecznie odprowadzić.

Rolls-Royce Ghost: perspektywa zza kierownicy i z chodnika

Biorąc pod uwagę te wszystkie informacje, wybaczcie mi więc, że wrażenie jazdy nowym Ghostem opiszę banałem: jest on jak auto z innego świata. Nowy Rolls-Royce nie jest jednak całkiem taki, jak można się spodziewać. Że jest bajecznie komfortowy – to oczywiste. Ale jeśli Jaśnie Pan będzie miał taką zachciankę, Ghost także zdrowo popędzi przed siebie.

Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)
Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)

"Pędzić" to może złe określenie. Tak, z wynikiem sprintu do 100 km/h na poziomie 4,8 sekundy ta bezszelestna, ważąca 2,5 tony forteca na kołach potrafi utrzeć nosa jakiemuś porsche czy maserati. Ale w tym aucie chodzi przecież o dostojność. Teraz nadspodziewanie dostojnie rolls pokonuje również zakręty. Na drodze Ghost wygląda jak jacht i jego pierwsza generacja robiła też takie wrażenie zza kierownicy. Poprzednik nie skręcał, tylko zmieniał kurs po drodze. Wszelkie reakcje były wygładzone i opóźnione. Nieuchronnie każda z nich kończyła się bujaniem wielkiego, aluminiowego "ciała".

Teraz jest inaczej. Odczucie, które dominowało podczas mojej jazdy nową generacją, to absolutna pewność w każdych warunkach. Nawet jeśli narzucałem manewry, które zupełnie nie przystają powadze Ghosta, to ten wykonywał je bez oznak słabości.

Wynika to z dwóch ważnych zmian. Pierwszą jest zawieszenie planarne, które jest na tyle ciekawą innowacją, że poświęciłem mu cały oddzielny tekst. Drugim jest układ kierowniczy, który w jakiś magiczny, nieznany mi do tej pory sposób, potrafi łączyć komfort silnego wspomagania z precyzją bezpośredniego przełożenia.

Gdy to odkryłem, byłem jednocześnie pod wrażeniem i powątpiewałem, czy to dobry kierunek zmian. Na szczęście podczas spokojnej jazdy Ghost nadal robi dokładnie wszystko to, co powinien. Płynie nad drogą i odcina osoby w środku od świata zewnętrznego. To nie chodzi już o to, że do środka nie dociera dźwięk silnika czy dziury na drodze. Mówimy o spokoju tego poziomu, że szoferzy Rolls-Royce'a są uczeni, by podczas jazdy nie przesuwać dłońmi po kierownicy. W środku jest na tyle cicho, że każde takie szurnięcie urasta do rangi nieprzyjemnego hałasu.

Oczywiście taki efekt nie bierze się znikąd. Podczas gdy inni producenci samochodów dziś chorobliwie dbają o oszczędność każdego grama, Rolls-Royce wtłacza w swój nowy model 100 kg materiałów wygłuszających. Gdy inni szukają oszczędności przy kosztach produkcji, inżynierowie tej marki doszukują się szumu biegnącego z przewodów klimatyzacji i projektują je od nowa. Taka jest to firma.

Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)
Rolls-Royce Ghost II (2020) (fot. Dominik Kalamus)

Co chyba najważniejsze, Ghost niezmiennie nie tylko jeździ tak jak Rolls-Royce powinien, ale i tak też wygląda. Nadwozie mogło zrzucić z siebie krzykliwe detale, ale niezmiennie po prostu musi onieśmielić każdego na drodze swoimi imponującymi wymiarami i niespotykanymi proporcjami. Gdy zbliża się do Ciebie limuzyna mierząca 5,5 m długości, z czego jakąś 1/3 zajmuje maska biegnąca nieomal na wysokości Twojej klatki piersiowej, to pod skórą czujesz, że to jest inna liga niż duże nerki w BMW Serii 7 czy nawet chromowane wloty powietrza w Bentleyu Flying Spur. Wiesz, że to najbardziej luksusowa limuzyna na świecie. Że to Rolls-Royce.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/29]
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (9)