Pierwsza jazda: Renault 4 E‑Tech - trochę brakło odwagi
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po sensacyjnie udanym Renault 5, mam pewne obawy o przyszłość większego brata - Renault 4. Wygląda dobrze, ale to za mało przy obłędnie prezentującej się Piątce. Ma jednak inne zalety. Tylko, czy to wystarczy?
Podobieństwa wizualne do oryginalnego Renault 4 są, ale zdecydowanie dalej posunięto się przy projektowaniu Renault 5 E-Tech. Tamten po prostu wygląda jak odświeżona wersja kultowego modelu. Nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, jaką wizę mieli twórcy.
W przypadku Renault 4 E-Tech można po prostu nie wiedzieć do czego się odnosi jego stylistyka. Być może dlatego, że Czwórka nie była aż tak popularna w Polsce. Być może dlatego, że wyszło to tak sobie i z pewnych kątów przypomina nawet Jeepa Avengera.
Być może dlatego, że stylistom trochę zabrakło odwagi w obawie przed kiepskim odbiorem samochodu, który będzie zbyt podobny do oryginalnego Renault 4, które jest zwyczajnie brzydkie.
Zobacz także
Gdyby nie to historyczne odniesienie, Renault 4 E-Tech mógłby być uznany za kolejnego poprawnego crossovera segmentu B. A tak, to trochę rozczarowuje. Co innego nowe Twingo, które lada chwila będzie miało swoją premierę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Renault 4 w przeciwieństwie do 5 ma być bardziej praktyczne i może nawet pełnić funkcję niedużego samochodu rodzinnego. W praktyce jedyne co naprawdę dostajemy to wyższą pozycję za kierownicą i wielki bagażnik. Niby tylko 420 l, ale to ogromna przestrzeń. Pod wielką klapą - tak swoją drogą.
Warto jeszcze dodać, że składa się tu nie tyko oparcie kanapy, lecz także oparcie przedniego fotela pasażera. Dzięki takiemu zabiegowi otrzymujemy możliwość przewiezienia przedmiotów o długości 2,2 m.
Niestety nadwozie pomimo długości większej o 22 cm i rozstawu osi większego o 8 cm nie jest jakoś znacząco przestronniejsze od Renault 5. No niby jest trochę więcej miejsca, ale jeśli nie mieścisz się z tyłu w Piątce, to w Czwórce też będzie ciasno. Na szerokość jest praktycznie tak samo, a deska rozdzielcza jest identyczna w obu samochodach. Różnią się tylko materiałami i sposobem wykończenia.
Uważam, że to nie jest przepis na sukces. Ten można odnieść proponując tylko samochód niezwykle udany, ładny (czyt. pożądany) albo tani. Renault 4 nie spełnia żadnego z tych wymagań. Jest poprawny, wygląda nieźle, a cena... o tym za chwilę. Tak czy inaczej nie ma efektu "wow" jak z Renault 5.
Jeździ tak samo
Tak samo, jak Renault 5 E-Tech, na którego platformie i rozwiązaniach technicznych bazuje. Ale to dobrze, bo Renault 5 jeździ rewelacyjnie. Dynamiczny napęd i niezależne zawieszenie idą w parze, a akumulator osadzony nisko w podwoziu tylko zwiększa przyczepność. Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń do samej jazdy, a systemy bezpieczeństwa można ustawić i wyłączać jednym przyciskiem (naciskając go dwukrotnie).
Szkoda, że fabryczne obręcze kół mają aż 18 cali średnicy, na czym oczywiście cierpi komfort resorowania. O ile na dobrych drogach raczej nie będziecie narzekać, o tyle na miejskich dziurach robi się zdecydowanie za twardo. A Wrocław, po którym jeździłem, z polskich dużych miast i tak nie ma najgorszych ulic.
W słabszej, 122-konnej wersji Czwórka potrzebuje tylko 9,2 s do rozpędzenia się do setki. W mocniejszej, 150-konnej, jaką jeździłem, było to już 8,2 s. Dobry czas, ale bardziej docenicie natychmiastową reakcję na gaz.
Podczas pierwszych jazd testowych w Polsce trudno mi było ocenić wydajność akumulatora i zespołu napędowego. Szacuje się, że z większym, o pojemności 52 kWh, bez problemu przejedzie ok. 300-350 km w cyklu mieszanym. Na trasie pewnie bliżej 200 km. To wystarczy do zadań, jakie ma spełniać Renault 4.
Niestety cena....
129 900 zł to nie jest coś, czym pociągnie za sobą klientów. Renault 5 kosztuje 9000 zł mniej, a jest po prostu fajniejsze w mojej opinii. Czuję tu podobną sytuację, jaka miała miejsce z "nowym" Fiatem 500. Oryginalna Pięćstetka sprzedawała się doskonale, ale wszystkie jej inne warianty, jak 500L czy 500X, już nie tak dobrze.
Renault 4 przekonuje wyposażeniem. Czwórka w standardzie jest lakierowana na czerwono, ma duże multimedia, kamerę cofania (co prawda fatalnej jakości) z czujnikami z tyłu i klimatyzację automatyczną. Do tego warto moim zdaniem dorzucić adapter V2L (900 zł), dzięki któremu z gniazda ładowania można wyprowadzić prąd do urządzeń zewnętrznych.
Osobiście dopłaciłbym też do pakietu zimowego 1700 zł. I tak robi się auto z niemal standardowym wyposażeniem za 132 500 zł. A mówimy o modelu z mniejszym akumulatorem 40 kWh i słabszym silnikiem.
W tej cenie można wybrać lepiej wyposażone Renault 5 albo pobawić się w jego delikatną personalizację. Nie widzę więc powodu, dla którego miałbym kupić Czwórkę. Większy bagażnik? OK, ale bardziej przekonuje mnie jednak wygląd Piątki. Choć nadal porównując Renault 4 ze wspomnianym wcześniej Jeepem Avengerem, to francuskie auto jest prawdziwą okazją. W ogóle jest fajną, tańszą alternatywą dla tych aut, które mało kto chce, pragnie, potrzebuje. Jeśli odniesie sukces, będę zaskoczony.
Nie tak dawno jeździłem nowym Renault 5 E-Tech i nawet w tytule oznajmiłem, że zakochałem się w tym mały elektryku. Choć Renault 4 E-Tech jest jak najbardziej poprawne, to w ogóle nie czuję pozytywnych emocji względem tego modelu. Wewnątrz niemal identyczny jak Renault 5, a z zewnątrz jakby trochę nijaki. Moim zdaniem stylistom trochę zabrakło odwagi. A skoro jest droższa od Piątki, to nie ma dla mnie żadnych argumentów, żeby kupować Czwórkę.