Pierwsza jazda ostatnim Volkswagenem Golfem GTI VII. TCR to najlepsza wersja
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
To już najprawdopodobniej ostatnia wersja Volkswagena Golfa GTI tej generacji, a skoro tak, to musiała być wyjątkowa. Nawiązanie do świata wyścigów, potężna moc i nietuzinkowy wygląd sprawiają, ze GTI TCR godnie zamyka pewien etap w historii modelu.
Tajemniczy skrót TCR odnosi się do zapoczątkowanej w 2015 roku serii wyścigowej samochodów turystycznych, w której startują modele kompaktowe. Cechą tej serii od początku był brak zespołów fabrycznych, pomimo iż producenci budowali gotowe pojazdy. Te były kupowane przez prywatne ekipy, które je obsługiwały i się nimi ścigały. Dzięki takim zasadom rywalizacja była ciekawa i dość wyrównana, ale oczywiste jest, że nawet w najbardziej wyrównanej stawce są lepsi, gorsi, najlepsi i najgorsi.
Prym w TCR wiodły początkowo zespoły korzystające z samochodów Seat Leon Cupra, co zostało szybko wykorzystane przez koncern Volkswagena, który przygotował Golfa GTI TCR bazującego na doświadczeniach zdobytych przez Seata, a potem Audi RS 3 LMS TCR.
Kończąc tę historię, golfy TCR pozwoliły zdobyć kierowcom Stefano Comini i Jean-Karl Vernay tytuły mistrzowskie w latach odpowiednio 2016 i 2017. Ponadto w 2017 roku Golf GTI TCR zdobył miano Model of the Year. I mowa tu tylko o serii międzynarodowej, bo TCR to również zawody mniejszej rangi - regionalne i narodowe - w sumie ponad dwadzieścia serii. Volkswagen nie mógł nie skorzystać z faktu, że wyścigowy Golf GTI jest najlepszym autem w swojej kategorii.
Sport dla każdego
Sukces Golfa GTI TCR w motorsporcie nie mógł pójść na marne i został przekuty w projekt drogowego auta z TCR w nazwie. Wbrew pozorom dość mocno związanego z wyścigowym, bo gdy zajrzeć w regulamin techniczny tej serii, okazuje się że wyścigówki w dużej mierze bazują na częściach seryjnych.
Oczywiście auto drogowe jest dostosowane do odpowiednich regulacji oraz wymagań klienta, dlatego ma nie 350 a 290 KM. I w tym miejscu łatwo zauważyć związek z Seatem Leonem Cuprą, który taką jednostkę dostał wcześniej. To nowy silnik względem słabszej wersji, wyposażony m.in. w filtr cząstek stałych.
Moc 290 KM i moment obrotowy 380 Nm zapewniają przyspieszenie do 100 km/h w czasie 5,6 s oraz prędkość maksymalną 260 km/h po zdjęciu ogranicznika, co Volkswagen oferuje jako opcję wraz z innymi obręczami kół, adaptacyjnym zawieszeniem i twardszymi amortyzatorami z tyłu.
Jednostka jest wspomagana dwiema dodatkowymi chłodnicami, a do zachowania możliwie wysokiej wydajności sparowano ją z 7-biegowym automatem DSG. Golf GTI TCR jest oferowany tylko z taką skrzynią i tylko z przednim, zeszperowanym napędem.
Przyciągnąć oczy
Uwagę zwraca nieco inny wygląd karoserii i wnętrza Golfa GTI TCR w porównaniu z innymi, w tym wcześniejszymi wersjami. Nadwozie dostało nowy zderzak przedni z wyraźnym splitterem, a z tyłu z dyfuzorem, w który wkomponowano dwie końcówki układu wydechowego ze stali szlachetnej. Jest też spora lotka dachowa, czerwone elementy przedniego pasa, przyciemnione lampy tylne i opcjonalne naklejki na nadwozie.
W kabinie mamy nowe fotele sportowe wyłożone po bokach mikrotkaniną, kierownica ma znacznik środkowego położenia jak w samochodzie wyścigowym, zastosowano też nowy wzór tapicerki oraz w pełni cyfrowy zestaw wskaźników. Kierowca ma - tradycyjnie w Golfie - idealną pozycję za kierownicą oraz prosty w obsłudze kokpit i funkcjonalne wnętrze o sporej przestronności. Pod tym względem Golf pomimo wieku wciąż jest najlepszym hot hatchem na rynku.
Nie zawiedzie kierowcy
Golf GTI TCR również w praktyce stał się prawdziwym hot hatchem. Solidną, mięsistą, zwartą jak nigdy dotąd maszyną, która równie dobrze sprawdziła się na torze jak na drodze publicznej. Auto, którym miałem okazję jeździć, wyposażono w opcjonalne zawieszenie adaptacyjne i sztywniejsze nastawy tylnej osi. Zawieszenie, obniżone o 20 mm w stosunku do standardowego GTI, w trybie sportowym nie jest przesadnie twarde na wybojach, ale ma odpowiednie tłumienie nawet na ciasne luki, gwałtowne manewry i szybki przejazd toru.
Na semislikach Michelin samochód ma ogromną przyczepność, której zerwanie łatwo kontrolować, a momentami objawiało się charakterystycznym dla wyścigówek podskakiwaniem. Układ kierowniczy jest bardzo dokładny, szybki i stawia przyjemnie duży opór.
Golfowi GTI TCR nie brakuje mocy, a zwłaszcza momentu obrotowego. Producent deklaruje w zakresie od 1000 obr./min przynajmniej wartość 200 Nm. Maksimum 380 Nm pojawia się od 1950 obr./min i spada dopiero od 5300 obr./min. Maksymalna moc jest dostępna w zakresie 5400-6400 obr./min. Dzięki temu praktycznie każdy bieg jest dobry do przyspieszania, a sama trójka wystarcza na większości zakrętów i prostych na krętych górskich drogach.
Automatyczna skrzynia biegów w trybie komfortowym jest dość leniwa jak na dwusprzęgłówkę, ale tylko jeśli chodzi o reakcje na dodanie gazu. Gdy już się obudzi jest szybka, a komfortowa pozostaje zawsze. Nawet w trybie manualnym czy sportowym nie „kopie”.
Tryb sportowy jest szczególnie zalecany, gdy chce się wykorzystać potencjał silnika. Wtedy można liczyć na szybkie reakcje. Jest na tyle dopracowany, że przez ok.15 minut jazdy po torze nie zauważyłem, żeby skrzynia biegów choć raz popełniła błąd lub się zawahała. Tryb manualny jest bardzo sprawny, a przekładnia działa natychmiast po wysłaniu komunikatu o chęci zmiany biegu przyciskiem pod kierownicą.
Silnik - wraz z dodatkowym systemem akustycznym - brzmi bardzo dobrze, bodaj najlepiej ze wszystkich aut z 2.0 TSI. Niestety wydech tylko czasami "pryknie" przy odpuszczaniu gazu i to niebyt głośno, co trochę odbiera charakteru autku.
Z drugiej strony, jak przystało na Golfa GTI, jest to wciąż wzorowy grand tourer, czyli przyjemny, wygodny, szybki samochód na trasy. Dobrze wyciszony i w trybie komfortowym nieźle radzący sobie z nierównościami drogi, pomimo 19-calowych obręczy kół.
Volkswagen, robiąc finalną wersję tej generacji Golfa GTI, pokazał, że potrafi przygotować samochód kompletny, i że nigdy nie należy lekceważyć legendy. Bo choć standardowy GTI przez ostatnie miesiące nieco stracił do szybko rozwijającej się konkurencji, to model TCR bardzo szybko ten stracony dystans nadrobił. I na powrót stanowi ścisłą czołówkę, choć każe sobie za to słono płacić.
W Polsce pięciodrzwiowe auto wyceniono na 155 400 zł. Naprawdę konkurencyjny, choć uważam, że odrobinkę mniej torowy Seat Leon Cupra kosztuje obecnie 144 800 zł, niezwykle wszechstronny i bardziej charakterny Hyundai i30 N Performance to wydatek 148 400 zł, torową rakietę Hondę Civic Type R wyceniono na 151 500 zł, a za Renault Megane R.S. Trophy zapłacisz 142 900 zł. Przy czym tylko w seacie jest automatyczna skrzynia biegów, a Renault wymaga za to dopłaty 7000 zł.
I tak na dobrą sprawę to obecnie jedyni konkurencji Golfa GTI TCR. Każdy jako hot hatch ma swoje zalety i wady, przy czym Golf ma tylko jedną poważną - wysoka cena. Bez względu na to, każdy z nich może być twoim ulubionym.