Oto prawdziwy Zakręt Śmierci. Ma własny znak i ponurą historię. Gwarantuje też piękne widoki
U bram Karkonoszy w pobliżu Szklarskiej Poręby natrafić możemy na naprawdę wyjątkowy zakręt. Przez dekady cieszył się złą sławą, współcześnie zaś jest bardzo dobrze oznaczonym punktem turystycznym i okoliczną atrakcją. Jaka historia stoi za słynnym Zakrętem Śmierci?
30.04.2024 | aktual.: 02.05.2024 10:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na polskich drogach możemy natrafić na wiele miejsc, które przez miejscowych lub media otrzymywały miano "zakrętów śmierci". Można jednak z czystym sumieniem wskazać jeden konkretny odcinek, który w pełni zasłużył na taką nazwę. Ba, otrzymał nawet swój specjalny znak drogowy. Nie stało się bez przyczyny, lecz z postrachu kierowców przerodził się on przez lata w jedną z najciekawszych atrakcji Karkonoszy. Co nie oznacza, że nagle stał się całkowicie bezpieczny.
Zakręt Śmierci powstał nie bez przyczyny. To niemiecka myśl inżynieryjno-wojenna
Zakręt Śmierci znajduje się na drodze wojewódzkiej nr 358, która łączy Szklarską Porębę ze Świeradowem-Zdrój. Trasę wytyczono i wybudowano tutaj w latach 1935-1937, a docelowo miała być jednym z elementów nieukończonej Drogi Sudeckiej. Miała ona przecinać to rozległe pasmo górskie, biegnąc przez tereny współczesnych Niemiec, Polski i Czech.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiraż znajduje się na wysokości dokładnie 775 m n.p.m. Może on pochwalić się długością 440 m, promieniem 30 m i kątem 180 stopni. Na pierwszy rzut oka jest to dość łagodny nawrót, lecz to bardzo zdradliwe wrażenie — jego wierzchołek zaciska się bowiem nagle, tuż za wystającą skarpą.
Kierowca nie jest w stanie zauważyć jadącego z naprzeciwka pojazdu. Przy gorszych warunkach i za dużej prędkości może również przegapić moment najostrzejszego skrętu i skończyć na kamiennym murze. Za nim znajduje się urwisko, które współcześnie może już tak nie przeraża, lecz nadal w razie wypadnięcia z drogi gwarantuje upadek z kilkunastu metrów.
Obecnie trudniej przegapić zagrożenie — już kilkaset metrów wcześniej pozdrawiają nas znaki ostrzegające o niebezpiecznym zakręcie i ograniczeniu prędkości do 40 km/h. A żeby tego było mało, mamy również znak z napisem "Zakręt Śmierci".
Niemieccy inżynierowie mogli oczywiście poprowadzić trasę inaczej. Umiejscowienie zakrętu na skarpie i wyposażenie go w chodniki minerskie pozwalało jednak na opcjonalne wysadzenie całej konstrukcji na wypadek, gdyby drogą chciałyby przeprawić się wojska nieprzyjaciela. Na szczęście (lub nie) takiej konieczności nie trzeba było nigdy na poważnie rozważać.
Dzień, którym Zakręt Śmierci zasłużył na własny znak
Jak to się jednak stało, że Wielki Zakręt, bo tak był on nazywany przed II wojną światową, zmienił się w Zakręt Śmierci? W pierwszych latach swojego istnienia rzeczywiście był on czarnym punktem na drogowej mapie Dolnego Śląska. Nowe imię zdobył jednak na cześć pewnego wydarzenia z 1945 r.
Niesławną drogę miały przemierzać ciężarówki wypakowane radzieckimi żołnierzami. To właśnie na Zakręcie Śmierci miały one wypaść z trasy i runąć w przepaść, pochłaniając życia dziesiątek żołdaków. Przyczyny tragedii nigdy nie zostały poznane, niektórzy nawet powątpiewają w prawdziwość tego zdarzenia, uznając je za legendę.
Śmierć kilkudziesięciu radzieckich żołnierzy wydała się jednak lokalnej społeczności wystarczającym powodem, by nadać wirażowi nowy przydomek. Tym bardziej że wypadki zdarzały się tam regularnie.
Ponura sława przeminęła? Zakręt Śmierci magnesem na turystów, rzadziej na nierozgarniętych kierowców
Współcześnie Zakręt Śmierci jest bardzo dobrze wykorzystywany pod kątem marketingowym zarówno przez Szklarską Porębę, jak i całe Karkonosze. Powstał tam świetny punkt widokowy, a żeby zaspokoić zainteresowanie, stworzono mały parking, obok którego znajdziemy stoiska z pamiątkami i punkty gastronomiczne.
A jak z wypadkami? Ostatnie głośne zdarzenie miało miejsce w maju 2020 r., jednak nie miało ono nic wspólnego z samochodami czy innymi pojazdami zmotoryzowanymi. Jak informował wtedy portal 24jgora.pl, w deszczowy dzień mężczyzna postanowił wejść na wspomniany murek, który oddziela jezdnię od przepaści. Niestety woda zrobiła swoje, a nieszczęśnik się poślizgnął.
Upadek z wysokości 3 m na szczęście nie był tragiczny. Mężczyzna został zabrany do szpitala na noszach i w kołnierzu ortopedycznym. Podobna historia miała miejsce również w czerwcu 2023 r., ale na szczęście i tym razem skończyło się bez poważnych konsekwencji.
Ostatni poważny wypadek z udziałem auta, nie licząc zdarzeń w pobliżu zakrętu, miał miejsce w grudniu 2014 r. Wtedy to kierowca nissana stracił panowanie nad samochodem, przebił się przez murek i przetoczył się kilka metrów w dół, kończąc podróż na dachu. Pomoc przybyła szybko, lecz mężczyzna i tak zdołał samodzielnie wydostać się z wraku.
W ostatnich latach Zakręt Śmierci nie zebrał więc żniw i jest to oczywiście bardzo dobra informacja. Jednak nazwy nikt mu nie zamierza odbierać. Niech ponura historia pozostanie tylko historią, po której pozostały opowieści sprzed dekad, wyjątkowy znak oraz piękny punkt widokowy na Karkonosze.