Test Mini John Cooper Works: również z automatem daje gokartową frajdę
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mini JCW z automatyczną skrzynią biegów jest zaskakująco grzeczne. Ciche, nawet komfortowe i daje ogromną śluzę bezpieczeństwa pomiędzy przyczepnością a jej całkowitym brakiem. Rozumiem, że tak ma być i jest to potrzeba rynku, ale czy takie auto bym chciał?
Mini John Cooper Works hatch 3d - test, opinia
Potrzeby rynku to oczywiście większa wartość niż opinia jednej osoby. A rynek oczekuje "fajności" i praktyczności w jednym. Auto ma mieć charakter, czasami tylko udawać rasowego sportowca, ale na koniec dnia najlepiej jak nie wymęczy i nie wypali za dużo paliwa. Do tego opisu w dużej mierze pasuje najnowsze Mini JCW z automatem.
Zobacz także
O charakterze tego wozu nie ma co dyskutować. Nie zmienił się od momentu debiutu tzw. nowego Mini stworzonego pod okiem inżynierów BMW. Tak szczerze, Cooper S to moim zdaniem najbardziej oryginalny i charakterny hot hatch jakiego możemy kupić od roku 2002. Wersja JCW z założenia miała być kierowana do osób, które oczekują więcej mocy, prędkości i gokartowej frajdy z jazdy. I dostali to.
Zgodnie z najnowszymi trendami i oczekiwaniami komfortu, trzeba było im dać także automat (opcja za 9042 zł), ale taki, który nie będzie kulą u nogi silnika i podwozia. Jest to więc 8-biegowa skrzynia Steptronic, działająca jak w sportowych BMW. W trybie sportowym jest ultraszybka i bardzo zdecydowana. Nie myli się, nie każe na siebie czekać, świetnie wykonuje swoją robotę. Na co dzień jest wygodna i normalna, komfortowa, a za sprawą dużej liczby przełożeń pozwala też jeździć dość ekonomicznie.
Skoro już jesteśmy przy tym temacie, to w trasie na drogach krajowych wystarczy 4,8 l benzyny na każde 100 km, a dynamiczna jazda podniesie spalanie do 7,0 l/100 km. Przepisowa podróż autostradą zamknie się wynikiem 8,0 l/100 km i podobnie będzie w mieście.
Są to wyniki więcej niż dobre, zważywszy na silnik, jaki tkwi pod krótką maską Mini JCW. To 231-konna jednostka TwinTurbo, generująca 320 Nm momentu obrotowego. Rozpędza samochód do setki w 6,5 s, a prędkość maksymalna, jeśli nie zabraknie ci odwagi, to 240 km/h.
Przy bardzo wysokich prędkościach Mini nie jest w swoim żywiole. Jego miejscem jest tor, najlepiej kręty i ciasny, gokartowy. Przynajmniej teoretycznie, bo od premiery Coopera S z silnikiem 2.0 już nie jest mistrzem w tej kategorii. Przód jest przyciężki, trakcja najwyżej średnia, a systemy stabilizujące mają dużo pracy. To wciąż rewelacyjny hot hatch, ale w mojej opinii już nie tak dobry jak kiedyś z silnikiem 1.6. Już nie tak torowy jak wcześniej, bardziej drogowy. Lepszy na prostej, nie tak dobry w zakręcie.
Cecha typową dla JCW jest to, że równie dobrze mogłoby się nazywać Mini BMW M. Odczucia, jakie daje, są wystarczające, by tak odważnie stwierdzić. Auto jest solidniejsze i bardziej zwarte niż większość hot hatchy segmentu B. Brakuje mu przyczepności, ale nie brakuje mu typowej dla samochodów BMW mięsistości zawieszenia, układu kierowniczego, żywiołowości silnika i wspomnianego zdecydowania skrzyni biegów.
Automat może i nie pasuje do jego charakteru, ale lepszego już chyba nie można było tu zastosować. Choć mam też wrażenie, że za sprawą rozdrobnienia mocy na 8 biegów, ucieka kolejna część frajdy z jazdy. Ta, która polega na przyspieszaniu w szerszym zakresie obrotów na każdym z biegów. Dlatego moim zdaniem lepsza byłaby skrzynia 6-biegowa.
Miałem okazję jeździć Mini JCW również po torze i w całej gamie Mini nie ma lepszego do tego celu samochodu. Co więcej, również i w tych warunkach okazuje się być małym BMW. Po kilku bardzo ostrych okrążeniach nie wykazuje oznak zmęczenia, jak to bywało z hot hatchami. Nieduże hamulce dają radę, silnik chce więcej, a automat w gruncie rzeczy pozwala się skupić na optymalnej linii jazdy. Świetna zabawka dla kierowców amatorów, którzy chcą używać swojego mini nie tylko po mieście, ale także od czasu do czasu wpaść na track day.
To, co nawet mnie zaskoczyło, to przydatność na co dzień. Mam wrażenie, że trochę złagodniało. Jakby w zawieszeniu zmniejszono siłę tłumienia, by zachować trochę komfortu. To było dawno, ale pamiętam sprzed lat Coopera S jako samochód sztywniejszy i głośniejszy. Ten jest naprawdę cywilizowany. No i za sprawą automatu znacznie wygodniejszy w mieście. A jeśli kierowca nie jest zbyt wysoki i zajmie raczej sportową pozycję za kierownicą, to nawet zmieszczą się w nim cztery osoby.
- Silnik (osiągi i zużycie paliwa)
- Skrzynia biegów
- Zawieszenie
- Nagłośnienie
- Moc "rozpływa się" po ośmiu biegach
- Ciasne wnętrze
- Mały bagażnik
- Wysoka cena od 134 700 zł