LA Auto Show 2019: aleją gwiazd (motoryzacji)
Tegoroczna edycja targów, kończących amerykański sezon wystawienniczy, prezentuje ciekawy zbiór nowości. Można je porównać do odbywającej się nieopodal ceremonii rozdania Oscarów… ale w innym sensie, niż można się spodziewać.
23.11.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podczas zwiedzania Hollywood Boulevard na dzień przed startem LA Motor Show dowiedziałem się ciekawej rzeczy: gala rozdania Oscarów jest podobno większym wydarzeniem kulturowym w Europie, niż w USA. To w naszej części świata fani kina są gotowi zarywać noce i ekscytować się wyborami Akademii Filmowej, podczas gdy dla Amerykanów przyznawane w Dolby Theatre nagrody nie wybijają się aż tak na tle wielu innych plebiscytów organizowanych w kraju.
Przeglądając listę premier LA Motor Show 2019 doszedłem do wniosku, że tegoroczna edycja kalifornijskich targów jest w takim razie właśnie jak rozdanie Oscarów. Dużo w nich pompatyczności i wielkich pieniędzy, ale nie dość, by zdobyć szersze zainteresowanie wśród rodzimej publiczności. Tak naprawdę, gdyby organizatorzy tego salonu mieli polegać na amerykańskich wystawcach (i gościach), zapewne już zostaliby bez pracy. Właściwie wszystkie znaczące premiery były w końcu zasługą wystawców europejskich i azjatyckich.
Ciągły progres wśród aut elektrycznych
Honoru Amerykanów bronił praktycznie w pojedynkę Ford z nowym Mustangiem. A dokładniej – nowym modelem Mustangiem Mach-E. Amerykański gigant wykorzystał wielką siłę swojej popularnej nazwy, by stworzyć swojego pierwszego poważnego konkurenta dla Tesli w formie elektrycznego crossovera. Miejsce akurat tej premiery jest nieprzypadkowe, ponieważ na ulicach Kalifornii samochody Elona Muska przyjęły się jak mało gdzie indziej na świecie. Sam miliarder-celebryta oczywiście poszedł pod prąd i prezentację swojego szokującego Cybertrucka przeprowadził w czasie trwania targów, ale poza ich terenem.
Coraz bliżej przypuszczenia ataku na Teslę jest Grupa Volkswagena, która do Kalifornii (miejsca, gdzie rozpoczęła się mająca dalej swoje efekty afera Dieselgate) przyprowadziła dwie ciekawe nowości z napędem elektrycznym. Pierwszą jest zapowiedź większej pochodnej VW ID.3 o nazwie ID Space Vizzion, a drugą produkcyjna wersja Audi E-Trona Sportback. Nowy model z Ingolstadt jest wbrew pozorom czymś więcej niż tylko znanym już z naszych ulic E-Tronem ze ściętym dachem. Bardziej opływowa forma nadwozia połączona z usprawnieniem napędu pozwoliła zwiększyć zasięg o 10 kilometrów. Fakt ten dobrze pokazuje, w jak szybkim tempie toczy się gra na rynku aut elektrycznych; przez cały czas notują one choćby minimalny progres.
Ciągła fascynacja benzynowymi V8
Co ciekawe, na ulicach Kalifornii równie często co szmer elektrycznych aut słychać także balsamiczny bulgot wielkich V8. Inicjatywę w tej kategorii przejęli w Los Angeles producenci niemieccy, którzy zalali hale targowe wyjątkowo mocną reprezentacją dużych SUV-ów klasy Performance. Niedaleko siebie swoje muskuły prężyły BMW X5 i X6 M, Audi RS Q8 oraz Mercedesy-AMG GLE 63 i GLS 63. Najlepiej na miejscu zostały przyjęte (po)twory ze Stuttgartu.
Do kategorii godnych odnotowania nowości z V8 jak najbardziej wpisał się również Lexus LC500, który po dwóch latach doczekał się w końcu produkcyjnej wersji otwartej. Koncern Toyoty w Kalifornii zdecydowanie pokazał swoje ciekawsze, niepokorne oblicze, ponieważ drugą ważną premierą była przeznaczona na rynek amerykański RAV4 Prime. Ta nowa pochodna to hybryda plug-in z powiększonym zasięgiem jazdy czysto elektrycznej (do 60 km). Co jednak ciekawsze, rozbudowany napęd w sumie osiąga teraz aż 306 KM i daje temu niepozornemu, hybrydowemu SUV-owi tytuł drugiej najszybszej Toyoty w gamie po sportowej Suprze. To kolejny dowód na to, że z hybrydami ten japoński koncern potrafi uzyskać naprawdę ciekawe efekty.
Aż dziw, że mówiąc zarówno o elektrycznych, jak i benzynowych nowościach na targach w Los Angeles aż do tego momentu nie powiedziałem jeszcze nic ani o koncernie General Motors, ani Chryslera. Pomijając pojedyncze przebłyski pokroju nowej Corvette czy zupełnie okazałego Chevroleta Trailblazera, koncerny te nie zdołały podczas tych targów zaprezentować niczego wiekopomnego. Szczególnie Chrysler, który pod wodzą Fiata zaczyna iść drogą włoskiej marki i nie robi nic ze starzejącą się ofertą. Kolejną szansę do zaprezentowania swoich nowości w USA producenci samochodów będą mieli w styczniu nieopodal Zachodniego Wybrzeża, podczas targów elektroniki CES w Las Vegas.