Kupują auto, potem straszą. Na celowniku osoby mniej zamożne
Coraz częściej media opisują przypadki prób wyłudzenia pieniędzy przez osoby, które kupiły auto używane i powołują się na rękojmię. Przypominamy, że rękojmi w pewnym sensie udziela kupującemu każdy sprzedający, nawet kiedy auto sprzedaje prywatnie. I nieważne, ile taki pojazd ma lat.
16.12.2024 | aktual.: 16.12.2024 11:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Doniesienia o próbie wyłudzenia pieniędzy "na rękojmę" nie są niczym nowym. Serwis Auto Świat opisał przypadek, w którym sprzedający 14-letnie volvo został powiadomiony przez kupującego o usterce klimatyzacji i żądaniu zwrotu pieniędzy. Niedawno popularny youtuber prowadzący kanał Moto Doradca również opowiedział kilka takich historii.
Chodzi o to, że świadomi oszuści próbują naciągnąć nieświadomych ludzi, posługując się prawnym żargonem, a nawet pismami z kancelarii prawnych. Wszystko opiera się na rękojmi, czyli ustawowej odpowiedzialności za wady fizyczne i prawne rzeczy sprzedanej oraz niezgodności towaru z umową.
Rękojmia jest odpowiedzialnością ustawową, więc niezależnie od zamierzeń sprzedającego, ten zawsze udziela jej kupującemu. Za wyjątkiem sytuacji, kiedy na umowie wyraźnie zostanie ona wyłączona, bo tak umawiają się strony. Kupujący może żądać usunięcia wady, zwrotu pieniędzy, obniżenia ceny lub pokrycia kosztów usunięcia wady.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak działa mechanizm?
Z opisanych w internecie przypadków wynika, że takie sytuacje łączy jedno: niska cena samochodu. Oszust zakłada, że ma wtedy do czynienia z osobą niezamożną, którą domyślnie nie stać na prawnika, potencjalnie mniej świadomą, więc łatwiej poddającą się presji. Podczas zakupu samochodu niespecjalnie interesuje się stanem technicznym, a nawet unika oględzin czy wysłuchiwania o jego wadach. Umowa ma być możliwie najprostsza, najlepiej bez wpisywania na niej zbyt wielu informacji o aucie.
Następnie auto jest kupowane, a po kilku miesiącach (kiedy potencjalnie sprzedający nie ma już pieniędzy ze sprzedaży) oszust dzwoni do sprzedającego, informując go o wadach (najczęściej jakieś awarie) i żądaniach (obniżenie ceny lub zwrot pieniędzy za naprawę).
Jeśli sprzedający nie podda się presji, wysyłane jest przedsądowe wezwanie do zapłaty, nierzadko przez kancelarię prawną (najpewniej zaprzyjaźnioną z oszustem), co wywiera większą presję i wywołuje strach. Jeżeli na tym etapie sprzedający nie ulegnie, sprawa się kończy, a kupujący więcej się nie odzywa.
Zarówno w rozmowach telefonicznych, jak też piśmie przedsądowym przytaczane są artykuły od 535 do 576 Kodeksu cywilnego. To one opisują rękojmię. Posługiwanie się tzw. paragrafami ma na celu wywołanie strachu u nieświadomego sprzedającego.
Rękojmia to nie gwarancja
Jeśli macie pewność, że samochód nie miał wady, a żądania kupującego są bezzasadne, można spać spokojnie i nie przejmować się próbami zastraszania przez oszusta. Wezwania przedsądowe można wyrzucić do kosza. Odpowiadanie na takie pisma to nic innego jak nawiązywanie z oszustem relacji, co może przedłużać cały proces.
Pamiętajcie, że rękojmia obejmuje wyłącznie wady. Wadą jest niezgodność towaru z umową, zapewnieniem sprzedawcy, brak właściwości, jakie powinien mieć przedmiot sprzedaży albo kiedy nie nadaje się do tego, do czego jest przeznaczony lub jest niekompletny.
Przykładowo: jeśli w przywiezionym na lawecie do kupującego samochodzie nie ma silnika, to jest to towar niekompletny. Jeśli auto nie ma klimatyzacji, a miało mieć, co wynikało z treści ogłoszenia, to jest to wada. Ale nie wtedy, kiedy kupujący oglądał pojazd.
Jeśli samochód ma wycięty filtr DPF (czego nie da się sprawdzić przy oględzinach), można mówić o wadzie. Wadą jest również przebieg zmieniony względem rzeczywistego albo powypadkowa przeszłość, kiedy sprzedający zapewniał, że auto nie uczestniczyło w wypadku.
Wadą nie jest natomiast żadna awaria, jaka wydarzyła się po sprzedaży. Ani usterka klimatyzacji, która przestaje działać na drugi dzień, ani nawet awaria silnika podczas powrotu do domu przez kupującego nie mogą być uznane za wadę. Chyba, że kupujący udowodni, że awaria wystąpiła w wyniku zamontowania wadliwej części, jej braku albo w wyniku niefachowo przeprowadzonej naprawy.
I tu bardzo istotne: to na kupującym spoczywa obowiązek udowodnienia, że przedmiot sprzedaży jest wadliwy. Nawet jeśli kupujący twierdzi, że pojazd nie jest zgodny z zapewnieniem sprzedającego, musi udowodnić, że takie zapewnienie było (np. kopia ogłoszenia).
Rękojmia to nie gwarancja, żeby sprzedający odpowiadał za usterkę. Zwłaszcza w przypadku samochodu używanego, w którym może się zdarzyć wszystko. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku.
Jeśli w aucie nie działa klimatyzacja już w dniu zakupu albo przestanie działać zaraz po zakupie, to osoba kupująca nie może powoływać się na rękojmię, ponieważ ciąży na niej obowiązek sprawdzenia rzeczy. Nie wynika on wprost z przepisów prawa, ale z podejścia do tej kwestii sądów.
Niezauważenie, że w samochodzie coś nie działa, kiedy da się to zwyczajnie sprawdzić bez specjalistycznych narzędzi czy wiedzy, może zostać przez sąd potraktowane jako niedbalstwo kupującego niż słuszne zastrzeżenia do sprzedającego.
Nie można też oczekiwać, że auto używane po zakupie się nie zepsuje. W jednym z wyroków dotyczących żądania z tytułu rękojmi sąd wprost wskazał, że: "... pojazd był sprzedawany jako sprawny, ale trudno oczekiwać, by pozwany przed sprzedażą tego pojazdu wymienił wszystkie elementy na nowe".
Jednak inaczej będzie wyglądała sytuacja, kiedy auto zostanie sprzedane jako pojazd z niedziałającą klimatyzacją, a po zakupie i odstawieniu auta do warsztatu okaże się, że w układzie klimatyzacji np. brakuje kompresora, bo został on zdemontowany. To można traktować jako wadę polegającą na niekompletności pojazdu, nawet jeśli na umowie sprzedający napisze wyraźnie: "niesprawna klimatyzacja".
A zatem nie ulegajcie presji kupującego, zwłaszcza jeśli stanowczo żąda od was pieniędzy, nie chce załatwić sprawy polubownie, dogadać się, nie prosi, lecz żąda. Zwłaszcza, kiedy od rozmowy telefonicznej szybko przechodzi do tzw. rozwiązań prawnych, takich jak wezwania przedsądowe, które są wyłącznie próbą twardego zastraszenia.
Pamiętajcie, że pisma przedsądowe nie mają dla was żadnej mocy prawnej, a proces cywilny w sprawach rękojmi to proces długotrwały i kosztowny. Kiedy chodzi o kilka, a nie kilkadziesiąt tysięcy złotych, nikt rozsądny nie pójdzie na taką batalię. Nawet oszust.