Przed liftingiem pas przedni przypominał ten z Citroena. Nie znalazł wielu fanów. Teraz jest lepiej© fot. Mateusz Lubczański

Jeep Cherokee po liftingu: nowa twarz i zmiany pod maską

Mateusz Lubczański
21 września 2018

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Odważny wygląd Jeepa Cherokee przechodzi do historii. Po dość chłodnym przyjęciu auta przez klientów, styliści postanowili skupić się na spokojniejszych liniach. W ramach liftingu nieco zmieniło się też pod maską.

Jeep Cherokee po liftingu - pierwsza jazda, test, opinia

Gdy kilka lat temu Cherokee został oficjalnie zaprezentowany, w światku motoryzacyjnym zapanowała konsternacja. Czy tak miała wyglądać odpowiedź Jeepa na rosnącą konkurencję w segmencie SUV-ów? Cherokee może i był w stanie konkurować z najlepszymi, ale dwupoziomowe światła (takie jak w Citroënie czy chociażby ostatnio eksponowane w Hyundaiu ) w połączeniu z siedmioczęściowym grillem czyniły z pasa przedniego prawdziwie ekscentryczny obraz. Niestety, trafianie do indywidualistów nie jest sposobem na sukces w tej branży.

Dlatego Cherokee otrzymał nieco grzeczniejsze światła w technologii LED, nową maskę, przemodelowany zderzak z przodu i zaprojektowane od zera wzory felg o rozmiarze nawet 19 cali. Z tyłu z kolei przemodelowano klapę, usunięto jedną końcówkę wydechu i pomajstrowano nieco przy światłach. Można powiedzieć – niewiele, ale to wystarczyło, by Jeep Cherokee stał się przyjemnym dla oka autem.

Z tyłu - co najwyżej ewolucja
Z tyłu - co najwyżej ewolucja© fot. Mateusz Lubczański

Właśnie taki musi być Jeep, nawet jeśli czasami wyląduje w błocie. Marka jest bowiem kluczowym elementem planu Sergio Marchionne (a teraz Mike’a Manleya) na rozwój grupy FCA. Jeep ma być premium, ma oferować SUV-y, które potrafią więcej niż konkurencja, no i oczywiście w tak zwanym międzyczasie nie może zatracić swojego niepowtarzalnego charakteru.

Wrażenie robi jasna tapicerka i materiały wykorzystane we wnętrzu. Oczywiście, niektóre plastiki mają jeszcze naleciałości z bojowego Wranglera, ale elementy z którymi mamy kontakt fizyczny są bardzo dobrej jakości. Mięsista kierownica czy niezła skóra to niewątpliwe plusy. Minusem jest brak jakiegokolwiek trzymania bocznego foteli i ich wysoka pozycja. Zamontowano je naprawdę wysoko.

Obraz
© fot. Mateusz Lubczański

Nie zdecydowano się jednak na gruntowne zmiany w ergonomii, przez co do obsługi Jeepa Cherokee trzeba się przyzwyczaić. Powiększony ekran multimediów uConnect ma teraz 8,4 cala, lecz nadal na ekranie dzieje się za dużo. Zabawy klimatyzacją (choć są też fizyczne przyciski), nawigacją czy obsługa radia to nadal wyzwanie podczas jazdy. A jeszcze pomiędzy zegarami mamy kolejny, 7-calowy ekran!

Dotychczas w Cherokee montowano chociażby dwulitrową jednostkę wysokoprężną, lecz teraz pod maską wyląduje diesel 2.2 o mocy 195 KM (ma 450 Nm). Będzie sparowany z dziewięciostopniowym automatem. Wcześniej ta skrzynia nie była najlepszą konstrukcją na rynku (chociażby w przedliftowym Renegade była wyjątkowo niezdecydowana), lecz teraz nabrała o wiele więcej ogłady. Nie można tego powiedzieć o stosunkowo głośnym silniku. W topowej wersji Cherokee ma zadowalające osiągi – do stu kilometrów na godzinę przyspiesza w 8,8 sekundy. Waży przecież ponad 1800 kg.

Obraz
© fot. Mateusz Lubczański

Montaż takiej jednostki oznacza, że Renegade w Polsce będzie droższy – auto podpadnie pod wyższy podatek akcyzowy. Alternatywą, która dołączy do gamy w 2019 roku, jest dwulitrowy, czterocylindrowy silnik benzynowy o mocy 270 KM. Już teraz montowany jest chociażby we Wranglerze.

Jeśli mowa o Jeepie, nie można nie wspomnieć o napędzie. Tutaj w ofercie znajdą się trzy rodzaje konstrukcji. Jeep Active Drive I to tradycyjne rozwiązanie przesyłające normalnie moc na przednią oś, przerzucający ją ewentualnie na tył w razie poślizgu. Jeep Active 2 ma dodatkowo reduktor oraz asystenta zjazdu ze wzniesienia. Trzeci rodzaj to Jeep Active Drive Lock, który oferuje jeszcze blokadę tylnego dyferencjału. Taki gadżet wyląduje zaledwie w egzemplarzach rodziny Trailhawk – podniesionej, uszczelnionej i przygotowanej na najgorsze błota linii Jeepa.

Obraz
© fot. Mateusz Lubczański

Nawet jeśli Jeep Cherokee nie zobaczy błota z bliska, ma całkiem sporo do zaoferowania na równym jak stół asfalcie. Sam zahamuje przed przechodniem wskakującym przed maskę, monitoruje martwe pola i da znać, gdy przy wycofywaniu z miejsca parkingowego (na które sam wjedzie) będziemy stwarzać zagrożenie. Dodatkowo Cherokee ma adaptacyjny tempomat, utrzyma pas ruchu i sam będzie poruszał się w korku. Nieźle, lecz przy swoich całkiem pokaźnych rozmiarach bardziej przydałby się system kamer 360. Tutaj mamy tylko niezłą widoczność do tyłu.

Odświeżony Jeep Cherokee pojawi się w salonach jesienią 2018 roku.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/24]
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (1)