GT‑R50 by Italdesign: twórcy opowiadają nam o kulisach powstania Nissana za blisko milion euro
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już w przyszłym roku japoński producent będzie świętował pięćdziesiątą rocznicę powstania jednego ze swoich największych skarbów: nazwy GT-R. Z tej okazji w przyszłym roku włoskie studio Italdesign wybuduje pięćdziesiąt sztuk wyjątkowej wersji tego modelu. Autokult jako jedyna polska redakcja miała okazję poznać wszystkie jej tajemnice na tajnej prapremierze.
Tak wygląda Nissan za 900 000 euro. To najdroższy, najdroższy i najbardziej limitowany model w historii tej japońskiej marki. Powstał na bazie produkowanego od 2007 roku i dziś posiadającego status kultowego GT-Ra. Od seryjnej wersji różni się szeregiem modyfikacji technicznych, wśród których najważniejszą jest podniesienie mocy jego podwójnie doładowanego, 3,8-litrowego V6 do 720 KM. W przyszłym roku powstanie pięćdziesiąt sztuk tego modelu – akurat na czas, by w tak spektakularny sposób uczcić pięćdziesiąte urodziny obecności oznaczenia GT-R w historii Nissana, w 1969 roku nadanego modelowi Skyline GT-R z dwulitrowym silnikiem o mocy 160 KM.
Mimo tak astronomicznej ceny, kierujący programem GT-Ra Bob Laishley przyznaje, że celem Nissana nie było zarobienie pieniędzy na tym projekcie – Wobec naszych globalnych działań, sprzedaż pięćdziesięciu samochodów, niezależnie od tego jakiej ceny by one nie miały, nie zmieni losów ekonomicznych naszej firmy. – Zamiast tego, Nissan traktuje tę inicjatywę jako – sposób na promocję Nissana na świecie i zaprezentowanie innych kompetencji naszej marki.
Promocja rozpoczęła się w połowie lipca, gdy pierwszy zbudowany GT-R50 by Italdesign zaliczył swój debiut podjeżdżając pod górkę Lorda Marcha na Goodwood Festival of Speed w Wielkiej Brytanii. Dwa dni po tym wydarzeniu docieram do studia designu Nissana w Londynie (jednego z pięciu punktów na świecie, gdzie ta marka stylizuje swoje samochody), gdzie co prawda nie będę mógł tego samochodu poprowadzić, ale za to będę mógł go bardzo dokładnie poznać, mając go na cały dzień w zamkniętej sali. Oprócz mnie w pomieszczeniu tym znajduje się jeszcze wspomniany Bob Laishley, kierujący tym biurem projektant Mamoru Aoki oraz reprezentujący Italdesign Christian Bolognesi.
Proces powstania szybki jak sam samochód
Kulisy powstania samochodu zdradza Brytyjczyk – Pomysł stworzenia czegoś specjalnego z okazji pięćdziesięciolecia GT-Ra pojawił się około roku temu, ale pierwsze poważne rozmowy na ten temat odbyły się dopiero we wrześniu zeszłego roku. Ich inicjatorem był Italdesign i to Włosi pozwolili nam uwierzyć, że jesteśmy w stanie ten projekt zrealizować. Szczerze mówiąc planowaliśmy zbudować tylko jedną sztukę, ale wyszła ona tak dobrze, że zdecydowaliśmy się rozwinąć ten projekt na kolejne pięćdziesiąt egzemplarzy dla klientów.
Kontynuuje Aoki – Nissan sam też robi samochody koncepcyjne, ale nigdy nie są to jeżdżące samochody, tylko makiety. Tymczasem ten GT-R50 to starannie wykonany, w pełni funkcjonujący samochód. Osiągnęliśmy nim już prędkość powyżej 200 km/h. Potrzebujemy jeszcze trochę podregulować aerodynamikę, by był on w stanie przekroczyć 300 km/h. Nie zależy nam jednak na jak największej prędkości maksymalnej, Nissanowi nigdy nie chodzi o pogoń za liczbami.
To ciekawe, że Aoki przywołuje ten fakt, bo sam dobrze pamiętam z premiery Nissana GT-R Nismo tłumaczenia producenta, że Nissan nigdy nie goni za liczbami, dlatego sportowe wersje ich modeli nie mają nigdy jakichś abstrakcyjnie wysokich mocy silnika. Teraz GT-R50 wyłamuje się z tej tradycji, osiągając niebotyczne 720 KM. By osiągnąć pożądane parametry, producent wykorzystał turbosprężarki i wiele innych elementów silnika z wyczynowego GT-Ra GT3. Lashley ma jednak na to wytłumaczenie – Moc ta także odwołuje się do naszych obchodów pięćdziesiątych urodzin GT-Ra. Zbudujemy pięćdziesiąt samochodów, które mają o 50% więcej mocy niż GT-R w momencie debiutu w roku 2007 (wtedy miał 480 KM).
Zakładając, że prace nad modelem rozpoczęły się we wrześniu zeszłego roku, a produkcyjna wersja ma zostać zaprezentowana dokładnie na pięćdziesiąte urodziny GT-Ra, twórcy mieli nieco ponad pół roku na zrealizowanie tego prototypu, a teraz mają około roku na przekucie go w wersję produkcyjną, dysponującą już homologacją drogową. Prace liczącego około pięćdziesiąt (a jakże!) osób zespołu muszą więc posuwać się w równie kosmicznym tempie, co tempo jazdy samego GT-Ra.
Nawet taka firma jak Nissan przy realizacji tak ambitnego i nietypowego dla nich celu musiała zgłosić się do kogoś po pomoc. Skierowała się pod najlepszy adres – do włoskiego studia Italdesign. Także świętująca swój pięćdziesiąty jubileusz firma z przedsiębiorstwa legendarnego Giorgietto Giugiaro (autora między innymi pierwszego Volkswagena Golfa) przeobraziła się w jednego z globalnych liderów designu. Dziś zatrudnia w swoich czterech studiach około tysiąca osób. Choć współpraca pomiędzy japońskim producentem a włoskim projektantami wydaje się egzotyczna, to ma ona duże tradycje także w samym Nissanie. Włosi byli już zaangażowani w projekt pierwszej generacji Nissana Micry. W kolejnych latach dla tego japońskiego giganta projektowały takie sławy włoskiego designu jak Michelotti, Scaglione, Pininfarina, Gandini czy Zagato.
O tym projekcie Christian Bolognesi z Italdesignu opowiada następująco – Dla Italdesign to było wspaniałe przedsięwzięcie. GT-R to w końcu kultowy samochód i także we Włoszech ma swoich fanów. Byliśmy więc bardzo podekscytowani. Takie misje jak ta nie są do końca tym, co robimy każdego dnia, choć mieszczą się w obrębie naszych usług. W zeszłym roku zaczęliśmy tworzyć nasze własne samochody z linii Automobili Speciali. Sukces tego projektu sprawił, że postanowiliśmy zwrócić się do Nissana z pomysłem stworzenia specjalnego GT-Ra.
Plan Nissana zakłada, że każdy z pięćdziesięciu GT-R50 zacznie swoje życie w Japonii jako GT-R Nismo, po czym zostanie przetransportowany do Turynu, gdzie zostanie poddany przebudowie. Ta w przypadku egzemplarzy produkcyjnych będzie trwała około ośmiu tygodni. Najwięcej czasu zajmie zbudowanie nadwozia: wykonane jest ono po części z włókna węglowego, a po części ze stali, która będzie ręcznie rzeźbiona. Póki co sam producent sam jeszcze nie wie, w jakim stopniu kompletacji samochody będą trafiały do Włoch.
Jeśli GT-R okaże się sukcesem, czy zmotywuje to Italdesign to następnych samochodów tego typu tworzonych z kolejnymi markami? Zdecydowanie, taki jest nasz cel – zdradza Bolognesi. Italdesign był odpowiedzialny tutaj za zbudowanie prototypu, opracowanie metod produkcyjnych dla kolejnych pięćdziesięciu egzemplarzy i ich rozwój techniczny pozwalający uzyskać homologację drogową.
GT-R all’arrabiata
Z powyższego wynika więc, że Włosi nie projektowali tego samochodu, a tylko go budują – Projekt tego samochodu jest w całości dziełem Nissana. Pokazuje nasze zdolności w zakresie designu, ale i do tworzenia krótkich serii ekskluzywnych, wysokiej jakości samochodów sportowych – deklaruje Mamoru Aoki. Kontynuuje nie bez emocji – Taki projekt zdarza się raz w życiu. Zorganizowaliśmy wewnętrzny konkurs na najlepszy projekt we wszystkich naszych studiach: w Japonii, Chinach, USA i tutaj Londynie. Nasz cel był prosty: stworzyć Nissana GT-R bez żadnych ograniczeń, ostatecznie rozwinięcie tego modelu. Nie chcieliśmy być w żaden sposób ograniczeni standardowym GT-Rem, więc GT-R50 nie dzieli z nim ani jednej części nadwozia. Główną inspiracją przy jego tworzeniu był nasz prototyp 2020 Vision Gran Turismo sprzed czterech lat.
Dla Aokiego najważniejsze było połączenie tradycyjnego wyglądu GT-Ra z nowoczesnością w czystej, minimalistycznej formie. Pokazuje to na przykładzie swojego ulubionego detalu – Bardzo podoba mi się sposób, w jaki potraktowaliśmy boczne powierzchnie. Te linie wokół tylnych błotników wyglądają bardzo seksownie, ale i technologicznie. No i GT-R wygląda z nimi na znacznie szerszego, bo rzeczywiście po każdej stronie dodaliśmy po dwa centymetry.
Pytam Japończyka, czy jako że model celebruje pięćdziesiąt lat historii GT-Ra, przemycił tu jakieś cytaty z różnych Nissanów noszących to oznaczenie na przestrzeni dekad. Twierdzi że nie, ale – jego wygląd wynika z DNA GT-Ra. Ten samochód ma być piękny w bezprecedensowy sposób, ale jednocześnie dalej rozpoznawalny jako GT-R, jako Nissan. Naszym celem nie było naśladowanie Ferrari czy Aston Martina. Gdy mówię mu, że mi projekt ten przypomina koncepcyjnego iDX Nismo sprzed pięciu lat, Aoki bardzo się cieszy – Ha, pracowałem też przy tym modelu! Czyli GT-R50 wygląda jak Nissan!
Tak, wygląda jak GT-R, tylko nowszy… Czy projekt ten zdradza więc w jakikolwiek sposób czego spodziewać się następnej generacji tego modelu, która ma się pojawić w najbliższych latach? W motoryzacji były już w końcu przypadki, gdy wygląd następcy sondowano najpierw z pomocą jakiejś serii dla kolekcjonerów (tak było choćby w przypadku limitowanego Aston Martina DB10 i jego seryjnego rozwinięcia, modelu Vantage). Aoki kategorycznie zaprzecza takim domysłom – Projekt GT-Ra ma rzeczywiście już jedenaście lat, ale to nie jest jego face lifting. To inny samochód. Nie można go też traktować w żaden sposób jako nową generację GT-Ra. Ta będzie wyglądała całkiem inaczej.
Wsiadam do środka, gdzie od początku poraża mnie tak wyścigowe nastawienie tej przestrzeni. Siedzi się tu zauważalnie niżej niż w modelu drogowym, a przednia szyba przez węższy otwór wpuszcza do środka mniej światła. Od wyjętego wprost z torowego bolidu zestawu wskaźników po nawet takie szczegóły jak dźwięk zamykania drzwi, GT-R50 robi wrażenie lżejszego i bardziej ekstremalnego od modelu znanego z ulic. Ale odpowiedzialny za stronę techniczną Bob studzi mój zapał – Nie tworzyliśmy tego modelu jako wyścigowy, ale oczywiście jak każdy GT-R, tak i ten czuje się na torze jak w domu. Tutaj jednak bardziej niż kiedykolwiek wcześniej chcieliśmy osiągnąć wrażenie luksusu. Wnętrze wyłożone jest tutaj włóknem węglowym wykończonym na połysk i matowo oraz Alcantarą.
Błądzę ręką po kierownicy, następnie po przyciskach w tunelu środkowym. Materiały rzeczywiście są najwyższej jakości, a ich spasowanie już w tym przedprodukcyjnym prototypie godne ligi cenowej Ferrari, Porsche i im podobnych. Mnie bardziej interesuje jednak dalej wątek techniczny. Pytam się o wagę. – Hm, jesteś pierwszym, który o to pyta. Szczerze mówiąc to jeszcze go nie ważyliśmy, sam jestem teraz ciekaw – odpowiada szczerze Lashley. Wymienia za to szereg parametrów technicznych – W porównaniu do standardowej architektury, ta tutaj jest o 4 cm szersza, za kierownicą siedzi się o 4,5 cm niżej. Nawet więc jeśli dach jest poprowadzony niżej, w kabinie jest dalej tyle samo miejsca – Z tyłu Aoki pokazuje mi także zupełnie funkcjonalny bagażnik, choć dostęp do niego jest tutaj trudniejszy ze względu na to wielkie, majestatycznie wyjeżdżające ku górze skrzydło.
Jeśli limitowany GT-R Made in Italy spodobał Ci się, mam dobrą wiadomość – nie jest jeszcze za późno, byś wysupłał blisko milion euro i stał się jednym z właścicieli. Jako że fakt wejścia tego wyjątkowego superauta na rynek został dopiero ogłoszony, nie wszystkie modele znalazły jeszcze swoje domy. Z zakupami trzeba się jednak śpieszyć, nawet jeśli nie jest jeszcze znana finalna specyfikacja techniczna, ani nawet wygląd. Lashley tłumaczy – Naszym celem jest, by wersja produkcyjna jak najbardziej przypominała ten egzemplarz, ale parę rzeczy będziemy musieli niewątpliwie zmienić ze względu na wymogi homologacyjne. Będziemy musieli znaleźć jakieś miejsce na przymocowanie tablicy rejestracyjnej i zamontować większe lusterka. Nadwozie wymaga jeszcze wielu przyziemnych poprawek w różnych zakamarkach.
Ale Mamoru Aoki gwarantuje, że ostateczny efekt pozostanie równie mocny – Te poprawki w żaden sposób nie zmieniają ducha tego projektu. W pierwszym egzemplarzu wybraliśmy złoty lakier, ponieważ pięćdziesiąta rocznica to złoty jubileusz. Każdy z kolejnych będzie unikalny. Klienci przejdą w Turynie wnikliwy proces indywidualizacji swojej sztuki.
Niepowtarzalny GT-R z ręcznie rzeźbionym nadwoziem w Turynie i silnikiem o mocy przeszło 700 KM? Na taką wersję warto było czekać pięćdziesiąt lat… I wydać cztery miliony złotych?