Ford Edge Vignale 2,0 TDCI 210 KM AT - czy warto być premium?
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie jest sztuką zbudować dobry samochód, tylko go sprzedać – powiedział mi kiedyś jeden z menadżerów produktowych znanej japońskiej marki, zapytany o to, czemu nie zrobią mocniejszych wersji jednego z ich popularnych modeli. Nikt ich nie potrzebuje – dodał po chwili.
Przykładów długo szukać nie trzeba
Jako pierwsze nasuwa się skojarzenie z testowanym Fordem Edge. Auto jest naprawdę udane – testowaliśmy go kilkukrotnie, w różnych specyfikacjach i nas do siebie zdecydowanie przekonał. Niestety, jak pokazują wyniki sprzedaży, nie trafia do końca w preferencje nabywców, którzy za cenę Edge’a szukają raczej produktów marek prestiżowych, nawet jeśli są mniejsze, gorzej wyposażone i wcale nie lepsze.
Doskonale ilustrują to słupki sprzedażowe – ponad 63 000 egzemplarzy BMW X3/X4, ponad 99 000 Volvo XC60, ponad 70 000 Audi Q5 i tylko 16 000 modelu Edge – sprzedaż w Europie, według Jato Dynamics, za 2017 rok. W Polsce dysproporcja tylko się pogłębia i zastanówcie się, kiedy ostatnio widzieliście największego SUV-a Forda na drodze – ja nie pamiętam.
Producenci popularnych europejskich marek już wielokrotnie próbowali przebić się do świadomości klientów poszukujących aut nieco bardziej luksusowych. Wszystkie próby kończyły się niepowodzeniem, niezależnie czy były to dedykowane, bardziej luksusowe modele (Citroën C6, Ford Scorpio, Renault Vel Satis i inne), czy modyfikowane, rozróżniane submarką lub dedykowaną wersją produkty (cała dotychczasowa linia modelowa marki DS, seria Laurin & Klement Skody).
Zestawienie niszowego modelu z niszową specyfikacją Vignale jest tym bardziej ryzykowne. Albo uda się przebić do świadomości klientów wybierających produkty premium, albo będzie to prawdziwy drogowy biały kruk.
Moją opinię o modelu Edge już znacie – zupełnie się nie zmieniła. Testowany przeze mnie Edge w specyfikacji Sport okazał się (ku mojemu zaskoczeniu!) jednym z lepszych aut, którymi wtedy jeździłem. Czym różni się wersja Vignale i czy warto do niej dopłacić?
Więcej chromu!
Zacznijmy z zewnątrz. Dedykowany tej wersji lakier Ametista Scura z pewnością wygląda elegancko, choć przez zdecydowaną większość czasu wydaje się zupełnie czarny – dopiero w pełnym słońcu mieni się brązowymi refleksami. Zmieniona atrapa chłodnicy i 20-calowe, chromowane obręcze mają dopełnić eleganckiego charakteru. Wygląda to nieźle – ma w sobie coś z amerykańskiego, ociekającego chromem SUV-a, ale wciąż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że odmiana Sport wizualnie podobała mi się znacznie bardziej.
W środku jest podobnie. Zmian jest sporo i trudno zaprzeczyć, że jest to już auto luksusowe – obszyta skórą deska, czy bardzo dobrej jakości skórzana tapicerka z ciekawymi przeszyciami. Całość wygląda elegancko i ładnie kontrastuje z brązowym lakierem nadwozia. Pytanie tylko, czy rzeczywiście taki przepych jest potencjalnym nabywcom potrzebny i uzasadnia wyższą cenę wersji Vignale.
Przebieraniec
Mi osobiście linia Vignale kojarzy się z przebraniem, które nie do końca pasuje. To dobrze, że nieco toporne, amerykańskie auto ucywilizowano do europejskiej formy i wprowadzono do sprzedaży na Starym Kontynencie – dokładnie takie są zwykłe, sprzedawane w Europie wersje z dieslem pod maską i skrzynią dwusprzęgłową. Ale tutaj sprawy poszły nieco za daleko i umówmy się – trudno zrobić z Edge’a prawdziwego gentelmena, bo wychodzi to nieco sztucznie.
Tym bardziej, że łatwo polubić go takim, jakim był dotychczas. Nieco usztywnione zawieszenie wersji Sport pracowało lepiej niż miękkie wersji Vignale. To drugie pozwala sobie na bujanie nadwozia przy zmianach kierunku jazdy na autostradzie, odbierając nieco przyjemność z jazdy.
To świetny kompan do długich, dalekich podróży
Jedno pozostało bez zmian – wysoki komfort jazdy i doskonała izolacja akustyczna. To auto, które w żaden sposób nie zmęczy kierowcy i pasażerów. Miejsca jest pod dostatkiem dla 5 dorosłych osób i bagażu, a system aktywnej eliminacji hałasu działa doskonale i niezależnie od drogi Edge’m jedzie się po prostu bardzo dobrze.
Silnik ma wystarczającą moc. Tylko czy w przypadku luksusowej, topowej wersji, słowo wystarczająca może być odebrane pozytywnie? Chyba nie do końca, bo takie auto powinno się czymś wyróżniać i odpowiednio mocny silnik nadałby tej konstrukcji nieco wyrafinowania. Tutaj jest po prostu poprawnie – duży moment obrotowy pozwala sprawnie wyprzedzić, ale zdecydowanie nie jest to typ sportowca. Edge stawia na komfortową jazdę.
Bardzo dobre jest spalanie – w trasie znowu udało się zejść poniżej 8 litrów, nawet pomimo odcinków pokonywanych autostradą A2. W mieście będzie to około 10 litrów, ale to dalej świetny wynik, jak na dwutonowego, rosłego SUV-a o dyskusyjnej aerodynamice.
Czy zmiany są zawsze na lepsze?
Zdecydowanie zmieniło się wysterowanie pracy skrzyni biegów – i to niestety na gorsze. Podczas poprzedniego testu wytknąłem utrzymywanie nieco zbyt wysokich obrotów, choć sama przekładnia dobrze współgrała z silnikiem. Teraz, mam wrażenie, jest dokładnie odwrotnie. Skrzynia wcześniej wrzuca wyższe biegi i czasem obroty są na tyle niskie, że pojawiają się drobne drgania, które przeczą komfortowej naturze tego auta. Zamiast poprawić, pogorszono.
Przez ostatni rok zmieniły się multimedia. Mało współczesny system SYNC 2 został zastąpiony wersją nr 3. Jest zdecydowanie lepiej, ale nie jest to rozwiązanie, które wyróżniałoby się czymś na plus, a menu komputera pokładowego nadal ma tyle poziomów, że można zająć się nim przez długie godziny jazdy w korku. Natomiast największy SUV Forda ma tę zaletę, że jego kokpit jest bardzo analogowy i wszystko co potrzeba można obsłużyć przyciskami. Z dotykowego ekranu można nawet nie korzystać i go nie brudzić. Podtrzymam tezę, że jest to dobrze zaprojektowany i wygodny kokpit, z mnóstwem schowków.
Co tak naprawdę jest premium i czy rzeczywiście warto?
Linia Vignale to nie tylko samo auto, ale także pakiet dodatkowych możliwości. Mamy osobne strefy w salonach marki, na użytkowników czeka infolinia czynna przez całą dobę, a serwis można umówić z odbiorem i podstawieniem auta w wybrane miejsce. Na czas serwisu dostaniemy oczywiście auto zastępcze. Usługi są zdecydowanie bardziej konkurencyjne w segmencie premium niż samo auto.
Edge jest bardzo dobrym autem, ale seria Vignale jest moim zdaniem nieco przekombinowana i niekoniecznie lepsza. Gdybym miał wybór, nawet bym się nie zastanawiał i wybrał wersję Sport, która wygląda i prowadzi się lepiej, a w środku nie jest wykonana dużo gorzej. Chyba, że ktoś potrzebuje pikowanej skóry i obszytej deski rozdzielczej – wtedy Vignale jest dla niego. Tyle, że trochę kłóci się to z takim nieco siermiężnym wizerunkiem SUV-a zza wielkiej wody, a za to właśnie lubimy Forda Edge. Im bardziej próbujemy go zeuropeizować, tym mniej ma w sobie tego charakterystycznego uroku.
Największą konkurencję Edge stanowi sam dla siebie. Dlaczego mamy wydać ponad 240 000 złotych za testowy egzemplarz Vignale, gdy nieco taniej mamy lepsze auto w wersji Sport, a jeszcze taniej przyjdzie nam sprowadzić nowy egzemplarz z USA, z porządnym benzynowym silnikiem pod maską? Trudno nie odnieść wrażenia, że za wersję Vignale trochę jednak przepłacamy.
Zbudowano niezły samochód, ale nie dobry produkt. Ci, którzy chcą funkcjonalnego, wygodnego SUV-a wybiorą zwykłą wersję, a ci, którzy poszukują produktu premium pewno skierują swoje kroki do marek o znacznie większym luksusowym dorobku, nawet jeśli za porównywalną cenę dostaną gorsze auto. Egde Vignale to bardzo dobry samochód, ale chyba nikt go nie potrzebuje.
- Wysoki komfort jazdy
- Przestronność kabiny pasażerskiej i bagażnika
- Umiarkowane zużycie paliwa
- Dobrej jakości wykończenie wersji Vignale
- Atrakcyjny wygląd nadwozia
- Zatracony charakter pierwowzoru
- Niedopuszczalne zachowanie świateł przednich typu LED
- Zbyt ekologiczne oprogramowanie skrzyni biegów
- Nieco zbyt miękkie zawieszenie
Ford Edge Vignale 2,0 TDCI 210 KM AT - dane techniczne
Silnik i napęd: | ||
---|---|---|
Układ i doładowanie: | R4, podwójnie doładowany | |
Rodzaj paliwa: | Diesel | |
Ustawienie: | Poprzeczne | |
Rozrząd: | DOHC 16V | |
Objętość skokowa: | 1997 cm³ | |
Moc maksymalna: | 210 KM przy 3750 rpm | |
Moment maksymalny: | 450 Nm przy 2000 rpm | |
Skrzynia biegów: | 6-biegowa, dwusprzęgłowa Powershift | |
Typ napędu: | Na wszystkie koła (AWD) | |
Hamulce przednie: | Tarczowe, wentylowane | |
Hamulce tylne: | Tarczowe | |
Zawieszenie przednie: | kolumna typu MacPhersona | |
Zawieszenie tylne: | Wielodrążkowe | |
Średnica zawracania: | 11,9 m | |
Koła, ogumienie przednie: | 255/45 R20 | |
Koła, ogumienie tylne: | 255/45 R20 | |
Masy i wymiary: | ||
Typ nadwozia: | SUV | |
Liczba drzwi: | 5 | |
Masa własna: | 1949 kg | |
Ładowność: | 606 kg | |
Długość: | 4808 mm | |
Szerokość: | 1928 mm bez lusterek | |
Wysokość: | 1928 mm | |
Rozstaw osi: | 2849 mm | |
Rozstaw kół przód/tył: | 1655/1664 mm | |
Prześwit: | 203 mm | |
Pojemność zbiornika paliwa: | 69 l | |
Pojemność bagażnika: | 602 l z kołem dojazdowym do poziomu rolety, 1847 l przy złożonej tylnej kanapie | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 9,4 s | |
Prędkość maksymalna: | 211 km/h | |
Zużycie paliwa (miasto): | 6,5 l/100 km | 10,3 l/100 km |
Zużycie paliwa (trasa): | 5,5 l/100 km | 7,8 l/100 km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 5,9 l/100 km | 8,4 l/100 km |
Emisja CO2: | 152 g/km | |
Test zderzeniowy Euro NCAP: | nie testowano | |
Cena: | ||
Cena testowego egzemplarza: | 246 290 zł | |
Wersja silnikowa od: | 203 390 zł | |
Model od: | 171 880 zł (Trend, 2.0 TDCi 180 KM, M6, AWD) |