Na targach IAA byłem być może ostatni raz. Nawet jeśli odbędą się kolejne
Po dwóch latach nieplanowanej przerwy europejska branża motoryzacyjna powróciła do targowej tradycji. Był to jednak powrót do nowej rzeczywistości. I to nie tylko tej związanej z pandemicznymi obostrzeniami. Jak się okazało, wyzwań jest o wiele więcej.
07.09.2021 | aktual.: 14.03.2023 15:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
To się musiało wydarzyć. Dwa lata temu, dokładnie na targach IAA Frankfurt 2019, w kuluarach mówiono już o tym, że to być może ostatnia edycja tego wydarzenia w takiej formie. Nikt nie mógł zdawać sobie jednak sprawy, jak prorocze były to słowa.
Wiosną 2020 roku wybuchła pandemia koronawirusa i jedną z jej pierwszych ofiar były targi samochodowe w Genewie. Przygotowywane przez tygodnie stoiska za dziesiątki milionów euro w ostatniej chwili okazały się całkiem bezużyteczne, bo wydarzenie odwołano.
Przez kolejne miesiące branża tkwiła w zawieszeniu. Wiosną tego roku jako pierwszy tak duże spotkanie odważył się zorganizować, o ironio, Szanghaj. Kolej na Europę przyszła 6 września, gdy udało się doprowadzić do skutku następną edycję największych targów motoryzacyjnych w Niemczech – organizowanego od 1897 roku Internationale Automobil-Ausstellung (IAA).
Tegoroczna edycja jest z kilku względów wyjątkowa. Po 70 latach targi przeniesiono z Frankfurtu do dużo bliższego sercom niemieckich producentów aut Monachium. Nie do końca przeniosły się one w jedno miejsce. Część wystawców bała się powracać do hal expo na oficjalną część, ponieważ istniało realne zagrożenie, że w ostatniej chwili impreza zostanie odwołana. Dlatego też skryli się w przygotowanych samodzielnie, małych ekspozycjach rozrzuconych po całym mieście. Organizatorzy poszli im na rękę i "błękitną linią" połączyli ich salony z główną częścią show.
Tej nowej części IAA nie udało mi się sprawdzić, ponieważ zanim się ona zaczęła, ja siedziałem już w powrotnym samolocie do Warszawy (okrojona siatka połączeń to kolejny z uroków nowej rzeczywistości). Jednak i tak to, co zobaczyłem, było wyjątkowe.
Targi IAA 2021: najlepsze nowości, wygrani i przegrani
Za wycofaniem się z hal Frankfurtu przemawiał argument, że te były zwyczajnie za wielkie i poruszanie się pomiędzy stoiskami było uciążliwe. Przestrzeń expo w Monachium okazała się nadal duża, ale mimo wszystko znacznie mniejsza od tej we Frankfurcie. Co więcej, z kilkunastu dostępnych budynków producenci aut zajęli tylko pięć.
Dwa inne przypadły… rowerom, w jednym urządzono salę konferencyjną na kilkaset miejsc (nigdy nie widziałem w niej na raz więcej niż kilka osób), inny oddano do użytku handlarzom aut sportowych i zabytkowych. Być może to ta ostatnia hala będzie miała dla zwykłej publiczności największe znaczenie: przyciągnie fanów motoryzacji i klientów, którzy rzeczywiście coś kupią.
Dało się odczuć, że producenci zwykłych aut do IAA podeszli bez większej wiary w sukces. Na jednym ze stoisk drużyna ankieterów zbierała od dziennikarzy opinie, czy wydarzenie w takiej postaci rzeczywiście jest im potrzebne i czy nie woleliby jakiejś alternatywy.
Mało które stoisko było przygotowane z rozmachem godnym czołowych targów świata. Wiele aut stanęło na zwykłych wykładzinach przed skromnymi budkami z dykty. Koncern Forda reprezentował miejscowy dealer, który przyprowadził ledwo trzy auta. Już stoisko tej marki na targach w Poznaniu wyglądało bardziej okazale.
Aut zresztą w ogóle było rozczarowująco mało. Na poważnie targi potraktowali tylko: Mercedes (który zaprezentował najlepszą kondycję z całej branży), BMW, Volkswagen, Hyundai i Renault z Dacią. Zupełnie nieobecni byli tacy giganci jak: koncern Toyoty czy nawet Europejczycy spod znaków Fiata, Citroena, Peugeota i Opla.
Miejscowym gola strzeliło Renault, które wybudowało efektowne stoisko i pokazało na nim rewelacyjne nowości. Elektryczne Megane E-Tech z perspektywy polskiego rynku wydaje się odległą mrzonką, ale Francuzi wyjawili mi, że spalinowe Megane zacznie być wycofywane ze sprzedaży już za zaledwie trzy lata. Pozostanie tylko elektryk. Na szczęście zapowiada się dobrze.
Na tę chwilę ważniejsza dla nas wydaje się premiera Dacii Jogger. Auto również zapowiada się świetnie. Dzięki dobremu projektowi, dużej przestrzeni i niskiej cenie nowa dacia powinna powtórzyć sukces Dustera, tym bardziej że następca Dokkera, Lodgy i Logana MCV jest teraz uterenowiony. Co ciekawe, była to jedyna ważna premiera z tradycyjnym silnikiem spalinowym. Czy hybryda się pojawi? Jak się dowiedziałem na miejscu, jeśli tylko będzie to konieczne, to wprowadzenie wersji plug-in do gamy zajmie zaledwie pół roku.
Z przyjezdnych świetnie zaprezentował się również Hyundai z modelem Ioniq 6, który był dla mnie najładniejszym autem targów. Zdjęcia nie oddają tego, jak świetny jest to projekt, który w bardzo zbliżonej formie już w przyszłym roku wyjedzie na polskie drogi.
Gospodarze (poza Mercedesem) już mniej mnie zachwycili. Ich główne nowości, czyli BMW i Vision Circular oraz Volkswagen ID.Life, jak przyznają sami twórcy, to wizje przyszłości motoryzacji. Jak dla mnie to smutne wizje, które pokazują marki odwracające się od swojej dotychczasowej tożsamości, pozbawione charakteru, a przede wszystkim – pozbawione pomysłu. Tak jakby nawet takie firmy jak BMW i Volkswagen nie wiedziały, jak ta przyszłość będzie wyglądać i do czego dążyć.
Przemysł motoryzacyjny – jeden z filarów i nadziei europejskiej gospodarki – dziś naprawdę wielu rzeczy nie wie. Jeśli z głównymi decydentami rozmawiałem w Monachium o przyszłości, to raczej o obawach związanych z elektromobilnością i uzależnieniem transportu od firm technologicznych. Producenci sami nie zauważyli, kiedy uzależnili się od firmy pokroju Microsoftu, Qualcommu i Google'a, bez których praktycznie nie mogą już teraz zrobić nowego auta.
Najgorsze było dla mnie jeszcze coś innego. To, że ta przyszłość samochodów jako skomputeryzowanej siatki autonomicznych wózków wydaje się po prostu mało interesująca. Dlatego, jeśli nawet targi IAA nadal się będą odbywały, to nie jestem przekonany, czy będzie na nich cokolwiek godnego uwagi.
Z nieoficjalnych rozmów wynika, że kolejne targi w Monachium odbędą się (podobnie jak i Geneva Motor Show) już na wiosnę 2022 roku. Przeciwności, którym będzie musiał stawić czoła przemysł motoryzacyjny, jednak będą się piętrzyły. Wracając do domu, minąłem strajk ekologów, który całkiem zablokował autostradę z lotniska na targi. Do Monachium nie można się było dostać również pociągiem ze względu na strajk maszynistów. Żadna "błękitna linia" nie pomogła.
W Monachium był jednak promyk nadziei. Jak zawsze charyzmatyczny Luca de Meo, od niedawna prezes Renault, na odchodne rzucił do mnie: "Producenci aut są przez wszystkich niedoceniani. Jeszcze nie traćcie nadziei, bo was pozytywnie zaskoczą".