Buliński: bezpieczeństwa na drodze nie poprawią dodatkowe patrole ani wyższe mandaty. Problem leży w nas samych (opinia)
Mniemanie Polaków na temat ich umiejętności za kierownicą jest bardzo wysokie. Jak wynika z badania Polskiej Izby Ubezpieczeń, aż 96 proc. badanych uważa się za kierowcę dobrego lub bardzo dobrego. Powstaje więc pytanie, kto powoduje wypadki? Bo z pewnością nie pozostałe 4 proc. kierowców, którzy nie są pewni swoich umiejętności za kierownicą.
12.05.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W zeszłym tygodniu zwróciłem się do Wojciecha Pasiecznego, eksperta od bezpieczeństwa w ruchu drogowym, z pytaniem, jakie kroki należy podjąć, by skutecznie poprawić statystyki wypadków. Były policjant wymienił m.in. większą liczbę patroli, nieuchronność kary oraz lepszą edukację już od najmłodszych lat.
Gdy trafiłem na wyniki badań, przeprowadzonych przez Polską Izbę Ubezpieczeń, doszedłem do wniosku, że do poprawy bezpieczeństwa faktycznie mogą przyczynić się wszelkie dostępne narzędzia, ale pod warunkiem, że dojdzie do najważniejszej zmiany – w nas samych.
Z raportu opublikowanego przez Polską Izbę Ubezpieczeniową wynika, że aż 96 proc. badanych uważa się za kierowcę raczej i zdecydowanie dobrego. Co więcej, aż 91 proc. ankietowanych uważało, że - wykonując manewry - bezbłędnie ocenia sytuację na drodze, a 61 proc. twierdzi, że ich umiejętności za kierownicą są wyższe niż przeciętnego polskiego kierowcy.
Bardzo często można przeczytać w internecie deklaracje wielu osób kierujących samochodami, że jeżdżą "szybko, ale bezpiecznie". Według badań Polskiej Izby Ubezpieczeń podobne zdanie wyraziło aż 55 proc. badanych. Co więcej, 22 proc. osób uważa przekroczenie dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym o 30 km/h za bezpieczne, a dla 32 proc. bezpieczną granicę stanowi przekroczenie o 20 km/h.
Jest tylko jeden problem – szybko nigdy nie będzie się równało z "bezpiecznie". Kierowca, przekraczając prędkość, godzi się na ewentualność wyrządzenia krzywdy sobie lub - co gorsza - innym. Przy zderzeniu samochodu z pieszym, przy prędkości 30 km/h, ryzyko odniesienia ciężkich obrażeń lub śmierci u pieszego, wynosi 10 proc. Przy prędkości 50 km/h, ryzyko wzrasta aż do 80 proc., a przy 60 km/h jest ono niemal równe 100 proc.
Kolejne pytania w ankiecie dotyczyły wyprzedzania na trzeciego oraz na podwójnej linii ciągłej. W obu przypadkach 38 proc. osób uważało, że takie zachowanie może być uzasadnione w niektórych przypadkach.
Podstawowy wniosek, jaki można wysnuć z powyższych badań, wydaje się oczywisty — wciąż traktujemy przepisy ruchu drogowego po macoszemu. To, co u nas jest społecznie akceptowalne i przez wielu postrzegane za bezpieczne, w Niemczech karane jest zatrzymaniem prawa jazdy na miesiąc. Podróżując do drogach naszych zachodnich sąsiadów, zapewne potrafilibyśmy dostosować się do obowiązujących tam przepisów, dlaczego więc nie potrafimy zrobić tego samego u nas?
Przemieszczanie się po mieście zgodnie z przepisami uchodzi obecnie za obciach – kierowcy prześcigają się między sobą, jednak nikt nie potrafi wskazać mety. Następne światła? A może pieszy wychodzący zza samochodu na przejściu? Nieokreślona chęć rywalizacji przyćmiewa zdrowy rozsądek i odpowiedzialność. Spieszysz się? Spróbuj przewidzieć korki i inne zdarzenia losowe, wychodząc następnym razem wcześniej, ale nie każ płacić wysokiej ceny innym uczestnikom ruchu za swoje zachowanie.
To jest moja wina i zwalę ją na kogo tylko będę chciał
Na wiadomość o wyższych mandatach czy o zaostrzeniu przepisów dotyczących zatrzymania prawa jazdy, wielu kierowców się burzy. Wygląda to tak, jakby nie tylko z góry planowali łamanie przepisów, ale także jakby robili to już do tej pory. I wcale się z tym nie kryją. Z tym że po zmianach będą musieli liczyć się z wyższymi i bardziej dotkliwymi karami.
Poruszając się po drogach, godzimy się przestrzegać kodeksu ruchu drogowego. Jeśli tego nie robimy, dostajemy mandat, ale wbrew ogólnoprzyjętej opinii, winę za to nie ponosi ani rząd, ani policja, ani wujek, siostra czy stryjeczna kuzynka od strony żony. Tylko i wyłącznie my. Nie chcesz płacić? Jedź zgodnie z przepisami. Mnie też zdarzyło się dostać mandat, jednak nigdy nie winiłem za to nikogo, poza mną samym.
Inną kwestią jest także szacunek do innych na drodze. Ktoś na mnie zatrąbił, ponieważ stwarzam na drodze zagrożenie? W takim razie zemszczę się na nim, powodując jeszcze większe zagrożenie. Sam doświadczyłem ostatnio podobnej sytuacji. Jechałem drogą z pierwszeństwem i gdy wyjeżdżałem zza zakrętu, tuż przed mój samochód wjechał inny pojazd z ulicy podporządkowanej (mimo zakazu skrętu). Jak kierowca zareagował na mój klakson? Niemal zatrzymał się do zera, a gestykulacja sugerowała chęć odbycia pojedynku na pięści.
Skoro jesteśmy tak bardzo pewni swoich umiejętności, skąd te statystyki?
W 2019 roku doszło do 30 288 wypadków, w których zginęło 2 909 osób (tyle ile mieszkańców liczy Mielno), a 35 477 osób zostało rannych (mniej więcej tyle, ile jest mieszkańców Sopotu). Aż 87,6 proc. wypadków zdarzyło się z winy kierującego pojazdem, zaś prawie 70 proc. miało miejsce przy dobrych warunkach atmosferycznych.
Wbrew pozorom, według policyjnych statystyk prędkość wcale nie była najczęstszą przyczyną wypadków na drogach (23,6 proc.). Prym wiodło nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu (27,3 proc.). Dlaczego więc to prędkość ciągle jest postrzegana jako główny winowajca zdarzeń na drodze? Już wyjaśniam.
Odpowiedź leży w rubryce procentowego udziału danej przyczyny. Bowiem to przez nadmierną prędkość dochodzi do największej liczby śmiertelnych wypadków. Za szybka jazda przyczyniła się do co trzeciego śmiertelnego wypadku na polskich drogach w 2019 roku, podczas gdy nieustąpienie pierwszeństwa było przyczyną co szóstego śmiertelnego wypadku, a nieprawidłowe wyprzedzanie – co dwunastego.
Dlatego, zanim następnym razem wsiądziemy do samochodu, zastanówmy się, czy docierając do nadmorskiego kurortu, chcielibyśmy go zastać zupełnie pustym (jak wspomnieliśmy wcześniej, w zeszłym roku na drogach zginęło 2 909 osób, czyli tyle ile mieszkańców ma np. Mielno). I okażmy sobie nawzajem odrobinę szacunku. W końcu wypadek, jak samo słowo wskazuje, nigdy nie jest zaplanowany. Ale podejmując wiele świadomych decyzji, możemy znacznie zwiększyć jego prawdopodobieństwo.