Test BMW X4 M Competition: pytania egzystencjonalne
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
BMW X3 i X4 doczekały się w końcu transformacji w pełnoprawne produkty z serii M. Tak przynajmniej twierdzi producent, bo wielu fanów marki powie, że na bazie tych modeli nie da się zrobić samochodów zasługujących na sygnowanie tą literką. Odpowiedź na pytanie kto ma rację nie jest prosta.
Najpierw w końcu trzeba odpowiedzieć na ważniejsze pytanie czym obecnie jest M GmbH. Wielu fanów motoryzacji nadal zostało na etapie, gdy był to niewielki warsztat zajmujący się wyścigowymi sedanami i coupe z tylnym napędem. Dziś jest to już jednak gigant o światowym zasięgu, który z roku na rok przyciąga coraz większą część przeciętnych klientów BMW. Jego portfolio jest systematycznie wzbogacane o nowe technologie. Kiedyś była to automatyczna skrzynia i napęd na cztery koła. Dziś M GmbH przygotowuje się już do kolejnego rozdziału w swojej historii. Już wkrótce w jego portfolio pojawią się hybrydy plug-in, a po roku 2025 także auta w pełni elektryczne.
Co więcej, w tym roku mija dziesięć lat od momentu, gdy do gamy modeli z serii M zostały włączone pierwsze dwa SUV-y: X5 i X6 M. Niedawno dołączyły do nich mniejsze X3 i X4 M, w wyniku czego rok 2019 może być pierwszym, w którym większość produkcji M GmbH będą stanowiły już SUV-y. Dla fanów BMW brzmi to zapewne jak spełnienie najgorszego scenariusza, ale w realnym świecie segment sportowych aut na co dzień rzeczywiście teraz SUV-ami stoi.
Patrząc jednak na ten fakt przez pryzmat optymisty, który widzi szklankę do połowy pełną, możemy założyć, że X4 M musi być naprawdę dobre. BMW nie mogłoby sobie pozwolić w końcu na to, by było złe, skoro teraz to takie modele jak ten będą stanowiły trzon działalności jej sportowej dywizji i to przez niego będzie się oceniać formę M GmbH. Podczas jednej z naszych rozmów kierujący tym działem Markus Flasch powiedział mi nawet, że X4 M ma być po prostu trochę podwyższonym M4. Czy tak jest naprawdę?
Składniki pełnoprawnego M
Procedura transformacji X4 w pełnotłusty wyrób M GmbH przebiegła tak jak w przypadku każdego innego modelu. Standardowe nadwozie zostało więc doprawione tymi samymi lusterkami, zderzakami i listwami, które znamy z M4 czy M5. W tym egzemplarzu całe wloty powietrza są czarne, podobnie jak wiele innych elementów karoserii. To znak, że jest to wersja X4 M Competition. Ma o 30 KM więcej, jeszcze twardsze zawieszenie i wymaga dopłaty około 40 tys. złotych. Doświadczenie rynkowe pokazuje, że jeśli już ktoś decyduje się na taki wóz, to prawie na pewno dołoży do pochodnej Competition (niezależnie od tego, ile sensu ona ma).
Detale M wyglądają tu tak dobrze jak zawsze, ale bryła X4 przez cały czas dzieli. Z niektórych stron nie można jej odmówić atletyczności, ale są i takie perspektywy, z których wygląda po prostu ociężale. Szczególnie tylne koła mogą zginąć pod naporem dużych połaci blachy, nawet jeśli w rzeczywistości mierzą one monstrualne 21 cali.
X4 wygląda na duże także z tego względu, że rzeczywiście jest to kawał auta. Obecna generacja dysponuje rozstawem osi o długości 2864 mm. To zaledwie o 6 centymetrów mniej, niż wynosił on w pierwszym X6. Z tego względu jestem w stanie polecić obecną generację X4 jako sensowną alternatywę dla zwyczajnego X3. Tak pod względem przestrzeni na tylnej kanapie czy też funkcjonalności bagażnika ta bardziej sportowa wersja nie notuje na tyle dużej straty, by nagle stała się gorsza w wypełnianiu codziennych obowiązków. Po stronie minusów można zapisać co najwyżej trochę trudniejszy dostęp do tylnej kanapy przez mniejsze drzwi.
Także w kabinie X4 dostało taką samą kurację M co pozostałe modele w gamie. Oznacza to parę rewelacyjnych, klimatycznych detali, jak czerwone przyciski na kierownicy od zapisanych ustawień, dedykowane grafiki zegarów, elementy z włókna węglowego i atletyczne, wyprofilowane fotele, ale… praktycznie nic ponadto. Może to być trochę rozczarowujące jak na wersję, który kosztuje dwa i pół razy więcej od podstawowego X4 20i. Na pocieszenie pozostaje fakt, że i ten podstawowy model może pochwalić się bardzo dobrymi materiałami i spasowaniem oraz nienaganną ergonomią obsługi.
Prowadzenie: po pierwsze skuteczność
Dla zatwardziałych fanów gatunku ważniejsze niż to jak X4 M wygląda będzie jednak to, jak jeździ. Tutaj BMW zastosowało ciekawy chwyt, ponieważ nie wykorzystało w tym modelu silnika z obecnego M4, ale… jednostkę, która znajdzie się w kolejnym M3 i M4. Rzędowa szóstka o pojemności trzech litrów o oznaczeniu S55 została wyparta przez stworzony od podstaw projekt S58 o tej samej konfiguracji. Nowa jednostka ma zabezpieczyć przyszłość marki przez parę kolejnych lat jeśli chodzi o normy emisji spalin, jak i potencjał rozwoju mocy. Już teraz w wersji Competition X4 M dysponuje on aż 510 końmi i momentem obrotowym 600 Nm dostępnym w bardzo szerokim zakresie 2600 – 5950 obr./min.
W teorii jest to dokładnie taki silnik, jakiego X4 M potrzebowało. Z pomocą specjalnej procedury startu katapultuje tego ważącego 1,9 tony SUV-a do pierwszych 100 km/h w zaledwie 4,1 sekundy, a potem nie zamierza wcale zwalniać. Pod tym względem SUV opatrzony literką M nie zawodzi. Może się podobać także jego reakcja na sam gaz, ponieważ turbodoładowana jednostka została zestrojona tak, że szybko reaguje przy każdym poziomie obrotów, po czym buduje moc płynnie przez cały przekrój obrotomierza.
Nie można jednak uciec przed faktem, że jest to silnik wydatnie doładowany. W teorii niczego mu nie brakuje, ale w praktyce charakter pracy, a w szczególności ścieżka dźwiękowa, pozostawiają spory niedosyt. S58 zapowiada się na jedną z tych jednostek, która dostarcza obiecywane cyferki, ale nic więcej.
Podobne zastrzeżenia mam także do samego modelu prowadzenia. W teorii połączenie tego silnika z ośmiobiegowym automatem i napędem xDrive to kombinacja perfekcyjna, bez słabych stron i pod każdym względem lepsza od dotychczasowych dokonań M GmbH. Skrzyni ZF brakuje jednak pazura, który dają sportowe przekładnie dwusprzęgłowe, a napęd na cztery koła, choć wyczuwalnie tylnonapędowy w swojej naturze, nie jest aż tak odważnie ustawiony jak w M5 (brakuje tu też znanego z tej limuzyny trybu jazdy RWD).
Widać, że konstruktorzy BMW chcieli w X4 M wtłoczyć czujność i zwinność lżejszych (a przede wszystkim niższych) aut, ale przyniosło to duże kompromisy na polu ustawienia podwozia. Układ kierowniczy ma stosunkowo krótkie przełożenie, ale przez to jest dość nerwowy w momencie inicjacji skrętu i wcale nie przekazuje aż tak wielu informacji na temat tego, co się dzieje z przednimi kołami, bo musi być silniej wspomagany. W szybkich reakcjach chce on wspomagać zawieszenie, ale w wersji Competition jest ono po prostu za twarde. Nawet przy spokojniejszych ustawieniach jazda tym samochodem w trasie potrafi być uciążliwa przez bardzo krótki skok zawieszenia, tak jakby SUV ten za bardzo chciał udowodnić swój wyścigowy rodowód.
Ostatecznie więc dostajemy samochód, który z jednej strony potrafi zaimponować swoimi kompetencjami, bo gdy się go przyciśnie, to rzeczywiście wgniecie w fotel, wgryzie się przednią osią w asfalt i zrobi to, o co się go poprosi. Przez pozostałe 90 procent czasu efekt ten jest okupiony jednak wysoką ceną, którą jest bezkompromisowe ustawienie podwozia, sztuczny w zachowaniu układ kierowniczy i niestety stosunkowo mało ekscytujący silnik.
X4 M musiał długo czekać na dołączenie do grona kompaktowych super-SUV-ów. Gdy w końcu M GmbH stworzyła ten model, może cieszyć się z faktu, że posiada jedną z najszybszych i najskuteczniejszych rakiet w klasie. Brakuje mi tutaj jednak naturalnego talentu i bezpośredniości, którego spodziewałbym się po konstrukcji z tym oznaczeniem.
Szkoda o tyle, że konkurenci udowadniają, że takie auto można zrobić lepiej. Alfa Romeo Stelvio Quadrifoglio może być równie męcząca na co dzień, ale wynagradza to dużo większą dawką endorfin przy każdym wciśnięciu pedału gazu. Nawet Porsche Macan Turbo, mimo niższej mocy, potrafi dać więcej satysfakcji na zakrętach. Jaguar F-Pace SVR ze swoim pięciolitrowym V8 pozostaje niedościgniony w kategoriach emocjonalnych. Najlepszym modelem w tym segmencie pozostaje jednak Mercedes-AMG GLC 63, który z jednej strony ma więcej charakteru niż X4 M, a z drugiej zagwarantuje większy komfort na co dzień.
Zapewne już w najbliższym czasie wszystkie z wymienionych powyżej modeli będą musiały zostać wycofane przez coraz ostrzejsze normy spalin i zastąpione nudniejszymi odpowiednikami. Wtedy to debiutujące teraz X4 M będzie stanowiło najlepszy wybór. Póki co jednak na rynku są bardziej wyjątkowe alternatywy.
- Wysoki poziom osiągów gwarantowany przez skuteczne podzespoły
- Nadspodziewanie dobra funkcjonalność jak na ten typ nadwozia
- Uciążliwie bezkompromisowe zawieszenie nawet przy łagodniejszych trybach jazdy
- Prowadzenie nie aż tak intuicyjne i analogowe jak można by oczekiwać od auta z logo M
- Kabina nie aż tak odległa od podstawowych, dużo tańszych wersji X4