BMW M bierze się za kombi. Dotychczasowe modele okazały się klapą
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Informacja BMW o prowadzeniu prac nad M3 Touring była niemałym zaskoczeniem. Od 34 lat producent nie zaoferował takiego auta klientom. Czemu? Bolesna odpowiedź brzmi: po prostu do tej pory mało kto chciał kupować szybkie kombi ze znaczkiem M. Na rynku były tylko dwa takie modele. Oto one.
BMW już raz myślało o M3 w wersji Touring. Samochód był właściwie gotowy: zbudowano działający egzemplarz, wyliczono, że adaptacja linii produkcyjnej do kolejnego rodzaju nadwozia nie będzie kosztowna.
BMW M3 Touring generacji E46 naprawdę istniało i na początku lat dwutysięcznych musiało robić fenomenalne wrażenie. Pod klasycznym i po dziś pięknym nadwoziem kryła się wolnossąca, rzędowa "szóstka" o mocy 343 KM osiąganych przy stratosferycznych 7900 obr./min. Po przeniesieniu na tylną oś moc ta gwarantowałaby temu modelowi przyspieszenie do 100 km/h w nieco ponad 5 s i prędkość maksymalną przekraczającą 250 km/h.
Niestety, BMW M3 Touring E46 ujrzało światło dzienne dopiero wiele lat później, a jedyny istniejący egzemplarz dziś zbiera kurz w magazynach M GmbH w Garching. Dlaczego? Niemcy znali już wtedy smutną prawdę: kombi z literką M się nie sprzedają.
Osiągi krok przed konkurencją, sprzedaż dwa kroki za konkurencją
Za pierwsze supersportowe kombi w historii uważa się Audi RS 2 Avant, które weszło na rynek wiosną 1994 roku. Mało kto pamięta, że już w 1992 roku podobne auto wprowadziło BMW. Pierwsze M5 Touring pojawiło się 4 lata po premierze sedana M5 generacji E34 na fali bardzo dobrego przyjęcia tego modelu.
M5 generacji E34 ucieleśnia wszystko to, co najlepsze w modelach M. Każdy egzemplarz był ręcznie składany przez 2 tygodnie w warsztacie M GmbH w Garching. Pod maską montowano rzędową "szóstkę" o pojemności 3,5 l i mocy 315 KM (później 3,8 litra i 340 KM). Z pomocą ręcznej skrzyni i napędu na tył przekładało się to na przyspieszenie do 100 km/h w 5,9 s i prędkość maksymalną 250 km/h (ograniczoną elektronicznie).
Z takimi osiągami M5 Touring bez problemu uzyskało tytuł najszybszego seryjnie produkowanego kombi na świecie. Z osiągami nie było problemu, ale gorzej z seryjnością. Jak się okazało, klienci BMW nie byli jeszcze gotowi na takie auto. Z ponad 12 tys. sztuk tej generacji M5, w nadwozie kombi ubrano zaledwie 891 egzemplarzy.
BMW jednak nie zraziło się tym faktem aż tak i zrobiło drugie podejście dwie generacje później, przy M5 E60. Kombi nadal było opracowywane wyłącznie w specyfikacji europejskiej (nie było obecne w Ameryce Północnej), ale tym razem zyskało wersję z kierownicą po prawej stronie, co miało zapewnić większe zainteresowanie na rynku brytyjskim.
Czwarta odsłona M5, szczególnie w wersji Touring, była rzeczywiście interesująca. Pod oryginalnym, nieco psychodelicznym projektem Chrisa Bangle'a krył się rasowy sportowiec. Główną atrakcję modelu stanowił niesamowity wolnossący silnik V10 o pojemności 5 l i mocy 507 KM, który był składany na tej samej linii, co ówczesne silniki BMW, dostarczane do Formuły 1. Po przejściu na zautomatyzowaną skrzynię SMG sprint do 100 km/h zajmował już 4,7 s, a prędkość maksymalna przekraczała 300 km/h.
Niestety, taka charakterystyka nadal nie miała przełożenia na wyniki sprzedaży. Na ponad 20 tys. wyprodukowanych aut wersję Touring wybierał mniej więcej co 20. klient. Nie oznacza to, że klienci nie chcieli takich samochodów. Równolegle oferowane Audi RS 6 Avant generacji C6 znalazło 6,5 tys. nabywców, mimo że na rynku było tylko przez 2 lata.