Znajomi nie zauważą, że to nowa Mazda 6. W środku od razu poczujesz różnicę
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy na targach w Genewie pierwszy raz zobaczyłem odświeżoną Mazdę 6, byłem przekonany, że ktoś pomylił auta. Japończycy zapobiegawczo podeszli do modernizacji nadwozia skupiając się na wnętrzu i technologii. Za kierownicą różnicę czuć od razu.
Z czym kojarzy się Mazda? Zawziętym fanom motoryzacji z przystępnym cenowo roadsterem MX-5. Dla większości osób będzie to jednak flagowiec japońskiego producenta. I choć w Polsce jest to trzeci najpopularniejszy model marki (na pierwszym miejscu jest 3, zaraz za nim CX-3), Mazda 6 dzielnie walczy o klienta z Volkswagenem Passatem, Oplem Insignią czy Peugeotem 508. Po liftingu stała się jeszcze lepsza, więc konkurencja powinna mieć się na baczności.
Zachowawczy lifting
Przyznacie, że zmian z zewnątrz nie widać na pierwszy rzut oka. Nic w tym dziwnego. "Szóstka" obecnej generacji jest jednym z najlepiej wyglądających aut w swojej klasie. Od jej premiery w 2012 roku linie nie zdążyły się zestarzeć i ciągle przyciągają wzrok, szczególnie gdy występują w olśniewającym, trójwarstwowym kolorze Soul Red.
Dla niecierpliwych śpieszę donieść, że najważniejszą różnicą jest zmieniony grill. Podobnie jak w nowej CX-5 jest teraz nieco wycofany i zauważalnie ciemniejszy. Zarówno w wersji sedan, jak i kombi zmieniły się zderzaki, do oferty trafiły też nowe felgi w rozmiarach 17 i 19 cali. Dlatego nie spodziewajcie się, że sąsiad zauważy zmianę auta na poliftowy model. Chyba że zdecydujecie się go przewieźć.
Wnętrze Mazdy 6 moim zdaniem było największym problemem tego auta. Zdradzało, że model ma już 6 lat na karku i zwyczajnie brakowało tam rozwiązań, do których przyzwyczaiła nas konkurencja. W tej kwestii nie wszystko zostało poprawione tak, jak bym sobie życzył, ale postęp jest duży. Od materiałów, przez projekt deski rozdzielczej, po zastosowaną technologię, wszystko zostało przemyślane na nowo.
Gdziekolwiek się nie dotknie, palce trafiają na przyjemne w dotyku materiały – od miękkich plastików, przez skórę, aluminium, aż po japońskie drewno sen. Fotele są wygodne (w końcu są też wentylowane), a samo wnętrze doskonale wyciszone. Mazda mówi, że tym modelem aspiruje do klasy premium i choć na wejściówkę do klubu jeszcze za wcześnie, zdecydowanie jest to dobry kierunek.
Więcej technologii
W droższych wersjach na przedniej szybie pojawia się wyświetlacz przezierny, a za kierownicą 7-calowy ekran zastępujący prędkościomierz. Wygląda schludnie i jest czytelny, ale w tej klasie chciałbym móc zrezygnować w ogóle z zegarów. Podoba mi się, że przy liczbach pojawia się zielona kreska pokazująca obowiązujące ograniczenie. Ta informacja jest też wykorzystywana w ograniczniku prędkości. Wystarczy nacisnąć przycisk, a samochód sam będzie pilnował, byśmy nie dostali mandatu. Zmienia się ograniczenie? Znowu wystarczy nacisnąć przycisk. "Szóstka" to pierwsze auto, w którym faktycznie z tego korzystałem.
Druga z technologicznych nowości to nowy ekran multimediów. Ma teraz 8 cali, lecz ciągle nie jest dotykowy. Po systemie nawiguje się tylko pokrętłem. O ile interfejs Mazdy 6 jest pod to zaprojektowany, tak wspierane od teraz CarPlay i Android Auto najwygodniej obsługuje się dotykiem. Ważna informacja dla posiadaczy starszych mazd z systemem MZD Connect - od jesieni 2018 roku będzie można dodać wsparcie dla smartfonowych interfejsów. Usługa taka ma kosztować nie więcej niż 1100 zł.
Mazda poprawiła również pracę aktywnego tempomatu. Teraz działa także w zakresie prędkości 0-30 km/h i dostał funkcję Stop and Go. Testując samochód zwróciłem jednak większą uwagę na system utrzymywania pasa ruchu. Uwielbiam tę funkcję, ale w Maździe 6 ją wyłączyłem, ponieważ działa bardzo agresywnie. Ponadto odniosłem wrażenie, jakby zamiast faktycznie utrzymywać samochód między pasami, interweniowała dopiero, gdy dojechało się do linii.
Zachęca do sportowej jazdy
Na hiszpańskich drogach miałem możliwość wypróbować dwie konfiguracje odświeżonej Mazdy 6. Kombi z dieslem o pojemności 2,2 litra i mocy 184 KM z sześciostopniowym automatem i napędem na cztery koła poszło na pierwszy ogień, lecz wątpię, by taki zestaw bardzo interesował polskich klientów. Praktyczniejszą (choć jest krótsza od sedana i ma mniejszy rozstaw osi) odmianę wybiera 41,5 proc. osób, zaś na silnik wysokoprężny decyduje się tylko 5 proc. odbiorców.
Jestem nawet w stanie zrozumieć dlaczego tak się dzieje. Choć motor jest mocny, to jest charakterystyka zachęca do spokojnej jazdy szczególnie w połączeniu z płynnie działającym automatem. Na autostradzie piękne kombi czuło się jak ryba w wodzie. Dorzućmy do tego świetny zestaw audio od Bose i dostajemy świetne auto do długich podróży. Tymczasem precyzyjny układ kierowniczy i doskonale zestrojone zawieszenie wprost zachęcają do angażującej, dynamicznej jazdy.
Dlatego chętnie przesiadłem się do sedana z dwulitrowym motorem benzynowym o mocy 165 KM i manualną przekładnią. Wolnossący (!) silnik ochoczo wkręca się na obroty, a skrzynia biegów jest fantastyczna. Odpowiedni skok lewarka sprawia wrażenie, jakby jechało się sportowym autem, a nie rodzinnym sedanem. Pewne rozczarowanie może nastąpić po spojrzeniu na prędkościomierz – spodziewałem się, że samochód będzie szybszy. Dla amatorów prędkości Mazda przygotowała większą jednostkę o pojemności 2,5 litra i mocy 194 KM. Co ciekawe, dowiedziałem się, że 30 proc. polskich klientów wybiera właśnie tę wersję.
Nowa Mazda 6 już trafiła do salonów, a cena startuje od 98 900 zł zarówno za kombi, jak i sedana. W standardzie Japończycy dają więcej niż konkurencja: nie trzeba dopłacać za nawigację, wspomniany wyświetlacz head-up, system utrzymywania pasa ruchu czy adaptacyjny tempomat. Dla najbardziej wymagających przygotowano nową wersję wyposażenia SkyDream. Dostępna jest tylko z najmocniejszymi silnikami i koszt takiego auta to przynajmniej 160 900 zł.