Pokonałem Toyotą Yaris Cross trasę Warszawa-Szczecin na dwa sposoby, by pokazać, ile można zaoszczędzić na bezpłatnych drogach© fot. Marcin Łobodziński

Zaoszczędziłem 340 zł podczas wyjazdu. Wystarczyło wybrać właściwą drogę

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Jak zaoszczędzić na wyjeździe własnym samochodem? Przejechałem ponad 500-kilometrową trasę na dwa sposoby i jeden z nich zostawił w mojej kieszeni sporo pieniędzy. Oto dlaczego nie zawsze warto wybrać najszybszą drogę. Oszczędności jest bardzo dużo.

Artykuł jest częścią cyklu #JedziemyWPolskę. Chcesz opowiedzieć o czymś, co dzieje się w Twojej miejscowości? Pisz na [email protected]!

Tegoroczne wyjazdy samochodem są już nieco inne niż dotychczas. Nigdy wcześniej tak dużego znaczenia nie miał sam koszt podróży. Samochodowa drożyzna bije w tym roku wszelkie rekordy. By wydać 1000 zł na dojazd i powrót, nie trzeba już mieć silnika V8.

Sam od kilku lat trzymam się zasady "podwójnej oszczędności" podczas dalszych wyjazdów. Chodzi tu o omijanie płatnych autostrad tam, gdzie tylko się da. Takie drogi generują wyższe koszty z dwóch powodów: opłat za przejazd i wyższego zużycia paliwa z uwagi na większą prędkość.

Czasami też autostradą jedziemy szybciej, ale pokonujemy nią więcej kilometrów, co jeszcze bardziej podnosi koszty. Taką metodą niewielkich jednorazowych oszczędności można w skali roku zachować w portfelu sporo pieniędzy, a niewiele stracić. A przy okazji zobaczyć ciekawe miejsca lub po drodze zrobić tańsze zakupy. I to właśnie chciałem wam pokazać.

550 km trasy na dwa sposoby

Cel trasy – Szczecin – wybrałem nie pod kątem turystycznym, lecz z powodu dużej odległości od punktu startowego – Warszawy – oraz różnic i podobieństw w dwóch alternatywnych dla siebie trasach.

Najszybciej dojedziemy autostradą A2 i drogą ekspresową S3. Z kolei więcej czasu pochłonie przejazd autostradą A1 oraz drogą krajową nr 10. Ta ostatnia częściowo ma status ekspresowej, ale w wielu miejscach dopuszczalna prędkość na niej jest obniżona. Dwie trasy łączy jedno – niemal identyczny dystans.

Obraz
Obraz;

W teście wykorzystałem auto, które waszymi głosami wybraliście Samochodem Roku Internautów Wirtualnej Polski 2022. Jest to Toyota Yaris Cross 1.5 Hybrid Dynamic Force AWD-i, czyli z napędem hybrydowym na cztery koła.

Bezpłatne drogi – wolniej, ale nie monotonnie

Przejazd drogami bezpłatnymi trwa 37 minut dłużej według Google Maps i ok. godzinę dłużej według nawigacji fabrycznej Toyoty (po oznaczeniu przejazdów bezpłatnych).

W rzeczywistości autostrada A1, na którą trzeba wjechać na zjeździe w Strykowie z A2, jest płatna dopiero po minięciu mojego zjazdu na S10 w kierunku Bydgoszczy. Dlatego na tej trasie nie zapłaciłem ani złotówki za przejazd. Potem mamy już drogę krajową nr 10 przeplataną obwodnicami S10 Torunia, Bydgoszczy, Wałcza i Stargardu.

Dużą zaletą dróg krajowych jest to, że można się zatrzymać w dowolnym momencie
Dużą zaletą dróg krajowych jest to, że można się zatrzymać w dowolnym momencie© fot. Marcin Łobodziński

Trasa była ciekawa, mocno urozmaicona i przede wszystkim ze zmiennym tempem. To ważne dla kierowców, których usypia monotonia. Przy tak dużej różnorodności w ogóle się nie nudziłem. Najbardziej jednostajny odcinek to fragment A1, gdzie w przeciwieństwie do A2 ruch jest nieduży, a poza samą jazdą niewiele się dzieje.

Ciekawiej robi się na krajówce. Droga DK10 nie jest tak "martwa" jak choćby równoległa do A2 droga DK92. Nie ma tu tylu zamkniętych restauracji, nieczynnych od lat stacji paliw i pozostałości po dawnej świetności w postaci reklam czegoś, co nie istnieje.

DK10 prowadzi przez malownicze łąki i pola, a im bliżej województw wielkopolskiego i zachodniopomorskiego, tym więcej lasów, gdzie można zaparkować na chwilę i głęboko odetchnąć świeżym powietrzem, pomimo iż obok prowadzi ruchliwa droga. Im bliżej Stargardu, tym więcej poniemieckich wsi i opuszczonych budynków.

W wielu barach i restauracjach wyglądających na opuszczone da się dobrze i tanio zjeść
W wielu barach i restauracjach wyglądających na opuszczone da się dobrze i tanio zjeść© fot. Marcin Łobodziński

To, co lubię przy podróżach takimi drogami, to nieustannie zmieniające się krajobrazy oraz blisko położone atrakcje. Ot, choćby kompletnie nieznana mi do niedawna "Dzika Zagroda" żubrów zachodniopomorskich niedaleko miejscowości Jabłonowo. Takie niewielkie atrakcje pozwalające rozprostować nogi są na każdym kroku. Moje dzieci chętnie zobaczyły pomniki z czołgiem i myśliwcem w Mirosławcu.

W Mirosławcu można obejrzeć i dotknąć czołg oraz myśliwiec
W Mirosławcu można obejrzeć i dotknąć czołg oraz myśliwiec© fot. Marcin Łobodziński

Prowadzenie ułatwiają takie rozwiązania jak asystent pasa ruchu, który sam utrzymuje tor jazdyadaptacyjny tempomat. Sprawdzają się one nie tylko na autostradach, ale też właśnie na opisywanych drogach krajowych, na których jest sporo małych okazji do zatrzymania się. Po drodze trafiły się nawet targi rolnicze, ale nie trafiliśmy z datą – to był dzień przygotowania wystawców.

Takie pozostałości starego przebiegu drogi to dobre miejsce na postój i odpoczynek. Zwykle nikt nie parkuje, więc można się nawet spokojnie przespać
Takie pozostałości starego przebiegu drogi to dobre miejsce na postój i odpoczynek. Zwykle nikt nie parkuje, więc można się nawet spokojnie przespać© fot. Marcin Łobodziński

Ogromnym, jeśli nie największym, dobrodziejstwem dróg krajowych są kwestie kulinarne. Tzw. obiady domowe to standard, ale można też trafić na wędzarnie ryb, kebaby, pizzerie czy hamburgerownie.

Zjeżdżając do większego miasta z obwodnicy, można wybrać jeden z kilkudziesięciu lokali z wyższej półki. Dopiero, kiedy to zrobicie, zdacie sobie sprawę z faktu, że zjazd z ekspresówki nic nie kosztuje – ot tyle co przejechanie dodatkowych kilku kilometrów. Natomiast zjeżdżając z niektórych autostrad, trzeba przejechać sporą odległość i niekiedy zapłacić ponownie za wjechanie.

My zjedliśmy w dość obskurnie wyglądającym przydrożnym barze, by przekonać się, czy "tanio i dobrze" jest nadal aktualne. Za to, co widać na zdjęciu poniżej, czyli talerz zupy pomidorowej i ziemniaki z wątróbką, zapłaciłem 33 zł. Wszystko smaczne, poprawnie ugotowane i doprawione.

Wystarczająco smaczny i ciepły posiłek składający się z dwóch dań kosztował 33 zł.
Wystarczająco smaczny i ciepły posiłek składający się z dwóch dań kosztował 33 zł.© fot. Marcin Łobodziński

Do Szczecina z Warszawy dojechałem na jednym zbiorniku paliwa (tylko 36 l), ale nie wjechałem do centrum miasta tego dnia, ponieważ trafiliśmy na nawałnicę i nie chciałem dokładać cegiełki do i tak dużych utrudnień w ruchu, jakie miały tam miejsce w wyniku zalania wielu ulic.

Po minięciu tablicy "Szczecin" sprawdziłem tylko spalanie, które wyniosło 5,4 l/100 km. Do zjazdu z autostrady A1 było 5,8 l/100 km, więc wynik poprawił się nieznacznie. Gdybym więcej uwagi przywiązywał do zasad ekojazdy, mógłbym go poprawić pewnie o 0,2 l/100 km. Tak czy inaczej, przy średniej cenie paliwa 7,82 zł cała podróż kosztowała mnie 232 zł, nie licząc obiadu.

To zdjęcie jest tylko dowodem na to, że naprawdę tam dojechałem. Chyba trudno o bardziej symboliczną lokalizację dla Szczecina
To zdjęcie jest tylko dowodem na to, że naprawdę tam dojechałem. Chyba trudno o bardziej symboliczną lokalizację dla Szczecina© fot. Marcin Łobodziński

Podróż autostradami, czyli "paragony grozy" i fast foody

Często trafiamy w mediach na nagłówki o "paragonach grozy", a takich – wybierając trasę do Szczecina autostradą A2 – zobaczymy kilka. Benzyna na samej autostradzie to wydatek minimum 7,99 zł/l, kiedy na DK10 średnio było to ok. 7,75 zł/l. Niby niewiele, ale to różnica zbliżona do wakacyjnego rabatu Orlenu i kilku innych firm.

Za różnicę przy tankowaniu do pełna Toyoty Yaris Cross można kupić dużą kawę, a podkreślam – to różnica pomiędzy średnią ceną na krajówkach a minimalną na stacjach na A2.

Na stacjach Orlenu na A2 jest najtańsze paliwo, ale za to najdłuższe kolejki, bo wiele osób kupuje inne produkty i bilety e-TOLL
Na stacjach Orlenu na A2 jest najtańsze paliwo, ale za to najdłuższe kolejki, bo wiele osób kupuje inne produkty i bilety e-TOLL© fot. Marcin Łobodziński

Drożyzna to także jedzenie. Choć już od kilku lat nie jesteśmy skazani wyłącznie na same fast foody, to i tak jest to na autostradach główny typ restauracji. Niestety, niezależne restauracje już nie istnieją. Przy autostradzie A2 i ekspresówce S3 znalezienie czegoś naprawdę smacznego i w miarę zdrowego jest trudne, jeśli nie niemożliwe.

Cóż z tego, że na niektórych stacjach serwują tzw. domowe jedzenie, skoro jest ono zwykle podtrzymywane w cieple i z domowym smakiem nie ma nic wspólnego. Za 26,46 zł kupiłem dwudaniowy obiad na stacji składający się z garstki niedogotowanych i zimnych ziemniaków, kotleta mielonego o smaku "mięsa sojowego" i dość dobrej surówki z marchwi. Jako zupę wybrałem flaczki, które lepiej wyglądały, niż smakowały. To taniej niż za obiad na DK10, ale porcja mniejsza i chętnie oddałbym ją komuś bardziej zdesperowanemu niż ja, gdyby taki się znalazł. Oddałem kuchni.

Obraz
Obraz;

Lepiej – w mojej opinii – wybrał syn, który za koszmarne (znów w mojej opinii) 37,90 zł kupił Chicken Box w fast foodzie. Frytki jeszcze w miarę, mięso o konsystencji pasztetu w panierce wcale nie było gorsze od tego z "domowego obiadu" na stacji. Takim daniem może najeść się dwoje dzieci, a nawet dwie niewymagające dorosłe osoby. Za podobnie wyglądające, ale smaczniejsze jedzenie (dwa razy większa porcja frytek, spory kotlet schabowy, keczup i surówka) dla dwójki dzieci zapłaciłem wcześniej we wspomnianym "obskurnym barze" przy DK10 równe 38 zł. I tam były to dobrze wydane pieniądze.

Pomijając restauracje, drogo jest także w sklepach, ponieważ stacje paliw zarabiają głównie na tym, co paliwem nie jest. Napoje, przekąski, słodycze – takie rzeczy kosztują od 50 do 100 proc. więcej niż w zwykłych sklepach. Moja ulubiona czekolada, którą kupuję regularnie za 4 zł, kosztuje na stacji 9,99 zł.

Butelka wody 1,5 l to wydatek ok. 3-4 zł. Niektóre napoje energetyczne opłaca się kupować tylko w promocji, a jedynie czasopisma mają standardową cenę.

McDonald's jest uwielbiany przez dzieci i może być sam w sobie atrakcją. Duży plus należy się za kawę (jeśli uda się zrobić poprawnie) oraz słodkie przekąski i lody
McDonald's jest uwielbiany przez dzieci i może być sam w sobie atrakcją. Duży plus należy się za kawę (jeśli uda się zrobić poprawnie) oraz słodkie przekąski i lody© fot. Marcin Łobodziński

Przy drogach krajowych można spotkać sklepy sieciowe i lokalne niemal w każdej miejscowości, choć minus ich jest taki, że po godz. 20-21 są zwykle zamknięte. Przy autostradach sklepy są zawsze otwarte.

Drożyzna to także same przejazdy. Zaczynając od Warszawy, zapłacimy 9,90 zł za państwowy odcinek pomiędzy Strykowem a Koninem, potem dwie "poznańskie" bramki po 25 zł i kolejne 33 zł za przejazd do Jordanowa, gdzie z A2 zjeżdża się na S3 w kierunku Szczecina. Łączny koszt samych opłat za drogi to – bagatela – 92,90 zł, czyli blisko 17 zł na każde 100 km całej trasy, za co można kupić ponad 2 l paliwa. A to przecież nie wszystko.

Ceny za przejazd A2 stają się abstrakcyjne. Jedynie odcinek Stryków-Konin jest przystępny, tylko trzeba pamiętać o e-TOLL
Ceny za przejazd A2 stają się abstrakcyjne. Jedynie odcinek Stryków-Konin jest przystępny, tylko trzeba pamiętać o e-TOLL© fot. Marcin Łobodziński

Zużycie paliwa nawet tak ekonomicznego auta jak Toyota Yaris Cross przy tempie jazdy 140 km/h to całe 7,2 l/100 km (choć rzadko dłużej niż przez kilka minut da się utrzymać stałą prędkość), czyli 1,8 l na każde 100 km więcej.

W sumie przejazd w jednym kierunku kosztował 403 zł, z czego ponad 300 zł to paliwo. To różnica 170 zł. Gdyby pojechać tak w dwie strony, wybierając tylko bezpłatne drogi zamiast płatnych, zaoszczędzimy 340 zł, a stracimy łącznie nieco ponad godzinę. Warto by tu jeszcze dodać kilka złotych za droższe paliwo, ponieważ jeden zbiornik yarisa ledwie wystarcza na pokonanie samej autostrady A2, a na S3 paliwo nie jest wcale tańsze.

Toyota Yaris Cross z napędem hybrydowym spala mniej więcej tyle, co dobry diesel i znacznie mniej niż typowe benzyniaki
Toyota Yaris Cross z napędem hybrydowym spala mniej więcej tyle, co dobry diesel i znacznie mniej niż typowe benzyniaki© fot. Marcin Łobodziński

Jest tylko jedna uwaga – Toyota Yaris Cross, jak na samochód benzynowy, jest bardzo oszczędna. Na samych drogach krajowych potrafi zmieścić się w 4 l/100 km. Nawet na autostradzie spodziewałem się wyższego spalania. Gdyby policzyć to wszystko dla choćby kompaktowego benzynowego auta, różnice byłyby znacznie większe.

Czy płatne autostrady mają jeszcze jakiś sens?

Przy tak wysokich cenach wielu kierowców deklaruje, że nie korzysta już z autostrady A2 właśnie z powodu opłat. Co więcej, kiedy zrobi się przegląd typowych tras turystycznych, autostrady płatne pozwalają zaoszczędzić zwykle do godziny podróży, ale często znacznie mniej. Samo pojawienie się obwodnic S10 niemalże wyeliminowało sens korzystania z płatnej A2 na drodze do Szczecina.

Jest jednak więcej argumentów, które przemawiają za innymi rodzajami dróg. Poza wspomnianym jedzeniem i ogólnie kosztami, na drogach krajowych czy ekspresowych za dnia łatwiej o pomoc w razie awarii, można znaleźć zakład wulkanizacyjny czy mechanika. Łatwiej znaleźć aptekę czy sklep, w którym zaopatrzymy się np. w produkty dla małych dzieci. Sytuacja zmienia się wieczorem i nocą. Na autostradach wszystko jest otwarte przez całą dobę.

Toyota Yaris Cross przy Wałach Chrobrego w Szczecinie
Toyota Yaris Cross przy Wałach Chrobrego w Szczecinie© fot. Marcin Łobodziński

Trudniej na autostradzie ominąć korek, który prawie zawsze się utworzy, kiedy choć jedno auto stanie na pasie awaryjnym. Przecież każdy musi zwolnić, zobaczyć, co się stało i ewentualnie nagrać filmik. O ile podobne zatory tworzą się również na drogach krajowych, o tyle znalezienie sposobu na ominięcie korka jest dużo łatwiejsze. Wystarczy pasażer ze smartfonem i podstawową umiejętnością czytania mapy lub skorzystanie z aplikacji do nawigacji.

Jednak i autostrady mają swoje zalety. Ogromna przewidywalność trasy to jedno. Czas niekiedy gra istotną rolę. Można też zaoszczędzić paliwo, zmniejszając prędkość, ale wtedy zaleta czasowa traci znaczenie.

Na autostradach jest bezpieczniej. Jest mniejsze ryzyko potrącenia pieszego czy zwierzęcia i raczej nie zderzymy się czołowo z szaleńcem wyprzedzającym na wzniesieniu, ani z zasypiającym kierowcą ciężarówki.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (241)