Zamawiają dla siebie, narzeczonej, przyjaciół. Bentley znalazł żyłę złota
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Bentley, angielska marka produkująca luksusowe samochody, znów liczy na pobicie rekordu sprzedaży. Po wizycie w fabryce w Crewe odsłaniam kulisy produkcji i życzeń najbogatszych. Kupno auta dla dziesięciu najbliższych przyjaciół to dopiero początek nieprawdopodobnych historii.
Różowy bentley, jeden ze 120 egzemplarzy, który wyjedzie z fabryki tego dnia, sunie od stanowiska do stanowiska. To nie lada auto – oprócz lakieru na zamówienie – ma też jaskrawe wnętrze i specjalne progi, na których umieszczono imię wybranki i pytanie "wyjdziesz za mnie?". Jak się okaże po dostawie do klienta, nie była ona gotowa na tak radykalny krok. Auto jednak sobie zostawiła.
To tylko jedna z wielu historii, które wpłynęły na doskonały wynik finansowy Bentleya – zarówno w zeszłym, jak i w tym roku. I to pomimo spadku zamówień z Chin, które były dla marek luksusowych żyłą złota. W stosunku do 2018 roku liczba zamówień wzrosła o 198 proc. Zainteresowanie indywidualnymi dodatkami wzrosło o 331 proc. Tak, jak chęć dostosowania pojazdu "pod siebie" rośnie, podnosi się też cena. Jednym z przykładów jest model Flying Spur, którego cenę klient ze Stanów Zjednoczonych podbił ze skromnych 189 tys. do 295 tys. dolarów.
Myli się jednak ten, kto myśli, że płaci się tu tylko "za znaczek". Ot, wystarczy spojrzeć na skóry dobierane do wnętrza pojazdów. Wykorzystuje się tylko materiał z byków, gdyż nie ma na nim rozstępów. Zwierzęta hodowane są na północy, gdzie żaden owad nie może ich ugryźć. Ogrodzenie z drutu kolczastego jest wykluczone.
Materiał byłby jednak bezużyteczny, gdyby nie ludzie. Bentley jest największym pracodawcą w Crewe i jest wpisany w historię tego miasteczka. To niemal związek na całe życie – jeden z pracowników odpowiedzialnych za ręczne zszywanie kierownic ma zdjęcie, na którym pozuje z założycielem marki, W.O. Bentleyem. Po latach jest w stanie pracować z dwoma igłami w jednej ręce. Nie pytajcie, jak.
Nie mniejszą uwagę przykłada się do drewna, które nie może ocierać się o skórę. Rozszerzanie oferty to nie lada operacja – pozyskanie materiału z sekwoi jest możliwe tylko wtedy, gdy drzewo samo upadnie. To, jak nietrudno się domyślić, nie zdarza się często. Jeden z pracowników spędził kilka miesięcy na poszukiwaniu źródła drewna, z którego wykonano skrzypce, które zauważył w jednej z hiszpańskich knajp. Ostatnio udało się pozyskać surowiec z dna jeziora. Ma on 5500 lat.
Klienci dalej pozostają jednak zauroczeni fortepianową czernią, która w bentleyach naprawdę jest fortepianową czernią, a nie tanim plastikiem. Ekipa z Crewe jest nawet w stanie przenieść cienką warstwę kamienia do wnętrza auta. Klienci są tym tak zachwyceni, że jeden z nich zamówił czwarty egzemplarz topowego SUV-a. Tylko dlatego, że chciał mieć inne wykończenie kabiny.
85 proc. bentleyów dalej jeździ po drogach i nie powinno to dziwić. Same silniki muszą pracować przez pół godziny przed włożeniem do auta (i sporo, jak na wielkość produkcji, spotyka się z krytyką kontrolerów). Przed wydaniem klientowi samochody przechodzą inspekcję składającą się z 650 punktów. Na jednym z czekających pojazdów zauważyłem znaki wskazujące na błędy lakierni, choć gołym okiem nie mogłem zauważyć niedoskonałości. Formalnością jest przejechanie ok. 20 km po drogach publicznych i wytrzymanie symulacji opadów - 1820 litrów wody.
Klienci mają do swoich aut naprawdę emocjonalny stosunek. Jeden z nich przepisał swoje przedwojenne cztery kółka muzeum firmy (wdowa wciąż przysyła kartki świąteczne). Inny poprosił o 10 limuzyn dla swoich znajomych – identycznych, by nikt nie czuł się gorszy.
Nie oznacza to, że ekipa z Crewe może osiąść na laurach i liczyć spływające zamówienia. Do 2026 roku firma chce przygotować pierwszy pojazd elektryczny. W ciągu kolejnych pięciu lat zamierza wprowadzić na rynek pięć kolejnych takich pojazdów. Całkowicie elektryczna oferta ma być dostępna od 2031 roku. Oczywiście Bentley nie zamierza odwracać się od przeszłości. Obecnie składanych jest, według tradycyjnych metod, 15 nowych egzemplarzy Bentleya Blowera z 1929 roku. Wszystko oczywiście jest kwestią ceny.
Mateusz Lubczański, dziennikarz Autokult.pl