Za kółkiem elektryka z zasięgiem 1000 km. Oto Mercedes Vision EQXX
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przełamanie bariery 1000 kilometrów na jednym ładowaniu mogłoby przekonać do elektryków masę kierowców. To auto już przekroczyło tę granicę. Co więcej, Mercedes Vision EQXX pojawił się w Polsce i udowodnił, że w całym tym zamieszaniu wcale nie chodzi o największy akumulator.
Nikt nie ma takiego fetyszu nad liczbami jak Niemcy. Gdyby przygotowali samochód, który przejedzie na jednym ładowaniu 800 km, zrobiliby nie lada wrażenie na branży. Ale nie – 1000 km musiało "pęknąć". Tak narodził się samochód ze zdjęć, mający tylko jeden cel. Co ciekawe, gdy rekordowa trasa z Sindelfingen do francuskiego portu Cassis została zakończona, Vision EQXX mógł jeszcze przejechać 140 km. No, ale chodziło o tysiąc, jest tysiąc.
Najprościej mówiąc, gdyby pod maską znalazł się silnik benzynowy, zużywałby 0,9 l na sto kilometrów. Jako jednak, że jest elektrykiem, jest to 8,7 kWh na sto kilometrów. Dla porównania – przypominający fasolkę, dostępny w salonie Mercedes EQE przy 120 km/h potrzebuje 20 kWh na każde 100 km, a najbardziej faworyzujące go wyliczenia laboratoryjne wskazują na wynik około 15 kWh w trybie mieszanym. Postęp jest więc ogromny, co miałem okazję sprawdzić sam na torze Modlin.
Oczywiście, auto nie każdemu się spodoba, ale tutaj forma podąża za funkcją. A EQXX imituje przyrodę, w tym wypadku kroplę wody. To aerodynamiczny kształt znany od lat – wystarczy przypomnieć sobie Alfę 40/60 Aerodinamica sprzed ponad 100 lat. Przednie błotniki są szersze o 5 cm niż tylne, mamy też kurtyny powietrzne do chłodzenia akumulatorów, a opór aerodynamiczny spadł do Cx=0,17. No i ten dyfuzor z tyłu, który wysuwa się lub podnosi w zależności od potrzeb.
Już po zajęciu miejsca zdaję sobie sprawę, że to naprawdę prototyp, przypominający bardziej "projekt" jeżdżący o własnych siłach niż przeciętnego, nowego Mercedesa. Wiecie, lepiej nie trzaskać drzwiami mocniej, bo coś może odpaść. Nie mam żadnego widoku do tyłu, bo miejsce szyby zajęły panele słoneczne odpowiadające za dodatkowe 25 km zasięgu w trwającej 14 godzin trasie. W środku jest dość przytulnie. Ruszam dynamicznie i zdejmuje nogę z gazu.
I nic się nie zmienia. Auto dalej sunie 50 km/h przez kolejne 5, 10, 20 sekund. Czuję się jakbym w jakiś sposób poruszał się w stanie nieważkości. Do tego ta cisza – zero szumów, pisków, dudnienia. Sunę do pierwszego zakrętu i po jego pokonaniu prędkość praktycznie się nie zmieniła. Za to przyspieszenie przy zjeździe z najmniejszego wzniesienia jest zaskakująco gwałtowne.
Wrażenie jest niemal narkotyzujące. Jako entuzjasta ekonomicznej jazdy stawiałbym sobie kolejne wyzwania zużycia energii, bo to wrażenie sunięcia po asfalcie bez żadnego oporu jest po prostu uzależniające. Gdy Mercedes pochwalił się swoim wynikiem, nie za bardzo chciało mi się w niego wierzyć. Teraz już wiem, że 1000 km na jednym ładowaniu jest możliwe.
Oprócz aerodynamiki kluczowe okazały się opony o rozmiarze 185/65R20 opracowane przez firmę Bridgestone. Ważną kwestią było zmniejszenie deformacji gumy oraz dopracowanie aerodynamiczne kształtu stopki łączącej się z felgą.
Sami kierowcy testowi przyznali, że w praktyce nie korzystali z hamulców podczas bicia rekordów. Wystarczyła sama rekuperacja do całkowitego zatrzymania się, więc lżejsze, aluminiowe tarcze hamulcowe nie miały dużo pracy. Jest jednak jeden aspekt, z którym EQXX ma problemy. Choć starano się zrzucić każdy zbędny kilogram (nawet używając włókna węglowego z cukrem!), akumulatory o pojemności 100 kWh ważą 495 kg. Cały Vision EQXX to już 1755 kg "na sucho". Jak na elektryka to świetny wynik, ale jak na auto mieszczące 4 osoby, to żaden postęp.
Vision EQXX przypomina bardzo Volkswagena XL1, czyli hybrydę na silniku Diesla. Obydwa zostały skonstruowane by pokazać jak bardzo ekonomiczne mogą być samochody, gdybyśmy tylko chcieli pójść w tym kierunku. Wróćmy jednak do rzeczywistości – gdy na jednej nitce toru gnałem wydajnym eksperymentem na czterech kołach, w drugiej części obiektu szalała elektryczna Klasa G, która potrafi kręcić się w miejscu, ma aerodynamikę stodoły i waży ponad 3 tony. Zgadnijcie, które z tych aut trafi niedługo na drogi.