Wodny świat - ucieczka od rzeczywistości na pokładzie Hyundaia Tucsona
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
SUV-y to z założenia samochody, które powinny sprawdzać się w każdych warunkach. Zarówno podczas nerwowej jazdy w mieście, jak i godzinnego stania w korku z rozbawioną dwójką dzieci na tylnym siedzeniu i bagażnikiem pełnym zakupów. Czasem powinny też pełnić rolę wehikułu, który pozwala uciec od tego wszystkiego. Czy tak jest w rzeczywistości?
Po długim dniu spędzonym w pracy zjeżdżam windą na parking. Jest środa, ale ilość pracy sprawia, że liczba pożyczonych przeze mnie godzin, czasu, który powinienem był poświęcić na sen, stale rośnie. Jeszcze długo nie będę miał jak tego długu spłacić. Może czas ogłosić bankructwo? A może wystarczy gdzieś uciec? Tylko dokąd? Przecież jest środek tygodnia... a problemy i ludzie i tak cię znajdą. Nie łudź się, podpowiada mi spokojnie mój “zawsze racjonalny” głos z tyłu głowy.
Moc skojarzeń
Odpalam w moim Tucsonie silnik (2.0 CRDI o mocy 185 KM) i wsłuchuję się przez chwilę w stłumiony dźwięk diesla. Zanim zdążyłem podpiąć mój telefon do kabla USB, aby choć trochę zasilić wyczerpaną baterię i puścić ulubioną playlistę na drogę do domu, w radiu słyszę słowa piosenki. “Wake me up when it’s all over” - śpiewa przetworzony programami do edycji wokalu męski głos. Idealnie - myślę - obudźcie mnie, kiedy to wszystko się skończy. Jednak w tej samej chwili, pojawia się iskierka nadziei, ten wakacyjny szlagier rodem z plażowych barów podsuwa mi skojarzenie: wakeboard. Od dawna chciałem się w tym sprawdzić, ale nigdy nie było okazji. Lepszej już chyba nie będzie. Słońce jest jeszcze wysoko, termometr pokazuje 27 st. C, zdążę pomimo korków. Decyzja podjęta. Szybkie przeszukanie mapy na ekranie nawigacji pokazuje, że najszybciej dotrę do parku wodnego na warszawskiej Białołęce.
Wakeboard, tak jak snowboard w zimie, to naturalna ewolucja klasycznego pływania za motorówką na nartach wodnych. Jego początki sięgają aż lat 70. XX w. Kto jako pierwszy porzucił dwie narty na rzecz jednej deski - tego nie wiadomo. Krążą legendy o australijskich surferach, którzy najpierw zaczęli pływać na krótszych deskach ciągniętych przez motorówkę, wykorzystując wytworzoną przez nią falę (ang. wake) do wykonywania akrobacji. Po drugiej stronie świata, rozwijał się w tym samym czasie freestyle windsurfingowy, a pewien Amerykanin zaczął montować footstrapy z desek windsurfingowych do mniejszych stworzonych przez siebie desek, przez co mógł wykonywać coraz to śmielsze skoki.
Pierwsze wyciągi do nart wodnych powstały w Europie już w latach 70. XX w. i - wraz ze wzrostem popularności wakeboardu - zaczęły być wykorzystywane również do tej dyscypliny. Jedną z największych zalet wyciągu oprócz możliwości pływania na mniejszych akwenach, wydajności i oszczędności energii, jest wysokość zaczepienia linki do ciągnięcia. Na łodziach stosuje się około dwumetrowe wieżyczki, aby podnieść punkt zaczepienia i ułatwić tym samym skoki. Przy wyciągach, punkt zaczepienia znajduje się zazwyczaj na wysokości kilku metrów od wody co diametralnie poprawia warunki do wykonywania akrobacji.
Choć w Polsce sport ten rozwija się bardzo prężnie nie było mi dane jeszcze go spróbować. Mimo tego, że na terenie naszego kraju znajduje się już ponad 50 wyciągów i liczba ta cały czas rośnie. Nareszcie dziś będę miał okazję przekonać się na czym polega fenomen wakeboardingu.
Trzy to już rodzina
Po niedawnej premierze KONY, najmniejszego SUV-a w rodzinie Hyundaia, Tucson awansował na pozycję środkowego brata. Nie jest obciążony presją bycia najstarszym, wyrafinowanym i wszechstronnym bratem (to zadanie ma Santa Fe), ale nie jest też najmłodszym, któremu z reguły pozwala się na więcej (kierując do młodszego odbiorcy), co widać w odważnym i nowoczesnym designie KONY.
Tucson łączy to, co najlepsze w zarówno w Konie, jak i Santa Fe w jednym, średniej wielkości opakowaniu. Dynamiczna i stylowa forma, ale bez zbędnej ekstrawagancji. Kompaktowa, ale pojemna, o przestronnym wnętrzu doświetlonym opcjonalnym, gigantycznym, panoramicznym szklanym dachem. To samochód, który wygląda i czuje się świetnie zarówno pod nowoczesnym wieżowcem, jak i w sercu industrialnej Warszawy, w którym wylądowaliśmy razem w poszukiwaniu wakeboardowych przygód.
Szybko, omijając korki dzięki funkcjom nawigacji TomTom Live, docieramy na tereny wokół Kanału Żerańskiego - wypełnione starymi zakładami przemysłowymi i hangarami. To raj dla miejskich odkrywców, jakże daleki od sformalizowanego biura, które nie tak dawno opuściliśmy. Większość budynków jest pusta i z każdym rokiem podupada, przegrywając codzienną walkę z żywiołami. Niektóre są wykorzystywane i adoptowane, aby pełnić różne funkcje, nie zawsze zgodne z pierwotnym założeniem.
Jak scenografia filmowa
To, co ukazuje się moim oczom, kiedy dojeżdżam na miejsce, lekko mnie zaskakuje. Dwa ogromne silosy ustawione niemal nad brzegiem Kanału, otoczone plażą, boiskiem do siatkówki i “strefą chill” - przeznaczoną do odpoczynku. Zjeżdżam ostrożnie z betonowej drogi na piasek, aby podjechać bliżej. To dobry moment, by przetestować, jak Tucson sprawdzi się na luźnej i kopnej nawierzchni.
Wspomniany już dwulitrowy diesel dostarcza 185 KM przy 4 000 obr./min. oraz 400 Nm. momentu obrotowego. To pozwala na bardzo sprawne poruszanie się po mieście i w trasie. Równe 8 sekund do pierwszych 100 km/h jeszcze niedawno było czasem zarezerwowanym dla hothatchy. Sześciostopniowa manualna skrzynia biegów pracuje bez zarzutów. Prowadzenie lewarka jest precyzyjne i ma stosunkowo krótki skok. Szósty bieg pozwala na przyjemną i ekonomiczną jazdę przy wyższych prędkościach. Producent podaje, że Tucson potrzebuje 8 l oleju napędowego na 100 km i to jest wynik, który udaje mi się osiągnąć bez problemu. W trasie spalanie może nawet spaść do 5.6 l/100k m, co jak na tak duże i pojemne auto jest bardzo imponującym osiągnięciem.
Piasek, jak się okazało, nie stanowi żadnej przeszkody dla tego miejskiego SUV-a. Nawet na niskoprofilowych oponach, samochód pewnie brnął przed siebie, radośnie rozsypując piasek spod wszystkich czterech kół obutych w piękne dziewiętnastocalowe, aluminiowe felgi. Parkuję pod monumentalnymi silosami i udaję się na rekonesans. W tle słyszę specyficzny dźwięk wyciągarki i po zrobieniu kilku kroków odkrywam położony nieco niżej kanał, a na nim dwa tory, kilka tzw. kickerów i duży box - wszystkie służą do skakania na desce.
Dobry projekt jest kluczowy
Widok jest idealny. Otoczony betonową, industrialną dżunglą kawałek raju. “2wieże”, bo tak nazywa się miejsce, do którego dotarłem, to centrum sportów oficjalnie znajdujące się przy ulicy Kupieckiej 10 w Warszawie. Oprócz pływania na wake’u można tu podjąć się wspinaczki po ścianie silosu czy skoku na linie (tzw. Dream Jump) - obydwie te rzeczy nie są jednak dla mnie. Same silosy to pozostałość po zakładach betonowych, które kiedyś znajdowały się tutaj. Później dowiaduję się, że dostosowanie ich do tego, aby stały się siedzibą centrum pochłonęło dużo energii i wymagało usunięcia ponad 250 ton betonu, który w nich pozostał i skamieniał za sprawą nieszczelnego dachu. Dzięki wytrwałości dzierżawców tego terenu powstał niespotykany na skalę europejską obiekt.
Mój Tucson pasuje tu idealnie. Jego odważna, dynamiczna sylwetka i zrównoważone proporcje wybijają się na tle surowego otoczenia. Wygląda jak stary wyjadacz w świecie sportów ekstremalnych. Poza efektem wizualnym, dzięki specjalnie ukształtowanemu przedniemu zderzakowi i obniżonej linii słupka A, uzyskano znakomity wynik czołowego współczynnika oporu powietrza (Cx 0.33) - wpływający na spalanie i poziom hałasu w środku. Wnętrze mojego, wyposażonego w czarną, materiałową tapicerkę, Tucsona nie jest komfortowe w klasycznym tego słowa znaczeniu. Bliżej mu do sportu. Jest natomiast ewidentną kontynuacją wyrazistego i czystego designu nadwozia. Siedzenia oferują dostatecznie dobre trzymanie na boki, a wszystkie przyciski są pogrupowane i umieszczone w bardzo logiczny sposób, co sprawia, że korzysta się z nich łatwo i szybko.
SUV to w końcu skrót od Sport Utility Vehicle - zdaje się, że część innych producentów czasem o tym zapomina. Mocna i zwarta sylwetka, która aż rwie się do jazdy, atrakcyjne reflektory LED, które płynnie wkomponowują się w górne naroża heksagonalnego grilla, czy dynamicznie zarysowane linie boczne zwieńczone szerokim, wyrazistym tyłem. Design jest bardzo mocną stroną tego samochodu. Są na to namacalne dowody - w końcu zdobył prestiżową nagrodę iF Design Award 2016.
Emocje i relaks
Skoro o dynamizmie i sporcie mowa - czas na mnie. Wnętrze silosów zostało zmienione nie do poznania. Znajduje się tam mała kawiarnia, biuro, wypożyczalnia sprzętu oraz miejsce do wypoczynku, wszystko w pięknym industrialnym stylu. Bartek, jeden z właścicieli, oprowadza mnie po tym miejscu i pomaga w doborze sprzętu. Zanim pójdę popływać, dostaję pozwolenie, aby wyjść na metalowe schody, które prowadzą na dach. Z góry rozciąga się ciekawy widok na kanał oraz zakłady otaczające 2 wieże. Tucson również prezentuje się bardzo ciekawie z tej perspektywy, choć wydaje się całkiem malutki, to wiem, że taki nie jest - jego bagażnik ma 513 litrów, pasażerowie tylnej kanapy mają do dyspozycji imponujące 970 mm miejsca na nogi.
Zbliża się moment pływania. Przebieram się w piankę. Podchodzę do auta, by jeszcze schować w nim jakieś rzeczy, które wsypałem do trzymanego w jednej ręce kasku, w drugiej dzierżę deskę. Dziękuję losowi za automatyczny system typu smart liftgate. Samochód wyczuwa, gdy właściciel podchodzi wraz z kluczykiem do bagażnika i po 3 sekundach automatycznie otwiera klapę, emitując przy tym dyskretny sygnał dźwiękowy i uruchamiając na krótko światła awaryjne. Bardzo przydatna funkcja! Szybko pozbywam się nadbagażu i kieruję w stronę wody.
Dzięki doświadczeniu w jeździe na snowboardzie moja pierwsza lekcja odbywa się bezboleśnie. Po opanowaniu najtrudniejszego, czyli momentu wyjścia z wody, przyzwyczajeniu się do wyciągu i nauczeniu się zawracania, okazuje się, że wakeboard to sport, który sprawia dużo frajdy, jest stosunkowo łatwy do opanowania i rzeczywiście pozwala “wyrwać się” i zapomnieć na chwilę o problemach codzienności. Jest idealną alternatywą dla sportów zimowych i, co najważniejsze, jest bardzo łatwo dostępny (wiem o istnieniu co najmniej 5 wyciągów wokół stolicy, a szybkie google’owanie pokazuje mi też wyciągi w Poznaniu, Szczecinie, Rzeszowie, Wrocławiu i w Pionkach pod Radomiem).
Pływam, dopóki starcza mi sił. Przebieram się z pianki w swoje “cywilne” ubranie. Przez chwilę spoglądam w stronę "strefy chill” i stwierdzam, że wolę odpocząć w drodze do domu. Na pokładzie Tucsona - okazał się wiernym towarzyszem zarówno w sprawach codziennych, jak i wtedy, gdy miałem ochotę na małą dozę eskapizmu.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Hyundai