Test Volvo V60 T6 AWD R‑Design: stylowe trampki z mocnym silnikiem i dużym bagażnikiem
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Zawsze myślałem, że na starość kupię sobie volvo — powiedział mój tata, gdy decydował się na V60 poprzedniej generacji. To auto jest porządnym, eleganckim kombi, w którym próżno szukać emocji, ale docenia się je za komfort. Nowa generacja oferuje coś więcej. Szczególnie w wersji R-Design.
Nie mogłem prosić o lepszą sytuację. Gdy odebrałem niebieskie Volvo V60 drugiej generacji, pod moim domem stała pierwsza wersja modelu. Tak, to wspomniany już samochód mojego taty, który pożyczyłem na wyjazd weekendowy. Po zrobieniu kilkuset kilometrów miałem pewność, że dobrze zrobiłem, polecając mu to volvo. Byłem też przekonany, że gdyby w najbliższym czasie chciał mi go sprzedać, od razu bym odmówił.
Nie chodzi tu o to, że ten samochód jest zły. Wręcz przeciwnie. Zaprezentowany w 2012 roku model wręcz zachwycił mnie komfortem. Zawieszenie fantastycznie wybierało nierówności, a na drogach południowo-wschodniej Polski ich nie brakuje. Z kolei z obitych świetnej jakości skórą foteli nie chce się wysiadać. Kokpit może jest zawalony przyciskami, lecz gdy tylko kierowca połapie się w jego logice, obsługa staje się banalna i można wszystkim sterować bez odrywania wzroku od drogi (do tego jeszcze będę wracał). Wreszcie, auto jest ekonomiczne. Pod maską ma 190-konnego diesla, więc bez większego wysiłku zszedłem ze zużyciem paliwa poniżej 6 l/100 km.
Zabrakło mi jednak jakichkolwiek wrażeń z jazdy. Nie jest to auto do dynamicznego pokonywania zakrętów (nawet jeśli zawieszenie sobie spokojnie z tym poradzi). Oj nie, tutaj wszystko zachęca do spokojnego, komfortowe pokonywania kolejnych setek kilometrów. Układ kierowniczy pracuje precyzyjnie, ale delikatnie, skrzynia biegów spokojnie zmienia przełożenia. Słowem: melancholia. Pamiętacie stereotypy - jak ten, który przypomniał mój tata, gdy kupował swoje V60 - że volvo to samochody dla starszych osób? Po weekendzie z jego egzemplarzem nie miałem co do tego wątpliwości.
I tutaj wjeżdża nowe V60. Całe na niebiesko
Walka o młodszych klientów trwa u każdego z producentów aut premium. Audi idzie w coraz agresywniejszą stylistykę. BMW ma prosto, bo ma Mini (z jakiegoś powodu młodzi ludzie lubią te - udające stare - auta, mówię z autopsji). Mercedes inwestuje w gamę kompaktów - obecnie ma ich aż 5 (Klasa A, Klasa B, CLA, GLA i GLB), a każdy z nich jest naszpikowany gadżetami i może mieć system multimedialny, do którego można mówić. Na mnie to działa. Z kolei Volvo stawia na minimalistyczny, ponadczasowy design.
Na pierwszy rzut oka gama Szwedów wygląda jak efekt prac bardzo zaawansowanych kopiarek: każdy model wygląda tam samo! Dopiero po przyjrzeniu się im bliżej zauważamy, że te drobne szczegóły znacząco wpływają na odbiór projektu. Nowe V60 odziedziczyło elementy stylistyczne z większego V90, ale układa je w inne opakowanie. Tutaj dostajemy bardziej pudełkowaty kształt, który nawiązuje do dawnych volvo. Ostro ścięty tył sprawia też, że mniejsze kombi wygląda bardziej dynamicznie.
Przy czym auto, które wpadło w moje ręce, to nie było zwykłe V60. Miało opcjonalny pakiet R-Design. Bazuje na topowym Momentum Pro, ale dorzuca też takie smaczki jak dokładki zderzaków, 18-calowe felgi aluminiowe o innym wzorze, czarne lusterka, relingi i listy wokół szyb bocznych. Do tego obniżone o 12 mm zawieszenie. Ten egzemplarz miał dorzucone większe, 20-calowe felgi i zarezerwowany dla tej wersji wyposażenia lakier Bursting Blue. Efekt? Auto, które przypomina porządne trampki. Świetne na co dzień, ale jak dla mnie można je też założyć do dobrze skrojonego garnituru.
W środku minimalistycznie, lecz smutno
Wnętrze jest chłodne i gadżeciarskie, jak to w innych volvo. Wszystkim steruje się z dużego ekranu, którego interfejs był inspirowany systemem iPhone’ów, ale - moim zdaniem - to się nie sprawdza. Każde kliknięcie wiąże się z oderwaniem wzroku od drogi. Może kokpit poprzednika nie był tak ascetyczny i futurystyczny, ale przynajmniej nie było w nim podobnych problemów.
Wersja R-Design to również zmiany we wnętrzu: inne pedały, skórzany drążek zmiany biegów, fotele sportowe ze specjalnym wzorem i specjalna kierownica. Zabrakło mi tutaj akcentów kolorystycznych. Wszystko jest czarne, smutne i nie pasuje mi do atrakcyjnego nadwozia. Niestety, pasy w kontrastowym, żółtym kolorze dostępne są dopiero w najbardziej sportowych wersjach Polestar.
Za to jest praktycznie. Miejsce za kierownicą jest bardzo dużo, choć pasażerom na tylnej kanapie będzie ciaśniej niż w konkurencyjnych modelach. Za to bagażnik to powrót do dawnych czasów Volvo. Ma 529 litrów pojemności, czyli więcej niż u rywali z segmentu premium. Ja się zmieściłem do niego cały.
Szybko i bezpiecznie, ale bez emocji
Sportowy charakter niebieskiego V60 nie objawiał się tylko w dużych felgach i ciekawych dodatkach. Była to wersja T6 AWD, a więc pod maską miała czterocylindrowy, dwulitrowy (a jakże!) silnik o mocy 310 KM, które trafiały na cztery koła. Osiągi na papierze nie rozczarowują. Do setki auto rozpędza się w 5,8 sekundy, a prędkość maksymalna to (jeszcze) 250 km/h. Szwedzi chcą, by ich samochody jeździły maksymalnie 180 km/h, dzięki czemu - ich zdaniem - w 2020 roku żaden pasażer volvo nie zginie w wypadku.
Choć nie jest to najmocniejsza odmiana V60, odnoszę wrażenie, że ta jest najbardziej skuteczna. Hybrydowe T8 ma co prawda 390 KM, ale waży też ponad 200 kg więcej, a to różnica, którą czuć w zakręcie. Tymczasem T6 bardzo dynamicznie pokonuje wszelkie łuki, a napęd na cztery koła skutecznie dba, by auto jechało dokładnie tak, jak mu każemy. Marcin Łobodziński w teście V60 T8 zwracał uwagę, że samochód ma tendencje do podsterowności, ale tu tego nie stwierdziłem.
Nie znajdziecie tutaj jednak dramaturgii. Samochód słucha poleceń kierowcy i robi dokładnie to, o co się go poprosi. Z jednej strony to dobrze, bo dzięki temu nawet przy dynamicznej jeździe czujesz się bezpiecznie. Z drugiej – czy to nie ta nutka niepewności przekłada się na emocje z jazdy? Brakuje też brzmienia. Nawet w wersji R-Design volvo ma standardowy układ wydechowy, a jego czterocylindrowy silnik nie należy do najprzyjemniej "gadających".
Wreszcie, musimy porozmawiać o zużyciu paliwa, bo to niskie nie jest. Na testowej pętli, która zawierała przejazd po mieście, a także trasę szybkiego ruchu, uzyskałem wynik 12 l/100 km. W korkach bez problemu można przekroczyć 15 l/100 km. Oferujące takie same osiągi BMW 330i w moich testach było oszczędniejsze.
Cena
Za Volvo V60 drugiej generacji trzeba zapłacić przynajmniej 152 500 zł, lecz będzie to bazowa wersja ze 150-konnym silnikiem wysokoprężnym i manualną skrzynią biegów. Cennik odmiany T6 AWD startuje od 214 tys. zł (wersja wyposażeniowa Momentum), a dopłata do R-Design to ponad 23,5 tys. zł. To sporo, szczególnie że konkurenci o podobnych osiągach kosztują mniej.
Jednak V60 - moim zdaniem - ma się czym bronić. Ciągle wygląda świeżo i nowocześnie. Wnętrze sprawia bardzo dobre wrażenie i choć nie przepadam za sposobem jego obsługi, to lubię w nim przebywać. Poza tym to auto ma znacznie więcej charakteru niż jego poprzednik. Wygląda agresywniej, lepiej się prowadzi i jest – najprościej mówiąc – ciekawsze.
- przyciągający wzrok styl, który nie zdążył się zestarzeć
- duży bagażnik
- bardzo dynamiczna jednostka napędowa
- sprawny napęd na cztery koła
- miejsca na tylnej kanapie mogłoby być więcej
- wysokie zużycie paliwa
- mniej emocji, niż mógłbym na to wskazywać agresywny styl wersji R-Design
Pojemność silnika | 1969 cm³ | |
---|---|---|
Rodzaj paliwa | Benzyna | |
Moc maksymalna: | 310 KM przy 5700 rpm | |
Moment maksymalny: | 400 Nm | |
Pojemność bagażnika: | 529 l | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 5,8 s | |
Prędkość maksymalna: | 250 km/h | |
Zużycie paliwa (mieszane): | 7,8 l/100 km | 12 l/100 km |