Volvo S90 T8 eAWD – czy luksusowa limuzyna musi mieć duży silnik?
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeszcze kilkanaście lat temu prestiż dużych limuzyn wyznaczały duże silniki. Im więcej cylindrów miały i czym większe były, tym wyższe były osiągi i respekt na drodze. Dziś takie motory odchodzą już do lamusa. Czy luksusowe limuzyny coś na tym straciły? By się o tym przekonać, wsiadam za kierownicę flagowego Volvo S90 z nowoczesną jednostką o pojemności dwóch litrów.
W pionierskich czasach motoryzacji za szczyt możliwości konstruktorskich uważano silnik V12 (z dwunastoma cylindrami ułożonymi widlaście), który był symbolem niedoścignionej kultury pracy. Choć z dzisiejszej perspektywy takie jednostki to już praktycznie relikt przeszłości, podobny model myślenia o komforcie jazdy przez cały czas obowiązuje zarówno wśród wielu klientów, jak i samych producentów. Na rynku znajdują się w końcu nadal modele ze względnie dużymi silnikami V6 i V8, które to właśnie w wielkości i liczbie cylindrów upatrują swojej wartości.
W obliczu powyższego szczególnie odważnie musiała w 2014 roku wyglądać decyzja Volvo, by przejść wyłącznie na silniki czterocylindrowe. Wtedy też wraz z nowymi modelami marki zaczęła pojawiać się nowa linia wysokowydajnych jednostek opracowanych z myślą o mających nadejść ostrzejszych normach emisji spalin. Z perspektywy czasu widać, że dla samego producenta była to bez dwóch zdań opłacalna decyzja, ponieważ te rewolucyjne przepisy teraz właśnie zaczynają obowiązywać i mocno zmieniają krajobraz przemysłu motoryzacyjnego. Volvo tymczasem na tę rewolucję było już doskonale przygotowane dzięki zebranemu przez ostatnie pięć lat doświadczeniu i nieustannemu rozwojowi swoich czterocylindrowych jednostek.
Co ta decyzja dała klientom Volvo? By się o tym przekonać, wybrałem się w podróż flagowym modelem Volvo, sedanem S90 z napędem T8 eAWD.
Silnik nowego typu
Pierwsze wrażenie było jednoznaczne już po pierwszych metrach, jeszcze nim wyjechałem z miasta. Jeśli celem komfortowej limuzyny jest przemieszczanie się w możliwie największej ciszy i spokoju, to nowy napęd Volvo S90 T8 góruje nad jakimkolwiek tradycyjnym silnikiem z V12 włącznie, ponieważ tutaj… przez większość czasu w ogóle się nie odzywa!
Wynika to z faktu, że jednostka napędowa w tym modelu nie jest tylko zwykłym silnikiem spalinowym. Czterocylindrowa konstrukcja stanowi tylko trzon, na którym jest wsparta rozbudowana hybryda typu plug-in. To nowoczesne rozwiązanie, dzięki któremu z reprezentacyjnej limuzyny Volvo można korzystać jak z samochodu elektrycznego, czyli ładować go z zewnętrznych źródeł energii i na długich odcinkach jeździć bez spalania ani kropli benzyny. Z twardych, obiektywnych danych zebranych w polskich serwisach marki wynika, że auta Volvo z tym typem napędu eksploatowane w naszym kraju pokonują na samej energii elektrycznej około 35 proc. swojego całkowitego przebiegu. Z każdym rokiem ta wartość znacząco rośnie.
Jednocześnie rozwiązanie to pozwala wyeliminować ograniczenia tradycyjnie utożsamiane z samochodami elektrycznymi, czyli przede wszystkim ograniczony zasięg i długi czas ładowania. Gdy napęd elektryczny nie wystarczy do danej sytuacji, z S90 T8 można także beztrosko korzystać jak z najzwyklejszej limuzyny z silnikiem spalinowym. Takie rozwiązanie łączy najlepsze z dwóch światów: przewagę napędu elektrycznego przy krótszych dystansach oraz komfort i funkcjonalność tradycyjnego silnika spalinowego przy dłuższych podróżach bez konieczności zmiany swoich życiowych przyzwyczajeń.
Zestawienie ze sobą wydajnego silnika spalinowego oraz modułu elektrycznego daje cały szereg nowych możliwości. Taki wzajemnie uzupełniający się tandem zapewnia nawet lepszą elastyczność i dynamikę niż duży silnik spalinowy. Pomimo niewielkiej pojemności i niskiego zużycia paliwa, S90 T8 dysponuje mocą aż 390 KM, a opcjonalnie nawet 404 KM. W takiej wersji zapewnia nie tylko jedyne w swoim rodzaju doznania z jazdy, ale i nadspodziewanie wysokie osiągi. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje tylko pięć sekund. Elastyczność nawet trudno opisać liczbami. Dość powiedzieć, że jest tu wystarczający zapas niutonometrów, by na każdą sytuację napęd mógł zareagować z dojrzałym spokojem i bez żadnego opóźnienia.
Wszystkie zalety napędu elektrycznego bez jego minusów
Wystarczające parametry reprezentuje już sam silnik elektryczny, który w warunkach miejskich staje się domyślnym źródłem napędu. Dzięki sprytnie wmontowanym w podwozie akumulatorom, S90 T8 bez uruchamiania silnika spalinowego przejedzie nawet 45 kilometrów, po czym można je podłączyć do ładowania tak jak samochód elektryczny. Nawet bez starań ze strony kierowcy samochód przez większość czasu korzysta wyłącznie z napędu elektrycznego, a jeśli już część spalinowa włącza się do gry, to w sposób niepostrzeżony i tylko chwilowo. Jeśli pamięta się o podłączeniu auta do ładowania na przykład na zakupach czy w pracy, bez trudu osiąga się wyniki zużycia paliwa na poziomie 4-5 l/100 km.
W trasie hybrydowy napęd S90 T8 także się sprawdza. Przy wyższych prędkościach elektryczna część napędu ma pozytywny wpływ na komfort i ekonomikę jazdy, ale już w inny sposób. Gdy jednostka czterocylindrowa była projektowana jako część hybrydy, jego twórcy mogli założyć, że przy jeździe z dużym obciążeniem oraz przy ruszaniu za elastyczność będzie odpowiadał silnik elektryczny.
Wykorzystując to wsparcie silnik spalinowy nie musi tutaj robić wszystkiego, tylko może skupić się na ekonomicznej jeździe przy wyższych prędkościach obrotowych oraz wyższej kulturze pracy. Podczas takiej jazdy okazuje się, że dwulitrowa konstrukcja w S90 T8 nie przypomina żadnego innego silnika podobnej wielkości. Jest dojrzalsza i po prostu cichsza. W porównaniu wyników zużycia paliwa większe jednostki starego typu pozostają z napędem w Volvo S90 T8 bez szans.
Efekt wizerunkowy w cenie
Czy obecność niewielkiego czterocylindrowego silnika ma sens w mierzącej blisko pięć metrów luksusowej limuzynie Volvo? Tak naprawdę dziś ma on większy sens niż cokolwiek innego. Opracowany przez szwedzką markę napęd TwinEngine zachowuje wszystkie walory tradycyjnych silników z większą liczbą cylindrów, ale nie posiada ich wad i obciążeń, których lista z każdym dniem się wydłuża. W następnych latach korzystanie z samochodów z dużymi silnikami nie tylko będzie mniej wygodne i droższe, ale również gorzej odbierane społecznie.
Na sprawę ewolucji silników trzeba spojrzeć obiektywnie. Już dawno wyszliśmy ze stereotypowej sytuacji, gdy większe silniki oznaczały wyższą kulturę pracy i lepsze osiągi. Od tego czasu długą drogę przeszyły tak jednostki napędowe, jak i same samochody segmentu premium. Dziś wartość w tym segmencie wyznacza już nie tylko komfort i osiągi, ale i wysoka świadomość społeczna oraz odpowiedzialność.
Artykuł powstał we współpracy z marką Volvo