Test: SsangYong Korando z silnikiem Diesla - rozsądny wybór tylko w teorii
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy myślimy o aucie do długich podróży, do głowy przychodzi nam jedno – silnik Diesla. Większość oferowanych ma jeden wspólny mianownik – niskie spalanie. Tego oczekiwałem także przed testem od SsangYonga Korando z silnikiem 1.6 e-Xdi. Tymczasem okazało się, że może i moc 136 nie zachwyca, ale ekonomia także wcale nie powala.
SsangYong Korando 1.6 e-Xdi - test, opinia
SsangYong Korando należy do tych aut, od których nie wymagam cudów. To prosty, acz dobrze wyposażony SUV, który kusi niższą niż u konkurentów ceną. Przynajmniej w podstawie. Zazwyczaj w takim przypadku trzeba było liczyć się z ustępstwami np. w dziedzinie stylistyki, ale od jakiegoś czasu i tu Koreańczycy zrobili duży postęp.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bo Korando wygląda naprawdę dobrze. Ma przyjemne dla oka kształty, nie brakuje przetłoczeń, choć na dobrą prezencję pracuje tu m.in. lakier Cherry Red za 2,9 tys. zł, czy aż 19-calowe felgi za kolejne 2,5 tys. zł. Przy cenie startującej od 113 tys. zł za wersję z silnikiem Diesla nie są to jednak kwoty nie do przełknięcia.
Widać też, że projektanci starali się przełożyć swoje starania do wnętrza. Na pewno można ich pochwalić za ergonomię obsługi i zachowanie sporej ilości przycisków. Zapału zabrakło niestety przy tworzeniu multimediów, które już nieco trącą myszką szatą graficzną i nie są zbyt intuicyjne w obsłudze. Nieco gorzej jest także w zakresie wykończenia. Niestety SsangYong popłynął za trendami wykładania każdej możliwej powierzchni czarnym błyszczącym plastikiem.
Efekt jest dobry, o ile ograniczycie się do oglądania samochodu w salonie. Tymczasem już po 6,5 tys. km (bo tyle przejechane miał testowy egzemplarz), trudno było zliczyć wszystkie rysy, które każdy słoneczny dzień będzie eksponował niczym dzieło w muzeum sztuki. A przecież będzie tylko gorzej. Choć przyznam, że podświetlenie udające trzeci wymiar w głąb deski rozdzielczej przed pasażerem robi niezłe wrażenie.
Na szczęście reszta wnętrza robi już lepsze wrażenie. Co prawda nie zabrakło sporej ilości twardego plastiku, jednak wszystko spasowane jest przyzwoicie. Tylna kanapa jest przestronna i nawet wysokim osobom zapewni odpowiedni komfort, a bagażnik oferuje imponujące, jak na tę klasę 551 litrów. Przeszkadzać może co najwyżej wysoki próg załadunkowy, ale rodzinne wakacje w aucie nie będą problemem.
Diesel nie zawsze jest lekarstwem na wszystko
Teoretycznie przemawia za tym także silnik. W Korando pracuje turbodiesel o pojemności 1,6 litra, który generuje 136 KM i 324 Nm maksymalnego momentu, przekazując je tylko na przednie koła. Napęd na cztery jest z "ropniakiem" niedostępny. Parametry nie robią wrażenia, ale wysoki moment z samego dołu zapewnia wystarczającą dynamikę dla ważącego 1500 kg SUV-a. Czemu więc teoretycznie?
Silnik Diesla kojarzony jest z długimi trasami, rzadkimi wizytami na stacji paliw i niskim spalaniem. Cóż, to ostatnie jest zachowane w ssangyongu, o ile ograniczymy się do poruszania po mieście czy drogach krajowych, gdzie spalanie oscyluje w granicach 6-7 l/100 km. Niestety silnik Diesla do pewnego stopnia podziela łakomstwo na paliwo benzynowej odmiany, szczególnie na autostradzie – tu komputer wskazywał blisko 9 l/100 km. Ograniczając prędkość do 120 km/h, zużyjemy o litr mniej na każde 100 km.
To wysoki wynik, nawet jeśli pod maską pracowałby benzyniak. Rok temu testowałem benzynową wersję z LPG, która wówczas wydawała się złotym środkiem. Rzeczywistość okazała się inna. Niestety diesel nie poprawia sytuacji tak, jak tego po nim oczekiwałem. Za długimi trasami nie przemawia też skromny bak – ten jest jeszcze mniejszy niż w wersji benzynowej i ma zaledwie 47 litrów.
Kto oczekuje długodystansowego SUV-a, może poczuć się rozczarowany. Niektórzy mogą poczuć się także nieusatysfakcjonowani przyspieszeniem do setki na poziomie 11 s, ale wątpię, by Korando wybrał ktoś, kto oczekuje namiastki emocji. Potwierdza to rozważnie zestrojone podwozie. Jest stosunkowo miękko i wygodnie, co sprawia, że kręte drogi nie są wymarzonym środowiskiem do jazdy ssangyongiem.
Chociaż gruby i mięsisty wieniec kierownicy może sugerować pewne zapędy tudzież obiecywać dobre wyczucie kół, układ kierowniczy chodzi lekko niczym nóż w roztopionym maśle i próżno szukać tu intensywnych doznań. Powinno to jednak przypaść do gustu potencjalnym odbiorcom auta, szczególnie przy manewrowaniu w mieście.
Potencjalne emocje skutecznie studzi także 6-biegowa, automatyczna skrzynia Aisin. O ile przerzucanie biegów przychodzi jej gładko, tak szybkość pracy czy chęci do redukcji są umiarkowane. No i trzeba za nią niemało dopłacić – aż 8 tys. zł.
Tanio już było
To sporo, biorąc pod uwagę, ile wyjściowo kosztuje testowy egzemplarz ssangyonga. Miałem do czynienia z najbogatszą wersją Sapphire, która startuje z poziomu 146 tys. zł. A właściwie startowała, bo do salonów wjeżdża właśnie odświeżone Korando. W związku z tym można jednak liczyć jeszcze na ostatnie sztuki z placu oraz ewentualne rabaty.
Z jednej strony to już spora kwota, która pozwala wybierać w nieco mocniejszych i lepiej wykonanych autach. Z drugiej strony za tę cenę otrzymamy sporo wyposażenia. Na pokładzie znalazły się bowiem m.in. podgrzewane przednie fotele, kamera cofania, bogaty pakiet asystentów jazdy, LED-owe reflektory, dwustrefowa klimatyzacja, podgrzewana kierownica czy indukcyjna ładowarka.
Nie zabrakło też połączenia z Apple Car Play i Android Auto (choć oba po tylko po kablu). Co więcej, obraz z aplikacji można wyświetlać nie tylko na 9-calowym ekranie multimediów, ale także na 10,25-calowych cyfrowych zegarach, co szczególnie przy korzystaniu z nawigacji Map Google jest szczególnie wygodne.
Niestety dopłaty wciąż wymagają takie elementy jak adaptacyjny tempomat (2,5 tys. zł), elektryczna klapa bagażnika (4 tys. zł) czy wentylacja foteli z elektrycznym sterowaniem (w pakiecie ze skórzaną tapicerką za 7,5 tys. zł). Ostatecznie za testowy egzemplarz przyszłoby nam więc zapłacić aż 173 tys. zł. A tę kwotę trudno już uznać za konkurencyjną.
SsangYong Korando 1.6 e-Xdi - ocena, opinia
- Ergonomiczne i przestronne wnętrze
- Duży bagażnik
- Wygodne zawieszenie
- Niezłą dynamika jak na 136 KM
- Dobra cena...
- ...o ile nie weźmiecie automatycznej skrzyni i nie zdecydujecie się doposażać auta we wszystkie opcje
- Silnik mógłby być oszczędniejszy
- Dużo fortepianowej czerni we wnętrzu
- Nijakie i bardzo miękkie prowadzenie
SsangYong Korando 1.6 e-Xdi | |
---|---|
Pojemność silnika: | 1597 cm3 |
Rodzaj paliwa: | Olej napędowy |
Układ i liczba cylindrów: | R4 |
Skrzynia biegów: | Automatyczna, 6-biegowa |
Maksymalna moc: | 136 KM przy 4000 rpm |
Maksymalny moment obrotowy: | 324 Nm przy 1500-2500 rpm |
Pojemność zbiornika paliwa: | 47 l |
Pojemność bagażnika: | 551 l |
Masa własna: | 1535 kg |
Osiągi | |
Prędkość maksymalna: | 181 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 10,8 s |
Średnie zużycie paliwa (katalogowo): | 5,5 l/100 km |
Zmierzone zużycie paliwa w mieście: | 6,8 l/100 km |
Zmierzone zużycie paliwa na drodze krajowej: | 5,6 l/100 km |
Zmierzone zużycie paliwa na drodze ekspresowej: | 8,0 l/100 km |
Zmierzone zużycie paliwa na autostradzie: | 8,9 l/100 km |
Ceny | |
Model od (1.6 e-Xdi gdy był dostępny): | 112 990 zł |
Wersja napędowa od (Sapphire): | 145 990 zł |
Cena egzemplarza testowego: | 173 490 zł |