Test: Ssangyong Korando - znikając w tłumie
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Korando nie jest niczyim naśladowcą" – czytam w katalogu modelu. Doskonale wiemy, że nie jest to prawda. Ssangyong, by w ogóle liczyć się w Europie, musiał mieć w ofercie kompaktowego SUV-a, czyli Korando. W tym licznym gronie auto po prostu niknie w tłumie.
Ssangyong Korando - test, opinia
Nie zrozumcie mnie źle. Obecnie segment kompaktowych SUV-ów jest tak obstawiony, że wybierać możemy z masy rozmaitych propozycji, z dachem podciętym lub zwykłym, mniej lub bardziej sportowym charakterem. Taka rywalizacja sprawiła, że poziom tych samochodów jest wysoki, ale jednocześnie – bardzo wyrównany.
Tak więc Ssangyong znów ma pod górkę i by przebić się do masowej świadomości musi mieć coś, co po prostu zauroczy klientów i zmiecie konkurencję. Korando tego czegoś nie ma, ale nie oznacza to, że nie warto się nim zainteresować.
Tak jak testowany przeze mnie wcześniej Tivoli Grand, tak i Korando został zaprojektowany jako samochód z dużą przestrzenią w środku. Wystarczy spojrzeć do piętrowego bagażnika który ma 551 l (ale głównie "na głębokość"). To wymusiło jednak wysoki próg załadunku. W drugim rzędzie też miejsca nie brakuje, a sama podłoga jest - w miarę - płaska, więc pasażer siedzący na środku kanapy nie będzie siedział okrakiem. Dzieli się ona w proporcji 60:40, a np. w konkurencyjnej Škodzie Karoq oparcie można podzielić na trzy części.
Deskę rozdzielczą zaprojektowano w podręcznikowy sposób. Multimedia, pod nimi klasyczny panel klimatyzacji, a pod nim – grzanie foteli, przycisk od uruchamiania silnika oraz półeczka. Wszystko spasowano solidnie, ale troszkę przesadzono z ciemnym plastikiem. To właśnie pod nim umieszczono diody, które dają efekt 3D. Wygląda to całkiem nieźle. Nie można też narzekać na wyciszenie.
Jeszcze słówko o multimediach. Mamy tylko jedno wyjście USB (i nie jest to wersja C), a 9-calowy, czyli największy ekran – dostaniemy już na drugim poziomie wyposażenia. Sam system jest niepotrzebnie skomplikowany, ale ma dobrej jakości mapy TomTom. Ciekawostką jest możliwość wyświetlenia Android Auto/Apple Car Play na wyświetlaczu zastępującym zegary.
Wybór jednostek napędowych nie jest duży. Możemy dobrać bazowy silnik benzynowy o pojemności 1,5 l i mocy 163 KM, lub zdecydować się na motor Diesla o mocy 136 KM. Jednostka benzynowa zużywa bardzo dużo paliwa, co potwierdziła też w teście Tivoli Grand. Przy 120 km/h musimy liczyć się ze zużyciem na poziomie 8 litrów, podobnie będzie też w mieście. Przyspieszenie do 140 km/h to już 9 l bezołowiowej na 100 km. Na pewno jest to zasługa automatycznej przekładni Aisin, ale i opon mających rozmiar 235/50R19.
Żeby jeszcze ten silnik oferował jakąś ponadprzeciętną dynamikę! Jednostka generuje 280 Nm od 1500 obrotów. To przekłada się na niezbyt rewelacyjny sprint wynoszący ok. 10 sekund. Do zwykłej, codziennej jazdy wystarczy, ale nie ma co liczyć na wciskanie w fotel. Warto zauważyć, że można zdecydować się na napęd 4x4 za 9 tys. zł, a auta z silnikiem Diesla mogą pociągnąć nawet 2-tonową przyczepę!
Pod względem prowadzenia ssangyong nie wyróżnia się na tle konkurencji. Nastawy zawieszenia są ewidentnie przygotowane do komfortowej jazdy, a jeśli zaszalejesz w zakręcie, samochód bardzo szybko da ci do zrozumienia, że nie lubi takich zachowań. Tak jak i w mniejszym ssangyongu i tutaj kierownica w pozycji zero ma spory luz, ale na szczęście nie trzeba robić ciągłych korekt na autostradzie. Samo tłumienie jest niezłe, ale na pewno nie pomagają w tym opony przypominające walce.
No dobrze, w takim razie dlaczego miałbyś zainteresować się Ssangyongiem Korando? Mówiąc wprost: ze względu na cenę. Na koniec 2021 roku (co ważne, gdyż ceny rosną z dnia na dzień), benzynowe Korando wyceniano w widełkach 89 990 – 122 990 zł. Škoda Karoq startuje z poziomu ok. 100 tys. zł, choć nowa oferta jest w przygotowaniu. Nissan Qashqai w najbardziej podstawowej wersji to 101 600 zł, ale dobranie czegoś lepszego sprawia, że od razu musimy płacić ok. 120 tys. zł. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku Renault Kadjara (który ma nieco mniejszy rozstaw osi!). Sensownym konkurentem cenowym jest za to Suzuki Vitara.
- Sporo przestrzeni w środku
- Niezłe wykonanie
- Stosunek cena/jakość
- Paliwożerny silnik benzynowy
- Niknie w tłumie
- Niektóre materiały w kabinie (plastik) zdradzają budżetowy charakter
Pojemność silnika | 1497 cm³ | |
---|---|---|
Rodzaj paliwa | Benzyna | |
Skrzynia biegów | automatyczna, 6-biegowa | |
Moc maksymalna: | 163 KM przy 5000-5500 rpm | |
Moment maksymalny: | 280 Nm przy 1500 rpm | |
Pojemność bagażnika: | 551 l | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | b.d. | ok. 10 s |
Prędkość maksymalna: | 193 km/h | - |
Zużycie paliwa (miasto): | --- l/100 km | 8,5 l/100 km |
Zużycie paliwa (trasa): | --- l/100 km | 8,2 l/100 km |
Zużycie paliwa (autostrada): | --- l/100 km | 9,2 l/100 km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 7,1 l/100 km | 8,7 l/100 km |
Ceny: | ||
Katalogowa | ||
Model od: | 89 990 zł | |
Cena egzemplarza: | 134 990 zł |