Test: Range Rover Autobiography LWB - mogę nim jechać na koniec świata
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Range Rover zasłynął w latach 80. i 90. XX wieku udziałem w off-roadowych wyprawach w wielu egzotycznych zakątkach świata. Dziś brytyjski SUV ma zdecydowanie inny, bardziej luksusowy charakter, ale nadal jest samochodem, który bym wybrał na daleką podróż. Po prostu wyglądałaby ona inaczej niż trzy dekady temu.
Elegancja i klasa
Zacznę może od moim zdaniem największego problemu Range Rovera. Mimo swojej monumentalnej wielkości, bardzo stylowego wyglądu i luksusów godnych starej brytyjskiej posiadłości, wiele osób nie kojarzy tego modelu z prestiżem. Przynajmniej u nas. Tu "trzeba się znać" i być koneserem subtelnego luksusu, aby wiedzieć, z czym ma się do czynienia. A nie oszukujmy się - w przypadku samochodów z tej półki klientom często zależy też na prestiżu i rozpoznawalności marki.
Z drugiej strony idąc ostatnio przez dzielnicę Mayfair w Londynie widziałem, że to właśnie range rovery są jednymi z najchętniej wybieranych samochodów przez brytyjskich milionerów. Mogliby zdecydować się mercedesy, BMW, a po tylko minimalnie głębszym sięgnięciu do kieszeni pozwolić sobie np. na bentleye bentaygi, ale to właśnie "duży range" jest tam wzorem luksusu i dobrego smaku. I muszę przyznać, że w ogóle mnie to nie dziwi, a wystarczy wsiąść do środka i się przejechać, żeby się o tym przekonać.
Pozostańmy jednak jeszcze chwilę na zewnątrz. Stylistyka Range Rovera to definicja klasy, dobrego smaku i subtelnego luksusu. Tu nie ma nic zbędnego. Żadnych wulgarnych przetłoczeń czy krzykliwości. Choć znowu - wiem, że wielu osobom może na tym zależeć, ale to właśnie wysublimowany styl Range Rovera jest sposobem, aby pokazać, kto naprawdę ma poczucie dobrego smaku.
Przejścia pomiędzy różnymi częściami nadwozia, w tym światłami, są pewnie poprowadzonymi, a zarazem minimalistycznymi zabiegami projektantów. Do tego testowany egzemplarz pokazał mi, że fani klasycznej elegancji pod postacią czarnego lakieru będą bardziej niż zadowoleni. Sam pewnie bym wybrał beż, ale i tak z uznaniem patrzę na gust właścicieli czarnych range roverów.
Nie bójcie się przy tym, że współczesny Range Rover stracił zupełnie charakter oryginału. O nie! Mamy więc charakterystyczne (wklęsłe) przetłoczenie na masce, które widać zza kierownicy, aby kierowca zawsze czuł te dekady range’owego dziedzictwa. Podobnie wygląda sytuacja z kształtem tylnego słupka.
W środku jest jeszcze lepiej
I nie piszę tu nawet o samym wyglądzie wnętrza. Tak, kabina również zaprojektowana jest ze smakiem, choć trochę mniej minimalistycznie od nadwozia. Mocno przypomina inne modele Land Rovera, a kierownica ma charakterystyczny kształt, który również ani na chwilę nie pozwala zapomnieć, w jakim samochodzie siedzimy.
Jednak muszę przyznać, że to, co zrobiło na mnie prawdziwe wrażenie jest wspólne dla całej gamy Land Rovera - mianowicie centralny ekran multimediów. Jego wygięta forma prezentuje się świetnie, ale tym, co zwraca uwagę, jest jakość prezentowanego obrazu. Wyświetlacz ma wysoką rozdzielczość, bardzo dobry kontrast i żywe kolory. Jest to jeden z najlepszych ekranów na rynku, a całość uzupełniono elegancką grafiką, pasującą do stylu samochodu. Może się wydawać, że to szczegół, ale mocno zmieniający postrzeganie brytyjskiego SUV-a i zecydowanie dający odczuć, że mamy do czynienia z produktem z wyższej półki.
Do tego warto podkreślić bezproblemową integrację z CarPlayem (zaskakujące, jak często u konkurencji nadal potrafią pojawiać się drobne problemy lub niedociągnięcia w tej kwestii). Skoro już jesteśmy przy wyświetlaczu, to równie dobre wrażenie robi obraz z kamer 360 stopni. I nie mówię tu nawet o ruchomym widoku izometrycznym z trójwymiarowym modelem auta na środku. To raczej bajer - fajny, ale nie do końca użyteczny. Natomiast sam obraz z kamer jest bardzo ostry i wysokiej jakości. Jeśli już o nietypowych widokach mowa, to najbardziej przydatne są te na tylne koła ułatwiające parkowanie przy krawężnikach. W końcu mowa o samochodzie wielkości średniej willi.
Na tym jednak nie koniec kamer. Również fotochromatyczne lusterko wsteczne może zamienić się w wyświetlacz prezentujący obraz z kamery znajdującej się w jednej dwóch "płetw" na dachu. Rozwiązanie przydatne głównie po zamontowaniu przyczepy, ale i bez niej jakość obrazu zachęca do korzystania z tego gadżetu. Uzupełnieniem ekranowej listy jest ten za kierownicą. Może jest on minimalnie gorszy niż środkowy, ale też jakość jest bardzo dobra, po prostu ma obok wzorowy punkt odniesienia.
Nie zabrakło też typowego dla brytyjskiej marki rozwiązania do zarządzania klimatyzacją. Są to dwa fizyczne pokrętła z okrągłymi wyświetlaczami w środkach. Dodatkowo pociągnięcie lub wciśnięcie całości pozwala na więcej ustawień (np. włączenie podgrzewania lub wentylowania foteli). Po chwili potrzebnej na przyzwyczajenie, okazuje się to genialnym pomysłem - estetycznym i wygodnym w obsłudze.
Ciekawie też rozwiązano przyciski na kierownicy. Choć wyglądają jak pola dotykowe, to są to fizyczne przyciski. Dodatkowo pokryte są czarnym plastikiem, a te, których można aktualnie użyć (np. w danym miejscu w menu) są podświetlane. Czy już wspominałem, że Brytyjczycy wiedzą, co to dobry styl połączony z użytecznością?
Nie zabrakło też gniazd USB - z przodu są dwa USB-C i jedno klasyczne, natomiast w drugim rzędzie oprócz dwóch USB-C znalazły się gniazdka 230 V i 12 V. Trzeba popracować na komputerze w trakcie jazdy? Nie ma problemu. Chcemy dzieciom włączyć bajki na tabletach? Też proszę, choć w tej kwestii można skorzystać z wbudowanych ekranów. O tym, że Range Rover ma spełniać wymagania klientów na całym świecie mogą natomiast świadczyć aż cztery uchwyty na kubki lub butelki z przodu - Amerykanie lubią to.
Proszę zasiąść
O tym, że mamy do czynienia z prawdziwie luksusowym samochodem niech świadczy fakt, że poświęcę spory fragment siedzeniom - w testowanym egzemplarzu wszystkim siedmiu. Zacznę od najważniejszej wiadomości - są one bardzo wygodne. To one są pierwszą składową układanki o nazwie "idealny samochód do podróży".
Do tego przednie fotele mają ogromną liczbę ustawień. Można wyregulować je w każdy wyobrażalny sposób. Przy czym tylko podstawowe parametry (przód-tył, wysokość, kąt oparcia) wygodnie ustawia się fizycznymi przyciskami. Resztę trzeba dostroić na centralnym ekranie. Mniej wygodne, ale z drugiej strony nie robi się tego co chwilę, a ustawienia można przecież zapisać dla trzech kierowców.
Zresztą nie tylko kierowców, bo pamięć mają też miejsca dla pasażerów - nie tylko tego z przodu, ale też zasiadających w drugim rzędzie. Co więcej, ogrzewanie i wentylację znajdziemy we wszystkich trzech rzędach. To się nazywa luksus. Jedynie masaż jest dostępny tylko z przodu i włączany jest tylko za pomocą ekranu centralnego.
Z tego samego ekranu zresztą możemy sterować wszystkimi fotelami w samochodzie, a dodatkowo szofer ma opcję złożenia prawego fotela za jednym naciśnięciem. W ten sposób wieziony przez niego VIP uzyskuje maksimum miejsca (bez problemu można wtedy założyć nogę na nogę). Choć w przedłużonym Range Roverze w każdej konfiguracji jest go w bród.
Zresztą w range roverze wszystko związane z fotelami robi się elektrycznie, w tym składa trzeci i drugi rząd siedzeń. Wszystkie trzy rzędy też ustawia się elektrycznie. Również w bagażniku znajdziemy zestaw przycisków. Jeden od (elektrycznego, a jakże) wysuwania haka holowniczego oraz cały komplet umożliwiający składanie foteli w drugim i trzecim rzędzie - każdego niezależnie lub dodatkowym przyciskiem wszystkich na raz.
Sam bagażnik jest oczywiście duży. Przy złożonym trzecim rzędzie mamy do dyspozycji 857 l, ale nawet po podniesieniu dwóch dodatkowych foteli zostaje całkiem niezłe blisko 400 l. Sam bagażnik ma dzieloną poziomo klapę - część z szybą otwiera się w górę, a dolna w dół tworząc przy okazji miejsce, na którym można usiąść. Co więcej kolejnymi przyciskami znajdującymi się w bagażniku można opuścić lub podnieść zawieszenie - choćby po to, aby wygodniej wyjmowało się zakupy lub siadało na klapie (jest nawet przegroda służąca za oparcie).
Komfort i luksus są najważniejsze
Range Rover to samochód stworzony do dalekich podróży. I jakby ktoś się mnie zapytał, jakim autem chciałbym pojechać na koniec świata, to byłby to właśnie ten ogromny brytyjski SUV. Z jednej strony jest on po prostu wzorowo komfortowy. Wspomniane już fotele oraz pneumatyczne zawieszenie świetnie amortyzujące wszelkie nierówności zapewniają nie tylko to, że po wielu godzinach jazdy nie będę zmęczony, ale też będzie tak niezależnie od stanu drogi, którą będę jechał. To jest prawdziwa wygoda.
Oczywiście samochodu nie można nazwać prawdziwie komfortowym czy luksusowym, jeśli nie jest dobrze wyciszony. I na tym polu range rover zapewnia, że nikt z pasażerów nie będzie zmęczony. Auto odcina od zgiełku świata zewnętrznego i pozwala się zrelaksować. Zresztą odcina nie tylko od zanieczyszczenia hałasem, ale też cząstkami stałymi. Na centralnym ekranie można włączyć filtr poprawiający jakość powietrza w kabinie i pokazujący aktualny poziom pyłów na zewnątrz i w środku.
Skoro jest cicho, to można włączyć muzykę. A nawet warto, bo audio sygnowane przez firmę Meridian jest bardzo dobre i ma takie rozwiązania jak dodatkowe głośniki wbudowane w zagłówki. To, podobnie jak spory szyberdach czy elektrycznie sterowane rolety w tylnych oknach, to coś co jednak nie zadziwia w segmencie premium.
Natomiast bardziej nietypowym rozwiązaniem jest to, że z tyłu znalazł się przełącznik dzięki któremu niezależnie od tego, z której strony się siedzi, można otwierać i zamykać oba okna drugiego rzędu. Po co? Gdy jest potrzeba aby siedzący z tyłu VIP porozmawiał z kimś na zewnątrz, ale po drugiej stronie auta, to przecież nie będzie sięgał do przełącznika do przeciwnej stronie mierzącego ponad 2 m szerokości auta. To wyglądałoby co najmniej śmiesznie.
Ponieważ zawsze udaje się znaleźć jakąś łyżkę dziegciu, to w luksusie Range Rovera też ona jest. Nawet nie trzeba jej szczególnie szukać, a wystarczy podejść do samochodu z kluczykiem w kieszeni. Wtedy z drzwi wysuną się klamki, a całemu procesowi będzie towarzyszył bardzo głośny i niemiły dźwięk sugerujący, że całość obsługują najtańsze z możliwych silniczki elektryczne.
Coś, z czego nie skorzystasz
Jeśli interesujecie się motoryzacją od paru dekad, to jest duża szansa, że pamiętacie Camel Trophy i podobne imprezy. Obrazki range roverów dzielnie przebijających przez tropikalne lasy działały na wyobraźnię i zbudowały legendę tego samochodu. Dziś Range Rover to jednak luksusowy SUV na (najczęściej) wielkich felgach i oponach o niezbyt dużym profilu. Samochód, którym raczej mało kto będzie chciał zjechać z asfaltu, żeby nie zarysować pięknego lakieru.
Jednak jest coś takiego jak dziedzictwo. Range Rover po prostu musi mieć dobre zdolności terenowe, nawet jeśli większość klientów nigdy z nich nie skorzysta. Co najwyżej pochwalą się znajomym pokazywanymi na żywo parametrami technicznymi jak nachylenie nadwozia, czy zależne od wysokości zawieszenia kąty wejścia/zejścia/rampowy oraz głębokość brodzenia. Tu jednak chodzi o świadomość, że "jakbym chciał, to mój range rover to potrafi".
Dlatego mamy pokrętło do trybów jazdy (w tym terenowych), reduktor, zawieszenie o sterowanej ręcznie wysokości (oddzielnie od trybów jazdy). I jestem przekonany, że Range Rover to najbardziej terenowy SUV z całej stawki luksusowych aut tego typu. Nazwa zobowiązuje i choć raczej nikt nim w teren wjeżdżał nie będzie, to samochód ten potrafi naprawdę sporo.
Diesel? Tak, poproszę!
Testowy egzemplarz range rovera to bogato wyposażona wersja Autobiography, ale w wersji silnikowej D350. Oznacza to, że pod maską pracuje sześciocylindrowy, rzędowy diesel - jeden z dwóch podstawowych (obok benzynowego P360) silników dostępnych w dłuższym nadwoziu. Nie jest to więc "wypasiona" odmiana V8 o zwijającej asfalt mocy 560 KM. Zamiast tego do dyspozycji dostałem 350 KM rozwijanych przy 4000 obr./min uzupełnionych porządna dawką momentu obrotowego - 700 Nm w zakresie 1500-3000 obr./min.
I to druga wartość ma spore znaczenie przy tak dużym samochodzie, który bez kierowcy waży 2541 kg. Range rover w tej konfiguracji może nie jest demonem prędkości, ale z drugiej strony przyspieszenie do 100 km/h w 6,4 s i prędkość maksymalna 234 km/h to nadal świetne wartości, pozwalające na dynamiczną jazdę.
Na tyle dobre, że właśnie ten "podstawowy" Diesel jest moim zdaniem jedną z najlepszych opcji dla Range Rovera. Jasne, na spotkaniu ze znajomymi miło pochwalić się potężnym V8, ale w życiu codziennym można docenić co innego.
Przy cenie Range Rovera można stwierdzić, że spalanie nie ma znaczenia, ale to osiągane przez wersję wysokoprężną jest naprawdę imponujące. Ten dwuipółtonowy kolos o sporej powierzchni czołowej na autostradzie przy 140 km/h zadowala się 9,1 l/100 km. Przy 120 km/h wartość ta spada do 7,7 l/100 km. Oczywiście w mieście będą to zauważalnie wyższe wartości, szczególnie przy niskich temperaturach i krótkich dystansach, natomiast i tak wysokoprężny silnik w brytyjskim SUV-e okazał się zaskakująco oszczędny.
Jedźmy w trasę
Range Rover w dłuższej odmianie to już ogromny SUV. Mierzy on aż 5252 mm długości, 2209 mm szerokości z lusterkami i nawet 1870 mm wysokości (ta zależna jest od ustawień zawieszenia i również prezentowana na ekranie centralnym). Daje to efekt pod postacią przepastnego wnętrza. I tak jak w europejskich miastach wymiary Range Rovera mogą sprawiać trochę problemów (dlatego tym bardziej przydają się wspomniane kamery), tak już na trasie to dodatkowy atut.
Choć dżentelmeni ponoć o tym nie rozmawiają, to muszę na koniec poruszyć kwestię, która wisi tu od pierwszego użycia słowa "luksus", to znaczy cenę. Najtańsza wersja Rangę Rovera (o standardowej długości, z 300-konnym dieslem i podstawowym wyposażeniem) to wydatek 691 100 zł. Testowana odmiana Autobiography D350 z siedmioma miejscami to cena przynajmniej 862 700 zł. Z drugiej strony wyposażenie jest tak kompletne, że nie trzeba do niego wiele dorzucać. Dodatki do testowanego egzemplarza kosztowały niecałe 40 tys. zł, ale blisko jedna trzecia tej kwoty to 23-calowe felgi. Kilka tysięcy kosztuje też lakier, a elektryczny hak wyceniono na okrągłe 8 tys. zł. Natomiast topowe odmiany SV to już kwoty siedmiocyfrowe.
Więc choć może marka nie każdemu kojarzy się z luksusem, to ceny Range Rovera już wyraźnie wskazują, z jakim samochodem mamy do czynienia. Ale w zamian dostajemy samochód kompletny, komfortowy, zaprojektowany ze smakiem i prawdziwie luksusowy. Dzięki swojemu pochodzeniu nie pompatyczny, za to taki, którym z wielką przyjemnością pokonuje się kolejne kilometry.
- Wysoki komfort
- Minimalistyczne piękno nadwozia
- Prawdziwy brytyjski luksus bez emanacji nim
- Ekran centralny o bardzo dobrej jakości
- Oszczędny diesel
- Wszystko jest sterowane elektrycznie
- Czuć ducha starego Range Rovera
- Możliwości terenowe, których nigdy nie wykorzystasz
- Głośno działające klamki
- Jeszcze kilka rzeczy mogłoby być włączanych przyciskami, a nie z ekranu
- Dla niektórych Range Rover może być zbyt anonimowy
Land Rover Range Rover V LWB 3.0 D350 350KM 257kW od 2021 | |
---|---|
Rodzaj jednostki napędowej | Spalinowa |
Pojemność silnika spalinowego | 2997 cm³ |
Rodzaj paliwa | Diesel |
Typ napędu | 4×4 |
Skrzynia biegów | Automatyczna, 8-stopniowa |
Moc maksymalna | 350 KM przy 4000 rpm |
Moment maksymalny | 700 Nm przy 1500-3000 rpm |
Przyspieszenie 0–100 km/h | 6.3 s |
Prędkość maksymalna | 242 km/h |
Pojemność zbiornika paliwa | 80 l |
Pojemność bagażnika | 725/2727 l |