Test: Fiat Multipla kończy 25 lat. Czas odłożyć żarty na bok
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jest równie rozpoznawalny, co modele Ferrari. Żarty na jego temat zna niemal każdy. Fiat Multipla towarzyszy nam już od 25 lat, plasując się na szczycie list najbrzydszych aut. Tymczasem za jego wyglądem kryje się smutna z ekonomicznego punktu widzenia historia. Co jednak ciekawsze, obcując z autem, można stwierdzić, że… to właściwie fajny samochód.
Nie trzeba interesować się samochodami, by znać Multiplę. Trudno też nie znać choć jednego żartu na jej temat. "Zamykaj pusty garaż, bo ci Multiplę podrzucą". "Nie musisz zamykać Multipli, bo i tak ci jej nie ukradną". "Nawet fotoradar nie chce zrobić zdjęcia Multipli". "Gdy Multipla przejeżdża obok placu zabaw, dzieci zaczynają płakać". Można tak w nieskończoność. Tymczasem jeden z ulubionych motoryzacyjnych obiektów żartów kończy właśnie ćwierć wieku.
To dobry moment, żeby odłożyć żarty na bok i przyjrzeć się samochodowi, który pod wieloma względami był… genialny. Pomijając fakt, że Fiat Multipla trafił na listę 50 najgorszych samochodów wszech czasów tygodnika Time, to zajął drugie miejsce w plebiscycie na Europejski Samochód Roku, a w 1999 r. trafił do nowojorskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Miałem okazję przyjrzeć się temu pojazdowi pięknemu inaczej z bliska i sprawdzić, czy w tym przypadku faktycznie "liczy się wnętrze".
Sześć osób musi być
O ile mało kto nie zna Multipli, tak już pewnie skromniejsze grono zdaje sobie sprawę, że Fiat wypuścił samochód pod tą nazwą już w 1956 r. Będąca rodzinną odmianą modelu 600, zastąpiła Fiata 500 Belvedere. Uwielbiana m.in. przez ówczesnych taksówkarzy, mogła, mierząc ledwo ponad 3,5 metra wzdłuż, pomieścić w kabinie aż sześć osób w trzech rzędach siedzeń.
Do napędu służył skromny, 22-konny silnik o pojemności 633 cm3, który podobno nie dawał sobie rady, jadąc pod górę z kompletem pasażerów. W późniejszym czasie pojawiła się odrobinę większa, 29-konna jednostka. Produkcję zakończono w 1969 r., ale już cztery lata wcześniej rolę auta zdolnego przewieźć więcej osób przejął model 850 T.
Charakterystyczną nazwę odkopano dopiero w połowie lat 90. Wówczas na popularności zaczęły zyskiwać vany, które, podobnie jak obecnie SUV-y, pojawiały się w ofercie producentów jak grzyby po deszczu. Po serii dużych vanów niektórzy podjęli próbę zaistnienia również w niżej pozycjonowanej, kompaktowej odnodze. Jednym z pierwszych było Renault Mégane Scénic, które zagościło na rynku już w 1996 r.
W tym samym czasie Włosi mieli gotowy dopiero prototyp. Ten miał pomieścić sześć osób, nie przekraczając przy tym 4 m długości. Podczas targów w Paryżu zaprezentowano projekt, którego szefem był Roberto Giolito. O dziwo, wersja produkcyjna pokazana dwa lata później nie różniła się znacząco od pierwowzoru. W zakładanej długości udało się zmieścić, mając w zapasie jeszcze 6 mm. Precyzyjna robota.
Dlaczego Multipla wyglądała tak… nietypowo? Otóż Fiat nie spodziewał się, że segment może aż tak urosnąć. Licząc, że samochód pozostanie niszowym, miał po prostu zwracać uwagę, dlatego dano stylistom w wielu kwestiach wolną rękę. Wydawać by się mogło, że Włosi, którzy wydali na świat szereg pięknych samochodów, nie zaprojektują auta, którego wygląd trudno określić w dyplomatyczny sposób. Poza rzekomą inspiracją delfinem przód został zaprojektowany w taki sposób, by dawać kierowcy możliwie najlepszą widoczność.
Nie chodzi tu tylko o kwestię dużej szyby. Podzielone na trzy poziomy światła — od dołu przeciwmgielne, pośrodku mijania, pod szybą drogowe — miały dobrze doświetlać drogę niezależnie od warunków. Włosi podporządkowali swoim prognozom nie tylko wygląd, ale także konstrukcję. O ile zawieszenie i zmodyfikowana płyta pochodziły z rodzeństwa Bravo/Brava, tak nadwozie bazowało na stalowej ramie przestrzennej, która z ekonomicznego punktu widzenia idealnie wpasowywała się w założenie mniejszej produkcji.
Niestety, Włosi się przeliczyli. Podczas gdy francuska konkurencja świętowała triumfy, Fiat próbował ratować sytuację liftingiem w 2004 r., który zmienił najbardziej kontrowersyjną część auta – przód. Zniknął charakterystyczny garb i zagościły "normalne" reflektory, ale na niewiele się to zdało. Produkcję auta zakończono w 2010 r.
Prezent ślubny
Fiat, którego widzicie na zdjęciach, pochodzi z 2002 r. Zastanawiacie się pewnie, kto dziś posiada jeszcze z własnej woli Multiplę? Otóż kryje się za tym ciekawa historia. Żona Pawła, który spotkał się z nami na sesję, ma z tym autem wspomnienia z dzieciństwa. Bardzo chciała bowiem siedzieć między swoimi rodzicami, co układ siedzeń w Multipli umożliwiał.
Sentyment był na tyle silny, że za każdym razem, gdy widziała samochód na ulicy, wzdychała do niego. Paweł postanowił jej więc sprezentować fiata… z okazji ich ślubu. Multipla jako prezent ślubny nie brzmi zbyt racjonalnie, ale w tym wypadku był to strzał w dziesiątkę. Fiat zagościł w obszernym garażu pary, a każdy, kto nim jeździ, musi podpisać się na plastikowym elemencie pod maską. Ot, pamiątka. W końcu samochód ma u małżeństwa dożywocie. Ale przejdźmy do tego, co najważniejsze.
Zamknij oczy, wsiądź i dopiero otwórz
Na pierwszy rzut oka taka rada może wydawać się marnym pocieszeniem. O ile wygląd auta był co najmniej osobliwy, tak Peter Jansen podczas projektowania kokpitu także nie oszczędzał na nietypowych formach. W Multipli nic nie jest na swoim miejscu. Prędkościomierz umieszczono na środku deski. Kratki wentylacyjne skumulowano w jedną kulę przypominającą igloo. Przełączniki do sterowania lusterkami znajdziemy na suficie. Dźwignia hamulca ręcznego jest po lewej stronie fotela kierowcy. Drążek zmiany biegów z kolei umieszczono tuż obok kierownicy.
Zawsze jak patrzę na deskę rozdzielczą Multipli, mam wrażenie, że designer, niosąc makietę, wywinął orła, a że termin był tuż tuż, udało się jedynie pozbierać porozsypywane elementy i losowo poustawiać na planszy. Nawet pałąk do zamykania drzwi jest dziwny i przypomina pręt balkonika do chodzenia dla osób w podeszłym wieku. Jakże złudne było moje wrażenie dotyczące bezsensowności wnętrza. Dopiero obcując z autem, zdałem sobie sprawę, jak przemyślany i wielopłaszczyznowo ergonomiczny jest to projekt.
Pierwszą kwestią jest bliskość wszystkich przycisków. Drugą – ich wielkość i czytelność. Skumulowanie wszystkiego w jeden obszar wymuszone zostało z kolei pojemnymi schowkami na szczycie deski zarówno po stronie kierowcy, jak i pasażera. Wszelkiego rodzaju wnęki, szuflady i skrytki znajdziemy zresztą w całym wnętrzu – od dolnej części deski zaczynając, a na spodzie foteli kończąc. Nawet za daszkiem przeciwsłonecznym jest wnęka na okulary.
Następna kwestia to przeszklenia. Z zewnątrz zapewniają nadwoziu dziwną proporcję, ale widoczność z pozycji kierowcy (swoją drogą, wygodnej) jest we wszystkie strony wręcz wzorowa. Aby pomieścić w pierwszym rzędzie trzy osoby i nie ograniczać swobody ruchów kierowcy, cofnięto odrobinę środkowe siedzenie do tyłu. Mało praktycznym następstwem rozwiązania, jest szerokość auta. Ta sięga blisko 190 cm, co odbija się czkawką podczas parkowania pod supermarketem.
Mimo wszystko Multipla aspiruje do miana wzoru kompaktowego vana. Z tyłu miejsca jest mnóstwo, choć jak to w vanach bywa, wysoki przebieg podłogi wymusza jazdę z podniesionymi kolanami. Kufer z kolei, choć wąski, ma pojemność 430 litrów. Ogromnym ułatwieniem w jego zapełnianiu jest bardzo niski próg załadunkowy, natomiast przestrzeń można powiększyć do blisko 1900 litrów, jeśli zdemontujemy tylne fotele.
Może i brzydki, ale za to ergonomiczny. Ale jak jeździ?
Pozostała jeszcze ostatnia kwestia. Czy Multiplę ratuje choć trochę model jezdny? Cóż, na próżno oczekiwać po kompaktowym minivanie emocji z prowadzenia. Tymczasem z punktu widzenia segmentu, fiat zachowuje się na drodze przyzwoicie. Zawieszenie jest przyjemnie komfortowe, nie buja przesadnie i po cichu niweluje nierówności asfaltu.
Fiat nie oferował co prawda zbyt szerokiej gamy silników, ale możliwość zasilania różnymi paliwami – już tak. Do wyboru było benzynowe 1.6, które w zależności od wersji mogło być wspomagane LPG lub CNG. Moc wahała się między 90 a 103 KM. Do wyboru był także 1,9-litrowy diesel, który generował od 105 do 115 KM.
W przypadku auta ze zdjęć pod maską pracuje silnik fabrycznie wspomagany gazem ziemnym, jednak instalacja została przerobiona do pracy na gazie płynnym. Ok. 100 KM nie czyni z fiata pocisku, jednak to wystarczająca moc, by sprawnie się nim przemieszczać, co potwierdza zresztą czas sprintu do 100 km/h w 13,5 s. Dziś to przeciętny wynik, wówczas nie było się czego wstydzić.
Odrobinę sportowego rytmu dodaje wspomniana wcześniej bliskość dźwigni zmiany biegów względem kierownicy. Elementy dzieli szerokość trzech palców, co pozwala postawić retoryczne pytanie, czy w projekcie palców nie maczał przypadkiem sam Colin Chapman. Szybka zmiana z "jedynki" na "dwójkę"? Mógłbym wręcz powiedzieć, że jest to możliwe bez odrywania wszystkich palców od kierownicy.
Żarty na bok
Patrząc na Multiplę, trudno traktować ją poważnie. Tymczasem to naprawdę dobrze zaprojektowany pod kątem ergonomicznym samochód. Miał wszystko, by osiągnąć sukces – od przestrzeni, przez ogrom praktycznych schowków, aż po sześć użytecznych miejsc siedzących. Szkoda, że Włosi nie potraktowali potencjału sprzedażowego auta poważnie i pogrzebali jego szanse, co by nie mówić, trudnym do przełknięcia wyglądem.
Żarty należy odłożyć na bok jeszcze z innego względu. Fiat Multipla powoli aspiruje do miana klasyka i to nie tylko ze względu na wiek. Jako że wiele aut zostało zajechanych, pełniąc służbę dzielnego, rodzinnego auta, na ulicach nie zostało ich już zbyt wiele, co odzwierciedlają ceny na rynku wtórnym. O ile jeszcze kilka lat temu do zakupu Multipli wystarczało ok. 3-5 tys. zł, dziś za zadbany i niezmęczony egzemplarz trzeba dać dwa razy tyle. Ceny z pewnością będą rosnąć.
Swoją drogą, wątpliwa prezencja fiata wbrew pozorom działa na jego korzyść. Jeśli chcecie się wyróżnić na ulicy – trudno o lepszy sposób. Jednocześnie wygląd Multipli tak mocno zakorzenił się w świadomości społeczeństwa, że spokojnie można go uznać za jeden z elementów popkultury lat 90. A to sprawia, że rola, jaką odegrał w historii motoryzacji, nabiera na sile. Nawet jeśli żaden złodziej by go nie chciał.