Od mającego 55 KM dostawczaka do kolosa, który prowadzi się jak osobówka.© fot. Mateusz Lubczański

Nazwa Sprinter ma już 25 lat. Dostawczaki Mercedesa mają jednak o wiele dłuższą historię

Mateusz Lubczański
14 października 2020

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pociągnij za dźwigienkę przy kierownicy. Poczekaj – w zależności od temperatury powietrza – kilkadziesiąt sekund. Kontrolka obok powinna zacząć się żarzyć, wskazując na rozgrzanie świec w jednostce Diesla. Teraz pociągnij mocniej i czekaj aż silnik zaskoczy. Gdy usłyszysz głośne chrząknięcie, a w lewym lusterku pojawi się chmura dymu, gratulacje – właśnie odpaliłeś Mercedesa L 319 sprzed ponad 50 lat.

L319 narodził się już po pojawieniu się na rynku kultowego transportera od Volkswagena, ale dał początek nie mniej interesującej rodzinie pojazdów dostawczych. Obecny stopień jej ewolucji to Sprinter, który prowadzi się jak osobówka, a w niektórych sytuacjach jest mądrzejszy od kierowcy.

L319 "nie klęka" nawet po latach
L319 "nie klęka" nawet po latach© fot. Mateusz Lubczański

L319 na pewno nie prowadzi się jak typowy samochód osobowy. Niebieski Kastenwagen pożyczony z niemieckiego oddziału Mercedesa (tuż obok siedziby Lorinsera) ma sztywne osie, resory piórowe, a z tyłu - podwójne opony. Kabina umieszczona jest tuż nad silnikiem, który generuje zdumiewające 55 KM. Poza miejskimi uliczkami udaje się go nawet "rozbujać" do 80 km/h. To nie lada wyczyn.

Egzemplarz z 1967 roku wzbudza niemałe zainteresowanie na ulicach Stuttgartu, lecz wśród ekologów wywołuje popłoch – Mercedes radośnie pyrka ciemnymi spalinami. Jechałem za nim w "Kaczce" i myślałem, że wydech mojego auta jest nieszczelny i jadę zamroczony spalinami. Okazało się, że to wina L319.

Ach, "Kaczka"! W Polsce to doskonale znany samochód, który jeździł do momentu całkowitego przeżarcia go przez rdzę lub gdy właściciel postanowił przerobić go na kurnik czy inną ozdobę ogródka. To po prostu wspaniałe auto. Oczywiście, wybranie biegu przypomina losowanie lotto, sprzęgło łapie pod sam koniec, a silnik wydaje grzechot, pisk lub trzask w zależności od obrotów, ale doskonale da się wyczuć, że tutaj wszystko jest mechaniczne, proste, każdy element jest gotowy do ciężkiej pracy. Egzemplarz udostępniony przez Mercedesa jest już z końcówki produkcji. Ma radio Beckera i ładniejszą tapicerkę. Mógłbym takim cisnąć przez warszawskie korki.

Bremen van i Sprinter
Bremen van i Sprinter© fot. Mateusz Lubczański

Ale już Sprinter – pierwszy dostawczak Mercedesa, który doczekał się nazwy, a nie określenia cyfrowego – jest nieco inny. Zauważyć można zegary choćby z osobowego W124, drążek zmiany biegów przywołuje niezbyt skromne skojarzenia, a tapicerka przypomina o tym, że w latach 90. mieliśmy dostęp do naprawdę srogich narkotyków. Najważniejsze jest jednak uczucie, że to auto prowadzi się już bardziej jak osobówka, a nie jak kontener na śmieci. Jeździłem wersją wolnossącą o mocy 79 KM. Prędkość 60 km/h, osiągnąłem "na pusto", jadąc z górki.

Trudno uwierzyć, że pierwsze egzemplarze Sprintera mają już 25 lat.
Trudno uwierzyć, że pierwsze egzemplarze Sprintera mają już 25 lat.© fot. Mateusz Lubczański

Pierwszy Sprinter miał już hamulce tarczowe na każdej osi, ABS, jako pierwszy w segmencie miał też ESP od 2002 roku (choć było to po części spowodowane fikołkami Klasy A). Był też znany z ponadprzeciętnie słabego zabezpieczenia korozyjnego, ale mówiąc wprost - pokazał, że auto dostawcze może być cywilizowane i pożądane przez klientów. W Rosji Mercedes musiał przedłużyć produkcję kolejnej generacji, już pod nazwą "Classic", bowiem tak duże było zainteresowanie klientów. U nas, z racji norm emisji i bezpieczeństwa, to raczej niemożliwe.

Obecna generacja potwierdza tylko, jak zmieniły się potrzeby klientów. Sprinter oferuje 1700 konfiguracji, doczekał się napędu na przód, jak i na cztery koła. Menadżerowie flot wiedzą, gdzie znajdują się ich auta, ile pozostało do serwisu, mają też podgląd na stan paliwa. Komunikacja z kierowcą odbywa się na poziomie aplikacji, a wszelkie trasy są rejestrowane. Nic więc nie umknie.

To może się wydawać śmieszne dla osób, które "latają" tylko jednym busem, ale jest powodem, dla którego francusko-włoska konkurencja powinna coraz bardziej uważać na słupki sprzedaży. Mercedes we wrześniu zamykał podium najczęściej wybieranych samochodów dostawczych w Polsce, ale kto wie, co przyniosą kolejne miesiące?

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/29]
Źródło artykułu:WP Autokult
relacjeMercedes-Benzmercedes sprinter
Komentarze (4)