Ponad 470 aut i nietypowy rekord Guinnessa. Tak wyglądała American Cars Mania 2022
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdyby nie słyszane w tle rozmowy po polsku, spacerujący po koronie wrocławskiego stadionu mogliby pomyśleć, że znajdują się w samym sercu cotygodniowego spotkania mieszkańców niewielkiego miasteczka w USA. Ale w tym roku American Cars Mania pokazało, że ta impreza to nie tylko samochody.
Ponad 470 pojazdów zjechało w miniony weekend na Tarczyński Arena we Wrocławiu, by właściciele oraz ich rodziny mogli celebrować zamiłowanie do amerykańskiej motoryzacji. Chociaż bardziej pasowałoby powiedzenie — amerykańskiego stylu życia.
W przeciwieństwie do zeszłego roku, tym razem zlotowiczów i odwiedzających witało prażące słońce, które poza spaleniem kilku nosów, podkreślało bogate w chromy zdobienia co starszych modeli. Pojawiło się tu praktycznie wszystko, co może nam wyjść z połączenia USA z czterema kółkami. Odwiedzający mogli podziwiać cały przekrój mustangów z różnych okresów, przymierzyć się do przerobionego dodge’a rama, którego koło sięgało mi do klatki piersiowej, czy zobaczyć, jak wyglądał jeden z prekursorów segmentu vanów — chrysler voyager.
Nie zabrakło także szalonych pomysłów, które zostały zrealizowane przez nie mniej szalonych ludzi. Dwa projekty, które zrobiły na mnie największe wrażenie stały praktycznie obok siebie. Pierwszy to mocno przerobiony jeep wrangler. Właściwie trudno go nazwać samochodem — to wszędołaz. I to dosłownie, ponieważ ogromne opony, które sięgały maski wcale nieskromnego forda explorera, umożliwiają unoszenie się na wodzie. Do kompletu dołożono także śrubę do przemieszczania się po wodzie. Nie spodziewajcie się tu jednak potwora pod maską — pojazd napędza 2,8-litrowy diesel.
Z kolei drugi diabelski projekt stanowił john deere przerobiony na hot roda z wielkim V8, wystającymi (i mogę się założyć, że plującymi ogniem) wydechami oraz niemniej pasującym tu kubełkowym fotelem. Nie jest przypadkiem, że oba pojazdy powstały z ramienia jednej firmy.
O ile największą część stanowiły wychuchane i zadbane egzemplarze (a wśród nich m.in. fascynujący cadillac sixty special), nie brakowało także nieco zmęczonych życiem egzemplarzy, w tym forda f-150 z przełomu lat 60. i 70., który wyglądał, jakby dopiero co zjechały z pola.
Przechadzając się między kolejnymi autami, co rusz słychać było powarkiwania silników V8. Dochodziły one nie tylko z różnych zakątków stadionu, ale także z mobilnej hamownii, gdzie każdy mógł sprawdzić możliwości swojego auta. Prawdziwie amerykańska dyscyplina. Podobnie zresztą jak specjalnie przygotowane stanowisko do palenia gumy. Niektórzy przyjechali specjalnie z kompletem opon do "dobicia", sprawiając radość nie tylko sobie, ale także zebranym widzom.
Nieodłącznym punktem programu jest także strefa muzealna. To tu można było podziwiać najstarsze okazy, przy czym wiekowy rekord należał do żółtego reo gentlemen’s roadstera z 1908 r. Samochód wyposażony jest w 2-cylindrowy 3,5-litrowy silnik typu bokser o skromnej mocy 20 KM. W tej strefie stanął także dobrze mi znany ford gt40, któremu niedawno miałem okazję przyjrzeć się z bliska.
Praktycznie kończąc kółko wokół korony stadionu, wśród stoisk zauważyłem... wołgę 24. I bynajmniej nie znalazła się tu przez przypadek. Z wysoko podniesioną maską dumnie prezentowała bowiem amerykańskie V8. To owoc pracy Przemka Szafrańskiego, który wystawił zbudowany przez siebie pojazd na aukcję. Podczas imprezy nowemu właścicielowi zostały uroczyście wręczone kluczyki, a kwota, za którą wołga została wylicytowana, w całości została przekazana na pomoc Ukrainie.
Podczas wydarzenia zorganizowano także strefę barbera, w której podjęto próbę pobicia rekordu Guinnessa w grupowym strzyżeniu. Mario Mayer wraz ze swoim zespołem ostrzygli 471 osób w osiem godzin, bijąc tym samym rekord z 2009 r. należący do Australijczyków. Sami widzicie, że nie wszystko kręciło się wokół samochodów, a atrakcji i emocji nie brakowało.
Choć w całej imprezie nie chodzi już tylko o samochody, to są one bez wątpienia gwoździem programu i główną ozdobą całej imprezy. Klimat uzupełniają jednak także podoczne wątki — od muzyki na żywo, przez przebranych rednecków, policyjne radiowozy, aż po strefę pin-up. To impreza wprost przesiąknięta amerykańskim klimatem, która pozwala przez chwilę poczuć się jak za oceanem.