Polski zespół pokazał, jak walczy się w Le Mans. Nic dziwnego, że znowu byli na podium
Stosunkowo niewielka, choć szybko rozwijająca się i bardzo profesjonalna ekipa Inter Europol Competition znowu zaimponowała podczas Le Mans. Byłem w garażu IEC w kluczowym momencie wyścigu i widziałem, co jest najmocniejszym punktem polskiego zespołu.
19.06.2024 | aktual.: 19.06.2024 13:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
24-godzinny wyścig w Le Mans jest wyjątkowy. Wygranie tam to marzenie każdego kierowcy i każdego zespołu. W roku 2023 polscy kibice mieli ogromne powody do radości - klasę LMP2 wygrał polski zespół Inter Europol Competition w składzie Jakub Śmiechowski, Albert Costa i Fabio Scherer. Za sukcesem stało nie tylko tempo kierowców, ale też bardzo dobre decyzje strategiczne.
Wyjątkowość Le Mans polega na tym, że z jednej strony jeden błąd czy pechowa sytuacja nie musi przekreślić szans na ostateczny sukces. Z drugiej przy zaciętej rywalizacji (która w klasie LMP2 jest standardem już od wielu lat) jakiś szczegół, wydawałoby się w obliczu doby ścigania mała strata, może zaważyć na ostatecznym wyniku. A patrząc na to jeszcze inaczej - dobra decyzja może dać przewagę w tak wyrównanej stawce topowych kierowców.
Wszystko to mogliśmy zobaczyć śledząc poczynania samochodu #34, w którym w 2024 r. ponownie zasiadł Kuba Śmiechowski, ale tym razem w towarzystwie Vladislava Lomko i Clémenta Novalaka. Choć Inter Europol Competition w kwalifikacjach był w drugiej połowie stawki LMP2, to jeszcze niczego to nie mówiło - w Le Mans czasówka ma może znaczenie prestiżowe, ale nie ma większego przełożenia na wyścig. W ciągu doby ścigania jest wiele ważniejszych rzeczy niż czas pojedynczego okrążenia. Są to regularność, wytrzymałość, przygotowanie samochodu, doświadczenie i strategia. I to wszystko można było zobaczyć w pracy polskiej ekipy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Już w pierwszych godzinach mieliśmy tego solidną próbkę. Gdy na torze zaczęło padać kolejne ekipy zaczęły zjeżdżać po opony deszczowe. Jednak sporym zaskoczeniem było to, że każdy to robił. W klasie hypercarów na slickach zostało np. Ferrari. Taką samą decyzję podjęto w Inter Europolu - przetrwać niewielkie opady i nie tracić czasu na niepotrzebne zjazdy do boksu. To okazało się kluczowe. Jak się później dowiedziałem od polskiego zespołu. Ekipa dostała informacje, że deszcz będzie krótki i niezbyt intensywny. Dla doświadczonych strategów sygnał był jasny. Efekt? Niedługo później mogliśmy zobaczyć, jak samochód #34 lideruje w klasie LMP2.
Wszystko wyglądało świetnie dla Inter Europolu, gdy po 3,5 h ścigania na torze pojawiła się żółta flaga, a po chwili na ekranach pojawił się charakterystyczny zielono-żółty samochodów #34 wjeżdżający do boksu bez przedniego lewego koła. Jak się później okazało - awarii uległa felga, a więc kwestia niezależna od zespołu. Szczęściem w nieszczęściu było to, że uszkodzenia w samochodzie nie były duże i pozwalały na dalszą.
Przy tak wyrównanej stawce i zmiennych warunkach pogodowych każdy detal miał znaczenie dla ostatecznego wyniku. Potrzeba więc była równa jazda całej trójki kierowców i dobre decyzje strategiczne. Jak się je podejmuje? Miałem okazje zobaczyć to na własne oczy.
Na ok. dwie godziny przed końcem wyścigu Inter Europol znowu walczył w czubie stawki. "Podium jest realne" - usłyszałem od zespołu. A później dowiedziałem się, jaka jest strategia na końcowe etapy ścigania. Clem Novalak, który miał świetne tempo, miał zasiąść za kierownicą i dostać nowe opony, aby jechać tak szybko, jak to tylko możliwe. Jeszcze trwały rozmowy, czy wydarzy się to na dwa, czy trzy ostatnie stinty, czyli w tym przypadku pełne baki paliwa, po których trzeba będzie dotankować auto.
Gdy decyzja zapadła i wydawało się, że już dla mechaników oraz strategów będzie to nieco spokojniejsza końcówka, na torze zaczęło kropić. W garażu natychmiast pojawiły opony deszczowe, a decyzja o tym, czy je założyć, musiała być podjęta w ostatnim momencie, bo Vlad Lomko za chwilę miał pojawić się w boksie. Jednak deszczówki! Świetny pitstop i samochód wrócić na tor.
Miałem wrażenie, że wszystkie decyzje zostały podjęte w ułamku sekundy. Tu nie było miejsca na zawahanie. Za to liczyło się doświadczenie i dokładne informacje o opadach. Inter Europol, podobnie jak na początku wyścigu, podjął prawidłową decyzję. Tym razem należało założyć deszczówki, gdyż rozpadało się dużo mocniej.
Wszystko to zaowocowało i mimo przeciwności losu, jakim było pechowe koło, polska ekipa po raz kolejny znalazła się na podium. Rewelacyjne drugie miejsce u takich mistrzów może pozostawiło mały niedosyt, ale to tylko pokazuje ambicje Inter Europolu. Kibice natomiast mogli zobaczyć nie tylko po raz kolejny Kubę stojacego na podium z polską flagą, ale ostateczny dowód, że sukcesy Polaków to nie przypadek, a powtarzająca się historia. Czekamy na więcej!
- Samochód naprawdę znów był świetny, Clem i Vlad byli znakomici i czuję, że odegrali ogromną rolę w wyniku, ogólnie rzecz biorąc, to niesamowite być ponownie na podium - powiedział Kuba Śmiechowski po swoim kolejnym sukcesie w Le Mans.