Pierwsza jazda: Renault Austral – Francuzi posłuchali kierowców
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dwa i pół roku po rynkowym debiucie Renault odświeżyło swojego rodzinnego SUV-a. Austral wyładniał, ale też dojrzał. Francuzi wsłuchali się w krytyczne głosy dotyczące poprzednika i naprawili swoje niedociągnięcia. Teraz model znad Sekwany jest całkiem interesującą propozycją w popularnym segmencie, a jego atutem są praktyczność i dobry hybrydowy napęd.
Istotne zmiany, nie kosmetyka
Lifting bywa postrzegany jako delikatne odświeżenie samochodu, przyprószenie pudrem propozycji, na której czas odcisnął już swoje znamię. Jeśli tak sądzicie, to w przypadku Australa było inaczej. Owszem, wygląd tego samochodu też się zmienił, ale nie to było tu najważniejsze. Wizualnie samochód zyskał. Zwartej stylistyce towarzyszą teraz atrakcyjne światła. Te przednie w wersji LED Matrix vision zostały ulepszone poprzez zwiększenie – z 12 do 20 – liczby elementów, pozwalających na kształtowanie snopa światła. Ma to zapewnić lepszą widoczność po zmroku i nie oślepiać kierowców jadących z przeciwnego kierunku.
U dołu drzwi dodano "lotki", które nie tylko są urozmaiceniem kształtów auta, ale też mają chronić karoserię przed uszkodzeniem przez unoszone przez koła kamyczki. Zgrabne wizualnie tylne światła składają się z trzech LED-owych elementów, a ich klosze zachodzą daleko na klapę bagażnika. Osłona chłodnicy zyskała wzór, w który wkomponowano wiele elementów, wizualnie nawiązujących do świetnie rozpoznawalnego logo producenta. Całość może się podobać.
W środku zmiany nie rzucają się w oczy, ale są bardzo istotne. Poprawiono fotele i trzeba przyznać, że w testowanym egzemplarzu były one naprawdę wygodne. Znaczącą zmianą było wprowadzenie nowego systemu rozpoznawania twarzy kierowcy. Wystarczy zająć miejsce za kierownicą i zamknąć drzwi, by umieszczona w przednim słupku kamera zidentyfikowała, czy ma do czynienia z osobą, która zapisała już swój profil. Jeśli tak, auto dostosuje do rozpoznanej osoby położenie siedzenia i lusterek, rodzaj oświetlenia wnętrza, a zintegrowany system operacyjny Google przygotuje listę ulubionych stacji czy utworów, a także najczęściej pokonywanych tras. Można stworzyć pięć takich profili, więc cała rodzina będzie wsiadać do Australa jak do siebie.
Na co dzień chyba jeszcze ważniejsze będą zmiany w dziedzinie komfortu akustycznego. Zdaniem mojego redakcyjnego kolegi Mateusza Lubczańskiego, który jeździł poprzednią wersją Australa, jednym z najsłabszych punktów tego samochodu było wygłuszenie. Renault postanowiło coś z tym zrobić. Wymiana przedniej szyby na odpowiednio laminowaną przyniosła największą zmianę. Według producenta w ten sposób obniżono hałas aż o 6 dB. Nowe obudowy lusterek przyniosły dalszy spadek natężenia dźwięku o 2 dB. Poprawiono również wyciszenie przegrody silnika i wymieniono uszczelki w drzwiach. W efekcie samochodem, pod względem akustycznym, jeździ się dość przyjemnie nawet z prędkościami autostradowymi. W Hiszpanii, gdzie miałem okazję testować Australa, oznacza to 120 km/h. Dźwięk silnika staje się niemiły dla ucha tylko wówczas, gdy mocno dociskając pedał przyspieszenia i zmuszamy motor do osiągnięcia wysokich obrotów.
Silnik napisany na nowo
Skoro już jesteśmy przy jednostce napędowej, przejdźmy do tego, jak odświeżonym Australem się jeździ. Do dyspozycji miałem hybrydową wersję o mocy 200 KM. Tak, wciąż spalinową podstawą tej jednostki jest trzycylindrowy silnik o pojemności 1,2 l. Zapewnia on moc 130 KM i maksymalny poziom momentu obrotowego, wynoszący 205 Nm. Współpracuje z nim główny silnik elektryczny (70 KM i 205 Nm) zasilany z akumulatora o pojemności 2 kWh oraz dodatkowy silnik elektryczny, odpowiadający za rozruch silnika i zmianę biegów. Całość pozwala na rozpędzenie się do 100 km/h w 8,4 s.
Kultura pracy zespołu, na którą w przeszłości można było narzekać, znacznie się poprawiła. Za sprawą nowego koła pasowego praca jednostki na wolnych obrotach jest mniej słyszalna. Z kolei zmiany w oprogramowaniu wykluczyły momenty, w których z niezrozumiałych dla kierowcy powodów silnik spalinowy wchodził na wysokie obroty. Co prawda taki sposób zarządzania pracą silnika spalinowego w hybrydzie może być uzasadniony i sensowny z punktu widzenia zarządzania energią, ale pozostaje negatywny w odbiorze ludzkiego ucha. Francuska hybryda, mimo sporej mocy i teoretycznie niezłych osiągów, nie zachęca do pełnego korzystania ze swoich parametrów. Tak naprawdę najlepiej, w zasadzie niezauważalnie, pracuje wówczas, gdy nie wykorzystujemy jej zapasu mocy. Wtedy współpraca skrzyni biegów i silników jest harmonijna, a spalanie rozsądne.
Na trasie, która przez krótki moment wiodła autostradą, a następnie drogami krajowymi po pagórkowatym terenie, Austral spalił 5,6 l/100 km. Gdybyśmy więcej poruszali się w mieście, wynik byłby jeszcze niższy. Jeśli jednak, mając w pamięci posiadane 200 KM, zechcemy zaznać nieco sportowego dreszczyku, czeka nas zawód. Zmuszony do wykorzystywania zakresu wysokich obrotów silnik nie brzmi rasowo, a skrzynia biegów nie zawsze radzi sobie z zapewnieniem ciągłego przyspieszenia. Zdarzyło się nawet, że nagłe wciśnięcie gazu skłoniło skrzynię do redukcji przełożenia, ale silnik nie zdążył podnieść obrotów. W efekcie najpierw auto zanurkowało, by po ułamku sekundy zacząć nabierać prędkości.
Dla zwykłych ludzi
Słowem – hybrydowy Austral to samochód stworzony z myślą o codziennej jeździe i w tej roli sprawdza się dobrze. Zapotrzebowanie na paliwo jest rozsądne, układ kierowniczy nie jest szczególnie precyzyjny i nie zachęca do dynamicznej jazdy, ale przekazuje wystarczająco dużo informacji, by jazda była bezpieczna. Zawieszenie ukierunkowane jest raczej na komfort jazdy. I dobrze, bo opony i tak nie zapewniają tu ponadprzeciętnej przyczepności. Zamiast więc szukać sposobu na urwanie setnych sekund przy pokonywaniu kolejnego łuku, lepiej skupić się na samej podróży, a ta w Australu może być całkiem przyjemna.
Do wygodnych foteli dopisać można ciekawe wnętrze, wykonane z przyzwoitej jakości materiałów. Ciekawą opcją jest wyposażenie samochodu w skrętną tylną oś. Pracę tego mechanizmu można regulować aż w 13 stopniach. Osobiście uważam, że możliwości regulowania jest tu aż za dużo. Sam podczas jazdy nie przepadam za wrażeniami, jakie serwuje kierowcy ten system, ale to kwestia subiektywna. Jednak podczas manewrowania w ścisłym centrum miasta skrętnej tylnej osi nie doceniłby tylko ignorant. Średnica zawracania auta wyposażonego w system 4Control wynosi 10,1 m, a mówimy o samochodzie, którego długość przekracza 4,5 m. Austral bez skrętnej tylnej osi potrzebuje 11,2 m, by zawrócić. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko przycisku, który bezpośrednio, jednym ruchem, pozwalałby na włączenie pełnego wykorzystania skrętnej osi, a potem na jego wyłączenie. Takiego "trybu parkowania".
Komfortowe zawieszenie, zintegrowane usługi Google’a, cyfrowe zegary pozwalające na całkiem sporą elastyczność w zakresie wyświetlanych treści, wygodne fotele, dzielona i przesuwana w zakresie 16 cm kanapa z regulowanym kątem oparć, ustawny i praktyczny (haczyki) bagażnik o pojemności 527 l (527–657 l w przypadku odmiany z przesuwaną kanapą) i 1736 l po złożeniu oparć – to wszystko czyni z Australa całkiem interesującą propozycję w segmencie. Nie oznacza to jednak, że auto "przewróci stolik". Segment SUV-ów segmentu C jest niezwykle konkurencyjny. Do tego samo Renault ma więcej modeli, które mogą być z nim identyfikowane. Obok Australa o długości 4,53 m, mamy przecież Symbioza o długości 4,41 m oraz Arkanę o długości 4,56 m.
Polski cennik odświeżonego Australa rozpoczyna się kwotą 139 900 zł za samochód z jednostką mild hybrid o mocy 160 KM. Za pełnoprawną hybrydę o mocy 200 KM trzeba zapłacić przynajmniej 152,9 tys. zł. Auto w wersji Esprit Alpine, a więc najwyżej pozycjonowanej z trzech dostępnych, wyceniono na 175,9 tys. zł. Nawet tu trzeba jednak dopłacić np. za wyświetlacz przezierny (3000 zł), skrętne tylne koła (7000 zł) czy szklany dach (4500 zł). Z taką właśnie wersją miałem do czynienia podczas testu. Mimo charakteru SUV-a nie przewidziano jednak wersji z napędem na cztery koła, co znajdziemy u części konkurentów dysponujących pełnymi hybrydami, jak np. Kia Sportage.
Ostatnie premiery Renault – elektryczny model 5 i bardziej rodzinna, utrzymana w stylistyce retro, również elektryczna "czwórka" – przyzwyczaiły nas do tego, że ile razy Francuzi unoszą kurtynę, stoi za nią auto, które może zmienić rynek i stać się kultowe. W przypadku liftingu Australa nie miałem takiego wrażenia. Zmiany były jednak przemyślane i z propozycji, której atutem był w zasadzie tylko wygląd, stworzyły auto, dla wielu klientów mogące być jedną z lepszych propozycji w segmencie.