Pierwsza jazda: Opel Grandland po liftingu - z dodatkiem Mokki
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Opel Grandland doczekał się większego liftingu. Producent chce ujednolicić wygląd swojej gamy, stąd też pojawienie się pasa przedniego znanego z Mokki. Sporo zmieniło się też we wnętrzu - do dyspozycji kierowcy jest nawet kamera termowizyjna!
Opel Grandland po liftingu - zmiany, wyposażenie
Nie ma co ukrywać, że Mokka to jeden z najodważniejszych projektów z Russelheim ostatnich lat. Ciepłe przyjęcie sprawiło, że panel przedni – zwany Visor – znalazł się też w Oplu Grandlandzie. Dzięki temu nawet w bazowej wersji mamy LED-owe oświetlenie, a w topowej – reflektory z 84 segmentami na każdym świetle. Szczerze mówiąc to jedna z lepszych – stylistycznie – decyzji względem Grandlanda.
Jazda w nocy będzie łatwiejsza nie tylko dzięki LED-om, ale kamerze termowizyjnej, która wykrywa ludzi i zwierzęta przed pojazdem z odległości 100 metrów. Obraz z niej prezentowany jest na ekranach, które Opel nazywa Pure Panel. To ukryte w plastiku piano black wyświetlacze panoramiczne. O ile ten zastępujący zegary charakteryzuje się w miarę czystym designem, tak ten od multimediów prezentuje niskiej jakości obraz z kamery cofania czy układu kamer "z góry". Dalej do dyspozycji mamy wygodne fotele z atestem AGR (to niemiecka kampania na rzecz zdrowych pleców).
Pod maską bez zmian – startujemy z poziomu 3-cylindrowego silnika benzynowego o pojemności 1,2 l i mocy 130 KM. Alternatywą jest 4-cylindrowa jednostka Diesla o pojemności 1,5 l (ma francuskie korzenie). Generuje 130 KM i 300 Nm momentu obrotowego. To idealna opcja na dalekie trasy.
Nie mogło zabraknąć hybryd, a w Grandlandzie otrzymamy wydanie plug-in, czyli ładowane z gniazdka. Oparte są na silniku benzynowym o pojemności 1,6 l i w zależności od mocy mają jeden motor elektryczny (224 KM) lub dwa, co zapewnia napęd na cztery koła (300 KM). Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że moc "na papierze" to jedno, a rzeczywiste zachowanie na drodze – drugie. Bazowa hybryda przyspiesza do setki w 8,9 sekundy, przez co nie jest to mistrz sprintu spod świateł.
Wzrosną oczywiście ceny (wraz z bogatszym wyposażeniem). Przedstawiciele importera wspomnieli, że kwota otwierająca cennik wyniesie ok. 124 tys. zł, a aut z jednostkami hybrydowymi – nawet 180 tys. zł. Nic dziwnego, auta drożeją. Pełny cennik pojawi się w połowie września.
Opel coraz lepiej radzi sobie zarówno w Niemczech, jak i Zjednoczonym Królestwie, ale to nie koniec! Ma bowiem w planach wejście na rynek chiński jako marka typowo elektryczna, a w 2028 roku będzie sprzedawał w Europie wyłącznie pojazdy na prąd. Można kręcić nosem, ale już wiadomo, że do oferty powróci Manta. Oby tylko nie jako kolejny, elektryczny SUV.