Pierwsza jazda nowym Audi A3 2.0 TDI. Dobry jak dawniej, ale coś w nim nie gra. Dosłownie
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Obecna generacja Audi A3 budziła pewne rozczarowanie jakością wykonania, więc niemiecki koncern wziął się do roboty. Odświeżając ten model poszedł na całość we wnętrzu i stworzył je najlepiej, jak to tylko możliwe. Z jedną dość istotną wpadką.
Audi A3 po liftingu zyskało nowe oblicze przez spłaszczenie grilla zwanego single frame. Jest wizualnie szerszy, choć w praktyce tylko niższy. Wizualnie poszerzono również tył samochodu. Nowością są reflektory diodowe ze światłami do jazdy dziennej tworzonymi przez segmenty, których zapalanie i gaszenie można w pewnym stopniu konfigurować. Mamy do wyboru cztery ustawienia i tym samym cztery różne "kształty" świateł, których zazwyczaj i tak nie widzimy. I to tyle, jeśli chodzi o nowe Audi A3 z zewnątrz.
Ach nie, jeszcze jedno. Teraz nie znajdziemy już na klapie bagażnika oznaczenia mocy silnika, ani nawet jego typu. Jedyna informacja to napis na słupku B – TFSI lub TDI - zależnie od rodzaju paliwa.
Więcej oferuje w środku. Dużo lepsza jest jakość wykonania, dostępnych jest więcej konfiguracji wnętrza. Najlepsze jest to, że nie ma tu całych połaci lakierowanych na czarno plastików, a panele na desce rozdzielczej można wybrać z kilku rodzajów materiałów w tym aluminium, drewna czy alcantary - oryginały, żadnych podróbek.
Jeśli zaś chodzi o zakres zmian, to obejmuje jeszcze oświetlenie nastrojowe i konsolę środkową, w której zmieniono selektor automatycznej przekładni (teraz już nie będzie manualnej), a zamiast portu USB-A, pojawił się drugi USB-C.
Przez chwilę wsiadając za kierownicę nowej A3 poczułem się... dziwnie. Uzmysłowiłem sobie, że czuję się jak w samochodzie sprzed dekady. I żeby było jasne – to pochwała, a nie ujma. Ekran umieszczony w desce rozdzielczej, a nie sterczący na niej tablet to dla mnie ani zaleta, ani wada, ale jeśli wsłuchać się w głos klientów, to raczej zaleta.
Obsługa fizycznymi przyciskami to bez wątpienia zaleta. Tak samo jak prosty, a czytelny zarazem panel wskaźników. Oczywiście cyfrowych, ale o klasycznym kształcie, jeśli taki wybierzemy.
Fotele przyjemnie otulają ciało, wnętrze również, bo nie imponuje przestronnością, ale też nie jest ciasne. Za to doskonale, naprawdę rewelacyjnie wykonane. Jak Audi A3 8V, którego produkcję zakończono w 2020 roku. By nie powiedzieć - jak Volkswagen Golf VII, do którego nie dało się przyczepić.
Multimedia są przejrzyste jak woda źródlana, czytelne i bardzo intuicyjne. Chcąc wyłączyć którykolwiek z irytujących systemów bezpieczeństwa nie trzeba się skupiać na menu odrywając wzrok od drogi. Wystarczy kliknąć jeden przycisk i drugi raz na ekranie kliknąć na odpowiedni system. Ten od odczytywania znaków jest na wierzchu, więc robi się to bardzo sprawnie. Tylko fizyczne przyciski reagują tak, że trzeba to zrobić dość mocno.
Z rzeczy, które nie przypadły mi do gustu zza kierownicy, ale jeszcze przed uruchomieniem silnika, to małe lusterka zewnętrzne. Zbyt małe. Druga sprawa to nagłośnienie. Niestety Audi w modelach poniżej A4/A5 przestawiło się na markę Sonos mocno tnąc koszty w temacie audio. Nowy system gra najwyżej przeciętnie, a jeśli lubicie basy, to nie będziecie zadowoleni. Natomiast jak pomyślimy o marce premium, to właściwie system jest do wymiany.
2.0 TDI pod maską
Do jazdy testowej wybrałem wariant S-Line z silnikiem 2.0 TDI o mocy 150 KM. Tutaj wszystko gra jak trzeba. Do wyboru na chwilę obecną jest jeszcze benzynowe 1.5 TSI o tej samej mocy. Niedługo pojawi się także wariant 2.0 TSI o mocy 204 KM oraz osłabione wersje 2.0 TDI i 1.5 TSI. Będą rozwijały moc 116 KM.
2.0 TDI jest idealne – jak na dzisiejsze standardy. Ma odpowiednią moc, choć dynamiką szczególnie nie porywa. To nie to samo TDI, które miało 140 KM, ale niezduszonych licznymi czujnikami nadzorującymi emisję spalin i kilkoma puszkami w układzie wylotowym. Ma niskie zużycie paliwa, choć w czasie jazdy testowej raczej nie porywało.
Była to zbyt krótka i jednostajna przejażdżka - autostrada i zatłoczona Łódź - by jakkolwiek ocenić zużycie paliwa. Natomiast można śmiało ten silnik uznać za idealny na długie trasy. Przykładowo, z Warszawy do Strykowa w dobrym tempie miałem zużycie paliwa niespełna 6 l/100 km. Również jeżdżąc po Łodzi miałem 6 l/100 km. Tylko ta cena, a właściwie różnica w stosunku do benzyniaka – 15 200 zł - jest zbyt duża. Na tyle duża, że wybór diesla pewnie nigdy się nie zwróci.
Skrzynia biegów pięknie wybiera przełożenia bez znanej z Grupy Volkswagena ospałości. Każda zmiana biegu jest nieodczuwalna. Praca silnika jest tak cicha, że tylko przy pełnym wykorzystaniu obrotów go słychać. Również wyciszenie wnętrza było dobre, ale na równych drogach. Kiedy nawierzchnia stała się gorsza, dało się odczuć braki w wyciszeniu podwozia. Ale i tak jest dobrze.
Jeszcze lepsze okazało się zawieszenie. Pomimo braku adaptacyjnych amortyzatorów (opcja), samochód prowadził się świetnie i zapewniał dobry poziom komfortu. Zestrojenie nie jest kompromisem, to raczej propozycja dla osób ceniących sobie bardziej bezpieczeństwo i przyczepność, niż miękkie resorowanie. Ale też bez przesady - każdy powinien być zadowolony.
Systemy wspomagające jazdę, jak adaptacyjny tempomat czy asystent pasa ruchu nie wymagają za wiele od kierowcy. Tylko tempomat mógłby działać nieco łagodniej, niezależnie od trybu jazdy. Zbyt intensywnie i za późno zaczyna hamować, kiedy zbliżymy się do samochodu poprzedzającego. To nowa choroba najnowszych modeli Grupy VW.
Wracając do cen
Diesel jest za drogi. Nie ma tu sensu rozprawiać nad opłacalnością. Jeśli ktoś lubi diesla, to powinien go wybrać, bo jeździ znakomicie. Benzyniakiem w tym modelu nie jeździłem, ale jeździłem nim przed liftingiem. Wybierając TFSI niewiele stracimy – ok. 2 l/100 km. Jeśli kupujesz A3 na bardzo duży przebieg, rzędu 150-200 tys. km, to wybierz diesla. W innym przypadku daj sobie spokój.
Wersja benzynowa kosztuje 141 tys. zł. Diesel 156 200 zł. To więcej niż za S Line z benzyniakiem, którego wyceniono na 151 tys. zł. Wybór kilku opcji skończy się kwotą bliską diesla w podstawowej specyfikacji.
Tak czy inaczej, Audi A3 to kawał solidnego, mało rozczarowującego samochodu, który daje jakość i poczucie posiadania naprawdę dobrego auta. Lepszego niż Golf obecnej generacji, równie dobrego, jak Golf poprzedniej.