Pierwsza jazda: nowy Volkswagen Golf R - czy warto czekać na ostatni taniec?
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Premiera Volkswagena Golfa R nadchodzi wielkimi krokami. Zanim jednak zaserwowane zostanie danie główne, mogę zaproponować "czekadełko". Siedziałem już bowiem za kierownicą nowego hot-hatcha z Wolfsburga i sprawdziłem, jak sprawuje się ostatni spalinowy Golf R.
Już od jakiegoś czasu wiemy, że przy okazji premiery następnej generacji Volkswagen Golf R porzuci na dobre silniki spalinowe. Ten wyjątkowy hot-hatch nie powiedział jednak jeszcze ostatniego słowa, a wszystko to za sprawą swojej poliftowej wersji. W 2024 r. ujrzeliśmy już zarówno zwykłego Golfa, jak i również odmiany GTI oraz GTI Clubsport. Teraz przyszła zaś kolej na najwyższy pod kątem osiągów wariant.
Zanim jednak najnowszy reprezentant sportowej linii marki z Wolfsburga zrzuci swój kamuflaż, mam możliwość opowiedzenia wam o pierwszych wrażeniach z pokonanych za kierownicą tego samochodu kilkudziesięciu kilometrów. Pozwoliło to na wyklarowanie się wstępnych odczuć, lecz z kilku powodów nie będzie to pogłębiona analiza.
Nie może taka zresztą być przede wszystkim dlatego, że Volkswagen Golf R nie został jeszcze oficjalnie zaprezentowany. Nie jestem więc w stanie na tę chwilę odwołać się do jego specyfikacji technicznej. Oczywiście pozwoliłoby to na lepsze opisanie odczuć z jazdy, lecz na zdradzenie osiągów i poprawek względem modelu przedliftowego przyjdzie jeszcze czas. Skupmy się więc na samych wrażeniach, bez grzebania w bebechach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Volkswagen Golf R od razu pokazuje nam swoje dwie twarze
Jak można poczuć się za kierownicą nowego Golfa R? W pierwszej chwili — całkiem zwyczajnie. W swoim normalnym trybie jazdy jest to samochód wyjątkowo spokojny i wyważony. Nie czuć, że siedzimy w naprawdę imponującym pod kątem mocy czy aerodynamiki hot-hatchu, który przez lata wytyczał w tej kategorii trendy. Co jednak warto podkreślić, bynajmniej nie jest to z mojej strony przytyk.
Nowy Volkswagen Golf R wydaje się o wiele bardziej uniwersalny. Jeśli nie odpalimy wszystkich "rakiet" w ustawieniach, jest to samochód naprawdę grzeczny. Nie narobimy hałasu, muśnięcie pedału gazu nie wciśnie nas w fotel, zawieszenie będzie bardzo skutecznie wybierało nierówności. Jeszcze bardziej niż kiedykolwiek Golf R wydaje się rozsądnym wyborem do jazdy na co dzień.
Wystarczy jednak zmiana trybu jazdy i mamy do czynienia z całkowicie inną maszyną. Ryk silnika nagle staje się donośnie słyszalny, chociaż być może jest to zasługa kontrastu względem normalnych ustawień. Responsywność auta na ruch pedału gazu również jest bardzo dobry, tak samo jak zachowanie skrzyni biegów. Zawieszenie wymiernie twardnieje, a ruchy kierownicą stają się o wiele bardziej precyzyjne.
Oczywiście to sportowe oblicze pozwala Golfowi R na pokazanie pazurów, ale w środku nadal możemy liczyć na spory komfort. Wrażenie zrobiło na mnie przede wszystkim świetne wygłuszenie wnętrza — projektanci naprawdę się do tego przyłożyli.
Ostatni spalinowy Golf R nadchodzi i chce pożegnać dynastię ze stylem
Chociaż chciałoby się o poliftowym VW Golfie R opowiedzieć więcej już teraz, trzeba na to jeszcze trochę poczekać. Premiera zbliża się jednak wielkimi krokami, a niemiecki producent szykuje naprawdę ekscytujące pożegnanie spalinowej ery. Gdy oficjalna data zostanie więc już ogłoszona światu, warto ją będzie sobie gdzieś zapisać.