Pierwsza jazda: Kia Sportage - warta rozważenia, nawet jeśli ci się nie podoba
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Auto na pewno nie jest rewolucyjne, ale pokazujące potęgę i zaawansowanie Koreańczyków w segmencie kompaktowych SUV-ów. Kia Sportage znów będzie podgryzać niemiecką konkurencję, nawet pomimo osobliwego wyglądu, do którego łatwo się przyzwyczaić.
Kia Sportage — pierwsza jazda, wrażenia
Jeden z pracowników salonu Kii zażartował, że nie nadąża z tankowaniem egzemplarzy do jazd testowych – tak duże jest zainteresowanie klientów. Trudno się dziwić, bo kariera modelu Sportage szybko nabrała tempa. W Polsce sprzedano 70 tys. egzemplarzy, z czego ponad połowa to przedstawiciele ostatniej generacji! Oczekiwania są więc duże, ale nowe wcielenie po prostu nie zawodzi.
Tak, na początku wygląda trochę dziwnie, ale nie będę ukrywał, że zarówno Hyundai Tucson, jak i właśnie nowy Sportage stanowią przyjemną odmianę dla wszelkiej maści poprawnych volkswagenów czy np. wtapiających się w tłum toyot (widzieliście Corollę Cross?). Światła LED-owe do jazdy dziennej w kształcie bumerangów są wyposażeniem standardowym w każdej wersji.
Nawet jeśli taki wygląd nie spotka się z gorącym przyjęciem, to i tak Sportage ma wszystko to, czego można oczekiwać po kompaktowym SUV-ie: duży bagażnik (nawet 591 l — w zależności od wersji), sporo miejsca na tylnej kanapie dla dzieci, porty USB w fotelach do zasilania ich tabletów, dużo ekranów i tyle świecącego się plastiku piano black w kabinie, że nie będziecie nadążali z czyszczeniem odcisków palców.
Po zajęciu miejsca wewnątrz kii w oczy rzucają się dwie rzeczy: doskonała widoczność i kosmicznie wysoko umieszczony fotel kierowcy. Mam 180 cm wzrostu, a w egzemplarzu ze szklanym dachem nad głową miałem nieco ponad 2 cm. Dwa ekrany mierzące po 12,3 cala to wyposażenie godne najdroższych wersji, ale i te niżej pozycjonowane mają układ, który nie wygląda źle. Całość nie jest skomplikowana i ma świetny patent – po włączeniu kierunkowskazu od razu widzimy podgląd z kamery pod lusterkiem. Taki system martwego pola jest 100 razy lepszy niż zwykłe pikanie.
Trzeba przyznać, że auto wewnątrz robi nie lada wrażenie. Podoba mi się zwłaszcza panel klimatyzacji, niestety dotykowy, ale z pokrętłem. Ten sam grzybek odpowiada też za głośność, trzeba tylko przełączyć ekran z temperatury na opcje systemu. Trzeba też wziąć pod uwagę, że auto zaprojektowane jest na całą Europę, więc cicho jest do prędkości ok. 120 km/h. Co ciekawe, w Stanach Zjednoczonych Kia Sportage niby wygląda tak samo, ale jest zdecydowanie dłuższa.
Co więcej, takiego wyboru jednostek napędowych na próżno szukać u konkurencji – zwykła benzyna i diesel? Są. Wersje z miękką hybrydą? Nie ma problemu. Jest też standardowa hybryda (ze zwykłą skrzynią automatyczną, a nie wyjącym CVT), jak i wersja plug-in ładowana z gniazdka. Ta pierwsza ma akumulator o pojemności 1,49 kWh (jest pod kanapą), ta druga – aż 13,8 kWh (jest między osiami).
Sportage nie ma jednak silnika większego niż 1,6 l, a stopień elektryfikacji wpływa na moc końcową. W motorach benzynowych mamy 150 i 180 KM. Napęd połączony z układem hybrydowym daje już 230, a nawet 265 KM. Diesel to tylko 136 KM. Może nie jest szybki, ale powinien mało palić.
Powinien, bo podczas pierwszych jazd udało mi się sprawdzić egzemplarz z benzynowym silnikiem 1.6, połączonym z układem hybrydowym i napędem 4x4. Mając 230 KM pod maską, trudno narzekać. Poza tym napęd jest ten sam co chociażby w Hyundaiu Tucsonie. To oznacza, że na drogach ekspresowych spali ok. 7,7 – 8,2 l/100 km. Podobnie jest w mieście. Spróbuj jeździć szybciej, a silnik "wciągnie" nawet 11 l.
Nie ma jednak co ukrywać, że Sportage (nawet jeśli na to wskazuje nazwa) autem sportowym nie jest. Wspomaganie jest bardzo mocne, zawieszenie przyjemnie miękkie. Opcjonalnie do wersji GT-line można zakupić adaptacyjne amortyzatory za 4 tys. zł, ale zmiana charakteru kii jest kosmetyczna, a i też działają one wyłącznie w trybie sport. Lepiej dokupić systemy bezpieczeństwa czy chociażby odcinający się czarny dach.
Ile więc za nową Sportage? Ceny startują od 105 900 zł (silnik benzynowy o mocy 150 KM, manualna przekładnia, napęd na przód). Kolejna wersja wyposażenia to już 120 tys. i jest nawet nieźle wyspecyfikowana: mamy trzystrefową klimatyzację, podgrzewane fotele, kanapę i kierownicę, aktywny tempomat czy 19-calowe felgi. Nic nie stoi na przeszkodzie, by — dobierając np. wersję plug-in — wystartować z poziomu 177 900 zł i przekroczyć 200 tys. zł na dodatkach.
Z takiego poziomu – 120 tys. zł – startuje Toyota RAV4, ale lepszym konkurentem będzie Corolla Cross, która dopiero doczeka się cenników. Nie ma co ukrywać, że jedynym powodem stojącym za RAV4 jest napęd hybrydowy, ale tu mówimy już o kolejnych 20 tys. zł w górę. Volkswagen Tiguan jest za to bardzo konkurencyjny, ale np. podgrzewanie tego i owego to już ok. 2500 zł w każdej wersji wyposażenia.