Pierwsza jazda: Aston Martin Vantage - podziękujmy klientom
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
To jest po prostu niemożliwe. Już od pierwszych przejechanych metrów Vantage niemal zdmuchuje mnie z planszy intensywnością dźwięku mocarnego V8. Ale pomimo tego, że dalej jest niegrzecznym chłopcem, wie, kiedy trzeba się zachować w towarzystwie.
To nie jest najbardziej subtelny samochód świata. Jeśli chciałbyś się wtopić w tłum na parkingu przed polem golfowym, kolejne 911 czy byle hybrydowe AMG zrobiłyby to znacznie lepiej. Pomarańczowy Aston jest niczym środkowy palec wystawiony przez szybę. No dobrze, może to po prostu kwestia specyfikacji.
Gdy wytaczam się na leniwe (i akurat tego dnia bardzo mokre) drogi północnych Włoch, zdaję sobie sprawę, że nawet przygotowane specjalnie dla tego modelu opony Michelin Pilot Sport S5, mające 325 mm z tyłu, nie zdadzą się na wiele. Co ciekawe, 21-calowe felgi widzieliśmy wcześniej tylko w wersji F1 Edition, wycelowanej bezpośrednio w 911 GT3. Pomarańczowy punkt toczący się wąską dróżką, widoczny jest chyba z Księżyca. I choć jeszcze nie przekraczam nawet 50 km/h, pierwsze co zapisałem w notatkach, to słowo "dźwięk". Po czym podkreśliłem je trzy razy.
Zapoznaj się z pełną treścią przy użyciu darmowego konta
Zaloguj się teraz z 1login, aby uzyskać pełen dostęp do naszych artykułów, ekskluzywnych treści i spersonalizowanych rekomendacji.