OD POMYSŁU DO PRZEMYSŁU - które prototypowe rozwiązania trafiają do dzisiejszych samochodów?
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Koncepcyjne samochody, prototypy, które pokazuje się podczas różnych samochodowych imprez targowych, służą kilku celom. Po pierwsze stanowią przedsmak nowych, przygotowywanych dopiero do produkcji seryjnej modeli, zwiększając zainteresowanie nimi już na długo przed premierą. Po drugie są wykorzystywane do badania reakcji nabywców na awangardowe trendy, z których większość w prezentowanej formie nigdy nie trafi na rynek.
To coś w rodzaju mody "haute couture", która jest rodzajem sztuki wizualnej, a nie dziedziną mody, badającą, jak wydziergać stosunkowo najwygodniejszy, najpraktyczniejszy sweter. Po trzecie zaś prototypy koncepcyjne przyciągają uwagę publiczności, podtrzymują zainteresowanie modelami danej marki pomiędzy premierami nowych modeli, stanowią swoisty pomost między samochodami dotychczas produkowanymi, dobrze znanymi i tymi, które dopiero pojawią się na rynku. Czy prototypy są potrzebne? Oczywiście, że tak. Są swego rodzaju zwiastunami filmów, kreującymi zainteresowanie i uczącymi konsumentów nowej, nadchodzącej estetyki.
GENEZA
Historię dawkowania wizji nowego samochodu przez producenta wobec przyszłych nabywców możemy łatwo prześledzić na przykładzie samochodów koncepcyjnych, których upublicznienie poprzedziło premierę handlową Volkswagena T-Roc. Najpierw pojawił się VW Cross Coupé Concept, pokazany w 2012 roku w Genewie. Samochód o napędzie hybrydowym, który został zbudowany na modułowej platformie MQB, pokazywał elastyczność koncepcji tej platformy, która może stanowić bazę do budowy różnych, bardzo odmiennych od siebie samochodów, z napędem na dwa albo cztery koła, z silnikami benzynowymi, wysokoprężnymi, a także hybrydowych lub czysto elektrycznych.
Pewne "klocki" platformy MQB mają stałe parametry i wymiary, i można łączyć je ze sobą w zależności od tego, jaki samochód tworzy producent. Platforma MQB jest obecnie wykorzystana w takich modelach VW jak Golf, Passat, Arteon, Polo, Tiguan, Touran oraz T-Roc, a jej przygotowanie i zaprojektowanie pochłonęło kilkadziesiąt milionów euro - wliczając w to koszty projektowania technicznego poszczególnych modeli.
W 2014, także na salonie samochodowym w Genewie, zaprezentowano prototyp o nazwie T-Roc Concept, znacznie bliższy samochodowi seryjnemu, dalej rozwijający estetykę znaną od 2014 roku, zwłaszcza elementy graficzne w przedniej części auta. Auto koncepcyjne zaopatrzono w innowacyjny, wielosegmentowy składany dach, ale daleko ważniejszy od niego był nowatorski zestaw wskaźników, całkowicie pozbawionych tradycyjnych tarcz ze wskazówkami - jest on także oferowany w innych modelach koncernu. T-Roc w wersji Premium jest seryjnie wyposażony w Active Info Display, czyli w pełni wyświetlany zestaw wskaźników, stanowiący wersję rozwojową tego pokazanego w prototypie koncepcyjnym 4 lata temu.
W SIECI
To, czym jeszcze dwie dekady temu karmiły nas tylko filmy przygodowe i science-fiction, jest dziś codziennością. Może nie do końca w tej klasie pojazdów, którą chce zawojować T-Roc, ale przywykliśmy już do pewnego poziomu integracji samochodowych systemów multimedialnych ze smartfonami.
W nowym Volkswagenie integracja ta osiąga kolejny poziom. Chodzi nie tylko o możliwość indukcyjnego ładowania smartfona położonego na specjalnym miejscu obok dźwigni zmiany biegów, czy aż 8-calowy wyświetlacz oferowany przy wyższych poziomach wyposażenia, albo o zgodność z systemami MirrorLink, AndroidAuto i Apple CarPlay. Daleko ważniejsze jest to, w jaki sposób nowy samochód potrafi korzystać z otoczenia internetowego i ułatwiać nam życie.
Zespół funkcji Car-Net Guide & Inform pozwala korzystać z różnych usług internetowych, na przykład wyszukiwania trasy, importu celów i tras, wyszukiwania danych na temat pogody czy aktualnego ruchu drogowego na planowanej trasie. Zapowiadane przez wcześniejsze samochody koncepcyjne Volkswagena funkcje pakietu Car-Net Security & Service okażą się jeszcze bardziej przydatne, bo nie tylko wyręczają roztargnionych, ale mogą uratować życie.
Chodzi o wezwanie pomocy, automatyczne powiadomienie służb ratowniczych po wypadku, wezwanie pomocy drogowej albo umówienie wizyty w stacji serwisowej dealera VW. Mając telefon lub komputer skomunikowany z Car-Net, można zdalnie sprawdzić, czy nie zapomniało się zamknąć pozostawionego gdzieś samochodu i czy nie pozostawiono w nim włączonych świateł.
NIEWIDZIALNA DŁOŃ
Można nie zgadzać się prywatnie z coraz większą obecnością zautomatyzowanych procesów i urządzeń w naszym życiu, ale, jak twierdzi mistrz szachowy Garry Kasparov, sztuczna inteligencja (AI) nie jest zagrożeniem dla człowieka, skoro "ludzie zawsze rozwijali maszyny, i mimo pojawiających się w historii wątpliwości, zawsze udawało się im przystosować".
Dziedzina, w której nowy T-Roc, niczym prototyp koncepcyjny sprzed lat, potrafi przejąć kontrolę od człowieka, to kierowanie samochodem, gdy kierowca zasypia bądź słabnie. System Emergency Assist cały czas bada zachowanie kierowcy na podstawie jego wpływu na układ kierowniczy, pedał gazu, pedał hamulca, i gdy kierowca przestaje reagować, samochód ostrzega go szarpnięciami hamulców, a potem, przy braku stosownej reakcji, inicjuje samoczynne, awaryjne hamowanie, podczas którego Lane Assist dba o pozostanie samochodu na tym samym pasie ruchu, a układ ACC kontroluje odległość od poprzedzającego pojazdu.
Dla ostrzeżenie innych kierowców Emergency Assist włącza światła awaryjne i wykonuje drobne ruchy kierownicą, przeprowadzając jednocześnie hamowanie do zera. Jeszcze 10 lat temu implementacja takiej technologii, która może uratować życie wielu osobom np. w razie zasłabnięcia prowadzącego samochód, wydawałaby się całkowicie niemożliwa i firma, która zaproponowałaby taki system w prototypie koncepcyjnym, zostałaby wyśmiana. Dla nabywcy Volkswagena T-Roc z kolei ten rodzaj sztucznej inteligencji jest normalnie dostępny, i może stać się niewidzialnym "aniołem stróżem", dbającym stale o zdrowie i życie powierzonej mu pod opiekę istoty ludzkiej. Stanisław Lem nie byłby ani trochę zdziwiony...
Artykuł powstał we współpracy z marką Volkswagen